Witam po raz kolejny.
Wiem, że była długa przerwa jednakże nic na to nie poradzę. Skupiłam się na nauce, głównie. Musiałam wziąć taki "nienapisany" urlop. Teraz wracam i obym miała siłę na wszystko co się tutaj kumuluję.
Rozdział zbetował Aleks.
Rozdział IX
Rozdział zbetował Aleks.
Rozdział IX
Problem, czy nie? Oto jest pytanie. Stojąc na grząskiej glebie, patrzę na swoje dłonie. Takie gładkie, blade, moje. Jestem, kim jestem. Dla jednych, którzy znają moje następstwo, zwykłą bestią zdolną do wszystkiego, dla drugich kimś, kto przychodzi znikąd i wprowadza zamęt, dla następnych jestem nic nieznaczącą postacią w dzisiejszym świecie. Mylą się, tak bardzo się mylą. Czarodziej, który przed nimi stoi łamie wszelkie możliwe prawa. Jestem tutaj, chociaż być nie powinienem. To taki wybryk natury? A może zrządzanie losu? Czy coś zupełnie innego? To zabawne, że dopiero patrząc na swoje ręce, przychodzą do mnie takie refleksje. Tutaj zaczynam studiowanie czarnej magii. Właśnie w tym miejscu zaczyna się nowy rozdział mojego dziwnego życia. Chociaż jestem jeszcze młody i niedoświadczony, to i tak pewny swego. Stawiam sobie zasadnicze pytania, aby uniknąć niepoprawnie skonstruowanych rozwiązań, tylko tu i teraz. Ja i moja nemezis, którą staje się Harry Potter. Dziecko, które żyje, chociaż dwie moje próby spełzają na niczym. Jak to mówię, do trzech razy sztuka. Tym razem wykorzystuję w pełni swój potencjał, którego jestem świadom.
Składam na szali swoje istnienie, swoje ludzkie ciało, swoją ludzką wiedzę, aby stać się nieśmiertelną jednostką zdolną do większych i lepszych celów. Egoistą jestem od zawsze i niech tak pozostanie do chwili, gdy uznam to za stosowne. Nie ma sensu zmieniać niepotrzebnie swoich przyzwyczajeń. Skonkretyzowany problem, który udaje mi się znaleźć w postaci chłopaka, zostanie rozwiązany czym prędzej. Chociaż czas odgrywa znaczącą rolę w tym marnym przedstawieniu, a ja robię za głównego aktora, nie zamierzam ściągać maski obojętności, którą zakładam za każdym razem, gdy to potrzebne. Odwracam wzrok od swojej kończyny. Rozglądam się po okolicy.
— Cudownie.
Jestem zaczarowany widokiem. Po raz drugi widzę liście większe niż dwie moje dłonie. Zawsze podoba mi się to, co wielkie i przeznaczone do wyższych celów. Nie ma mowy, żeby widzieć chmury, czy nawet niebo. Wszystko zatyka zielony klosz, który składa się z wielkich konarów drzew. Między nimi biegają zwierzęta, które zapewne szukają pokarmu dla swojego potomstwa. Uśmiecham się krzywo na ten widok. Nie powinno mnie obchodzić dlaczego to robią. Robią i tyle, większa ilość informacji tylko i wyłącznie przeszkadza logicznemu myśleniu. Nie mogę sobie pozwolić na takie wpadki, nie teraz. Widocznie raz popełniony błąd lubi się powtarzać. Próbuję nie dopuścić do siebie takiej możliwości. Chociaż na mej twarzy dalej widnieję ten krzywy grymas, nie zamierzam poprzestać, stojąc w tym miejscu jak słup soli, nie po to tutaj przybywam, aby podziwiać uroki przyrody. Czas obudzić się ze snu, Tom. Właśnie, czas na działanie nastaje teraz. Otwórz oczy. Otwieram jak zaczarowany jakimś przyjemnym dla mego ciała zaklęciem. Otwórz swój umysł, Riddle. Otwieram, czując w ustach niesmak własnego nazwiska, które ciąży mi jak niebezpieczny los, który dźwigam na swoich barkach. Gorzkie słowa, które słyszę we własnej głowię każą mi się obudzić z tego snu, który włada moim młodzieńczym ciałem. Tak zrobię.
— Wypuść mnie!
Cichy jęk roznosi się po puszczy. Przypominam sobie, że nie jestem tutaj sam. Cichutko podśmiechuję się pod nosem. Zwykła mugolska dziewczyna jest skazana na taką istotę jak ja. Teraz nie ma to wielkiego znaczenia — potem, a i owszem. To, kim jestem to na razie wersja wczesna, niedopracowana i wadliwa. Po wielu próbach, które zamierzam przeprowadzić, możliwe, że stanę się czymś mniej niż człowiekiem. Zbliżam się dzięki takim zabiegom do istoty nieśmiertelnej, idealnej i najlepszej, którą chcę zostać pod kres. Wieczny pan całego globu, który za nic będzie miał śmierć. Pokonuję ją na każdym kroku. Nawet jako nienarodzone dziecko przechytrzam przeznaczenie, rodzę się jako piękny noworodek, chociaż moja rodzicielka jest szkaradna, jak mglista deszczowa noc. Podczas trwania mojego zamknięcia w sierocińcu nie daje po sobie poznać, kim jestem, a przynajmniej kim przypuszczam, że jestem. Wszystko po to aby iść do szkoły magii i czarodziejstwa, aby poznać tajniki magii, zarówno tej dobrej jak i tej złej, gdzie znajduję swoje powołanie. Mój dom, którym zostaję Hogwart, na zawsze pozostanie w moim sercu. Chociaż bije normalnie, jak u wszystkich, to jestem świadom tego, że drastyczne różnice są miedzy nim, a sercem zwykłego człowieka. Moje wykonane z kamienia, niezdolne do odczuwania strachu, miłości. Twoje, chociaż nie wiesz, że o tobie mówię, nienawidzi, miłuje, słucha i pożąda. Ja polegam tylko na własnym rozumie, który wie więcej niż ten nędzny narząd. Dzięki temu osiągam lepsze rezultaty niż wszyscy. To właśnie tym jestem.
— Zostaw mnie, błagam…
Coraz ciszej i ciszej, jakby z tyłu głowy rozbiega się głos dziewczyny. Gaśnie między drzewami, krzewami, między mną samym. Nabieram powietrza do płuc; tak tu pięknie i rozkosznie. Pomijając oczywiście jeden aspekt całej podróży. Dziewczyna zaczyna mnie denerwować. Nie mogę nic z tym zrobić, przynajmniej taki był plan. Na jej osobie muszę nauczyć się wydobywać informację z potrzebnych mi osób, przetestować działania zaklęć, które mam w księgach i w głowię. Wszystko to, co chce zdziałać w najbliższym czasie, wiąże się z tą młodą dziewczyną. Niby nie powinna sprawiać problemów jednakże… jestem niesamowicie niepewny jej osoby.
Odwracam się niechętnie w jej stronę. Jej nędzne ciało leży w kałuży. Niedawno padał deszcz, więc jest tutaj wyjątkowo dużo błota. Krzywię się. Nie mam zamiaru jej dotykać, czuję niesamowite obrzydzenie, jak widzę tą niemoc w jej oczach. Ona nie wyrwie się stąd ani na sekundę, gdy ja w każdej chwili mogę pozbawić ją życia. Zabawne. Właśnie ona przyczynia się do mojego upadku, a teraz ja mam ją w garści. Los potrafi być przewrotny.
Dziewczyna obraca się w moją stronę. Jej brązowe oczy, otoczone gęstymi rzęsami, są całkowicie bez wyrazu. Tak szybko dała za wygraną? Zabawne, myślę, że to tylko gra, którą z resztą zamierzam wygrać. Nie mogę się jednak ociągać i patrzeć jak próbuje mnie podejść. Nie mam czasu na takie błahostki, chce iść dalej aby działać. Rąbek tajemnicy, który poznaje ta istota nigdy nie ujrzy światła dziennego. Ona umiera, każdego dnia będzie coraz bliżej wyroku, który zapada w jednej chwili. Jej widok nad jeziorem sprawia, że coraz bardziej łaknę jej krwi. Samo wspomnienie przyprawia mnie o dreszcze na plecach. Taka szczęśliwa, taka zadowolona… gdzie podziała się ta dziewczyna z tamtej chwili? Leży, łapczywie łapiąc oddech w swe płuca, taka bezbronna, należy już do mnie. Cokolwiek będzie, ta szlama jest moja. Wykorzystuję ją według własnych potrzeb.
— Wstawaj. Nie mamy całego dnia na użalanie się nad tobą.
Zamierzam podejść do tego zupełnie naturalnie. Daję jej wolną rękę, niech chociaż na chwilę myśli, że wszystko będzie pięknie i ładnie. Wyzbywam się jej wolnej woli. Widzę, że chce, ale nie może. Mam zamiar poświęcić swój czas na jej uległość. Powoli nauka przynosi sukces, ona mi się nie oprze. Zło kusi i czuwa, dobro nie przychodzi, gdy czarne macki ciemności stoją na straży. Biedne, ludzkie dusze są plądrowane przez demony świata magicznego, w ten sposób powstają opętani lub, co gorsze, sam nie wiem, duchy, które nie mogą pójść dalej.
— Wody…
Jej bezczelność nie zna granic. Rzucam w jej kierunku manierkę. Zanim zdąży porwać ją z ziemi, podchodzę i kładę na butelce nogę. Źrenice dziewczyny powiększają się. Desperacja jest coraz większa.
— Oddaj mi…
Coraz bardziej przytłacza ją ta sytuacja. Wybucha jak wulkan, z którego dopiero zaczyna się tlić. Niedługo ma być gorzej.
— Zmuś mnie — szepczę.
Jej oczy przypominają mi wzrok wilkołaka. Chęć mordu jest w nich dominująca. Zwykłe, przestraszone i nieludzkie stworzenie nie jest w stanie panować nad swoimi instynktami, ona również. Dźwiga się na rękach, podnosi do góry. Wreszcie wstaje na miękkich nogach. Delikatnie, chwiejąc się na własnych kończynach, wykonuje ruch do przodu. Mój uśmiech się poszerza. Chodź bliżej, myślę. Jej kroki wskazują, że idzie w moim kierunku. Dziewczyna jedną ze swoich dłoni trzyma długą rękę. Możliwe, że kończyna jest złamana, jaka szkoda. Wygięta ręka pod dziwnym kątem nie wskazuje nic dobrego. Jeszcze lepiej, nie dość, że zmuszony jestem do przebywania z nią w takim warunkach to dodatkowo w takim stanie. Ból przysłania jej racjonalne myślenie. Nie jest zdolna do działania, które obejmuje cokolwiek innego, co nie jest mną. Jest już na tyle blisko, że muszę uchylić się przed jej zamachem. Małe dłonie zaciskane w pięści przelatują tuż obok mojej głowy. Cichy śmiech wydobywa się z moich ust. Granger jest widocznie osłabiona. Nie da rady wykonać więcej niż jednego zamachu. Ponawia próbę, uderza w moją stronę. Znowu ten sam scenariusz. Unikam ciosu. Dziewczyna, z braku jakiejkolwiek podpory, upada na ziemię. Zmęczona, ledwo kontaktująca, układa swe ręce pod głową. Myślę, że już się nie podniesie. Nogą trącam jej uszkodzoną rękę. Syczy z bólu. Mrużę oczy z zadowolenia.
— Nie wiesz co chcesz osiągnąć, szalamo. Nie uda się wykonać czegokolwiek, co będzie związane z ucieczką. Zawsze będę pilnował żeby cierpienie przysłoniło ci wszystkie wspomnienia, emocje czy uczucia. Zawsze będę cię widział, cokolwiek będziesz czynić. Nie kombinuj, nie warto umierać tak wcześnie. Jesteś przecież młoda. Czeka na ciebie twój chłoptaś. Prawda, Granger?
Przekręca głowę w moim kierunku. Pluje na moje buty. Czuje, że mięśnie mojej twarzy napinają się do granic możliwości. Mimo tego, że uśmiecham się, to mam ochotę sprawić aby jej oddech nigdy nie był słyszalny.
— Najbardziej nienawidzę takich ludzi jak ty! — krzyczy.
Nie mogę zostawić tego bez konsekwencji. Nie teraz, musi wiedzieć kto jest jej panem i władcą. Wyciągam różdżkę ze swojej szaty, która jest czarna jak sadza, która zdobi mury Śmiertelnego Nokturnu. Magiczny kawałek patyka mknie w górze prowadzony moimi palcami. Obracam go zwinnie i z wyczuciem. Wczuwam się w swoją różdżkę, w dar, który przelewa tak wiele krwi. Nie wypowiadam zaklęcia, magia niewerbalna jest znacznie przyjemniejsza, gdy twój przeciwnik nie spodziewa się czym oberwie. Dziewczyna leży teraz głową wbitą w ziemie. Jej oddech jest ledwo słyszalny.
— Locomotor!
Jej ciało momentalnie wiotczeje. Nie może umrzeć, to raczej nie będzie zbyt rozsądne z mojej strony. Nie mogę pozwolić na przedwczesną śmierć młodej kobiety. Tylko z żywego organizmu czerpię informację, martwe ma jeden mankament. Brak duszy w ciele delikwenta jest wyjątkowo nieznośny. Przenoszę ją w inne miejsce, które pamiętam z poprzedniej wizyty w Albanii. Niedaleko znajduje się pewna karczma, o której wiedzą tylko i wyłączenie czarodzieje. Właściciel tego baru jest zwykłym wieśniakiem, który nigdy nie praktykował magii w szkole. O ile jeszcze żyje, przypomniało mi się. Tak, ciągle zapominam o tym aspekcie. Od roku 1942 mija prawie sześćdziesiąt lat. Nauka czasu dla takiego kogoś jak ja jest niezwykle trudna. Chociaż nikt nie wymaga ode mnie takiej wiadomości to jednak czuję się z tym nieswojo. Ciężko uświadamiam ciało i umysł, że formalnie nie powinienem w ogóle być w tym miejscu, bo twoje wcielenie przegrywa ze zwykłym chłopakiem, który zabija cię w obronie wyższych wartości. Też coś, to tylko i wyłącznie kłamstwa, w które wierzą same proste umysły. Dla nich nie jest to skomplikowany proces działania. Wzdycham. Wracam na drogę, która prowadzi do baru. Mam nadzieję, że ta rudera jeszcze tam stoi. Ścieżka, na której się znajduje, jest niezwykle wąska. Pokaźnych rozmiaru drzewa rosną tak blisko, że trudno mi manipulować dziewczyną, o tym aspekcie.Wzdycham.
Idę przed siebie powoli, nigdzie mi się przecież nie śpieszy. Pośpiech jest złym doradcą doskonale zaplanowanych misji, jak moja. Nie mogę przecież biec jak szalony do tego miejsca, to nie przystoi takiej postaci jaką jestem. Krok za krokiem, coraz bliżej celu. Ciało dziewczyny wygląda na zdezelowane, całe szczęście to nie moja wina. Dzisiaj nie mam ochoty kłamać ani tłumaczyć się ze swoich własnych występków. Po chwili moim oczom ukazuje się szyld z napisem: Złoty jednorożec. Nareszcie! Czekam na ten moment od rana. Delikatnie przyśpieszam, a ciało dziewczyny mknie za mną. Zapominam na chwilę o niej, mój błąd. Przecież nie mogę od tak sobie wejść z nią, gdy ona leci za mną. Jest lato, żar leje się z nieba, a ja muszę założyć rękawiczki. Nie mogę dotykać jej nagiej skóry, gubię wtedy wszystko, a to wprowadza nieodwracalne zmiany w mojej natury. Teraz jestem tylko człowiekiem i jestem podatny na jej kobiecość.
— Cholera...
Przeklinam pod nosem. Zakładam rękawice z prawdziwej, smoczej skóry. Idealnie pasują do moich rąk. Dziewczyna delikatnie opada na moje wyciągnięte dłonie. Niosę ją daleko od siebie. Tak jest zdecydowanie lepiej. Docieram do drewnianych drzwi zajazdu. Są niezwykle zdezelowane, niszczy je deszcz, śnieg, słońce, a nawet poranna rosa. Obdrapana farba spoczywa tuż pod nimi, nie wygląda to za dobrze. Nie przejmuję się, nie ma tego złego, co by na dobre nie wychodziło. Jedną ręką trzymam Granger, zaś drugą pukam kołatką w kawałek spróchniałego drewna. Odsuwam się na bezpieczną odległość. Z daleka słyszę już kroki. Momentalnie drzwi otwierają się przede mną.
— Słucham?
W progu pojawia się postać mężczyzny w średnim wieku. Odziany jest w wyblakłą, czarną szatę. Na jego głowie spoczywa tiara, której lata świetności przemijają z dniem dzisiejszym. Przywołuję na swe usta pogodny uśmiech.
— Całe szczęście! Moja narzeczona strasznie źle się poczuła i zemdlała. Chcieliśmy wynająć pokój aby jak najszybciej doszła do siebie.
Właściciel patrzy na mnie intensywnie. Nie zamierzam dać za wygraną. Wiem, że i tak się zgodzi. Cena nie jest ważna.
— Tak? Nie jesteście za młodzi aby pojawiać się tutaj po upadku Tego, Którego Imienia nie Wolno Wymawiać? Nie powinniście świętować ze swoimi rodzinami? To dziwne, widząc tak młode osoby tutaj, interesujące.
Spuszczam głowę udając żal i zmartwienie.
— Gdyby oni żyli zapewne tak byśmy zrobili. Polegli w walce. Przepraszam, nie umiem jeszcze o tym mówić.
Śmiejąc się w duchu; kątem oka widzę zmieszanie człowieka na twarzy. Widocznie nie spodziewa się takich przeżyć po mnie, czy po niej. Kłamstwo pomogło tutaj doskonale, nie muszę ubiegać się do postępu. Pokazuję mu swoje smutne oczy. Niech wie, że smutek próbuje zjeść moją duszę, kolejna zagrywka.
— Tak, znam to. Przepraszam. Mam jeden wolny pokój, rozumiecie?
Patrzy znacząco na spoczywającą w moich ramionach dziewczynę. Delikatnie się uśmiecham.
— Oczywiście.
Niechętnie ustępuje mi miejsca. Moim oczom ukazuje się całe pomieszczenie. Tak, jak myślałem, strasznie obskurne miejsce. Nie mam jednak lepszej alternatywny i muszę zadowolić się takimi warunkami. Dziewczyna i tak daleko żyje, muszę sobie z nią jakoś poradzić, dopiero potem będę myślał — co dalej. Wchodzę do środka i rozglądam się po pomieszczeniu. Teraz dokładnie mogę je opisać. Niegdyś w ciemnych kolorach. Rozciąga się od góry do dołu całego pomieszczenia. Powoduje to niemiły dla nosa zapach. Niezwykle duszący i nieprzyjemny, mam wrażenie jakbym stał w jakieś szklarni. Stoły ustawione są po kątach, widocznie zachowują prywatność klientów. Patrząc na to miejsce mam wrażenie, że tylko ludzie, którzy mają coś na sumieniu, tutaj przychodzą. Nikt przy zdrowych zmysłach tutaj nie wchodzi, odrzuca go wszystko. Włącznie z tą głową jelenia nad barem. Mam wrażenie, że tam znajduję się cała kulminacja smrodu tej knajpy.
— Wejdź po schodach na górę. Następnie skręcisz w prawo. Staniesz przed drzwiami, które otworzyć. Ukaże ci się korytarz. Idź nim do samego końca. Za ostatnimi drzwiami znajdziesz wasz pokój. Jeśli chodzi o płatność…
— Nie ma problemu. Zapłacę z góry. — Uśmiecham się.
— Zależy ile chcecie tutaj zabawić.
— Na razie tydzień. Wszystko w jej rękach, musi wyzdrowieć. — Patrzę znacząco na dziewczynę.
— Tak, wy młodzi…
Mężczyzna odchodzi w stronę lady. Staje za nią i patrzy w moim kierunku wyczekująco. Widocznie jak najszybciej chce się mnie pozbyć. Wzruszam ramionami. Ciężar dziewczyny mi przeszkadza. Mam zamiar pozbyć się tego niepotrzebnego balastu. Wchodzenie po schodach sprawia mi trochę trudności, jednakże nie mogę jeszcze skorzystać z różdżki. Za wcześnie, przecież normalny człowiek nosi swojego ukochanego w ramionach. Chichoczę. Naprawdę, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to wszystko to jakaś wielka pomyłka.
— Już za chwilę nie będzie ci tak dobrze — szepczę do dziewczyny. Widzę jakiś znikomy ruch jej warg. Chyba mi się przewidziało.
Staję przed drzwiami, które delikatnie popycham wolną dłonią. Wreszcie znajduję się na korytarzu. Patrzę, czy nikt nie zamierza utrudnić mi tej chwili. Gdy słyszę za sobą trzask, momentalnie moje ręce opuszczają ciało dziewczyny na podłogę.
— Obudziłaś się. Zabawne, że zobaczyłem to w twoich oczach. Niewdzięczna jesteś. Myślę, że czeka cię bolesna kara. Pragniesz tego, prawda?
Słyszę ciche łkanie. A jednak, nie myliłem się. Ten ruch ust nie jest możliwy, gdy ofiara jest nieprzytomna. Spodziewam się, że teraz odniesie sromotną porażkę. Tylko ja i ona, jesteśmy z dwóch różnych światów, które nie mogą ze sobą współpracować. Pisana jest nam nienawiść, która jest siłą napędową naszych przekonań. Ból na jej twarzy sprawia, że mam ochotę się rozpłynąć. To przyjemne i zarazem ekscytujące rozkoszować się czyimś cierpieniem. Tak bardzo tego pragnę, tak bardzo.
— Zostaw mnie, proszę…
Cichy, prawie niesłyszalny dźwięk płynie z jej ust. Kucam nad jej ciałem, rękę kładę na jej głowie. Rękę owijam wokół kilku pasm włosów a następnie ciągnę do góry. Piszczy, wije się. Sprawiam jej niesamowitą przykrość. Czuję, że chce więcej, rodzi się we mnie coś, czego nie poznaję.
— Prosisz? Nie rozśmieszaj mnie. Wiesz, po co tu jesteś, wiesz, po co ja tutaj jestem. Zostałaś wybrana, jeśli mogę tak rzecz ująć, do czynienia wielkich rzeczy, które będą podstawą do większego dobra niż te, które zna Potter. Jesteś tylko zabawką w rękach takiego wielkiego czarodzieja, którym się stanę. Pomożesz mi w tym, czy tego chcesz, czy nie jesteś tutaj i masz robić wszystko, co ci każę. Chcesz żyć? Chcesz zobaczyć kiedykolwiek jeszcze swojego ukochanego? Zapewne jeszcze się nie zorientował, że zniknęłaś, a nawet jeśli to zapewne stwierdził, że szukasz własnych rodziców. Nie napiszę, bo nie wie gdzie wysłać do ciebie sowę. Możesz być wszędzie lub nigdzie. Jesteś tu sama, ze mną, z największym czarodziejem świata. Jak się z tym czujesz?
Jej zmęczona życiem twarz jest niezwykle piękna w swojej prostocie.
— Puść, to boli!
— Ból będzie jednym doradcą, który zaprowadzi nas do sukcesu. Jak się postarasz zacznie sprawiać ci przyjemność, a ja będę rozkoszował się twoim cierpieniem. Spijam go, jak wiedzę z książek, które tak wiele mogą mi powiedzieć. Wstawaj!
Podnoszę ją do pionu. Na chwiejących się nogach, z jedną ręką wygiętą pod nienaturalnym kątem, prowadzę ją do drzwi na końcu korytarza. Popycham ją na drzwi, które ledwo trzymają się na zawiasach. Ciężar ciała sprawił, że skrzypią niemiłosiernie.
— Nie krzycz, bo cię zabiję…
Opiera się na drewnianym wejściu. Widok jej nagiej szyi powoduję, że czuję jak po moim ciele przebiega dreszcz. Co to jest do cholery? To nie jest naturalne, wiem to doskonale. Chce się tego pozbyć.
— Nie rób mi krzywdy, tylko o to proszę.
Jej żałosne słowa sprawiają, że aż cały chodzę. Palcem przejeżdżam po odsłoniętym kawałku ciała. Mój dotyk sprawia, że zaczyna szybciej oddychać.
— Nie dotykaj!
— Nie zabronisz mi jeśli miłe ci wszystko co masz na tym świecie. Doskonale zdajesz sobie z tego sprawę a jednak dalej próbujesz? Niegrzeczna dziewczynka.
Oblizuję lubieżnie wargi. Jeszcze raz doprowadzam ją do niesamowicie stymulującego stanu rzeczy. Wolną ręką szukam klamki, którą następnie naciskam. Granger wpada do środka i upada na podłogę. Muszę ją dopaść, pożreć. Tego właśnie w tej chwili najbardziej potrzebuję. Podnoszę ją z ziemi za splątane włosy. Łzy ciekną po jej policzkach, to jest taki piękny widok.
— Jesteś moją własnością, szlamo…
Przypierając ją do podłogi, przestaję myśleć racjonalnie. Nie potrafię odróżnić snu od jawy. Czuję się jak wampir, który dopadł właśnie swojej zdobyczy. Łaknę jej cierpienia, jak one łakną ludzkiej krwi. Istnieje tylko niewielka różnica, która sprawia, że jestem dalej człowiekiem, a nie kimś więcej. To właśnie pożądanie sprawia, że wszystkie pierwotne instynkty, które posiadam, budzą się we mnie do życia. Ta dziwka działa na mnie jak magnez, chcę robić jej krzywdę, nieważne w jaki sposób. Ona ponosi tylko konsekwencje, gdy ja czerpię z tego swoje zadowolenie. Jestem taki, a nie inny, takim stworzą natura człowieka. Powoli zdzieram z niej kawałki ubrania, które na sobie zostawiła. Drapię, szczypię jej małe piersi. Ma niezwykle wrażliwe sutki, które pod wpływem moich rąk twardnieją. Chce sprawić, że osiągnie szczyt tylko dzięki takiemu dotykowi. Nie pozna innego, umrze za nim przyjedzie po nią książę na białym koniu. To jest moja zdobycz, nie oddam jej nikomu.
Jestem pierwsza, aż sama się dziwię.
OdpowiedzUsuńRozdział, jak zawsze jest genialny. Bardzo interesujący. Nie mogłam się od niego oderwać. Masz świetny styl. Uwielbiam te wszystkie opisy.
Jak to wymyśliłaś? Fabuła jest bardzo oryginalna. Nigdy nie wpadła bym na coś takiego, a fakt, że opowiadanie jest pisane narracją pierwszoosobową, dodaje odpowiedniego klimatu. Szkoda tylko, że rozdziały nie pojawiają się częściej.
Pozdrawiam i życzę bardzo dużo weny,
Rosa
Witam.
UsuńObiecuję, że następny rozdział pojawi się najpóźniej za dwa tygodnie. Tracę przez to czytelników, jestem tego świadoma.
Miło mi, że jednak ktoś wpada tutaj i komentuje. Dziękuję serdecznie za komentarz :)
W pełni podzielam zdanie Rosy, ale ja się czepię dialogów.
OdpowiedzUsuńMasz betę, która chyba nie do końca wie, jak pisać poprawnie dialogi :D.
Pierwsza-lepsza wypowiedź z jej opisem:
- Zmuś mnie. - szepczę.
Nie, nie, nie. To nie jest poprawne, tam nie ma prawa być kropki. Ale jest. Jaki jest w niej więc sens, skoro dalej jest małą litera? No nie ma sensu :D. Ponadto: czynności, które dotyczą mówienia nie piszemy z wielkiej litery. Kropkę wywalić.
- Nie ma problemu. Zapłacę z góry. - uśmiecham się.
No i znowu. Kropka jest w porządku, za to "uśmiecham się" powinno być z wielkiej. Dlaczego? Bo nie mówi, a uśmiecha się.Tak samo byłoby ze "stoi", "siada" itp.
Rozdział sam w sobie mi się podoba. ;)
Weny!
Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa!
UsuńPrzyznam się bez bicia - nie zwróciłem uwagi na zapis dialogu, przepraszam. Poprawię to, jak tylko wrócę z próby teatralnej. Czytając na telefonie zauważyłem także kilka przecinków, których brakuje. No i nieszczęsne ogonki, które zostawiłem w złych miejscach. Jeżeli są błędy, to macie krzyczeć na mnie, a nie na Kamanę. Proszę o wybaczenie i poprawię to, obiecuję.
Pozdrawiam,
Aleksander Sivan.
Witam.
UsuńWszelakie błędy są mojej roboty, Aleksander nie ma nic z nimi wspólnego. Przepraszam serdecznie zaś błędy.
Dziękuję za wypisanie ich i docenienie całości.
Nie będę się wypowiadać stylistycznie gdyż tu nie jestem najlepsza. Wypowiem się tematycznie co do rozdziału.
OdpowiedzUsuńCzasami wpadam by zobaczyć co tu słychać. Ciężko mi sobie wyobrazić Hermionę i Toma jako parę ale ty sprawiasz, że to jak najbardziej realne. Przeczytałam rozdział jednym tchem. Tom to naprawdę okrutnik względem Hermiony. Dziewczyna nie ma z nim żadnych szans, ale ten erotyzm bije w powietrzu. Pokazujesz jak przemoc łączy się bezpośrednio z seksem.I ta końcówka. O rety jestem ciekawa jak to się skończy. Brawo udało Ci się przemówić do mojej demonicznie lubieżnej strony. uwielbiam takie momenty. I wspaniałe opisy. Zazdroszczę gdyż sama tak nie umiem. Ostatnio chyba tracę wenę. Zaczynam i nie umiem skończyć. Coś okropnego wiem. Mam nadzieję, że tobie się uda. Ta historia jest niesamowita. I sposób w jaki piszesz również. Naprawdę jestem godna podziwu dla Twojego kunsztu literackiego i nie tylko.
życzę weny.
www.storyline-dramione.blogspot.com
Witam, Sereno!
UsuńDziękuję serdecznie za komentarz. Mam nadzieję, że nie zatrzymam się w miejscu i dam radę pisać dalej. Oby się udało. Nie sądzę, żebym była aż tak uzdolniona ale nie zmienia faktu, że jest mi niesamowicie przyjemnie czytać takie opinię.
Pozdrawiam.
Wow, łał, łał... Te Twoje opisy wprawiają podczas czytania w taki trans, że nie można się oderwać! Warto było czekać ten ponad miesiąc, żeby to przeczytać... jeszcze raz Łał!
OdpowiedzUsuńI oczywiście życzę weny, dużo weny, najwięcej weny i czasu na pisanie!
Witam.
UsuńDziękuję serdecznie za komentarz. Obiecuję, że następny rozdział pojawi się wcześniej.
*&*&*&*&*&*&*&*& SPONTANICZNY,WCALE NIE PISANY 2 DNI KOMENTARZ &*&*&*&*&*&*
OdpowiedzUsuńNa początku krótka wiadomość o poprawności tekstu:
Do grammar nazi brakuję mi tyle co do 6 z matmy (czyt:dużo),ale znalazłam w tym rozdziale błędy! Jeśli ja znajduję błędy to jest źle. Rozumiem,że tekst był już poprawiany( tak wywnioskowałam z komentarzy),ale nie wszystkie udało się wyeliminować. Pozwolę sobie przytoczyć przykład:
,- Nie wiem co chcesz osiągnąć, szalamo '
Zaraz,zaraz -co?
Szalama?
To jakaś choroba? Przyprawa? Zwierzę? Może taka ksywka dla zakochanych?
NEXT!
,Zawsze będę pilnował żeby....,
Przecinka to już nie upilnował :_:
I jak ktoś już wcześniej zwrócił uwagę- dialogi są trochę źle napisane. Myślę,że druga tura ogarnięcia tekstu nie zaszkodzi;>
PS: Całe szczęście,że ogl interpunkcja stoi na wysokim poziomie (dzisiaj miała gorszy dzień) ,bo podczas przepisywania tych wszystkich przykładów,dostałabym raka.
11. Nie kopiuj- przepisuj leniwy śmieciu!
To taka krótka dygresja.
Co za piękny rozdział;')! Tom podziwiający piękno natury, niczym wzór bohatera romantycznego. Byłoby cudownie,gdyby nie pół przytomna dziewczyna razem z nim ;/.
A tak serio.
Rozdział (co pewnie wszystkich zdziwi) jest ZNOWU dobry.Najbardziej podoba mi się tu postawa Hermiony,bo trudno jest ją dobrze oddać .Mogłaś zrobić z niej wielką buntowniczkę,albo wręcz przeciwnie- typowe,uległe uke. Wyszło coś po środku;jej charakter został tu zachowany. Twój Tom to już w ogóle mi pasuję,bo właśnie jako takiego zawsze go sobie wyobrażałam. Taki niedostępny, zimny, a jednak trochę ludzki i podatny na słabości. Chociaż zdziwiła mnie tu jego cierpliwość,myślałam,że rzuci na nią Crucio czy coś ;/.
Mój ulubiony cytat to ,Ból będzie jedynym doradcą,który zaprowadzi nas do sukcesu. Jak się postarasz zacznie sprawiać ci przyjemność...'
Grey, wyjdź.
No i te idealnie dopasowane rękawice. Śmiechłam,jak sobie wyobraziłam takiego Toma,wybierającego je.
Hmm, ładne,ale nie podkreślają wystarczająco mojej zajebistości, Oo,te przylegają doskonale. Bierim.
Opisy jak zawsze są chyba najlepsze, Oddawanie emocji to twoja działa. Długość rozdziału też perf; nie za długi,ale też nie krótki. To zakończenie...wyczuwam miłość i już widzę ich jako lwy z Króla Lwa,tarzające się razem po zboczu do Can you feel the love tonight. Nawet jeśli ich nie będzie, to i tak czekam na kolejny rozdział.
Mikołajkowe pozdro przesyła:
Pinkybarbz z jej czekoladową różdżką (tak naprawdę to nie różdżka,ale ciii).
Rozdział świetny. Zauważyłam tylko jeden błąd,a mianowicie ,,Staniesz przed drzwiami,które otworzyć." Chodzi oczywiście o formę ,,otworzyć" :) I mam takie pytanie czy w najbliższych rozdziałach będziesz pisać z punktu widzenia Hermiony?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,Ravyth.
Witam, dziękuję za komentarz.
UsuńNie, nie będę pisała z perspektywy Hermiony, nie ma takiej opcji. Całe opowiadanie będzie skupiać się na postaci Toma Riddle'a a co z a tym idzie, na nim samym. Hermiona jest oczywiście dopełnieniem całości, jednakże nie poświęcę jej aż tyle czasu co w poprzednim opowiadaniu.
Pozdrawiam.
Rzadko piszę komentarze, bo... Niezbyt umiem XD Ale może mnie kojarzysz, gdzieś wcześniej coś pisałam.
OdpowiedzUsuńA więc.
Rozdział jak zwykle świetny. Pierwszy raz czytam Tomione... W sumie jakiekolwiek opowiadanie z punktu widzenia Voldemorta. To dla mnie nowość i pewnie gdybym zobaczyła coś takiego u kogoś innego, zaraziłabym się do tego. Jednak u ciebie wychodzi to świetnie :-D
A więc czekam na następny rozdział ;)
Witam.
UsuńWiem, już chyba nie raz pisałaś, że pisanie komentarzy nie jest twoją mocną stroną.
Muszę upomnieć, Tom nie jest jeszcze Voldemortem a Voldemort jest Tomem. Chłopak jest jeszcze młody, musi wszystko poznać aby zrozumieć sens i dopiero wtedy stanie się Voldemortem. Przynajmniej ja to tak rozumiem.
Dziękuję serdecznie za komentarz i za pamięć.
Cześć. Nigdy dotąd nie pisałam komentarza na Twoim blogu, choć przeczytałam wszystkie rozdziały poprzedniego i tego opowiadania, jednak teraz pozwolę sobie na parę słów. Nie wiem, czy to sposób narracji, czy coś innego, ale obecnie tworzone przez Ciebie opowiadanie jest dużo słabsze od poprzedniego ("Zmienię czas, by z Tobą być"). Zarówno pod względem technicznym (więcej błędów ; sporo z nich wynika właśnie z innego rodzaju narracji, odnoszę wrażenie, że gubisz się w niej, nie wiem, jak pisze Ci się łatwiej, ale niewątpliwie narrację pierwszoosobową, z punktu widzenia głównego bohatera w Twoim wykonaniu czyta się ciężko), jak i treści. Wiem, że ciężko ocenić treść po kilku rozdziałach, jednak poprzednie opowiadanie Twojego autorstwa... Od początku "wciągało". Zaś tu jest po prostu nudno. Niby jest pomysł i to całkiem niezły, lecz realizacja pozostawia sporo do życzenia. Mniej istotne wątki rozciągasz, te zaś, które powinnaś opisać bardziej szczegółowo - skracasz. Masz talent, widać to wyraźnie po "Zmienię czas...", spróbuj więc popracować nad tym opowiadaniem (może warto rozważyć zmianę narracji na trzecioosobową?) - może coś z tego będzie. Pozdrawiam serdecznie,
OdpowiedzUsuńA.
Witam A.
UsuńWłaśnie wydaję mi się, że Zmienię miało więcej błędów. Nie dość, że zapis jest zły (szczególnie dialogów, o zgrozo!) to dodatkowo sama treść jest niezwykle płytka. Niestety, nie wyszło mi. Błędy, cóż je można poprawić ale moje bety na razie się rozleniwiły, proszę im wybaczyć.
Nudno, moim zdaniem lepsze opowiadanie powinno zaczynać się czymś nie aż tak porywającym. Pisałam wiele razy. To opowiadanie nie będzie miało tylko 30 rozdziałów. Planuję około 50, dlatego też myślę, że akcja rozwijająca się powoli jest w porządku.
Narracja nie zamierzam zmieniać, piszę mi się dużo lepiej niż pierwsze opowiadanie.
Dziękuję jednak za opinię, postaram się coś zmienić i wprowadzić ,,COŚ" interesującego.
Nie za bardzo rozumiem co Tom zrobił Hermionie. Niby ją zgwałcił, ale ciało Hermiony nie reaguje tak jak powinno w przypadku gwałtu. Nie powinno ujawniać oznak przyjemności, bo mózg to blokuje. Według mnie to się ze sobą gryzie.
OdpowiedzUsuńI te ostatnie zdanie coś sugeruje. I domyślam się co :)
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)
Życzę weny!
Pozdrawiam
Lauren
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńCoś czuję (możliwe, że źle) że to Tom będzie tym księciem na białym koniu.. Rozdział bardzo mi się podobał.
Życzę weny i Pozdrawiam
część, która lubię
OdpowiedzUsuń"Powoli zdzieram z niej kawałki ubrania, które na sobie zostawiła. Drapię, szczypię jej małe piersi. Ma niezwykle wrażliwe sutki, które pod wpływem moich rąk twardnieją. Chce sprawić, że osiągnie szczyt tylko dzięki takiemu dotykowi. Nie pozna innego, umrze za nim przyjedzie po nią książę na białym koniu. To jest moja zdobycz, nie oddam jej nikomu."
http://www.nyingspot.com/
kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się styl jakim piszesz.
Oryginalne pomysły, wyszukane czasami słownictwo.
Idealne <3
Dzięki tobie zaczęłam bardziej kochać ten pairing ^^
Witam serdecznie.
OdpowiedzUsuńW końcu przychodzę z komentarzem. Przepraszam, że tyle to trwało.
Przyznam, że kiedy zaczęłam czytać ten rozdział obawiałam się, że nie znajdę w nim żadnych błędów i przez to mój komentarz będzie krótki, ale później zaczęły już się pojawiać. Trochę się natrudziłam, żeby je wszystkie przepisać, bo niestety nie ma tutaj opcji "kopiuj", jednak oczywiście to rozumiem.
No więc zacznę od tych błędów:
"Chociaż na mej twarzy dalej widnieję" - powinno być 'widnieje'. Masz dość spory problem właśnie z tymi końcówkami, bo wyłapałam tego dużo, ale to zaraz zobaczysz :)
"Podczas trwania mojego zamknięcia w sierocińcu nie daje po sobie poznać, kim jestem" - Tutaj 'nie daję'
"Wszystko po to aby iść do..." - Przed aby przecinek
"Mój dom, którym zostaję Hogwart" - 'zostaje'
"Na jej osobie [...] z potrzebnych mi osób" - powtórzenie
"Mam w księgach i w głowię" - 'w głowie'
"Nie mam czasu [...], chce iść dalej aby działać" - 'chcę'
"Jedną ze swoich dłoni trzyma długą rękę" - Chyba chodziło o 'drugą'
"w takim warunkach" - 'takich'
"Zawsze będę pilnował żeby cierpienie" - przed żeby przecinek
"Czuje, że mięśnie mojej twarzy" - 'czuję'
"musi wiedzieć kto jest jej panem" - przed kto przecinek
"mknie w górze" - 'w górę' albo 'ku górze'
"nie spodziewa się czym oberwie" - przed czym przecinek
"leży teraz głową wbitą w ziemię" - 'z głową'
"nieodwracalne zmiany w mojej natury" - 'naturze'
"To dziwne, widząc tak młode osoby [...]" - Tutaj to zdanie jakoś mi nie gra i bardziej pasowałoby mi 'widzieć'
"Spuszczam głowę udając żal i zmartwienie" - przed udając przecinek
"Nie muszę ubiegać się do podstępu" - Tutaj nie jestem pewna, ale to 'ubiegać' brzmi moim zdaniem dziwnie i dałabym raczej 'uciekać'.
"tam znajduję się cała kulminacja..." - 'znajduje'
"Staniesz przed drzwiami, które otworzyć" - 'otworzysz'
"Zależy ile chcecie tutaj" - przed ile przecinek
"Rękę kładę na jej głowie. Rękę owijam..." - powtórzenie
"pasm włosów a następnie..." - przed a przecinek
"Czuję, że chce więcej" - 'chcę'
"miłe ci wszystko co masz na tym świecie" - przed co przecinek
"zdajesz sobie sprawę a jednak dalej próbujesz" - przed a przecinek
"działa na mnie jak magnez" - Tutaj chodziło Ci pewnie o magnes, bo magnez to coś zupełnie innego :)
"jestem taki, a nie inny, takim stworzą natura człowieka" - tutaj nie wiem, o co chodzi z tym 'stworzą' i jaki był zamysł tego zdania, więc go nie poprawię
Uff, to chyba tyle. A więc, podsumowując najwięcej błędów wkradło się w te końcówki z 'ę' oraz przecinki.
A przechodząc już do treści, muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie czytałam Tomione, ale lubię odkrywać 'nowe' rzeczy. Myślę, że może być naprawdę ciekawie, bo masz interesujący styl pisania. Taki lekki i przyjemny, a także rozbudowane słownictwo. Opisy też przypadły mi do gustu i ogólnie cała sytuacja przedstawiona z perspektywy Toma.
Co do szablonu, bardzo mi się podoba, a w dodatku wykonałaś go samodzielnie, więc to tylko kolejny plus.
Czekam na kolejny rozdział, ponieważ zaciekawiła mnie ta historia i zastanawiam się, jak dalej się potoczy.
Pozdrawiam gorąco i życzę weny, a także szczęśliwego Nowego Roku, aby był lepszy od tego :)
Optimist
Blog sam w sobie nie jest zły. Pomysł i fabuła wciągają, niestety mimo bety nadal są błędy, które wymieniono powyżej, a to w dodatku błędy dziecinnie proste. Rozumiem, że nikt nie jest tutaj maszyną i można przypadkiem opuścić przecinek albo ogonek, ale tego jest całkiem sporo. Piszesz dobrze, a mimo to nieskładnie, czasem zamieszczasz w jednym akapicie to, co powinno być w osobno. Zdania budujesz w dziwny sposób, a może raczej niezrozumiały i utrudniający czytanie. W jednym momencie piszesz o dłoniach, a w drugim refleksje Toma. Czy dłonie jakoś na niego wpłynęły, żeby dać upust tym refleksjom? Nie czaję tego, ale to tylko moje spostrzeżenie. Powinnaś ogółem popracować nad stylem.
OdpowiedzUsuńMimo to Twoje opowiadanie jest ciekawe. Zajrzę tu jeszcze.
Abbey Mount
Hej :)
OdpowiedzUsuńMusisz mi jakoś wybaczyć, przeczytałam rozdział już dawno, ale zapomniałam, że nie skomentowałam, skleroza nie boli, niestety... No ale lepiej późno niż wcale...
Tak bardzo szkoda mi Hermiony. Nawet sobie nie wyobrażam co może czuć taki typowy Gryfon w jej sytuacji. Przecież takie osoby nienawidzą bezsilności, strachu i błagań... Nie opisujesz wydarzeń z perspektywy Hermiony, ale sobie wyobrażam co dzieje się w jej głowie.
Co do Toma... Nie sądziłam,że w tak młodym wieku może być w nim tyle okrucieństwa. Na prawdę to co robi Hermionie jest straszne... Jak na razie nie potrafię do niego czuć sympatii. Mam jednak nadzieję, że to się za niedługo zmieni :)
Cóż ci jeszcze mogę powiedzieć... To Tomione na pewno bardzo się różni od poprzedniego. Tamto było takie stosunkowo delikatne, lekkie... to pełne mroku i bólu. Całkiem różne.
Zazdroszczę Ci umiejętności pisarskich. Twoje opisy są genialne *_*
Czekam na next
Pozdrawiam i życzę weny
Anna-medium
dramione-wiezniowie-czasu.blogspot.com
Och, co ty ze mną zrobiłaś... Chciałam włączyć kolejny rozdział, ale nie ma w spisie treści. Najechałam odruchowo. Tyś jest mistrz. :D
OdpowiedzUsuńTo piękne. Nie mogę doczekać się dalszej części, mam nadzieję, że niedługo ją dodasz i pokażesz nam, o ile to możliwe coś z perspektywy Hermiony. Tymczasem zapraszam do siebie. nekro-manta.blogspot.com
OdpowiedzUsuńRozdział super!!
OdpowiedzUsuńKiedyś miałaś inne blogi co się z nimi stało?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz następny rozdział? :)
OdpowiedzUsuńKiedy nastąpny ? Czekam z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńMoże by tak zrobić parę odcinków o tym co by się stalo jakby Hermiona jednak wróciła i może o tym jak jej synowi idzie w szkole w tym może być coś o nowym pokoleniu harrego Pottera albo np . spotkanie po latach jeden odcinek przedstawiający spotkanie Voldemorta i Hermiony podczas bitwy o Hogwart
OdpowiedzUsuńNaprawdę cudowny rozdział...kiedy pojawi się kolejny?
OdpowiedzUsuńKtokolwiek tu jeszcze jest?...
OdpowiedzUsuńDenerwujące jest zaczynanie i nie kończenie czegoś,na co wiele osób czeka...
Nie piszę tego złośliwie ale taka jest prawda
Kurde juz rok nie ma rozdzialu, ba zaraz 2018 i nie bedzie nadal pewnie, choc bardzo na to licze ze sie jescze pojawi. Na wattpadzie tez nic nie widze :/
UsuńKolejne rozdziały są już na wattpadzie autorki
UsuńŚwietny wpis. Będę na pewno tu częściej.
OdpowiedzUsuńCASINO VIA VIA VIA DIPSTA - JT Hub
OdpowiedzUsuńCASINO VIA VIA DIPSTA, 이천 출장안마 VIA DIPSTA, VIA 진주 출장샵 DIPSTA, CASINO VIA, DIPSTA. 4.1, 경기도 출장마사지 PIZARATI. 군산 출장샵 Casino, 평택 출장마사지 DIPSTA, CASINO VIA, DIPSTA, CASINO VIA, DIPSTA, CASINO VIA.