Rozdział 11

Witajcie kochani. Specjalnie dla was napisałam dzisiaj ten rozdział. Mam nadzieję, że się cieszycie. Mam taką wenę, że dzisiaj napisałam również rozdział na swojego bloga o Dramione, one-shota Dramione oraz one-shota Sevmione. Jest wena, jest moc. Zapraszam na rozdział.

Rozdział 11


Minął tydzień od kiedy ta dwójka zaczęła się spotykać. Postanowili, że w ich zachowaniu nic nie powinno się zmienić, jednakże nie było to łatwe. Na każdych zajęciach Tom patrzył na Hermionę. Mimowolnie nie mógł się oprzeć wrażeniu, że każdy w tej chwili stara się wyrwać ją z jego sideł.
   Omijał z daleka wszystkie plotki na tego jego i dziewczyny. Gardził wszystkimi kobietami, które pojawiały się obok niego. Szczególnie Ashley, która była wyjątkowo upierdliwa. Nie dość, że przyczepiła się do niego, to też często naskakiwała na Granger, która jak zwykle odnosiła się do niej z wyższością, a w ten sposób zaskarbiła sobie serca reszty Ślizgonów.
   W powietrzu od samego rana wisiała napięta atmosfera. Walpurgia wodziła wzrokiem za swoją starszą koleżanką gdy blondynka obok niej komentowała ją głośno.
 — Jak ja nienawidzę tej suki  powiedziała pokazując palcem w kierunku swojej rywalki.
   Panna Black zlustrowała ją wzrokiem. Nie lubiła jej jednak postanowiła stwarzać pozory. Po prostu wolała się nie odzywać i słuchać co jeszcze ma do powiedzenia ta jadowita żmija.
 — Dlatego Tom za nią tak lata? Przecież ona jest okropna! Widać, że robi coś ze sobą. Zapewne ma do tego jakąś specjalną książkę, aby wyglądać tak dobrze  Dalej szeptała pod nosem jednak wszystko słyszała ciemnowłosa dziewczyna obok.
   Przymrużyła oczy, to nie jej sprawa więc powinna zachować neutralność. Najlepiej jest się po prostu nie odzywać i obserwować, a to lubiła. Wiele informacji zdobyła właśnie w ten sposób. Słuchając innych ludzi, na początku niechętnie, a potem miała tak cenę trofea, że żaden Ślizgom by się nie powstydził.
  Oczywiście —  odparła.
   Właściwie nie powinno je tutaj być. Czekała z utęsknieniem na Oriona, który spóźniał się niemiłosiernie. Spojrzała na zegar w pokoju wspólnym. Wskazywał godzinę jedenastą. Powinien już skończył zajęcia co oznacza, że zapewne dostał szlaban. Na samą myśl o tym zrobiło jej się ciepło. Nie lubiła jak marnował swój czas na jakieś kary, ważniejsza była przecież ona.
  Sądzisz, że są razem? — zapytała od niechcenia młoda kobieta obok.
   W tym czasie ciemnooka odrzuciła wszystkie dręczące ją myśli. Skierowała swój wybuch na nią.
  Jakoś mnie to nie obchodzi, a Ty powinnaś się wreszcie zamknąć.
   Odeszła od zdziwionej małolaty najszybciej jak potrafiła. Roznosiło ją. Usiadła na kanapie gdzie właśnie Granger czytała książkę. Właściwie, ona robiła tylko i wyłącznie to oczywiście wyłączając odpędzanie od siebie stada adoratorów, które zwiększało się niemiłosiernie.
   Po tym jak jakiś pierwszak do mnie podszedł i zapytał czy zechciałaby z nim chodzić, wszyscy traktowali to jak dobry żart. Właściwie to niezły był kawał. Jedyną osobą, która była zazdrosna był Tom, jednak on jak zwykle krył się z tym doskonale. Nie pozwoli sobie na zdradzenie ich sekretu, od tego zależało jego późniejsze, być albo nie być.
  Coś Cię gnębi?  zapytała Hermiona.
   Widziała naburmuszoną minę swoje współlokatorki. Wypadało ją zapytać, z kobiecego grona tylko i wyłącznie ona odnosiła się do niej życzliwie, reszta, jak przynajmniej zdążyła zauważyć czarownica, miała ochotę ją rozszarpać na strzępy.
   Trudno się dziwić skoro, według nich oczywiście, usidliła najprzystojniejszego chłopaka w całym domu. Na samą myśl o tym uśmiechała się lekko. Nikt właściwie nie wiedział o nich, a samo zaprzeczanie patrząc na drugą osobę, bawiło ją niemiłosiernie. Tłumaczenie wszystkim, że nie są razem, było teraz codziennym rytuałem.
  Mój narzeczony zaginął po zajęciach  powiedziała z dozą obojętności.
   Wszyscy jednak od razu wiedzieli, że w tym tonie, znajduję się złość i trochę niepewności. Nigdy się nie kłócili, przynajmniej publicznie. Należeli raczej do spokojnych ludzi, którzy niezmiernie się kochają, wszyscy brali z nich przykład, oczywiście jeśli chodzi o dom węża.
 — Wróci.  odpowiedziała krótko.
   I miała rację po właśnie w tej chwili w drzwiach pojawił się Black. Patrzył pytającym wzrokiem w kierunku swojej kobiety, a ta zacisnęła wargi. Nie powinna nic mówić, poczeka do wieczora gdzie porozmawiają razem. Podszedł do nich, usiadł na kanapie między Hermioną, a Walpurgią. Uśmiechnął się zabójczo w kierunku swojej narzeczonej i ucałował jej policzek.
  Nienawidzę Dumbledore’a  westchnął.
   W tym momencie uspokoiła się trochę aby móc z nim porozmawiać jak cywilizowani ludzie. Musiała to zrobić.
  Dlaczego?
   Niewinna rozmowa dwójki kochanków nie umknęła Tomowi, który przysiadł się na fotel obok kanapy. Postanowił tym razem być w centrum wydarzeń, będzie ewentualnie mógł to wykorzystać do celów własnych.
  Bo zapomniałem napisać wypracowania, a on odjął tak po prostu mi dwadzieścia punktów. Wyobrażasz to sobie? Stary i głupi osioł.
   Skrzywił się wypowiadając ostatnie słowa. Jego dziewczyna widocznie odetchnęła i przytuliła się do niego. Hermiona zamknęła książkę z taką siłą, że wszyscy na nią zwrócili swe oczy.
  Idę się umyć.
   Wstała i gdy nikt nie widział, puściła oczko w stronę Riddle'a. Zauważył to i uśmiechnął się nieznacznie, powrócił do swojej lektury. Nie chciało mu się oglądać całujących się państwa Black.

(***)

Owutemy miały to do siebie, że przygotowanie do nich ciągnęło się cały rok, ale patrząc z perspektywy tego co potrafiła już dziewczyna, mogła to na spokojnie rzucić w kąt.
   Wszystkie książki znała na pamięć, nic nie powinno sprawić jej problemu. Weszła pod prysznic i postanowiła spłukać wszystkie troski dnia powszechnego. To dziwne, że tyle osób chce z nią być, całkiem jej nie znając. Miała nieodparte wrażenie, że to wszystko zasługa jej kochanka.
   Faktycznie, był wyjątkowo przystojny, a do tego niezmiernie inteligentny. Przeganiał od czasu do czasu ją w tym aspekcie, jednak nie sprawiało jej to bólu, wręcz przeciwnie. Cieszyła się, że znalazła kogoś równego sobie, kogoś z kim mogła porozmawiać. Nigdy nie żywiła do kogoś tak mocnych uczuć.
   Harry był jej przyjacielem ale potem, po szkole, stał murem za Ronem, który zrobił się paskudną kreaturą. Wcześniej nie miała okazji tego zaobserwować, a jak doszło co do czego, uciekła. I dobrze. Wreszcie miała czas dla samej siebie. Mimo, że na jej barkach dalej spoczywała misja, to stała się ona przyjemna i niebywale niezapomniana. Wszystko co teraz się działo, chciała zapamiętać na całe życie, życie w przyszłości.
   To trochę bolało, szczególnie jej i tak już nadwyrężone serce. Dokładnie trzydziestego pierwszego sierpnia, będzie musiała opuścić te czasy. To było zadziwiająco daleko, a jednocześnie blisko. Każda sekunda, minuta, godzina tutaj, była tysiąckroć lepsza niż tam. Tam nie miała dla kogo wracać, tam czekał ją tylko mrok i cień w dobrych czasach po wojnie.
   Woda spływała po jej ciele strumieniami. Zakręciła korek, wyszła do pokoju. Była sama, jak się spodziewała. Runęła w ręczniku na łóżko. Lubiła tak leżeć. Ciepła kołdra grzała jej plecy, a ona śmiała się.
 — Co zrobić aby tu zostać?
   Podniosła się gwałtownie żeby sprawdzić czy ktoś znajduję się w pomieszczeniu. Nawet duch nie chciał chyba tutaj się zjawić. Przymknęła oczy. Czuła się taka śpiąca, dzisiaj miała tylko poranne zajęcia, które już się skończyły. Postanowiła się ubrać. Wciągnęła na siebie jakąś bluzkę, a do tego proste dżinsy. Włosy przeczesała szczotką, tak aby nie powstał żaden kołtun. Znowu leżała w swej prywatnej oazie. Po chwili już drzemała, przyda jej się przed nadchodzącym patrolem z Tomem.

(***)

Długo nie schodziła na dół co trochę zirytowało Toma, który siedział i patrzył od czasu do czasu, wyczekująco na schody. Nie lubił czekać, szczególnie teraz gdy mógłby ją zjeść. Blackowie zniknęli mu z pola widzenia, wolał nie iść po Oriona, bo mógł ich zastać w dość dwuznacznej sytuacji. Książka była tak ciekawa, że mógł ją bez problemu rzucić w kąt i podeptać.
   Co robić? Właściwie zbliżała się pora obiadu. Oderwał swoje pośladki od fotela i skierował się do dziury w ścianie. Przeszedł przez nią niezauważony i podążył w kierunku wielkiej Sali.
   Wszystko jak zwykle było gotowe. Wielkie wazy zupy czekały już na pierwszych, wygłodzonych uczniów. Godzina piętnasta była rzecz jasna za wczesna aby myśleć o patrolu, ale nie mógł się powstrzymać. Zupa grzybowa, która znajdowała się już w jego misce, błyszczała i wyglądała niesamowicie smacznie. Jadł powoli, tak aby żadna kropka nie uciekła z jego łyżki.
   Tuż obok pojemnika na ciekły posiłek, stał półmisek z mięsem, a obok puree. Owe smakołyki również nałożył sobie na talerz. Rozkoszował się ciszą, do pewnego czasu.
   Rozpoznał głos wchodzącej do Sali dziewczyny. Skrzywił się. Posiłek przestał mu smakować, a on chciał jak najszybciej uciekać z tego pomieszczenia. Ashely… Od pewnego czasu była tak namolna, że aż dziw bierze, że ona jeszcze oddycha. Dosłownie, chciał ją zabić własnymi rękami, najlepiej jak najszybciej. Już miał się podnosić, mimo, że połowa była tylko zjedzona gdy owy potwór podszedł do niego. Teraz wolał siedzieć, byle tylko być jak najdalej od niej.
  Cześć Tom.
   Uśmiechnęła się sztucznie w jego kierunku. Teraz mógłby bez problemu zwrócić swój obiad, oczywiście jej nie odpowiedział. Niestety to nie zniechęciło dziewczyny, która zasiadła obok niego. Jeszcze gorzej.
  Nie chodzisz z Granger, prawda?
   Trzepotała rzęsami zalotnie. Nie podobała mu się. Była wręcz odstraszająca, obrzydliwa. Oczywiście patrząc z perspektywy wszystkich męskich przedstawicieli jego domu, była całkiem do rzeczy. Spory biust, duże, niebieskie oczy, średniego wzrostu i długie blond włosy, którymi ciągle zarzucała. Zawsze zastanawiało go jak udaje jej się jeść posiłek nie wkładając ich do talerza. Miał już parsknąć śmiechem ale powstrzymał się. Dla niego była po prostu nikim.
  Nie.
   Tak jak się umówili, mogli kłamać do woli. Dla siebie byli razem, a dla wszystkich to co innego. Co ich obchodzili wszyscy jak mieli siebie? To tak jakby podpisali kontrakt na wyłączność, to było naprawdę ciekawe. Każda spędzona razem chwila, nie była nudna, a od czasu do czasu, nieziemsko przyjemna.
  Tu cudownie. Posłuchaj Tom, może byśmy tak wyskoczyli gdzieś wieczorem?
   Lekko rozchyliła swoje wargi. Tego już było dla niego za dużo. Obrzydzenie osiągnęło poziom maksymalny, a wstręt był już ponad skale. Dlatego nigdy nie miał drugiej połówki, patrząc na to, nie było to dziwne. Dziewczyna wręcz śliniła się na jego widok.
  Przykro mi, mam patrol.
   To powiedziawszy poniósł się z miejsca. Kobieta ani drgnęła.
 — Musze lecieć.
   Odszedł od niej bardzo szybko. Nie odwrócił się nawet na sekundę, nie chciał psuć sobie reszty dnia, który przez tą idiotkę i tak był lekko naruszony. Musi się skupić na przygotowania wieczorne, tak, to był jego dzisiejszy cel.
   W tym samym czasie dziewczyna siedząca przy stole, mocno zaciskała pięści. Była wściekła. Tak ją spławił gdy ona chciała go poderwać. Do tej pory udawało jej się to z wszystkimi chłopakami z jej domu, a tym razem taka zniewaga. Odgarnęła włosy do tyłu. Spojrzała na pływające w zupie borowiki.
 — Zabiję Cię Granger, przysięgam  wysyczała, biorąc łyżkę do buzi.

(***)

Przyszedł wieczór, a Hermiona stała przed lustrem. Szykowała się. Postanowiła, że będzie wyglądać w miarę naturalnie tak aby żaden uczeń nie domyślił się niczego. Rozpuściła włosy, a ubrać nie zmieniła. Pójdzie tak jak jest ubrana. Zeszła szybko po schodach, przy drzwiach nie zauważyła jednak Toma.
 — Już poszedł — powiedziała Walpurgia.
    Mało osób było teraz w pokoju wspólnym. Kobieta podeszła do niej i tuż przy jej uchu wyszeptała.
  Dlaczego?
   Ta chwila ciszy, która nastała między nimi była strasznie długa. Dziewczyna widocznie walczyła sama ze sobą.
  Wyszedł bo Ashley go zaczepiała, poszła oczywiście za nim. Powiedział, żebym Ci przekazała, że będzie czekał na ciebie na siódmym piętrze.
   Kiwnęła tylko głową i wybiegła z pomieszczenia. Dawno nie była tak zła sama na siebie. Gdyby się trochę pospieszyła, mogłaby już na spokojnie iść teraz z nim. Rozmowa z nim była jak ukojenie dla jej duszy. Jej kroki odbijały się po korytarzu.
   Szóste piętro, jeszcze tylko jedno i wreszcie będzie mogła zobaczyć się z ukochanym. Skała po dwa schodki, tak było zdecydowanie szybciej niż jeśli miałaby pokonywać je wszystkie. Pchnęła drzwi, które prowadziły na korytarz. Zalała ją ciemność. Nie widziała, nic, zupełnie nic. Pokręciła głową. Szła dalej, w blasku księżyca powoli zaczęła dostrzegać zarysy postaci, a następnie dosłyszała rozmowę.
  Jak może Ci się podobać Hermiona, a ja nie?
   Od razu domyśliła się kto jest właścicielem tego głosu. Ta dziewczyna jest naprawdę natrętna.
  Powiedziałem Ci raz, a więcej nie powtórzę. Nie mamy o czym rozmawiać.
   Jego ton zabrzmiał złowrogo. Obiecała sobie w duchu, że nigdy nie sprowokuje go do takiego zachowania aby użył go w stosunku do niej.
  Ale ja chce z tobą być.
   Słychać było tylko ten donośny krzyk i od razu można było wyczuć, że odstawiała teraz niezłe przedstawienie przed chłopakiem. Przez chwilę nastała cisza, obawiała się najgorszego.
  Nie chce Cię więcej widzieć.
   Był taki spokojny i właśnie w tym momencie ją zobaczył. Uśmiechnął się do niej, odwzajemniła jego uśmiech. Szła powoli w ich kierunku ale widać było, że Ashley nie popuściła.
 — Nie oddam Ci go!  warknęła i rzuciła się na Toma, który w niczego się nie spodziewając zamarł.
   Całowała go, na jej oczach. To nie było na jej nerwy. Odwróciła się i powoli wyszła z korytarza. Postanowiła się gdzieś zaszyć. Na nic były jego krzyki, na nic cała ta chora sytuacja.
  Wracaj, Hermiona!
   Nie dochodziły już do niej te dźwięki. Jak już znalazła się na schodach, niczym wiatr gnała przed siebie, schronienie znalazła tam gdzie zawsze. Wieża astronomiczna to było miejsce dla niej. Nie obchodziło ją to, że jest już zimno, że noce są chłodne. Siedziała tam tak długo aż usnęła.

(***)

Kłócił się z tą larwą już od przeszło piętnastu minut, a ona nadal swoje, nie potrafiła zrozumieć, że on nie chce mieć z nią nic do czynienia. Wtedy wreszcie zobaczył swoją kobietę, posłał uśmiech. Odwzajemniła go. Chwile później ta głupia suka calowala go. To było nie do zniesienia, kątem oka zobaczył, że Granger odchodzi.
  Wara ode mnie głupia dziwko
   Odepchnął  od siebie blondynkę, która upadła na podłogę. Usłyszał tylko, że lamentuje nad tym jaka to jest poszkodowana.
  Zbliż się do mnie albo do niej, a zabiję Cię jak psa, a rodzicom przyślę twoją głowę, na pamiątkę  wysyczał.
   Przestraszyła się nie na żarty. Poszedł za moją lubą. Nie mógł jej znaleźć. Każdy korytarz, nawet pokój życzeń. Nigdzie jej nie było. Pokój wspólny świecił pustkami, a dochodziła już druga w nocy. Jego bezsilność dobijała go. Nigdy sobie nie wybaczy, że ona pojawiła się w jego świecie i miała by tak szybko odejść. To niemożliwe. Nie poddaję się, on nigdy się nie poddaje.
   Ruszył znowu. Nie wiedział gdzie jego noga się jeszcze nie znalazła. Usiadłmna środku korytarza, skupił się.
  Wieża astronomiczna —  wysapał.
   Właściwie nie sądziłem, że mogę ją tam znaleźć. To było ostatnie możliwe miejsce, gdzie mogła pójść. Szybko przemierzałem schody, coraz wyżej i wyżej. Znalazłem ją. Spała, jej ręce, twarz, całe ciało było zamarznięte. Przeraziłem się nie na żarty. Złapałem ją na ręce.
   Powoli szedłem z nią w kierunku skrzydła szpitalnego. Pielęgniarka od razu wyczuła moje kroki, a gdy tylko zauważyła Hermionę na moim rękach, przeraziła się nie na żarty.
  Co się jej stało?  zapytała cała blada.
   Właściwie nie wiedziałem co jej powiedzieć. Że to przez Ashely i jej okropny pocałunek? Im szybciej wymyślę jakąś dobrą wymówkę, tym lepiej.
  Razem mamy patrole co drugi dzień jako prefekci. Dzisiaj poszła sama na wieże astronomiczną bo usłyszała tam hałasy. Klapa się zatrzasnęła, a ja poszedłem dalej. Gdy wróciłem zastałem ją śpiącą i całą zamarzniętą.
   Poleciła mi od razu położyć ją na łóżku. Posłuchałem i delikatnie, a wręcz najdelikatniej jak umiałem, ułożyłem ją w białej pościeli.
  Idź się wyspać Tom, jutro będzie jak nowo narodzona — powiedziała w moim kierunku.
   Kiwnąłem tylko głową, rzuciłem jeszcze jedno spojrzenie w kierunku mojej bogini. Mimo tego, że nie wyglądała dzisiaj za dobrze, to i tak była piękna. I moja rzecz jasna.

(***)

Nastał nowy dzień. Hermiona obudziła się w łóżku szpitalnym. Spojrzała przerażona na swoje ręce okryte bandażami. Z wyjaśnieniami przyszła pielęgniarka, która miała zatroskaną minę.
 — Odmroziłaś sobie ręce i nogi. Jutro będziesz mogła już wyjść, jednak muszę doprowadzić Cię do stanu używalności. Całe szczęście, że ten chłopak Cię znalazł, bo inaczej zamarzłabyś na śmierć.
    Była widocznie poruszona gestem Toma. Granger nie powiedziała nic. Wolała nie wspominać wczorajszego dnia. Był dla niej za bardzo bolesny. Wyrzucić Riddle ze swojego życia w tej chwili nie mogła, liczyła się misja ale… Jej serce znowu znalazło się w strzępach, tak jak w przypadku Rona. Nie było to miłe, nie było zabawne. Leżała tak wiele godzin patrząc się w sufit. Nic do niej nie dochodziło, nawet wtedy gdy przyszedł do niej w porze obiadu.
 Jak się czujesz? — powiedział kładąc jej dłoń na policzku.
   Milczała. Nie chciała go widzieć, nie teraz gdy najbardziej boli. Unikała odpowiedzi.
 — Znalazłem Cię, mam nadzieję, że dojdziesz do siebie i jutro wyjdziesz już ze skrzydła szpitalnego. Wszyscy strasznie się o ciebie martwią — mówił dalej.
   Wiedział, że ona nie ma chęci na rozmowę ale on sam musiał uspokoić swoje skołatane nerwy. Musiał ją zobaczyć, dotknąć, mówić do niej, że nic się nie stało. Najbardziej brakowało mu odpowiedzi z jej strony, tak bardzo na nią liczył.
 — Przepraszam Hermiono, to już nigdy się nie powtórzy
   Chciał ucałował jej czoło jednak odwróciła się. Zabolało go to. Jego serce z lodu powoli odmarzało. Wstał, chciał wyjść.
 — Zobaczymy się jutro — powiedział.
   Patrzył jeszcze chwilę na dziewczynę, która tak bardzo nienawidziła go w tej chwili.

(***)

Nastał nowy dzień. Hermiona ubrała się w rzeczy, które przyniosła jej wcześniej Walpurgia. Sama złożyła papier, aby Ashley przenieśli do innej kwatery. Tom powiedział Orionowi całą prawdę, co oznaczało, że i tak i tak ona dowię się wszystkiego. Dziewczyna była strasznie przejęta zaistniałą sytuację, jednak nie chciała o tym rozmawiać z Granger. Rany były zbyt świeże, a ona sądziła, że to tylko nie pozwoli im się zabliźnić.
 — Dziękuje — rzuciła tylko do panny Black, która delikatnie skłoniła głowę.
   Nie potrzeba słów aby się rozumieć. Obie wyszły ze skrzydła szpitalnego i udały się od razu na wielką salę. Oczywiście w środku siedzieli już wszyscy, a gdy obie wchodziły do niej, przez tłum przeszedł pomruk. Spodziewała się, że właśnie teraz plotki będą coraz bardziej żywe. Uniosła mimo wszystko wysoko głowę, nie może dać się im pochłonąć.
 — Jednak wróciłaś — powiedział Orion, który siedział już przy stole.
   Postanowiła się nie odzywać. Głównie dlatego, że obok niego siedział Tom, który patrzył na nią jak sroka w gnat. Zajęła miejsce zupełnie inne niż zwykle. Zasiadła po drugiej stronie stołu tak, że przed oczami miała Blacka.
   Udawała, że po prostu nie zna Riddle. To co się wydarzyło dalej miało, przynajmniej dla niej, czarne barwy. Jadła w milczeniu czekając aż wreszcie dobiegnie czas wyjścia. Ulotniła się z jadalni gdy tylko skończyła posiłek. Wyszła odprowadzona wzrokiem przez cały Hogwart. Nikt jednak nie zamierzał się odezwać w jej sprawie.

33 komentarze:

  1. Rozdział fajny, jak zwykle, ale wciąż irytuje mnie to, że piszesz np.
    -Jednak wróciłaś- powiedział Orion, zamiast:
    - Jednak wróciłaś - powiedział Orion.
    Strasznie razi mnie to w oczy i denerwuje. Popraw te kilka spacji, prooszę ;_;
    Pomysł masz super, fabuła wciąga, ale mam następną kwestię stylistyczną - oddzielenia rozdziałów (chodzi o te gwiazdki) najlepiej wyśrodkować - wygląda to wtedy o wiele estetyczniej moim zdaniem.
    Podoba mi się sposób, w jaki przedstawiasz postacie, bo zachowujesz kanoniczność :)
    pozdrawiam, chochlik
    ------------
    dramione-niewiedza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyśrodkowałam teraz tekst, bo word mi cholera, wstawił z boku. Nie poprawię to tak mi się lepiej piszę. Spacja i przecinki leża i kwiczą :D

      Usuń
  2. Mamusia jak zwykle dała radę <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic dodać nic ująć. .. Idealne :) Czekam na nexta :)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny
    →Pamela←

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam <3

    -Reene~

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdzial taki awwww. A ta Ashley czy jak jej tam to idiotka ze tak powiem ( chcialam napisac cos duzo gorszego). Ale to jak ją znalazł bylo słodkie. Naprawde masz wielki talent. Fabuła niesamowicie wciąga i nie mozesz sie doczekac więcej. Szybko dodaj nn. Weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Ashley to zwykła debilka ładnie rzecz ujmując, taka miała być i jest :D

      Usuń
  6. Jezu Ashley ty *@!#&&@!!! idiotko. Nienawidzę tej głupiej siksy, wszystko psuje. Ale rozdział genialny jak zupa dyniowa z bakaliami babci Frani. Normalnie kocham Cię kobieto! Dawaj szybko nowy rozdział ale taki żeby dużo słodyczy było *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plan Tomione jest już ułożony. Nie będę go zmieniać więc co będzie to będzie. Dowiecie się wkrótce.

      Usuń
  7. Czytam cię od nie dawna. Piszesz bardzo ciekawe rozdziały, są długie i opisujące dokładnie każde zdarzenie. Czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam, Rose

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. http://benjamin-alexandra-vampires-twilight.blogspot.com
    Zapraszam na mojego bloga. Jest z bohaterami zmierzchu. Fajna notka :) Jestem twoją fanką. Czekam na następny xxx

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział świetny! Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :DDD
    Pozdrawiam,
    Philie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy można spodziewać się kolejnego rozdziału? (*´∇`*)

      Usuń
    2. Aktualnie, nie wiem. Nie mam na razie weny, a jak widać blog jest w budowie ;-;

      Usuń
  11. Nie rozumiem tylko, czemu Hermiona nienawidzi Toma, to nielogiczne, przecież to nie jego wina, że Ashley go pocałowała. Nie uważam, że powinna mu się rzucić na szyję i rozbeczeć, ale... On przecież nie powinien cierpieć przez jakąś babkę.
    Poza tym on powinien walczyć o Hermionę. Nwm przetrzymać ją gdy zechce się wyrwać, to Tom, a nie Nevil.

    Poza tym cudeńko *.* pisz, czekam, życzę weny i takie tam :* .

    ~*lu*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, musiałam jakoś ładnie wam dodać EMOCJI :D

      Usuń
  12. ratunku!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Kiedy kolejny rozdział?:( Chyba się uzależniłam ^^ Zachwilę umrę jak nie dowiem się co dalej :( Czekam i czekam i nie mogę się doczekać :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak. Mogłaś. To. Zrobić?!?!?!
    No... to niesprawiedliwe! Dawaj nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem kiedy dam ale zapewne niedługo. Obiecuje, na razie dwa terminy rozdziałów nie są znane.

      Usuń
  14. Genialny rozdział :)
    Jedno z moich ulubionych opowiadań <3
    Cały czas nie mogę się doczekać, kiedy Tom pozna prawdę o Mionie... Może jej w ogóle nie pozna...
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  15. Ashley doprawdy wkurwiająca postać,no ale wszyscy wiemy, że takie niestety muszą się pojawić na potrzeby opowiadania czyż nie ? XD Tooom bądź mężczyzną i zrób co należy... xD Lubię jak Tom się denerwuję ale jego drugie oblicze też mi się podoba :3 stworzyłaś postać idealną mogę ci tylko szczerze pogratulować <3

    OdpowiedzUsuń
  16. O matko, cudowne <3

    OdpowiedzUsuń

Informacje

 photo Intro 1.gif
Opowiadanie „Zmienię czas, by z tobą być” zostało zakończone.
Rozdziały 1-8 zbetowała Raving. Rozdziały kolejne w trakcie korekty Aleksa.
Szablon wykonała Kamana.