Witajcie kochani. Wiem, że miałam pisać systematycznie,
jednakże pospało się. Mam na głowie, teraz, Warszawski Konwent Harry’ego
Pottera i pracy jest wiele. Nie będę wam zamydlać oczu, historię skończę.
Zapraszam również na nowego bloga, który będzie krótką historią Rona i Cho. To
na tyle. Zapraszam na rozdział.
Rozdział 23
— W
ciąży? — pisnęła Walpurgia, która dopiero po chwili doszła do siebie. Dla niej
ta wiadomość była jak grom z jasnego nieba. Jedynie Orion wydawał się mniej
zaskoczony od swojej dziewczyny.
—
Co to ma niby znaczyć? Spodziewałeś się, że będę spodziewała się dziecka tak
wcześnie, w dodatku z mężczyzną, który zostawił mnie z tym samą? — warknęła na
niego Hermiona. Nie podobała jej się postawa chłopaka, chciała za wszelką cenę,
zetrzeć ten lekki uśmiech z jego twarzy.
—
Nie to miałem na myśli — dodał przepraszającym tonem — pamiętaj jednak, cicha
woda brzegi rwie. Nie chce Cię urazić, mam na myśli Toma. Niezłe z niego ziółko
— zapanowała cisza. Panna Black ściskała cały czas dłoń Granger, która stawała
się z minuty na minutę coraz bardziej śliska. Pociła się strasznie,
zdenerwowanie wzięło górę nad rozsądkiem.
—
Nie powinnaś się tak przemęczać, przepraszamy, że tak zareagowaliśmy. Możemy Ci
jednak jakoś pomóc? — zapytała.
— Mi nikt
już nie może pomóc, została zhańbiona — mruknęła Hermiona i ukryła swoją twarz
w dłoniach. Nigdy, przenigdy nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Nie dała
do siebie dość Ronowi, mimo jego błagań, próśb i lamentów, trzymała swoje
uczucia na wodzy. A teraz? Raptem zjawiła się w czasach, gdzie Tom Riddle
uczęszcza do szkoły i uwaga, wskakuje mu do łóżka. Nie musiał nic mówić,
zrobiła coś, co chciała. A teraz skutki tego niemoralnego zachowania, rozwijają
się w jej brzuchu.
— W
takim razie pójdziemy — Orion odwrócił się na pięcie. Nie spodziewał się, że
Walpurgia złapie go za kołnierz i przyprowadzi znowu do łóżka dziewczyny.
Hermiona spojrzała na nich pytająco. Nie za bardzo rozumiała co właściwie teraz
tutaj zaszło.
—
To, że mój przyszły mąż, jest mężczyzną, wiemy od dawna. Nie potrafi się
zachować jak dzieje się coś poważnego, nie martw się. Nie zostawimy Cię w takim
stanie, a tym bardziej nie zostawimy tej łachudry, która do tego doprowadziła.
Nie obawiaj się, zajmiemy się tym jak przystało na rodzinę Blacków — uśmiechnęła
się perliście w kierunku zszokowanej dziewczyny. Ona również odwzajemniła
uśmiech, kąciki jej ust drgnęły. Od dawna nie było powodu aby zagościć na jej
twarz, ten wyraz. Widocznie, mieli na nią zbawienny wpływ.
—
Dziękuje — odpowiedziała. Nie musiała nic więcej dodawać, czuła, że jeśli oni
zostaną z nią, da sobie radę. Kolejne ukłucie w sercu. Znowu pojawia się wizja
powrotu do własnej rzeczywistości.
—
To idziemy na łowy — dziarskim krokiem wkroczyła na korytarz podśpiewując jakąś
piosenkę, której słów Hermiona nie mogła rozszyfrować.
—
Także do zobaczenia — rzucił ciemnowłosy chłopaka i udał się za swoją
narzeczoną. Młoda kobieta opadła na poduszki. Nie spodziewała się, że będzie po
tej wizycie taka szczęśliwa. Wszystko jednak co dobre, szybko się kończy.
(***)
Nauka
wcale nie idzie w parze z myślami. Myśli tylko i wyłącznie przeszkadzają się
skupić. Tom zdał sobie sprawę, że dokładnie za dwa miesiące przyjdzie do niego
egzamin dojrzałości. Owutemy już tak blisko, a on dalej nie może się skupić.
Położył przed sobą wielki tom eliksirów dla zaawansowanych i rozpoczął
czytanie. Szło mu strasznie powoli, co zostało zauważone przez Oriona.
—
Czyżbyś był zdezorientowany? — zapytał swoim niewinnym głosikiem. Tom miał już
zamiar wstać jednakże Black powstrzymał go ruchem ręki. Ciało Riddle’a opadło
znowu na fotel.
—
Czego chcesz? — czas wreszcie udawać, że wcale, a wcale go to nie obchodzi. Po
co robić sobie problemy skoro ich nie ma? A może są?
— Tego co
zawsze — mruknął. Warto dodać, że od kiedy narzeczeństwo Black, wróciło do
Hogwartu, nie dawali spokoju chłopakowi. Robili wszystko co się dało, aby
nawrócić chłopaka na dobrą ścieżkę, wszystko jednakże na nic się zdawało. Był
nieustępliwy, a w dodatku nikogo nie słuchał, co doprowadzało do furii Walpurgię.
—
Dajcie mi święty spokój — westchnął. Miał już serdecznie dosyć tematu Hermiony.
Wiedział, że to poważna sprawa, jednakże teraz liczyła się przyszłość. Nie
ważne, którą drogą postanowi iść, musi mieć wykształcenie i nikt, dosłownie
nikt, nie powinien mu w tym przeszkadzać.
—
Wiesz, że są trzy rodzaje prawd? — Orion jednak nie odpuszczał. Jako wychowanek
domu węża, należał do osób pozbawionych taktu i wyczucia w najmniej
odpowiednich momentach.
—
Niby jakie? — Tom nie chciał wybić się z rytmu, skup się na nauce, nauka to
potęga, nauka to wiedza, a wiedza to dobre, przyszłe życie. Nauka to podróże o
jakich marzy, nauka to wszystko co posiada, w końcu jest wybitnie inteligentny.
—
Święta prawda i szczera prawda — powiedział chłopak. Starszy chłopak oderwał
się na chwilę od książki. Spojrzał niepewnie na przyjaciela.
— A
trzecia? — dodał z lekkim powątpiewaniem. Na te słowa w oczach Blacka pojawiły
się wesołe ogniki.
—
Gówno prawda, co akurat od miesiąca tyczy się głównie ciebie — momentalnie ręce
Toma zacisnęły się w pięści. Jeszcze nigdy nie był aż tak znieważony. Już miał
podnieść głos, jednak wewnętrzny głosik, mówiący ciągle ,,NIE” zdołał uspokoić
prefekta naczelnego.
—
Masz szczęście — mruknął i zabrał swoje książki. Udał się dormitorium. Pójdzie
spać, to dobrze mu zrobi.
—
To nie szczęście, to dar — a tym zdaniu była niezwykła aluzja, której jednak
dziedzic Slytherina nie zrozumiał. Orion usłyszał tylko trzask drzwi, roześmiał
się.
—
Dalej nic? Mamy już koniec kwietnia! Kochanie musimy go nakłonić do odwiedzin u
niej
—
Nic z tego, jest uparty jak osioł.
—
Czyli macie ze sobą wiele wspólnego — powiedziała zrezygnowała Walpurgia.
—
Nie sądzę, żebym Cię zostawił gdybyś była ze mną w ciąży — odgryzł się cicho
chłopak na co dziewczyna zaśmiała się gorzko.
—
Nie miał być wyboru, byliśmy zaręczeni za nim przyszedłeś na świat. Będę Cię
znosiła całe życie. Wszystkie twoje zmiany humoru, a Ty moje. I tak cały czas,
aż wreszcie będziemy gryźć piach, w sumie wtedy też będziemy znowu blisko. Nie
zniosę tego chyba, tyle lat z tobą, a jeszcze tyle ich przede mną — uśmiechnęła
się zadziornie w kierunku chłopaka, który stał nieporuszony na środku
opustoszałego pokoju wspólnego.
—
Idziemy spać? — zaproponował. Dziewczyna zerwała się w miejsca, podeszła do
niego i mocno przytuliła. Wiedziała, że oboje są dalecy od osiągnięcia
postawionego sobie celu, jednakże, muszą dać z siebie wszystko.
—
Dam radę, ale masz rację. Sen nam się przyda, musimy czekać na niego od siódmej
rano tutaj! — dodała z entuzjazmem na co chłopaka wykrzywił się niezmiernie.
—
Tylko żartowałam przecież, nigdy tak nie zrobiliśmy — dodała z przekąsem
widząc, że tym razem ona złapała się we własną pułapkę.
—
Przecież wiem — ziewnął — Czas wreszcie na nas — wziął swoją dziewczynę pod
rękę i oboje udali się do jej dormitorium. Zasnęli kilka minut później,
przytulając się szczelnie. Co z tego, że był już koniec kwietnia. Od czasu do
czasu noce były chłodne, a wiosenny wiatr hulał drzewami za oknem, to w jedną,
a to z drugą stronę.
(***)
Spać, sen
może ukoić nerwy. Dlaczego więc Tom Riddle w dalszym ciągu stoi i patrzy w
okno? Nic interesującego nie dzieje się na dworze, jedynie na tle jeziora
pojawiły się małe fale. To wielka ośmiornica wystawiła na chwilę swoją mackę.
—
Dlaczego życie jest takie trudne? — ciągłe pytania bez odpowiedzi, ciągle życie
bez wiedzy, co przyniesie jutrzejszy dzień. To niesprawiedliwe, że czarodzieje
są na tym samym poziomie rozwoju co wredne, plugawe mugole. Spojrzał jeszcze
raz ku wodzie. Macka znikła, a jezioro powróciło do stanu pierwotnego.
—
Ciągle tkwić w tym bagnie, bez cienia wygód i godnej przyszłości Lorda
Voldemorta — powiedział cicho do siebie. Tyle lat pracował na wizerunek, ukryty
wewnątrz siebie. Miał stać się kimś, kogo będą się bały wszystkie pokolenia
czarodziejów. Miał zostać nieśmiertelny i nic nie byłoby dla niego już
przeszkodą.
—
Władcą nie jest ten, który wykłada karty, lecz ten, który je rozdaje —
mruczał dalej pod nosem Tom. Nie spodziewał się, że trudne decyzję, tak
wpływają na młodych ludzi. A co jeśli jego matka, myślała podobnie tuż przed
jego przyjściem na świat? Położył rękę na szybie, była rozkosznie chłodna.
—
Chciałbym wiedzieć to czego nie wiem, a to co wiem zapomnieć — mruczał
pod nosem, pochylając się delikatnie do przodu. Swoim rozgrzanym czołem dotknął
zimnej tafli. Przyniosło mu to takowe ukojenie. Czyżby był chory? Czy można
chorować z miłości, czy od tego skaczę temperatura?
— Niewinne istnienie poczęte przez moją głupotę, nie zasłużyło sobie na to
— mówił sennym głosem. Nawet nie zauważył jak kiego powieki opadły, a sam
zapadł w spokojny sen. Tej nocy nie miał żadnego snu.
(***)
Hermiona leżała spokojnie w swojej sali. Dzisiaj, czyli dwudziestego
dziewiątego kwietnia, wreszcie zobaczyła, że staje się okrąglejsza. Zarumieniła
się. Jej siła stała się oparciem w tak trudnych chwilach.
—
Sądzimy, że wszystko jest dobrze panno Granger, w czerwcu będzie mogła pani
opuścić szpital — powiedział medyk, który akurat wszedł do pomieszczenia.
Dziewczyna spojrzała na niego z lekkim przerażeniem.
—
Wyjść ze szpitala? — zagryzła delikatnie wargi. Nie spodziewała się, że będzie
mogła się stąd ulotnić przed urodzeniem dziecka. Westchnęła.
—
Oczywiście, nie ma żadnych przeciwwskazań. Zaleca się jedynie ciągle leżenie w
łóżku i ewentualne czytanie książek. Nic więcej nie wolno pani w tym stanie —
mówił jakby od niechcenia.
—
Cholera — przeklęła pod nosem. Nie wiedziała dokąd mogła pójść, mogła jedynie
liczyć na państwo Black, ale przecież nie dadzą jej lokum i nie zarobią za nią
galeonów.
—
Czy mógłby pan wyjąć plecak z pod mojego łóżka? — zapytała patrząc na niego
przepraszającym wzrokiem. Bez zbędnych ceregieli, podszedł do niej i kucnął.
Wyjął małe zawiniątko i podał dziewczynie.
—
Proszę bardzo — mruknął, a następnie ulotnił się z pokoju. Hermiona zaczęła
pospiesznie grzebać wewnątrz. Poczuła w swojej dłoni sakiewkę, wyciągnęła ją
pospiesznie. Zaczęła liczyć. Nie spodziewała się, że będzie miała taką sumę
pieniędzy przy sobie.
—
Ci z ministerstwa bardzo się postarali — uśmiechnęła się delikatnie. Miała na
tyle dużo środków, że przetrwanie do trzydziestego pierwszego sierpnia, było
realne.
—
Muszę napisać do Dumbledore’a — powiedziała do siebie, biorąc przy okazji
skrawek pergaminu z szafki. Chwyciła pióro i starannie napisała trzy zdania.
Chciała się spotkać z profesorem, żeby jej doradził co robić dalej. Przeczytała
pospiesznie co zawarła w liście, a następnie czekała na pielęgniarkę.
Wiedziała, że niedługo powinna się zgłosić na mierzenie temperatury.
—
Panna Granger? Proszę bardzo — wyciągnęła ku niej różdżkę, a następnie wzięła
ją w kierunku swojej twarzy. Powiedziała coś cicho do siebie, a potem spojrzała
na dziewczynę.
— W
normie, nic niepokojącego nie działo się w nocy? — wymowne spojrzenie Hermiony
tłumaczyło wszystko.
—
W takim razie już pójdę — była już przy drzwiach gdy dziewczyna zatrzymała ją.
—
Przepraszam ale nie jestem w stanie ruszyć się z łóżka. Czy mogłaby pani wysłać
za mnie ten list? Jest do Albusa Dumbledore’a — podała papier wcześniej
wetknięty do koperty.
—
To twój opiekun? Dobrze, wyślę to jak najszybciej — i znikła jak kamfora. Hermiona
znowu opadła na poduszki, nie miała już co czytać, a poza tym, chciało jej się
spać. Najchętniej ciągle by spała. I jadła.
(***)
Albus
Dumbledore dostał pocztę późnym popołudniem. Patrzył na list z niemałym
zaskoczeniem. Chyba i on nie spodziewał się, że wypuszczą Hermionę z Munga.
—
Jak tam Albusie? Co masz w ręku? — profesor Dippet nie owijał w bawełnę.
Doskonale wiedział, ze coś jest na rzeczy, gdyż niebieskie spojówki
czarodzieja, niebezpiecznie się zwęziły.
—
Hermiona Granger może wyjść pod koniec czerwca ze szpitala, jednakże… Nie ma
się gdzie podziać, sam wiesz o co mi chodzi — wielki mag, był dość
zdezorientowany. Nie za bardzo wiedział jak się za to wszystko zabrać. Co mógł
zrobić w tej sytuacji?
—
Weź ją do siebie? Z tego co wiem, twój brat się wyprowadził, a posiadłość masz
całkiem sporą — mówił przyciszonym głosem dyrektor. Nauczyciel transmutacji
spojrzał na niego nieodgadnionym wzrokiem.
—
Przypominam Ci, że wziąłeś odpowiedzialność za tą dziewczynę, a z tego co wiem
jest na tyle inteligentna, że stanie na nogi ino mig —
próbował pocieszać go starszy czarodziej — poza tym to tylko na kilka miesięcy
jak mniemam? Wygląda na to, że Tom i ta dziewczyna mieli się ku sobie — puścił
oczko w kierunku coraz bardziej zdezorientowanego
Albusa, który wzdychał raz po raz podczas obiadu. Co zrobić z taką
poważna sprawą? Nigdy nie miał i nie planował posiadać dzieci. Nie pozwalały mu
na to pewne aspekty jego upodobań. Mniejsza z tym, był daleki od tego, że
przygarnąć ją pod swój dach gdy nagle przy jego stole pojawił się Tom Riddle.
— Panie profesorze, chciałem się dowiedzieć co
z Herminą — wyszeptał cicho. Z jego twarzy nic nie można było odczytać. Od
zawsze był bardzo interesujący, ale teraz sprawiać wrażenie bardzo zgubionego.
— Całkiem dobrze, niedługo powinna wyjść ze
szpitala — odpowiedział mu wymijająco. Gdyby naprawdę był zainteresowany losem
dziewczyny, udałby się osobiście do świętego Munga, a nie przychodził do niego
z jakimiś głupimi pytaniami.
— A to chyba dobrze, a jak, wie pan z kim —
słowo dziecko, było dla niego tematem tabu. Nie chciał z nikim o tym rozmawiać
i z nikim też nie mógł. Gdyby rozmawiał o tym z Blackami, zapewne niedługo
wszyscy wiedzieliby o ich wpadce, a tego chciał uniknąć za wszelką cenę.
—Myślę, że dobrze jednako, bardziej martwię
się o ciebie Tom. Już maj, a Ty dalej u niej nie byłeś. Wiesz ile czasu już
minęło? — wiedział, że tylko brutalna rzeczywistość może sprowokować chłopaka
do odwiedzin u dziewczyny.
— Zdaje sobie z tego sprawę — odpowiedział mu
cicho chłopak i spuścił głowę. Miał już się odwrócił i odejść gdy czarodziej
złapał go za rękę.
— Przyjdź dzisiaj o szóstej wieczorem do
mojego gabinetu, chciałbym z tobą porozmawiać
— Tak jest panie profesorze — wyrecytował jak
zwykle Tom, a potem usiadł z powrotem na swoim miejscu pośród uczniów ze
Slytherinu.
(***)
Czas goni
nieubłaganie, nie zatrzymuje się mimo próśb i błagań. Riddle stał przed
drzwiami do sali transmutacji. Głośno przełknął ślinę. Nie może się teraz
wycofać. Delikatnie zapukał do drzwi.
— A Tom. Wejdź, wejdź — zaprosił go łagodnym
gestem do środka. Usiadł w ławce, która znajdowała się najbliżej biurka
profesora i utkwił w nim swoje martwe spojrzenie.
— Jutro pójdziesz do Hermiony — zarządził —
Razem ze mną. Na nic zdadzą się słowa sprzeciwu, brakuje Ci jej, a sam niedługo
oszalejesz, czas wreszcie podjąć decyzję Tom, kim właściwie chcesz być — Tom
kiwał głową. Nic dobrego nie przyniosła mu ta rzeczywistość, same zmartwienia.
— Myślę, że powinienem — dodał gdy już
wychodził z gabinetu dyrektora. Miał rację. Czas wreszcie wziąć się w garść,
niebawem egzaminy.
Ha 😀 pierwsza. Zaraz wracam ☺
OdpowiedzUsuńO jaaa *-*. Tom, Tom, Tom, kiedy ty w dorośniesz hmm ? Normalnie masakra. Dumbledore przygarnij ją 😁☺👍. Czekam, aż akcja bardziej się rozwinie. Nie zostawia się tak rozdziału, nooo ja chcę wiecej ! Do kiedy mam czekać ? ☺
UsuńPozdrawiam, Alexsandra.
PS : Empatia z JJW stworzyła nowego bloga o Teodor'rze Nott'coe <3. Bo wiem że też czytasz 😁☺
Podasz linka do tego bloga :D
UsuńWidziałam już dawno :D
UsuńAnonimowy wejdź na jeden jedyny wyjątek i tam jest nowy post w którym jest link ☺
UsuńDam już linka www.jeden-jedyny-wyjatek.blogspot.com ale niestety z przykrością stwierdzam, że jej nowy blog o Teodorze mi się nie podoba.
UsuńSuper :D Znowu tyle czekać na następny :(
OdpowiedzUsuńAle uwielbiam ten blog <3
Nie wiadomo kiedy będzie :D To znaczy kolejna będzie miniaturka c:
UsuńKocham twojego bloga i każdy rozdział <3 Cudowny :* Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, życzę dużo weny i czasu :D
OdpowiedzUsuńciekawa jestem co bedzie dalej, jak postapi Tom, czy pokieruje nim zadza wladzy czy milosc do hermiony i dziecka? ta sa pytania na ktore chce znac odpowiedzi w nastepnym rozdziale.
OdpowiedzUsuńpiszesz cudnie
ps chcialabym byc kiedys jako pierwsza zebys mi zadedykowala ktorys rozdzial
Nie oczekujcie, że to będzie w następnym gdyż jeszcze siedem rozdziałów do końca :) Oczywiście, liczyć możesz na dedykację.
UsuńSuper :) Jestem bardzo ciekawa tego, co będzie dalej. Oby Tom wybrał Hermionę. Ale zawsze może objąć władzę w legalny sposób i mieć rodzinę :) Później może zmienić reżim polityczny na autorytaryzm albo w najgorszym wypadku- na totalitaryzm.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :D
P.S. Wybacz mi moje gadanie w komentarzu o polityce... To moje zboczenie maturalne z rozszerzonego WOSu.
Państwo czarodziei, a zamiast Hitlera Tom Riddle :D
UsuńHmm. Bardzo trudna sytuacja. Wydaje mi się jednak, że Tom wybierze władzę. Hermiona z dzieckiem mogłaby popsuć plany przejęcia władzy nad światem mugolskim i czarodziejskim. Będę czytać. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńZobaczycie :D
UsuńCzuję... Niedosyt...
OdpowiedzUsuńPrzykro mi ;;
UsuńJenyy ;-; kocham krytykować ale ciebie po prostu się nie da. Trzy razy tak, dziękujemy. I teraz czekać :| jak ja nie lubię, kiedy czytasz rozdział w 10 minut, a na kolejny czekasz 10 dni :< Orion i Walpurgia są zajefajni :} Hermionka, no i gdzie ty się wybierzesz dziecko teraz? Tfu, Z dzieckiem :| Tom, podejmij dobrą decyzję, błagam D:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :}
~Enigma Nox
Ha, wszystko w swoim czasie. Jeszcze mamy siedem rozdziałów do końca, a w nich może się wydarzyć wszystko jednakże, teraz, przed kolejnym rozdziałem, będzie miniaturka c:
UsuńMagia i miłość emanująca z tego rozdziału jest zajebista. Umiesz podnieść na duchu i zaskoczyć. Świetnie piszesz tak lekko... Jeżeli w przyszłości wydasz książkę to na pewno po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńMój uśmiech po przeczytaniu tego rozdziału na pewno zostanie do końca dnia(albo tygodnia).
Jestem zaszczycona :)
Usuń♡♡♡
OdpowiedzUsuń♡
Usuńcudowny jak zawsze <3 życzę weny i nie mogę się już doczekać *.*
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie, czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńA ja zapraszam na miniaturkę :D to najnowsze dzieło ze wczoraj :D
UsuńHej :) jestem tu nowa i na wstępie chcę Ci pogratulować bloga. Długo szukałam jakiegoś fajnego opowiadania z Tomem i Hermioną. Żałuję, że wpadłam na ten blog dopiero teraz, ale lepiej późno niż wcale. Znalazłam go dopiero 3 dni temu, a już jestem na 23 rozdziale :)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to jest całkiem dobry. Mam nadzieję, że Tom się wreszcie weźmie w garść. Pisz dalej. Wspaniale Ci to wychodzi. Życzę Ci dużo weny twórczej i pomysłów.
Dziękuje serdecznie :) Zapraszam na przeczytanie również miniaturek.
Usuńznalazłam twojego bloga dzisiaj i dafufeddfdgdhrstdknasdbkbkhscshbdfvkedhwhvbwsvomgdfysf niesamowite <3 od momentu ze schodami wiedziałam że jest w ciąży xd Mam nadzieje że będzie taki happy end! i wszystko będzie wspaniale xd
OdpowiedzUsuńa teraz z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział <3 <3 <3
Hah, tylko ja wiem jakie będzie zaskoczenie i na razie nic nie zdradzę :)
UsuńOni MUSZĄ się pogodzić!!! Ma być Happy End i wogóle... wszystko ma być napisane tak jak w tym cudownym rozdziale, i, i.... no. Rozdział genialny.
OdpowiedzUsuńKolorowa Dama