Rozdział 6

Kochani, przepraszam, że tak długo nie było rozdziału ale nie dawałam rady z pisaniem. Mam teraz dziwny okres w życiu i staram się go jakoś przeżyć. Mniejsza. Chciałabym zaprosić na następny rozdział mojego opowiadania. Mam nadzieję, że docenicie moją pracę.


Rozdział 6


*L.Staff – Deszcz Jesienny

          Ten ból głowy, tak dawno zapomniany.
          Dziwne… Leżała dość miękko, zważywszy na to, że usnęła na kanapie. Chwila. Na tym meblu nie było przecież pościeli, a tutaj czuła, że jej ciało okala pierz. Miękki i lekki. Delikatny w stosunku do jej skóry. Cudowne uczucie mimo tego, że jej czerep mógł zaraz odpaść.
          Przewróciła się powoli na drugi bok. Napotkała jednak swoim ciałem drugie. Zdziwiła się. Przerażona otworzyła swoje oczy. Poraził ją blask. Momentalnie zamknęła je znowu. Światło źle działało na jej źrenice, szczególnie po tym wczorajszym wieczorze.
          Właśnie… Co się wczoraj stało i co gorsze, kto koło niej leży? Nie pamięta ani nikogo, ani niczego. Tym razem ostrożniej przywróciła swym oczom kolorowy obraz. Spojrzała w sufit. Był piękny. Obraz, który prezentował, przyprawiał młodą kobietę o dreszcz podniecenia. Cudowny. Przypomniała sobie o ważnej sprawie, która przylegała do jej zmęczonego ciała.
          Obróciła się ostrożnie i zastygła w przerażeniu. Koło niej spoczywał i słodko spał Tom. Obiekt misji, ktoś, kto dla świata czarodziejów był najgorszym omenem - omenem śmierci. Niósł ze sobą tylko zło i cierpienie. Brutalna siła, którą posiadał, przerażała ją. Szybko odsunęła się od niego, budząc go przy tym.
          Poruszył się lekko, a jego powieki poleciały do góry. Spojrzał na dziewczynę, która pełna obaw przyglądała się jemu. Nie potrafił z siebie wydobyć ani słowa. Przypomniał sobie wczorajszy dzień. Trafił tutaj i zobaczył ją w opłakanym stanie.
          Dlaczego więc śpi koło niej? W nocy usłyszał, że krzyczała. Spała, ale przerażenie, jakie okazywała jej dusza, popchnęło go do tego kroku. Zwlókł się z kanapy i podążył do łóżka. Stał chwilę nad nią, a jej usta ułożyły się w wyrazie przerażenia. Wypowiedziała tylko trzy słowa.
          — Zostaw mnie, Ron.
          Zdziwiła go jego reakcja. Jakiś impuls, jakaś chęć pomocy sprowokowała go do położenia się obok niej, a następnie przytulenia. Krzyki ucichły, a ona powróciła do spokojnej krainy snów. Sam usnął, gładząc jej długie, kręcone włosy.
          A teraz? Żałował, że tak się stało. Widział, że się go wstydzi, a tym bardziej on powinien być zawstydzony. Zlustrował kobietę wzrokiem. Była prawie naga, tylko cienka koszulka chroniła ją przed odkryciem swoim miejsc intymnych. Drżała z zimna.
          — Co ty tu, do cholery, robisz? — zapytała.
          Długo zastanawiał się nad odpowiedzią.
          — Sam nie wiem. — Spojrzał wymownie na ścianę.
          Skrzywiła się. Tego nie powinno być, ona tak skąpo ubrana, czy oni przypadkiem nie… Nie, to niemożliwe. Nigdy nie oddałaby swojego cennego daru temu przestępcy, jednak z drugiej strony… Nie pamięta nic z nocy. Spała, albo była gwałcona przez tego bydlaka.
          — Czy my… — zaczęła, ale jakoś słowa, które chciała wypowiedzieć, nie chciały wyjść z jej gardła.
          Na jego twarzy pojawiło się zniecierpliwienie. Czego ona może, do cholery, chcieć? Przecież nic jej nie zrobił, zachował się jak mężczyzna, poza tym… Po co miałby ją ruszać? Nie ciągnęło go do kobiety, a wczorajszy pocałunek, którego ona, i tak, i tak nie pamięta, przeszedł do przeszłości. Mimo tego cudownego mrowienia w okolicach ust, napięcia całego ciała i poczucia uniesienia, to był tylko jeden gest, który nigdy więcej nie powinien się powtórzyć.
          — Możesz się wreszcie wysłowić? Bo chciałbym się iść umyć, leżenie przy takim alkoholiku jak ty, wzmaga u mnie tylko obrzydzenie. — Czy naprawdę?
          Możliwe. W każdym bądź razie powiedział to na głos, coraz bardziej przerażając kobietę. Chciała tylko być pewna, że nic a nic pomiędzy nimi nie zaszło. To byłoby cudowne wiedzieć, że dalej może trzymać do ślubu swoje dziewictwo.
          — Czy my uprawialiśmy seks? — zapytała.
          Na policzkach mężczyzny pojawiły się delikatne różowe plamy. Zarumienił się na sam dźwięk słowa. Kochanie się nie jest niczym ważnym. To tylko wyzwolenie się od rządzy cielesnych, które od czasu do czasu powodują, że twój umysł nie jest trzeźwo myśleć. Jak raz zaczniesz to robić, nigdy ci się nie znudzi i nigdy twoje pragnienie nie będzie zaspokojone, ale on, Tom Marvolo Riddle, nie potrzebuje takich rzeczy. Jest ponad to. Wreszcie z jego twarzy zeszły te rumieńce i posłał jej cyniczny uśmiech.
          — Zwariowałaś, Granger? Ja miałbym się pieprzyć z taką dziwką, jak ty? — W jego oczach pojawiły się ciemne ogniki.
          Od razu zrozumiała. Nienawidzi jej, a szkoda. Coraz ciężej będzie jej z misją, ale nie podda się. Pokaże każdemu, na co ją stać, a ten nędzny Riddle jeszcze będzie błagał ją o pomoc, już ona się o to zatroszczy.
          — Jesteś jak zwykle bezczelny, Tom. — Trzasnęła drzwiami od łazienki.
          Westchnął. Niedługo po tym opuścił pokój życzeń. Jego myśli popłynęły za drzwi toalety, w której znajdowała się dziewczyna.

(***)

          Jeśli miałaby wymienić kogoś, kto jest prawdziwym tyranem bez uczuć, bez wahania podałaby imię Riddle. Doprowadził do tego, że teraz płakała w łazience. Nie potrafiła znaleźć słów, które określiłby jej stan.
          Była dziwnie zrozpaczona z powodu jego słów. Była przecież kobietą inteligentną i nowoczesną. Tak, nowoczesną, szczególnie w tych czasach. Wszyscy na około byli zupełnie od niej różni. Nie pasowała tutaj i zdawała sobie z tego sprawę, jednak nie mogła swoich uczuć przekładać na to, co to, to nie. Musiała stanąć twardo na glebie, aby wreszcie dokonać niezwykłego.
          Czas się zbierać, wprawdzie jest niedziela, ale ona ma jeszcze coś do zrobienia. Wykąpała się. Umyła zęby. Wprawdzie nie śmierdziało od niej już trunkiem z zeszłej nocy, jednakże dalej miała niemiłe uczucie w brzuchu. Wszystko jej latało, świdrowało. Whisky jednak szkodzi i ona powinna o tym doskonale wiedzieć. Zebrała do kupy wszystkie swoje myśli. Ubrała się i opuściła wreszcie pomieszczenie. Stanęła na korytarzu, nie wiedząc za bardzo, w którą stronę ma iść.
          Czy do pokoju wspólnego, czy może zjeść śniadanie? Przecież wybór był łatwy. Tak dawno nie miała czegoś w ustach, co uśmierzyłoby ból żołądka. Zmierzała w stronę Wielkiej Sali, na całe szczęście nie widziała przy stole Toma. Usiadła więc spokojnie na swoim miejscu i spojrzała na siedzącego nieopodal Oriona, który wpatrywał się w nią długą chwilę. Posłała mu pytające spojrzenie. Od razu podszedł do niej.
          — Mogę się przysiąść? — zapytał.
          Kiwnęła tylko głową. Usiadł koło niej i nałożył na swój talerz kanapki, gotowaną szynkę oraz małego rogala z czekoladą. W napięciu czekała, aż wreszcie się odezwie. Wiedziała, że nie bez powodu siedzi teraz obok niej.
          — Wiesz, wczoraj Tom cię szukał — powiedział to dość obojętnym tonem, ale ona wiedziała o co tak naprawdę chodzi chłopakowi.
          Za wszelką cenę chciał się dowiedzieć, czy między nimi coś zaszło.
          — Ach, tak? — postanowiła grać na zwłokę.
          Im dłużej będzie udawała, że nic o tym nie wie, tym lepiej dla niej. Nie musiała się przecież zwierzać temu mężczyźnie ze wszystkich swoich wpadek w życiu, a tym bardziej nie chciała z nim rozmawiać o Tomie.
          — Czyli jednak cię nie znalazł? — W jego oczach zagościła niepohamowana ciekawość.
          Udała, że nie widzi tych ogników w jego oczach i od razu ostudziła jego zapał.
          — Nie. Tom jest jednym z najbardziej aroganckich, bezczelnych i pozbawionych taktu ludzi, jakich miałam okazję poznać. Jeśli mnie i jego by coś łączyło, to byłby koniec świata, a nawet i więcej — odpowiedziała.
          Od razu Blackowi mina zrzedła. Postanowił jednak nie odpuszczać. Wiedział, że coś jest na rzeczy.
          — Doprawdy? Wiesz, że tylko was obojga nie było dzisiaj w dormitoriach? Naprawdę ciekawe, że nie spędziliście tej nocy razem. — Tym razem nie żartował.
          Chciał z niej wyciągnąć informacje. O nie. Ona się nie podda, to marny przeciwnik. Bellatrix była gorsza, ale fakt, wywodzi się z jego rodziny.
          — I co? Z tego, co wiem, jesteście z Tomem tak blisko, że gdybyś nie był ze swoją dziewczyną, z całą pewnością wylizałbyś mu tyłek z taką dokładnością, że nie musiałby się myć przez następny miesiąc. — Z jej oczu biła żądza zemsty.
          Patrzyła na zaskoczonego chłopaka, który lekko się uśmiechnął. Nie wiedziała dlaczego, ale nie wróżyło to nic dobrego.
          — Właśnie takiej odpowiedzi się spodziewałem, Granger — powiedział, a następnie zostawił ją samą.
          Zjadła pospiesznie śniadanie i wyszła z jadalni. Musiała się jeszcze położyć w swoim miękkim łóżku i przemyśleć parę spraw.

(***)

          Szedł wściekły, mijał niektórych uczniów po drodze do pokoju wspólnego i wymierzał im szlabany za błahe rzeczy. To do niego niepodobne. Był przecież prefektem szkoły, a przez tę ladacznicę jego nerwy zostały bardzo napięte. Dziwne, że jedna osoba może doprowadzić go do szewskiej pasji. I to na dodatek kobieta tak nie licząca się w czarodziejskiej społeczności.
          Zdenerwowała go, to pewne. Gdy tylko wszedł przez portret w ścianie, jego oczom ukazał się jego kolega. Tylko tak mógł nazywać osoby, które były ślepo w niego wpatrzone. Na inny przydomek po prostu nie zasługiwali. Orion spojrzał na niego spod swojej długiej grzywki. Miał on czarne jak smoła włosy i takiego samego koloru oczy. Przyglądał mu się badawczo, jakby wiedział, co zaszło w nocy.
          — Znalazłeś? — zapytał.
          Jedno słowo, które już kompletnie zbiło z tropu Riddle. Spojrzał tylko na Blacka, który niewinnie uśmiechnął się do niego.
          — Nie. — Twarda odpowiedź.
          Tego właśnie spodziewali się wszyscy siedzący w pokoju wspólnym. Od samego rana huczało od plotek na ich temat, jednak oboje zapewne będą twierdzili, że ich spotkanie nie miało miejsca.
          — Nie? Szkoda. Chcieliśmy ci pogratulować, że wreszcie znalazłeś sobie odpowiednią dziewczynę, jednak byliśmy w błędzie. — Black wyszczerzył do niego swojego równe i śnieżnobiałe zęby.
          Kolejny powód, dla którego nie powinno się mieć przyjaciół. Wchodzili ci na głowę i chcieli wszystko o tobie wiedzieć, a przecież nikomu to do szczęścia nie potrzebne. Tym bardziej Riddle’owi. Wszystko, tylko nie to.
          — Naprawdę? Moim zdaniem Granger nie zasługuje nawet na moje spojrzenie, a co dopiero na zainteresowanie. I słuchajcie wszyscy, to nic nie znacząca dla mnie osoba — wypowiedział te słowa z takim jadem, że nie jeden by się przestraszył, ale nie Ślizgoni.
          Oni mieli swoją własną koncepcję na to. Dziwne było to, że właśnie, gdy się odwrócił w stronę dziury w ścianie, zobaczył w niej kobietę.
          Przeklął w duchu. Jak będzie płakać, to zapewne wszystko pójdzie na niego, na grzecznego i spokojnego prefekta. Bo na kogo najlepiej zwalić? Na niego. Przyzwyczaił się, ale mimo wszystko dzięki swojemu urokowi osobistemu udawało mu się zawsze wydostać z opresji, jakiejkolwiek.
          — Rozumiem, że wszyscy powiniecie się z tym pogodzić. Dla mnie Riddle znaczy mniej niż śmieci wyrzucane przez mugoli. — Spojrzał w jej oczy.
          Piękne, mleczne oczy. Słodkie jak czekolada. Tak. W tej chwili liczyło się tylko to, a nie jej słowa.
          — Zapewne tak jest również z mojej strony. — Rozeszli się, jak gdyby nigdy nic.
          Nikt nie odważył się wypowiedzieć ani słowa w ich obecności. Dopiero, gdy usłyszeli trzask drzwi, wrócili do rozważań, a kolejne osoby zakładały się, czy ta dwójka da się porwać w wir namiętności, bo mimo wszystko, co mówili, pasowali do siebie.
          Jak ogień i woda, ale przeciwieństwa się przecież przyciągają, a na pierwszy rzut oka nikt nie mógł powiedzieć, jaka jest prawda, jednak obstawiać zawsze można. Kto wie, może wreszcie ten niedostępny dla wszystkich kobiet Tom Riddle da się uwieść? A może ta nowa uczennica, niezwykle inteligentna i ułożona, pozwoli sobie na chwileczkę zapomnienia?
          Wszystko było jasne. Oboje będą musieli podjąć słuszne decyzję w tej sprawie. Mimo wszystko, na razie nic nie wskazywało na to, żeby ta dwójka mieła chęć nawet na przebywanie ze sobą. Czysta nienawiść zjadała ich od środka, ale czy nie tak rodzi się miłość? Podobno od miłości do nienawiści jest tylko jeden krok, a skoro oni jeden poziom już osiągnęli, to do drugiego, mimo że wiedzie kręta ścieżka, jest bliżej, niż może się wydawać.

(***)

          Wieczór nastał tak szybko, a ona ani na chwilę nie ruszyła się z łóżka. Spała jak zabita, wczorajszy dzień odcisnął na niej swoje piętno. Tak bardzo brakowało jej przyjaciół. Chciała ich wreszcie zobaczyć, mimo że to równało się z zobaczeniem Rona… Jej były chłopak, do którego czuła tylko i wyłącznie obrzydzenie. Kiedyś najlepszy przyjaciel a teraz tylko i wyłącznie człowiek z pierwszego lepszego koszmaru.
          Tak bardzo nienawidziła siebie, że nie mogła sobie z tym poradzić. Nie umiała nawet o tym rozmawiać, z nikim. Wszystko wyglądało paskudnie. Co noc śnił się jej ten sam koszmar. Do domu wracał Ron w ciężkim stanie. Ledwo trzymał się na nogach, oczywiście Harry mu pomagał. Rzucał go na łóżko, a następnie opuszczał dom po kilkuminutowej wymianie zdań z Hermioną. Następnie zostawała z nim sama. Widziała, że śpi więc sama udawała się na spoczynek.
          Nagle w nocy budził ją dotyk męskich dłoni w okolicach talii. Budziła się wtedy przerażona. Widziała, że Ron nie jest sobą. Alkohol omamił jego mózg, uczucia. Rzuca się na nią, zdzierając przy tym bieliznę, a następnie odsłania swojego członka, który wchodzi w kobietę. Ona krzyczy, żeby ją puścił, ale on tylko się śmieję.
          — Teraz już zawsze będziesz moja. — To zdanie budzi ją.
          Zwykle ktoś przy niej był, kto mógłby przytulić i powiedzieć, że to tylko zły sen, a teraz została z tym sama. Jednak wczoraj znowu miała ten sen, ale w pewnym momencie przerwał się, a ona znalazła ukojenie.
          W kim? Czy wczoraj Tom Riddle był zdolny do tego, aby coś zrobić, gdy ona bała się swojego prześladowcy? To dziwne, przecież nienawidzi jej tak bardzo, a jednak. Coś musiało być na rzeczy, bo dzisiaj nic nie zamąciło jej snu. Żaden koszmar, może z pewnym wyjątkiem.
          We śnie pojawił się właśnie ten ciemnowłosy chłopak o niebieskich oczach, za którym nie przepadała. Żeby było mało, pochylał się nad nią i delikatnie całował jej spragnione usta. Tak, sen był piękny. Nie wiedziała, że mimowolnie uśmiechnęła się przez sen, a usta ułożyły niemy wyraz.
          — Tom — szepnęła cicho i zapadła w głębszą fazę snu.

(***)

          Siedział i nie wiedział, co właściwie mógł ze sobą zrobić. Zapadł wieczór, a tylko godzina dzieliła go od patrolowania korytarzy z Hermioną. Cóż, dzisiaj wiedzieli już więcej o sobie. Każde z nich po trupach dojdzie do celu, to naprawdę fascynujące. Nigdy nie poznał drugiej takiej osoby i to jeszcze kobiety. Każdej czegoś brakowało, a akurat ta musiała mieć w sobie coś, co ciągnęło go niczym magnes.
          Przeciągnął się na łóżku i wziął w dłonie leżący obok dziennik. Kupił go jeszcze w mugolskim sklepie, na całe szczęście już nigdy nie wróci do tej dzielnicy, gdzie ci plugawi mugole nim gardzili. Nienawidził ich, z resztą z wzajemnością.
          — Trzeba się zbierać, Tom — powiedział sam do siebie.
          Rzeczywiście. Takie leżenie i myślenie powoduje, że czas staje w miejscu, gdy w rzeczywistości biegnie jak szalony. Zebrał się najszybciej, jak potrafił i wstał z łóżka. Jeszcze tyle ciekawych wrażeń przed nim, nie tylko przed nim. Pod jego urokiem zapewne i Hermiona Granger nie była tylko lodowatą suką. I miał rację, ale pytanie czy będzie zasługiwał, aby o tym się dowiedzieć.

(***)

          Wyszli oboje z pokoju wspólnego. Słyszeli za swoimi plecami chichoty i śmiechy. Naprawdę coraz bardziej to ich irytowało. Ile można? Przecież to nic nie znaczyło, w nocy i nikt o tym nie wiedział. Ślizgoni jednak wiedzieli swoje, szczególnie ich pełne nienawiści spojrzenia. Cała prawda na talerzu, cudowne uczucie wiedzieć coś przed nim, a dodatkowo można było wygrać kilka galeonów, a stawka była zachęcająca. Szli powoli korytarzem, nie skrywając wzajemnej niechęci w stosunku do siebie. Pierwsza przemówiła kobieta.
          — Im szybciej skończymy, tym mniej będę musiała patrzeć na twoją gębę. — Fakt.
          Tutaj przyznał jej rację. Im szybciej zakończą ten cholerny patrol, tym szybciej będą mogli znaleźć spokój objęciach Morfeusza.
          — Uwierz mi na słowo, że twoje podkrążone ślepia nie robią na mnie wrażenia — powiedział dość sceptycznym tonem.
          Prychnęła niczym rozjuszona kotka. Wcale nie podobało jej się, jak do niej mówi ten typ spod ciemnej gwiazdy. Hermiona jednak nie pozostawała milcząca. Nuciła cicho pod nosem.
          — To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
               I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
              Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
              Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
               I światła szarego blask sączy się senny...
              O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...* — i tak szeptała sobie w duchu, że wszystko, co się zdarzy, ma jednak swoją rolę.
          A on? Wsłuchiwał się w jej słowa i spoglądał przez okno. Tak pięknie opisywała ona dzisiejszy dzień.
          — Co to, Granger? Jesteś jakąś stukniętą romantyczką? — zapytał.
          Właściwie chciał być miły, ale jak zwykle mu nie wyszło. Przeklął cicho pod nosem. Tak, naprawdę cudownie mu wyszło.
          — Nie jestem, Tom — Pierwszy raz wypowiedziała jego imię tak inaczej.
          Bez cienia sarkazmu i nienawiści. Poczuł, że oblewa go zimny pot. Podobało mu się, ale ta dziewczyna nie była pierwszą, lepszą dziwką z ulicy. Była sobą.
          Impuls. Kolejny, gdy przywarli razem do ściany, a jego usta delikatnie przylgnęły do jej warg. Poczuł, że dziewczyna delikatnie osuwa się po ścianie i zachęcająco zarzuca nogę na jego uda. Spodobało mu się. Rękę położył na jej ramionach i zjeżdżał powoli w dół. Westchnęła, tym samym pogłębiając i tak już cudowny pocałunek. Jeszcze chwila, a dosłownie zerwaliby z siebie ubrania. Ta chwila została brutalnie przerwana.

31 komentarzy:

  1. Jak mogłaś przerwać w takim momencie?! Przecież ja nie będę mogła teraz spać! Pozostał mi już tylko rozmyślanie kto im przerwał i dlaczego.
    Świetna notka, bardzo ciekawie się to rozkręca. No i nie mogę z tych Ślizgonów, wyobrażam sobie tylko jak się zakładają czy Tom i Mionka będę razem. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością c;
    O i żeby tak nie słodzić to powiem, że zauważyłam pare literówek, np. zamiast "moje", jak masz, powinno być chyba "może". Ale to tylko literówka, więc nie ma czym się specjalnie przejmować c;

    Pozdrawiam i życzę weny,
    Nepriaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Literówka. Zapewne jak skończę bloga dopiero zajmę się gruntownym poprawianiem.

      Usuń
  2. Zgadzam się z Neprią

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi troszeczkę przeszkadzały te literówki i za szybki obrót spraw. Najpierw Riddle wyzywa ją od dziwek a zaraz potem lecą sobie w ślinke. Niechże Miona pokaże jaja i mu da popalić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W takim momencie???!!! Czekam na kolejny rozdział!!!! ;)

    NIKKI ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No kiedy następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  6. CHCĘ WIĘCEJ. Proszę daj mi coś do czytania na nudne wykłady! Twój blog tak mnie wciągnął, że pożarłam go w całości. Czekam!
    M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Isz, pisz, pisz piszpisaj!!!
    Ja MUSZĘ wiedzieć NATYCHMIAST co się stało dalej!!!
    Prosze mi tu dać następny rozdział, bo nie wytrzymam!!!
    Hxgdvshgdhfhfjbfhfbrhh
    Prrrrrrrosze

    Pozdrawiam, weny ;*
    *lu*

    OdpowiedzUsuń
  8. No wygląd ładny tylko gdzie nowy rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wytrzymam.Jakie napięcie!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. W takim momencie w takim momencie ? Wiesz co ? Ty serca nie masz xD Napisałbym więcej ale czeka kolejny rozdział :D Napiszę tylko, że pięknie ci to wyszło i coraz bardziej się w wkręcam w twoje opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ahhh Kamano jak mogłaś ?
    Taki moment...
    Pozdrawiam,

    Panna Nanase

    OdpowiedzUsuń
  12. Tematyka bardzo ciekawa. Czytam od pierwszego rozdziału i chciałam skomentować dopiero wówczas, gdy dojdę do najnowszego, jednakże mój ulubiony wiersz zmusił mnie, aby zrobić to teraz. Przyznaję, że literówki i niewłaściwie stawiane znaki interpunkcyjne nieco zaburzają odbiór, jednak sama jako perfekcjonistka czytam dwa razy wszystko, co gdziekolwiek dodam, a i tak zdarzają się w tym błędy, jestem więc zmuszona wybaczyć. Zwłaszcza, iż, jak napisałam, tematyka bardzo fajna. Jeśli znajdziesz chwilę, zapraszam do siebie, gdzie usiłuję ukazać świat oczami przyszłego Czarnego Pana. Nie ma tam na razie zbyt wiele, niestety studia ograniczają mój czas wolny w stopniu dość znacznym, jednakowoż nie zamierzam zarzucać bloga i wolno, bo wolno, ale będzie się rozwijał.
    http://thedarklord.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. Eee... Zaraz, Hermiona budzi się obok Toma - to ogarniam. Jej reakcja jest jak najbardziej zrozumiała, okej. Tom się budzi. Ale dlaczego, do jasnej ciasnej, Hermiona zwraca się do niego imieniem Rona? To literówka? Bo Riddle ani trochę się nie obruszył, że pomyliła jego imię. Nie wiem, może coś przeoczyłam w poprzednim rozdziale. XD
    Tom Riddle rumieniący się na wzmiankę o seksie... Dziwne to. :D Nie mogę sobie go takiego rumianiutkiego wyobrazić. Choć... Powiem szczerze, że jestem ciekawa erotyka na tym blogu, mam jednak nadzieję, że będziesz go odciągać aż prawie do samego końca, co by Czytelnikom narobić smaku.
    Ja jednak nie odniosłam wrażenia, aby Twój Tom był tyranem bez uczuć (albo przynajmniej jego zachowanie względem Hemiony na to wskazywało). Owszem, raz bluznął na nią, ale poza tym zachowywał się wobec Granger bardzo uprzejmie, powiedziałabym nawet, że wyczułam w nim jakąś przyjaźń w stosunku do niej. Albo Tom jest dość pobłażliwy, albo to Hermiona jest bardzo wrażliwa. XD
    Osz, Hermiona pocisnęła Orionowi, a ja już się łudziłam, że ten będzie się do niej dostawiał albo coś w tym stylu...
    Widzę, że Tom ma jakieś ukryte plany w stosunku do Granger, ale problem w tym, że ja nie widzę żadnej chemii między nimi. Nie chodzi o to, żeby się Riddle'owi Hermiona rzucała na szyję, broń Boże, ale jest w tym wszystkim jakaś pustka, nie łączy ich tak naprawdę nic, nawet nienawiść. A domyślam się, że Hermiona powinna Voldemorta bardzo nienawidzić, w końcu to on przyczynił się do śmierci Dumbledore'a. Granger płakała na jego pogrzebie. To przez niego zginął Lupin, Tonks, Moody i wielu innych. Ja wyobrażam sobie relacje Twojego Toma i Twojej Hermiony jak stosunki Dracona i Hermiony w szóstej klasie, kiedy Malfoy był kąśliwy, ale już dojrzał do tego, żeby nie robić jej żałosnych uwag, natomiast Granger dorosła na tyle, żeby mieć to gdzieś. Faktycznie, Tom jest tu bardzo podobny do Dracona, ale nie jest to chyba zbyt dobre, ponieważ to są dwie zupełnie różne postacie. Mam nadzieję, że znajdę w Twoim Riddle'u coś, co oddzieli Malfoya i Toma grubą kreską i sprawi, że będą to jednak dwie różne osoby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyż iż ponieważ, myślała, że to Ron. Z Ronem mieszkała, tylko obok niego mogła się ewentualnie obudzić. Przynajmniej ja to wzięłam na taką logikę.
      Przykro mi w dalszym ciągu, erotyk będzie. Ehem.
      A propos, nigdzie tego nie napisałam. Dla Hermiony Tom Riddle nie jest Lordem Voldemortem. Ma zaburzenie z tego powodu, nie jest w stanie pojąć jak w tym chłopaku pojawiło się TAKIE ZŁO.
      Ops, nie komentuję więcej nocami.

      Usuń
  14. Heh, czytam sobie, i myślę... "Dobra, skończę na drugim." I nic.
    "Okej, jak przeczytam jeszcze trzeci to nic się nie stanie, ale na tym koniec." I nic.
    "Hm, mogę jeszcze doczytać piąty, bo czemu by nie? Ale potem już nic nie czytam!" I nic."
    I proszę, takie zakończenie? ;_; Nie no no! "Jeszcze tylko i wyłącznie szósty..." I chyba nic!
    ~Misiake

    OdpowiedzUsuń
  15. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! cudowny rozdział, czytam ...

    OdpowiedzUsuń

Informacje

 photo Intro 1.gif
Opowiadanie „Zmienię czas, by z tobą być” zostało zakończone.
Rozdziały 1-8 zbetowała Raving. Rozdziały kolejne w trakcie korekty Aleksa.
Szablon wykonała Kamana.