Witajcie kochani.
Jak tam zdrówko? Mam nadzieję, że dobrze.
Niebawem święta. Cieszycie się? Ja owszem. Uwielbiam ten świąteczny klimat,
który udziela się wszystkim. Nie chce pisać za długiego wstępu, wiem, że
czekacie od dawna na mój post, dlatego zapraszam na niego serdecznie. I jeszcze jedno kochani, jeśli czytacie mojego bloga, dołączcie do obserwujących, czy profilu czy strony. Będę wdzięczna.
Rozdział 13
Właściwie czy miłość to dobre uczucie? Czy można je
zdefiniować dla wszystkich? Właściwie… To wszystko jest nie tak. Tom obudził
się. Głowa niezwykle go bolała. Dawno coś takiego się nie zdarzyło. Chciał
przewrócić się na drugi bok, jednak poczuł obok siebie człowieka. Spojrzał w
tam tym kierunku, uśmiechnął się. Mimo wszystko, życie jest piękne i ma swoje
tajemnice, które warto odkrywać. A dla niego właśnie takim zakazanym owocem,
było uczucie w stosunku do kobiety, która tkwiła u jego boku. Hermiona Granger,
niedawno co przybyła Ślizgonka. Tak jak on, uczęszczała do ostatniej klasy w
Hogwarcie, szkoły magii i czarodziejstwa. Tak właśnie. Byli czarodziejami,
oboje półkrwi, przynajmniej tak wywnioskował z jej opowieści. Nienawidziła
swojego ojca, tak jak on swojego. Z resztą, nie było z niego nic. Zamordował
go, z zimą krwią, zabił. Po prostu podał mu napój, napój śmierci. Żaden mugol
nie mógłby wykryć, że maczał w tym palce. On i jego rodzice, zmarli w
zastygłych z przerażenia oczach, dlaczego? Otóż jego syn pojawił się właśnie
wtedy w salonie, gdy upili łyk wina z kielicha i powiadomił ich, że została im
minuta życia. Za nim postaci podniosły się, padły martwe na stół. Wszystko to
było dziwne, zarówno dlatego, że teraz jest innym człowiekiem. Tak właśnie, ten
dziedzic Slytherina, stworzył swojego pierwszego horkruksa, a był nim
pierścień, który ukradł z rodzinnego domu swojej matki tuż z przed nosa
własnego wujka. Nie było to trudne, mowa wężów była mu znana od najmłodszych
lat. Tak właśnie się stało, nic ciekawego dla niego jednak teraz w zaistniałej
sytuacji, wszystkie te obrazy z wtedy, zaczęły go męczyć, a pustka, jaką poczuł
niemiłosiernie kłuła go w piersi. Co to jest do cholery za uczucie? Żaden człowiek
nie mógł spokojnie żyć jeśli coś takiego rozrywało go od środka.
-Wstałeś już?- z rozmyślań wyrwał go głos dziewczyny.
Niezwykle aksamitny, była jego lekarstwem na wszystko. To cudowne, że nawet on,
osoba tak zepsuta mogła znaleźć trochę ciepła w tak kruchej istocie. Westchnął.
-Chwilę temu- odparł. Przyłożył głowę do poduszki, patrzył w
brązowe oczy swojej wybranki. Jej włosy, długie i kręcone, opadały falami na
łóżko. Chwycił jeden kosmyk i ucałował go. Czuł, że obcuje z kimś zupełnie
innym jednak równie inteligentnym i rozumnym. Na jego drodze, nie stanęła nigdy
podobna istota, a teraz miał ją tylko dla siebie. To trochę samolubne i
pozbawione taktu, zostawiać ją tylko dla siebie, jednak co miał poradzić, skoro
poczuł, że jest dla niego kimś więcej.
-Wstajemy?- znowu ona musiała go wyrwać z jego własnego
świata. Skinął tylko głową. Ubierali się w milczeniu, musieli przecież pokazać
się na śniadaniu. Po chwili stali już przy drzwiach.
-Dalej mamy się ukrywać?- zamyślił się. Przecież tak
naprawdę nic nie zaszkodzi jeśli swój związek przedstawią światu, jednak z
drugiej strony nie był to ani czas ani miejsca na takie rozmowy, szczególnie,
zważając na ostatnią sytuację.
-Poczekamy jeszcze- możliwe, że miał rację, jednak z drugiej
strony, bolało to dziewczynę, która jedynie uśmiechnęła się w stosunku do
chłopaka, a następnie skradła mu całusa.
-Wyjdę pierwsza, dołącz do mnie za pięć minut- i tak właśnie
zrobili. Gdy drzwi zatrzasnęły się, rozejrzał się. Spędzili w tym pokoju chwilę
o jakich mu się nigdy w życiu nie marzyło. Błąd. Chwilę o, których nie myślał
bo był zbyt zajęty sobą. Był okropnym egoistą, który chciał zmiany, a dla niego
zmianą było poczucie bycia dla kogoś wsparciem i kimś więcej niż tylko
przyjacielem. Musiał już iść. Popchnął drzwi, próbował przybrać obojętną minę,
jednak tym razem, uśmiech sam garnął mu się na usta.
-Dlaczego się tak dziwnie uśmiechasz?- w pokoju wspólnym
dołączył do niego jego przyjaciel Orion. Był zdziwiony taką postawą chłopaka,
no z resztą. Mógł się domyślić dlaczego jednak postanowił grać dziecko
pozbawione wiedzy.
-Po prostu mam- chociaż jego sarkastyczne odpowiedzi były na
porządku dziennym. To się nie zmieniło i chwała za to Salazarowi.
-Widzę- nic ciekawego przecież nie mogło się teraz zdarzyć.
Dwójka, o której wcześniej wspominała mu Walpurgia, rozmawiała między sobą jak
gdyby nigdy nic. To zabawne, jak udają tak przed wszystkimi. Przecież to bez
sensu i tak i tak kiedyś wyjdzie to na jaw.
-Witaj Hermiono- zagadnął dziewczynę swojego przyjaciela,
która również obdarzyła go uśmiechem. Ciekawe rzeczy robi z ludźmi zbliżenie.
-Witaj Orionie- dalej nie mógł uwierzyć, że ta dwójka aż tak
do siebie pasuje. Szli ramię w ramię na śniadanie, które nie przyniosło nic
nowego. Jak zwykle zjedli, a następnie udali się na pierwsze zajęcia
dzisiejszego dnia.
(***)
Tom snuł się po swoim dormitorium. Dlaczego akurat dzisiaj
musiał się zadręczać myślami o przyszłości? Był tutaj, gdzie jego przodek
zostawił komnatę tajemnic. Wiedział już, gdzie znajduję się wejście do owego pomieszczenia
jednak nie chciał jej otwierać. Dlaczego? Hermiona. Była dla niego tak ważna,
że nie potrafił sobie poradzić z tym wszystkim.
-Cholera- to słowo doskonale opisywało jego stan. Te myśli
zabiją niedługo jego mózg. Co prawda to prawda.
-Nad czym tak myślisz?- Black jak zwykle wchodzi do ich
pokoju w najlepszym momencie. Wreszcie przestał się zamartwiać nad tym co
przyniesie jutrzejszy dzień.
-W sumie to nad niczym- skwitował. Na razie jego misja musi
zejść na dalszy plan. Nie powinien jej przekazywać nikomu, nawet jemu.
-Tak też myślałem. Dobrze się z Herminą ukrywacie- odparł
niechętnie. Ciemnowłosy spojrzał pytająco na swojego współlokatora, który
zaśmiał się.
-Walpurgia widziała dzisiaj ciebie i Hermionę z rana w
miłosnym uścisku, oczywiście, że wiem wszystko. Pamiętaj, dumny ród Blacków wie
wszystko co chce wiedzieć. Jak coś wykorzystamy to do własnych celów- Riddle
miał ochotę walnąć go w tą niewyparzoną gębę, jednak ostatkiem sił się
powstrzymał.
-To nic- mruknął tylko. To nic jednak było czymś wielce
uroczym, co wreszcie zagościło w sercu chłopaka. Tak miło krew pulsowała w jego
żyłach gdy myślał o tych mlecznych oczach.
-Oczywiście, nic. Wiem swoje. Ukrywacie się, nie wiem
dlaczego. Moim zdaniem, powiniecie się ujawnić za nim będzie za późno. Wiele
osób obserwuje was, pamiętasz chyba sytuację z Ashley? Mimo tego, że sobie tak
folgujecie ze wszystkimi, oni również mają na was chrapkę. Wiesz przecież ile
kobiet się za tobą uganiało, a pragnę Ci przypomnieć co było przed balem,
Hermiona również nie jest cichą myszką, która spokojnie siedzi w swojej
dziurce. Zastanów się czy dobrze robicie- swoją wypowiedź zakończył skacząc na
łóżko. Ułożył się wygodnie i zakrył swoje oczy dłońmi.
-Wiem o tym jednak nie jest na to dobry czas- nie dopuszczał
do siebie tego, że będzie mógł się nią, pochwalić całemu światu. Nie teraz,
niedługo święta, które spędzą razem. Nikogo oprócz nich tutaj nie będzie
przecież, powinni po tym dopiero się ujawnić.
-Lepiej późno niż później. Przemyśl to, tylko radzę. Nie
musisz się złościsz. Złość piękności szkodzi. W sumie… Tobie może się przydać
zważywszy na twoją popularność, robię się o nią dość często zazdrosny- znowu
jego śmiech rozległ się w pomieszczeniu. Zaczynał go denerwować, jednak
podstawową zasadę Toma, było nie okazywać uczuć. Prawie wychodziło, właśnie,
prawie.
-Idę spać, obudź mnie przed kolacją- rzucił jeszcze w stronę
starszego chłopaka, a następnie odwrócił się do niego plecami. Wreszcie chwila
relaksu.
(***)
Robie prac domowych, tych, które zaledwie dwa lata temu
musiała, w swojej rzeczywistości, dalej sprawiało jej przyjemność. Cieszyła się
jak głupia z tej misji. Mimo, że chwilami było smutno, to teraz była w swoim
żywiole. Jak zwykle siedziała w bibliotece sama. Nie spodziewała się dzisiaj
gości, jeszcze sporo czasu zostało do świąt, a jak wiadomo, nikomu nie spieszy
się do nauki, szczególnie teraz. Zatopiła się właśnie w lekturze gdy usłyszała
chłopięcy głos, tuż za swoimi plecami.
-Dziękuje Hermiono- znała ten głos. Ostatnio miała przez
niego problemy, jednak zbytnio się tym nie przejęła. Mogła teraz swobodnie
rozmawiać z Martinem.
-Nie wiem za co mi dziękujesz ale proszę bardzo- odparła z
uśmiechem na ustach. Dzisiejszy dzień był piękny. Gdyby teraz na niebie
pojawiła się tęcza, narysowana przez nią, wszystkie kolory, cała ich masa,
byłaby na niej. To urocze.
-Znalazłem przyjaciół wreszcie! Poszedłem za twoją radą i
powoli zacząłem z nimi rozmawiać. Okazało się, że myśleli, że jestem typowym
samotnikiem, a teraz wreszcie mam bliskiego kolegę- był bardzo zadowolony.
Dziewczyna podzielała jego entuzjazm.
-Bardzo się z tego cieszę, a teraz powiedź mi, pomóc Ci w
czymś?- skinął nieśmiało głową. Pokazała mu krzesło obok siebie na którym od
razu usiadł.
-Eliksiry- westchnął. W jej świecie, nikt nie przepadał za
tym przedmiotem, oczywiście pomijając Ślizgonów, którzy byli pupilkami swojego
nauczyciela, Severusa Snape’a. A ona? Zawsze traciła punkty za wiedzę, którą
posiadała. To zabawne, jak teraz może się z tego pośmiać. W tej chwili
właściwie, jego matka powinna chodzić do szkoły. Właśnie… Powinna to sprawdzić,
może i pozna tą, która spłodziła to dziecko, które tyle namieszało w życiu
świata magicznego. Odrzuciła od siebie te myśli. Czas wreszcie na pouczenie
swoje ucznia.
-Weź tą książkę- podała mu lekturę, która była na samym dole
stosu, który piętrzył się na stole. Chwycił ją w obie ręce, a następnie
otworzył. Jego oczy zrobiły się wielkie jak talerze, a następnie znowu powrócił
do dziewczyny.
-Jesteś niesamowita. Tyle wiesz, byłabyś dobrą nauczycielką-
wyszeptał. Pokiwała głową. Właściwie, nigdy się nad tym nie zastanawiała,
jednak z drugiej strony, jej praca w ministerstwie nie była zbyt szczytna.
Dostała tak naprawdę posadę, bo przyczyniła się do upadku Voldemorta, z którym
teraz obcuje na co dzień. Kim właściwie chciała być Hermiona Granger, za nim
dołączyła do tej instytucji? Chciała być sobą, a jeśli miałaby pozostać dalej
sobą, powinna uczyć, uczyć młodzież tego czego sama już się nauczyła. Chciała
tego jednak nigdy jej pragnienia nie poszły dalej. Poleciała jak głupia za
swoją ówczesną miłością. Ronald Weasley okazał się jednak zboczonym erotomanem,
który żądał od niej niemożliwego.
-Dziękuje- dla niej słowa tego chłopaka znaczyły tak wiele,
nie chciała tego mówić na głos, jednak gdy wróci do swoich czasów, chciała móc
to zrealizować. Dla siebie, dla nikogo innego. A powrót na razie stał pod
wielkim znakiem zapytania bo teraz w jej sercu gościł obiekt jej misji, ten
niecierpliwy, arogancki Tom Marvolo Riddle.
-Jesteś ze Slytherinu jednak jesteś inna niż oni. Dlaczego?-
zadał tak niewinne pytanie. Westchnęła, oparła się na blacie. Musiała
przemyśleć swoją odpowiedź.
-Właściwie to nigdy nie myślałam, za nim przybyłam do zamku,
że nadaje się do tego domu jednak widać pozory mylą. Wszystko co teraz o mnie
wiesz, jest to najprawdziwszą mną. Jestem w domu węża ale to nie znaczy, że
jestem taka jak oni. Lubię pomagać- tak, ta odpowiedź była zadowalająca dla
jedenastoletniego dziecka, które niewiele wie o świecie.
-Jak na mój gust, powinnaś być w Gryffindorze- powiedział
jednak z niesmakiem. Roześmiała się perliście. Przejrzał ją.
-Czemu nie? Może zmienię dom- wyszczerzyła swoje zęby. Dalej
poszło już gładko. Tłumaczyła mu po kolei co powinien zrobić, aby dobrze
zrozumieć cały materiał. Kiwał tylko głową i co jakiś czas zadawał pytania. Nie
zauważyła gdy przyszła pora kolacji.
-Muszę iść, Eric na mnie czeka- zerwał się z miejsca,
zgarnął swoje rzeczy, a następnie poleciał w stronę drzwi, machając jej gorąco.
-Dzieci- westchnęła.
(***)
Horkruks, zdobył już przedmiot, który powinien być
odpowiedni. Gdy jeszcze słońce świeciło na niebie, a upał panował każdego dnia,
podszedł do mugolskiej księgarni. Chodził w jedną i drugą stronę, aż wreszcie
stanął przy jednym z regałów, gdzie były zeszyty. W twardej oprawie. Był
niezwykle ładny. Wziął go bez większego namysłu, zapłacił w kasie, a następnie
wrócił do sierocińca, w którym mieszkał. Usiadł do razu do biurka, zamoczył
pióro w kałamarzu, zamarł. Przecież to odpowiednie narzędzie do wszczepienia w
nie swojej duszy. Odłożył go na miejsce, a następnie zatopił się w lekturze,
Historia Hogwartu. Właśnie w tej książce znalazł wzmiankę na temat Komnaty
Tajemnic, która jak się okazało, została zbudowana przez jego przodka.
-Znajdę ją- powiedział pod nosem. I właśnie tak się stało.
Już na początku września odnalazł wejście do pomieszczenia, a dziennik dalej
spoczywał w jego kufrze. Było to miłe uczucie, być kimś więcej niż tylko
zwykłym uczniem, jednak teraz gdy wreszcie wszystko było gotowe, pojawiła się
ona. Co robić, co robić?
-Nad czym tak myślisz?- zapytała. Właśnie zorientował się,
że siedzi w wielkiej sali, a jego łyżka jest w połowie drogi do jego ust.
-Nad niczym- nie miał zamiaru rozmawiać z nią o tych
sprawach. Następne kilka minuty stół Slytherinu, zatopił się w posiłku. Nikt
nie odważył się odezwać, dlaczego? Obserwowali tą dwójkę, która siedziała obok
siebie, bez słowa.
-Idziemy?- zapytała wesoło Walpurgia trójkę swoich
przyjaciół. Wszyscy kiwnęli tylko głowami i wyszli. Poszli do pokoju wspólnego,
zajęli całą kanapę i fotel. Tom oczywiście zasiadł na tronie, bo jakby to
inaczej, narzeczeństwo Black usiadło wraz z Granger na kanapie. Dziewczyna
wzięła książkę w rękę i rozpoczęła czytanie, reszta rozmawiała ze sobą po
cichu.
-Zostajecie na święta?- zapytał Orion. Wszyscy spojrzeli po
sobie. Nikt nie zamierzał odpowiedzieć pierwszy. Przecież to było logiczne, że
jeśli, któreś z ukrytych kochanków coś powie, zostanie to skwitowane śmiechem.
-My z kochaniem zostajemy. Nie chcemy teraz wracać do domów,
jak możemy być razem. To mój ostatni rok w Hogwarcie, a potem będę musiała
czekać na swojego przyszłego męża- zrobiła smutną minę. Hermiona zachichotała
cicho.
-Nie przesadzaj, to tylko dwa lata- powiedziała ciepło.
Oczywiście cała ta rozmowa była dla żartu jednak po chwili Tom przybrał dość
ponurą minę.
-A Ty co planujesz na święta?- zapytał wprost dziewczyny.
Zaniemówiła na chwilę, a następnie spojrzała na Blacków, którzy już szczerzyli
swoje śnieżnobiałe zęby.
-Zostaje w zamku, to akurat chyba jasne. Nie mam dokąd pójść
więc myślę, że święta w Hogwarcie będą dla mnie najlepszy punktem planu. Nie
chce wydawać za dużo pieniędzy- odparła niechętnie. Wiedziała, że mimo tego, że
rozmowa kręci się między nimi, to inni nadstawiają uszu.
-Ja również zostaje, widzę, że spędzimy święta i nowy rok we
czwórkę- teraz nawet i Riddle się zaśmiał. Wszyscy wiedzieli jak to będzie
wyglądać, Hermiona spędzi czas z Tomem, a państwo młodzi razem w osobnych
pokojach oczywiście. Wszystko będzie w należytym porządku czyli jak zwykle.
-Zapewne tak będzie, będziemy się szampańsko bawić- dodała z
radością Walpurgia, która następnie pocałowała namiętnie swojego ukochanego. Ci
dopiero nie wstydzili się swoich uczuć w stosunku do siebie publicznie.
-Idę do pokoju- powiedziała Hermiona. Upewniła się, gdy
brała torbę z ziemi, że nikt nie widzi jak puszcza oczko w kierunku swojego
chłopaka. Zrozumiał od razu, przyjdzie do niej gdy tylko wszyscy pójdą spać, a
oni spędzą kolejną noc w swoich ramionach.
-My idziemy się przejść do zamku, cześć- Orion od razu
zaciągnął swoją partnerkę w kierunku portretu, który otworzył się przed nimi w
zadziwiająco szybkim tempie. Widocznie, tutaj musiały pomóc im jakieś czary,
przynajmniej takie wrażenie odniósł Riddle, który aktualnie został sam w pokoju
wspólnym.
-No i zostawili mnie samego- westchnął. Na jego kolanach
pojawiła się książka, którą chciał przeczytać znowu. Historia Hogwartu, była
niezwykle interesująca jednak nie znał drugiej osoby, która oprócz niego, ją
przeczytała. Znowu znalazł fragment o Komnacie Tajemnic. Czytał powoli, nie
spiesząc się zanadto. Zerwał się na równe nogi, przecież musi iść do łazienki
dla dziewczyn na drugim piętrze. Popędził ile sił w nogach, stanął przed
drzwiami, które popchnął szybko. Nie spodziewał się tutaj nikogo zastać to też
nie zdziwił się gdy była pusta.
-Doskonale- szepnął pod nosem. Był niezwykle zachwycony
swoim pomysłem. Delikatnie pieścił dłonią wybrzuszenia na kranach aż wreszcie
znalazł właściwy. Nigdy nie mógł zapamiętać, który jest prawdziwym wejściem.
-Otwórz się- jego głos, zmienił się. Rozumiał owe słowa,
jednak nie powiedział ich, jak normalny człowiek, tylko wysyczał się. Cała
budowla ruszyła, a otwór, który pokazał się w podłodze, był na niego jak
światełko w tunelu.
-Na reszcie- ucieszył się, a następnie zniknął, a cała
budowla wróciła na swoje miejsce.
(***)
Hermiona siedziała w swoim pokoju. Dalej czytała książkę,
jednak wiedziała, że coś tutaj nie gra. Powoli zbliżał się czas kiedy powinien
do niej dołączyć Tom jednak nic nie wskazywało na to, że się pojawi. Czyżby
usnął? Dziwne. Zarzuciła na siebie sweter i wyszła do pokoju wspólnego. Jak
zwykle o tej porze był pusty. Zdziwiła się. Nawet Riddle’a tam nie było.
Podreptała więc w kierunku portretu, a następnie wyjrzała na zewnątrz. Nic.
Zdenerwowała się. Miała pewną obawę, że poszedł właśnie do miejsca, które
otworzy i wypuści na świat bestię. Pędziła ile sił w nogach, nie przejmowała
się nawet tym, że woźny może ją złapać. Wreszcie dotarła do drzwi, które
popchnęła w pośpiechu. Widziała, widziała jak komnata się zamyka, widziała jego
przerażoną minę.
-Co Ty do cholery robisz?- warknęła w jego kierunku. Nie
wiedziała co począć, co zrobić. Poczuła tylko silne ramiona, które przyciskają
ją do siebie. Była w nich taka bezpieczna, taka kochana… Chwileczkę… Ale przed
chwilą, ten człowiek otworzył komnatę tajemnic, komnatę zła. Otworzył puszkę
Pandory.
Jestem pierwsza i rezerwuje miejsce na długi komentarz :D
OdpowiedzUsuńHahahahaha, no nie mogę. Bitwa o miejsce :D
UsuńRozmyślania Toma są cudowne. To jak myśli o ojcu, czuć tutaj tą melancholie, która mu towarzyszy. Sposób w jaki myśli o Hermionie jest z kolei po prostu aww *O* Szkoda by było gdyby dowiedział się kim ona jest naprawdę i dlaczego udała się w jego czasy :D
UsuńKońcówka mnie oszołomiła. Ten rozdział pokazał, że Tom mimo wszystko jest tak naprawdę tym samym Tomem, którego znamy. Nie zrezygnował ze swojej misji i otworzył komnatę tajemnic. Hermiona będzie teraz wstanie na niego spojrzeć tak jak dawniej? Bo w końcu do tej pory odrzucała od siebie myśl, że Riddle nadal jest Voldemortem, którego zna z przyszłości.
Jeśli chodzi o Toma to jest on idealny, tajemniczy, chłodny, taki jakiego zawsze sobie go wyobrażałam *.*
Porównanie Komnaty Tajemnic do Puszki Pandory jest świetne.
Rozdział ogólnie świetny (jak zawsze) i czekam na nn (sobie pewnie poczekam). Miałam się bardziej rozpisać, ale weny brakło na komentarz .-.
To weny i czasu ^^
~Vichi
Następny post zaplanowany jest na wigilię więc nie będziesz czekała za długo :D
UsuńSuper rozdzial. Mam nadzieję, że teraz zacznie sie prawdziwa akcja :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na next :)
Dziękuje serdecznie :D Będzie niedługo, gwarantuje.
UsuńWow , cudne , czekałam i czekałam i tu takie zasko xD może i mi przyjdzie wena na Fremione <3 świetny rozdział , pomijając błędy , bardzo fajnie się czytało :)
OdpowiedzUsuńDzięki :D
Usuń.O(≧∇≦)O jestem ciekawa co na to Tom 💕 Jeżeli karzesz mi czekać na 14 rozdział równie długo to cię ukatrupię! ┐( ̄ヮ ̄)┌
OdpowiedzUsuńNie, będzie w wigilię :D
Usuńw wigilię chyba cie na gowe powaliło !! dorry ale jestem zła bardzo
UsuńPS.czemu usumełaś bloga z dramione ? już dawna to wiedziałam ale teraz cie o to pytam :(
~Kachna
Nie usunęłam tylko zmieniłam adres na www.castle-dramione.blogspot.com
UsuńWrrrrryyy!!!!!! Zua Kamana! Zua! ZUAA! JAK KAMANA MOGŁA SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE?! :<
OdpowiedzUsuńSpokojnie, gwarantuje, że rozdział czternasty będzie dłuższy.
UsuńKocham. Czekam. Z niecierpliwościom. Jak możesz kończyć w takim momencie? A więc do wigilii.
OdpowiedzUsuńMogę <3 będzie lepszy prezent dla was :3
UsuńTen rozdzial byl taji fajny. Podobal mi sie koniec. Wgl sie tg nie spodziewalam :) a to jak mysli o Hermionie bylo takie awww ^w^ swietnie piszesz i oby tak dalej. Weny <3
OdpowiedzUsuńDziękuje :)
UsuńŚwietne *.* Czekam na kolejny wpis, Kamana mistrzu XD
OdpowiedzUsuńDziękóweczka :3
UsuńMam nadzieję, że przy 14 rozdziale też się będę cieszyć jak głupia XD. Świetnie przedstawiasz uczucia ;). Czekam na Wigilię :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że 14 rozdział wam się spodoba. JA już wiem, od samego początku jaki jest plan wydarzeń więc i zakończenie znam :D
UsuńWłaściwie to ja chyba nie mam nic do powiedzenia, bo brak mi słów. Czekam do Wigilii na kolejny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńNo, wreszcie zamarliście <3
UsuńTa groza. Ta niepewność :D
OdpowiedzUsuńKamana podgrzewa atmosferę :3
UsuńAle śliczny szablon *-*
OdpowiedzUsuńJak zrobiłaś taką sweet czcionkę? ;*
Koniec dramatycznie wyszedł xd
Normalnie :D Trochę internetów :D Dziękuje :)
UsuńKońcówka najlepsza, a bohaterowie super skonstruowani, boskie. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńCaluję.
~*lu*
<3
UsuńKońcówka najlepsza.
OdpowiedzUsuńTeraz czekać, aż ten dzień minie. Polubiłem Tomione, chociaż nie lubię paringów gdzie jest ta szlama. ;;
Życzę weny i pozdrawiam,
Zutio.
Dziękuje serdecznie :)
UsuńOch jednak ją otworzył... Ale Mionka.. :c Z drugiej strony to jest ten Tom którego kocham <3 Ciekawa coraz bardziej i bardziej :3 Nie ma to jak zarwać noc dla bloga w końcu jest dopiero 05:17 pfff xd <3
OdpowiedzUsuńToma się kocha, zawsze i wszędzie <3
UsuńKurdeeee. Genialny pomysł na to Tomione. Nie wpdlabym na cofnięcie się w czasie. Poelcilam już paru znajomym i też się zakochali *.*
OdpowiedzUsuńŚwietnie opisujesz emocje młodego Voldka. Dokładnie tak sobie fo wyobrażałam, Hermiona też świetnie przedstawiona.
Warsztat pisarski również genialny. :D
To naprawdę miłe :) Dziękuje.
UsuńAaaa weszlam akurat na nowy szablooooon! :3 *Like a Boss*
OdpowiedzUsuńZmartwię Cię. Jest jeszcze nowszy :D
UsuńTo zadne zmartwienie :*
UsuńNo ja mam nadzieję. To najlepszy szablon jaki stworzyłam c:
Usuń