Rozdział I

Witam. Piszę rozdziały z wyprzedzeniem, abyście potem nie narzekali, że nic nie dodaje. Miło mi, bardzo, że znalazło się tyle osób, które lubią Tomione. Nie ważne jak bardzo, ważne, że jesteście. Uroczyście zapraszam na pierwszy rozdział.

Rozdział I


   To wszystko, co widzę, słyszę, jest nierealne. Nie wiem, gdzie jestem, kim jestem dla tej rzeczywistości. Brutalnie wyrwany ze swojego świata jestem nikim.
   Rozglądam się. Jak widać na pierwszy rzut oka, wszystko musiało wydarzyć się dzisiaj. Cała budowla jest w szczątkach. Jestem z tego powodu bardzo przybity. Kto mógł się dopuścić takiej zbrodni?
   Idę przed siebie. Napotykam pierwszych ludzi. Cieszą się. Nie znam powodu, nie znam ich intencji. Mijają mnie, a ja słyszę ich podniecone głosy.
  — Harry Potter. Sam go pokonał. To wielki czarodziej.
  — Już go nie ma. Teraz na spokojnie możemy wymawiać jego imię. Lord Voldemort nie żyje.
   Staję jak wryty. Jak to? Dlaczego? Gdzie ja jestem? Myśli kłębiły się w mojej głowie jak oszalałe. Zapytać? Zignorować? Co począć?
  — Przepraszam, którego dzisiaj mamy?
   Nie planowałem, samo wychodzi. Dwójka przechodzących osób zwraca się w moim kierunku. Patrzą na mnie jak na wariata. Nie ma to jak dobre pierwsze wrażenie.
  — Z choinki się urwałeś? Dzisiaj jest drugi maja.
  — Przepraszam, źle zadałem pytanie. Jaki mamy rok? Ciągle mi się myli...
  — A podobno to ja jestem zapominalski. Mamy 1998 rok. Miłego dnia — mówi wyższy z mężczyzn, po czym obydwoje oddalają się ode mnie.
   Przed oczami mam całe swoje życie. Tak nędzne i nic nie znaczące. Jestem w przyszłości, a dodatkowo moje teraźniejsze ja zostało zgładzone. Źle, bardzo źle.
   Myśląc jednak perspektywicznie, jestem tutaj teraz i to, czego nie udało mi się osiągnąć przez te pięćdziesiąt kilka lat, mogę zrealizować teraz.
   Stoję na opustoszałym korytarzu i nie bardzo wiem, gdzie się podziać. Nie znam tu nikogo, przynajmniej tak mi się wydaje. Podążam na dziedziniec, który, skąpany teraz we wchodzącym słońcu, wygląda jak miejsce rzezi. Posoka, która zaschła już na odłamkach Hogwartu, błyszczy się jak kocie oczy nocą. Za cały ten widok odpowiadam właśnie ja. Przypłaciłem za to życiem. Musiałem być niezwykle głupi, aby do tego dopuścić. Aż wierzyć mi się nie chce.
   Zmierzam nad jezioro. Tak, może tam znajdę rozwiązanie. Może uda mi się wrócić? Nie, to by tylko zmarnowało moją szansę. Do tego dopuścić nie mogę.
   Jezioro pociemniało. Widocznie ono, jak i stworzenia w nim żyjące czują strach. Zapewne dzisiaj wielu czarodziejów oddało swe życie, aby mnie zgładzić. Fascynujące. Musiałem być naprawdę zły. Możliwe, że i teraz taki jestem.
   Widzę tłum zgromadzony nad wodą. Nie podejdę blisko, to zupełnie niepotrzebne. Tylko tak, aby słyszeć. Możliwe, że wtedy wszystko się rozjaśni.
  — Oddajmy hołd tym, którzy zginęli w imię pokoju. Oddajmy im część, bo to dzięki nim nie ma już zła absolutnego. Za naszych przyjaciół, bliskich, za nas samych. Dziękujemy za ofiarowany czas z poległymi, za ten nasz, który nadal trwa. Oddajmy cześć Harry'emu Potterowi, on stanął do pojedynku z Lordem Voldemortem jak równy z równym. Nie bójcie się tego imienia, jego już nie ma. Harry wygrał, dla nas — mówi mężczyzna o wypłowiałych, rudych włosach.
   Przyglądam się temu wszystkiemu z coraz większą ciekawością. Widzę, jak średniego wzrostu chłopak wchodzi na podwyższenie. Ludzie krzyczą swe podziękowania. Czyżby to ten Harry Potter? Nie ma w nim nic nadzwyczajnego. Zwykły, młody mężczyzna o ciemnych włosach i zielonych oczach, które widzę nawet z oddali. Świecą się od łez, które ciurkiem płyną po jego policzkach.
  — Oddajmy również honory poległym nie tylko dzisiaj. Za wszystkich, za moich rodziców. Zapewne obserwują nas teraz, zapewne cieszą się naszym szczęściem. Bądźmy z nimi, jak oni byli kiedyś z nami. Podziękujmy całym sercem, całą duszą — chłopak zakańcza swoją przemowę.
   Odwracam się w kierunku zamku. Kolejny raz moje serce napełnia ból. Musiałem mieć naprawdę ogromny powód, aby tutaj zaatakować.
   Znowu wracam do słuchania małolata. Co ja bredzę? Zapewne obaj jesteśmy w tym samym wieku.
  — Chcę podziękować moim przyjaciołom, Ronowi Weasleyowi za męstwo w obliczu zagrożenia, Hermionie Granger za jej niebywałą inteligencję, dzięki której nieraz wyszliśmy z opresji — automatycznie Potter kieruje swój wzrok na przyjaciół i zaprasza ich skinieniem głowy do siebie.
   Widzę rudowłosego, wysokiego mężczyznę, który trzyma za rękę młodą kobietę. Oboje mimo śladu łez uśmiechają się do zgromadzonych. Aż się krzywię. Ich szczęście doprowadza mnie do szału. Jest tak obrzydliwe, tak bardzo, że zbiera mi się na wymioty.
   Powoli mam dość tego wszystkiego. Burczy mi w brzuchu, głód daje się we znaki. Nie mam przy sobie zbyt dużo pieniędzy, prawie nic. Dwa galeony, aby tutaj przeżyć? To niezbyt komfortowa sytuacja.
  — Dziękujemy, Harry. — Głos młodej kobiety dudni mi w uszach.
   Ma w sobie coś, co przyciąga wszystkich. Nie dziwię się teraz mężczyźnie obok niej. Ma szczęście, ale je zawsze można odebrać. Wystarczy tylko kilka sztuczek, a będę miał wszystko, co należy do niego.
   Chcę odejść, nic więcej się tutaj nie dowiem. Dopiero ludzie, których spotkam na swojej drodze, będą w stanie odpowiedzieć na nurtujące mnie pytania.
   Gdzie iść? Co robić? Widzę z daleka, jak ludzie idą w kierunku Zakazanego Lasu. Zapewne tam się deportują. Może i zamek jest w opłakanym stanie, jednak stare zasady się nie zmieniają.
   Niektórzy jednak kierują się w stronę wioski, która leży najbliżej Hogwartu. Hogsmeade, jedyna na świecie miejscowość, gdzie mieszkają tylko i wyłącznie czarodzieje. Tak, możliwe, że jeśli tam pójdę, uda mi się znaleźć informacje.
   Wzdycham. Jestem wyjątkowo zmęczony. Cały dzisiejszy dzień jest nierealny. To nie powinno się wydarzyć, to nie powinno mieć miejsca. Możliwe, że ktoś dał mi szansę, szansę na drugie podejście. Jestem mu za to wdzięczny, ale tylko i wyłącznie za to.
   Moje nogi same mnie niosą. Ciężko stawiam kroki znużony. Gleba jakby sama podsuwała się pod moje stopy. Idę w dół, ponieważ zamek stoi na wzniesieniu. Podobno lepiej jest wchodzić, niż schodzić, jednak ja uważam inaczej. Gdybym dzisiaj został postawiony przed schodami, nie dałbym rady.
   Mam pewną tezę na temat mojego przeniesienia się w czasie. Moim skromnym zdaniem energia życiowa, którą posiadałem w przeszłości, była znacznie większa. Teraz, w przyszłości, czuję się, jakby została mi odebrana.
   Jestem coraz bliżej celu. Droga robi się szersza, przyjemniejsza. Zaraz minę pierwszy dom, który robi się coraz większy i większy.
   Docieram do Trzech Mioteł. Przynajmniej tak głosi napis na tej karczmie. Za moich czasów jeszcze jej nie było. Kiedy uczyłem się, była to zwykła wiocha zabita dechami, a teraz? Ośrodek turystyczny dla istot magicznych, istna żyła złota.
   Wchodzę do środka. Od razu witają mnie krzyki, salwy, pieśni na cześć Harry'ego Pottera. Nie jestem tym zdziwiony. Siadam przy stole w samym kącie. Obserwuję bacznie wszystkich zgromadzonych.
  — Nasz Harry jest wielkim czarodziejem — mówi pewien osiłek w ciężkim stanie upojenia alkoholowego.
  — W rzeczy samej. Pan Potter zasługuje na wszystkie pochlebne słowa tego świata.
  — I jeszcze więcej — starsza kobieta śmieje się, a tłum jej wtóruje.
   Jak tak dalej pójdzie, to na nic moje przyjście tutaj. Niechętnie podchodzę do baru. Wygrzebuję z kieszeni galeona.
  — Piwo kremowe — rzucam w kierunku barmanki, która na mój widok uśmiecha się. Nie uszło mojej uwadze, że od razu mnie zlustrowała.
  — Dzisiaj nikt nie płaci — mówi. Zabieram więc monetę w lady, posyłam jej sztuczny uśmiech.
  — Dziękuję. Chciałbym się dowiedzieć, czy istnieje możliwość noclegu.
  — Oczywiście, jednakże za to zapłacisz już galeona. — Wyciąga ku mnie dłoń. Bez cienia zawahania daję jej monetę i patrzę wyczekująco.
  — Klucze.
  — Ach, tak. Przepraszam.
  — Tak właśnie myślałem. — Odwracam się w kierunku skupiska czarodziejów, którzy w dalszym ciągu piją Ognistą Whisky.
   Czekam, dalej czekam na jakiś znak. Chcę usłyszeć historię tego chłopca, chce wiedzieć, jak udało mu się zgładzić wielkiego Lorda Voldemorta. Tak bardzo tego pragnę, że nawet nie zauważam kluczy tuż przed moim nosem.
  — Proszę. — Podaje mi je ta sama kobieta, którą przed chwilą próbowałem kokietować. Patrzy na mnie jeszcze chwilę, potem przechodzi do konkretów.
  — A wiesz, jesteś taki ładniutki... Dawno nie miałam mężczyzny... — mówi, delikatnie oblizując swoje wargi.
   Doskonale wiem, że to kłamstwo. Niedaleko niej stoi jej mąż, jednak teraz nie słyszy naszej rozmowy. Wiem, że skorzystanie z tej propozycji będzie dla mnie gwoździem do trumny.
   Uśmiechem próbuję ją udobruchać.
  — Nie licz na to, kochana. Nie dziś, ani nie jutro. Pojawię się tu za kilka dni — kłamię jak z nut.
   Widzę na twarzy kobiety uśmiech. Odwzajemniam go.
  — Będę czekać.
  — W to nie wątpię. — Biorę swój trunek i wracam do stolika.
   Ludzie naprawdę nie znają umiaru. Ich rumiane twarze migają mi przed oczami. Wymyślają hymny ku czci tego nastolatka, co mnie coraz bardziej denerwuje. Wreszcie, po długim czasie, schodzą na temat, który najbardziej mnie interesuje.
 — A tak właściwie ktoś wie, jak Potterowi udało się to wszystko osiągnąć?
 — Ja chętnie opowiem. — Z tłumu wyłania się postać młodego mężczyzny.
   Na oko jest w moim wieku. Wygląda niepozornie, jednak jego ubrudzona koszula wskazuje na to, że brał czynny udział w bitwie. Jest dość wysoki, zapewne wyższy ode mnie. Jeśli chodzi o wygląd, dość przeciętny. Zapewne nie zwróciłbym na niego uwagi.
  — Harry to mój kolega z roku. Zawsze mi pomagał, jest bardzo dzielny. Zanim Albus Dumbledore umarł, powierzył mu oraz Hermionie i Ronowi pewną misję. Sami-Wiecie-Kto stworzył za lat swego panowania horkruksy. Jeśli nie wiecie, wytłumaczę. — Patrzy na zebranych, którzy oczekują kilku słów wyjaśnienia.
  — Stworzyć horkruksa jest niebywale ciężko. Trzeba kogoś zabić, a następnie rozszczepia się część swojej duszy i umieszcza w jakimś przedmiocie. To właśnie zrobił Voldemort. — Przez pomieszczenie przechodzi szmer, a jedna z kobiet zakrywa sobie nawet usta dłonią.
   Jak widać, moje nowe imię dalej wzbudza w ludziach strach. Uśmiecham się delikatnie. Nawet jeśli poległem, to i tak okazują mi szacunek, bojąc się. Strach aż rozchodzi się po izbie. Biorę głęboki wdech, trzymam powietrze mocno w płucach. Żywię się strachem i ludzkimi ułomnościami.
  — Nie bójcie się. Jego już nie ma i nie powróci. Wszystkie części jego duszy zostały unicestwione, a my możemy żyć spokojnie. — Chłopak siada na zajmowanym przez niego miejscu.
   Cisza, która zdaje się trwać wieki, zostaje przerwana przed starszą kobietę.
  — Mój wnuk dobrze mówi. Czas na radość, trwoga już za nami. Czas żyć. — Siada obok chłopaka, który przesyła jej uśmiechem podziękowania.
   Prawie maczam nos w piwie. Ten Harry Potter, ten nędzny chłopak krok po krok zabił moją duszę, która miała być wieczna. Zawsze chciałem przez wieki chodzić po ziemi. Zbierać wiedzę, doskonalić się. Chciałem posiadać majątek, dawać nauki tym, którzy potrzebują tego. Chciałem i na tym się skończyło. Pokonał mnie chłystek.
  — Może jeszcze jedno? — świergocze nad moim uchem barmanka.
   Kiwam ostrożnie głową, nie patrzę w jej stronę. Kobiety to istoty, które zaprowadzić cię mogą do ruiny. Nigdy nie planowałem żadnej mieć na dłużej. Lubię posiadać, a potem oddawać reszcie, w końcu trzeba się dzielić, prawda?
   Myślę, czy przypadkiem na moje skołatane nerwy nie przydałoby się coś mocniejszego. W gruncie rzeczy dzisiaj i tak nie mam nic ciekawszego do roboty.
 — Poproszę piwo, ale i Ognistą.
 — Nie jesteś przypadkiem za młody? — pyta.
  Wreszcie dostaje to, czego chciała. Zwracam się w jej stronę, oczy jednak dalej tkwią w obrazie za nią.
  — Gdybym był za młody, wcale nie byłoby mnie tu, nie sądzisz? — Teraz szukam jej oczu, aby utkwić w niej swoje, ciemne.
   Gdy chwytam jej wzrok, miesza się. Delikatny rumieniec na jej twarzy i dreszcze na dłoniach są dla mnie tylko powodem do kpin.
  — Pospiesz się — daję jej odejść, nie mam dzisiaj czasu na te ladacznice.
   Wszystkie one są siebie warte. Chciałyby uwiązać mężczyzn przy sobie, mieć ich na własność. Czerpanie z zasobów osobników płci przeciwnej to dla nich norma. Brzydzę się nimi. Jedynie seks może, na chwilę, to uczucie ode mnie odpędzić.
   Z miłą chęcią udałbym się na spoczynek, jednak wiem, że to będzie błąd. Im więcej się dzisiaj dowiem, tym lepiej wpłynie to na moje jutrzejsze plany.
  — Potter jest jednak niesamowity. To wielki czarodziej. Na początku, jak był mały, pokonał go, a teraz znowu. To konkretny chłopak. Najbardziej jednak żałuję, że jego rodzice nie mogą tego zobaczyć. — Mężczyzna, który siedzi obok lady, wygląda na smutnego.
  — Tak. Lily i James byliby z niego dumni, jestem tego pewna.
  — A właściwie nigdy ich nie poznałem. Jakimi byli ludźmi?
  — James już za czasów szkolnych lubił być w centrum uwagi. Dzięki swojej otwartości i wytrwałości wreszcie udało mu się dopaść Lily. Z kolei Evans, bo takie jest panieńskie nazwisko matki Harry'ego, była wybitną czarownicą. Niebywale inteligentna, mądra. Ceniona przez wszystkich nauczycieli w Hogwarcie. Harry odziedziczył po matce tylko kolor oczu, reszta to skóra zdjęta z ojca. Jest do nich taki podobny, że dalej trudno mi uwierzyć, że nie żyją. — W oczach zgromadzonych, pojawiają się łzy.
   Zabiłem rodziców tego czarodzieja. Czyżby w akcie zemsty się mnie pozbył? Przecież tym uczuciem brzydził się Dumbledore... Właśnie, on. Nie żyje. I tak przeżył mnie wystarczająco, aby znaleźć się w gronie.
  — A co z czarną różdżką?
  — Jest w posiadaniu Pottera, a co z nią zrobi, zależy od niego.
   Moje uszy chwytają wszystko jak sonary. Nie wiedziałem, że ta legenda jest prawdziwa. Spodziewałem się, że bajka dla dzieci nie będzie miała w sobie ani krzty prawdy.
  — Ja to bym chciał taką posiadać...
  — A ja się cieszę, że jednak masz tylko swoją. — Znowu śmiech rozbrzmiewa przez całą sale, jak weselne dzwony.
   Barmanka wreszcie donosi mi napoje. Przechylam kufel i prawie na raz wypijam piwo kremowe. Tym nie da się doprowadzić do stanu nieużywalności, jednakże obok stoi mały kieliszek. Tak zabójcza broń pokoleń. Zawsze zbiera wielkie żniwo na całym świecie.
  — Nie musiałaś mówić tego publicznie — oburza się mężczyzna.
   Moje oczy powoli zamykają się, a następnie otwierają. Jestem wystarczająco śpiący, aby jutro wstać dopiero po południu. Zostać jednak muszę.
  — Skoro była czarna różdżka, to peleryna i kamień również muszą istnieć.
   Ktoś na głos wypowiada moje myśli. Myślałem, że aż wstanę i podziękuję tej osobie, co zupełnie do mnie nie pasuje. Ja ani nie proszę, ani nie dziękuję. Tego się nauczyłem. Jak masz na kogoś liczyć, licz na siebie.
  — Możliwe. Jednak jedyna osoba, która może odpowiedzieć na to pytanie, zapewne teraz chce odpocząć od tego wszystkiego.
  — W sumie racja — wszyscy potwierdzają to zdanie.
   Sam byłem coraz bardziej podekscytowany. Czarna różdżka istnieje, to już krok ku panowaniu nad światem. To odprężające. To zachwycające. To wszystko, czego pragnę.
  — Żałuję, że Remus i Nimfadora odeszli z tego świata.
  — Zostawili małego Teda. Biedny chłopiec.  
  — Andromeda została sama z wnukiem. Na początku mąż, potem córka i zięć. Naprawdę jej współczuję.
  — Weasleyowie również muszą pogodzić się ze stratą syna. Fred został znaleziony pod zawaloną ścianą. Nie miał szans.
  — Moje koleżanki z roku, Lavender Brown, Padma Patil również zapłaciły za tę wojnę życiem — znowu ten pospolity chłopak zabiera głos.
   Nie powiem, powoli wzbudza we mnie niechęć. Widzę w nim najgorszą, możliwą szlamę. Bez swojej babci zapewne nie umie nic zrobić. Taki duży, taki nieporadny. Na samą myśl robi mi się niedobrze.
  — Wiem, wnuczku, jednak nikt o nich nie zapomni. Jestem tego pewna.
   To przeważa szalę. Wypijam całą Ognistą, którą miałem w kieliszku i idę w kierunku schodów. Jakiś głos zatrzymuje mnie na pierwszych stopniach.
  — Chłopcze, nie zostaniesz dłużej z nami?
   Nawet się nie odwracam. Nie ma sensu pokazywać swojej znużonej twarzy.
  — Przykro mi, ale nie. To był długi i męczący dzień dla nas wszystkich, dla mnie w szczególności.
  — Tak, to zrozumiałe. Przepraszam za kłopot.
  — Nie ma sprawy, dobranoc.
  — Dobranoc.
   Udaję się schodami na samą górę. Numer na kluczyku wskazuje na to, że będę miał widok na zamek. Bardzo go cenię mimo wszystko. Tak właśnie zgłębiłem wiedzę, która będzie mi potrzebna w przyszłości. Mój dom, jak wspominałem wcześniej, należy tylko do mnie.
  — Łóżko, jak miło — mówię, wchodząc do pomieszczenia.
   Tak bardzo potrzebuję snu. Zdawałem sobie z tego sprawę już wcześniej, ale dopiero teraz ma to większy sens.
   Padam na pościel, świeżą i nieskazitelnie białą. Jestem taki szczęśliwy, jak nigdy. Zakochałem się w przyszłości, w planach, które mogę zrealizować. Teraz słowa "byłem, jestem i będę" mają największy sens. Moje sny ziszczają się.
Muszę jeszcze zgłębić tajemnicę Harry'ego Pottera. Pokonał mnie, podobno, dwa razy. Nie mogę w to uwierzyć. Taki młody chłopak mógł doprowadzić do tego, że Lord Voldemort przestaje istnieć w świadomości tych ludzi? Moje zwłoki będą cennym łupem w dorobku tego młodego czarodzieja. Oczywiście, do czasu. Postaram się, aby jego zielone oczy patrzyły na mnie w chwili śmierci.
Jednak nie wszystko jest takie proste, jakby mogło się wydawać. Jeśli Potter posiada czarną różdżkę, za wiele nie zdziałam. Muszę na początku poszukać informacji, pracy. Jeden galeon nie wystarczy mi przecież na długo.
Jestem niesamowicie głodny. Oprócz alkoholu, który dzisiaj w siebie wręcz wmusiłem, od rana nie miałem nic w ustach.
Zastanawiam się nad miejscem, gdzie będę mógł spokojnie planować, poznawać ludzi. Olśnienie przychodzi tak szybko. Pukam się mocno w czoło, uśmiechem próbuję zakryć satysfakcję.
  — Borgin — szepczę cicho.
   Właśnie. Ten sklep na ulicy Nokturna będzie idealnym miejscem. Przychodzą tam najwięksi czarnoksiężnicy, wiedźmy, istoty rodem nie z tego świata. Dobre na sam początek. Wiele rodzin czystej krwi sprzedaje lub kupuje tam rzeczy.
   Zaintrygowany swoim planem czuję, że jak tak dalej pójdzie, to wcale nie usnę. Bardzo niedobrze. Ludzkie ciało musi się zregenerować podczas snu.
   Padam, jestem prawie nieprzytomny. Zasypiam.

57 komentarzy:

  1. Wreszcie jest pierwszy rozdzial😃 SUPER mi sie czytało jak zwykle. Za kazdym razem mam to samo uczucie: kurczę czemu to juz koniec😃 teraz bede z niecierpliwoscią wypatrywać końca czerwca i dalszych części. Czuje ze wiele bedzie sie działo. Tak bardzo to kocham😃lol😃 wiem, ze napewno sie niezawiode

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam nadzieję. Komentarze od ciebie bardzo mnie motywują i powodują, że chce działać, działać i jeszcze raz działać. Nie zmarnuj tego xD

      Usuń
  2. Zastanawiam się, co mi w Twoim Tomie nie pasuje.
    Zawsze wyobrażałam go sobie, jako niezwykle inteligentną i niezrównoważoną postać. O ile szaleństwa - co prawda bardzo wymuszonego, ale zawsze - jestem w stanie się tutaj dopatrzeć, inteligencji wcale. Tom jest zwyczajnie głupi, zarozumiały i bezmyślny. Wydaje mi się, że ma już za sobą pierwsze morderstwo (skoro wie o hokrusach, zabił już Martę, morderstwo na pewno pozostawiło jakiś ślad), a zachowuje się jak rozwydrzony bachor. Flirtuje, ale nie próbuje oczarować barmanki, traktuje ją jakby była nic niewarta (informacje), zakłada, że jej mąż nie wie, że jego żona go podrywa (mowa ciała, ludzie to rozpoznają), mimo że jeśli coś poszłoby nie tak to prawdopodobnie oberwałby jakimś zaklęciem (zwrócenie na siebie uwagi), co nie wydaje mi się czymś, co powinien robić. Zachowuje się nierozsądnie - a to nie cecha, którą przypisałabym Tomowi. Kanon umarł [*] Pisanie o nim jest bardzo trudne, bo łatwo przekroczyć cienką granicę między przesadą a geniuszem. U Ciebie przechyla się to raczej ku przesadzie.
    W menu masz link do Twojej bety - czy ten rozdział był przez nią sprawdzony? Gubisz mnóstwo ogonków (albo ona gubi), przecinki pojawiają się w nieodpowiednich miejscach i masz źle zapisane dialogi. Poza tym mignęło mi kilka literówek i powtórzeń.
    Jest późno, więc prawdopodobnie powyższe przypomina bełkot - proszę o wybaczenie. Dobranoc, nie mam siły na rozwodzenie się nad niczym innym (; Życzę weny!
    c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że tym razem nie udało się dobrze zbetować. Każdy ma gorszy dzień, czyż nie?
      Co do Toma... Wydaje mi się, że podkreśliłam to wystarczająco mocno, że nie może wyjawić swojego prawdziwego charakteru, jednakże mogę się mylić.
      Kanon w Tomione, to raczej, przeważnie, leży i kwiczy. Jest mało elementów kanoniczych bo inaczej nie da się napisać opowiadania.
      Wybaczam, biorę sobie radę do serca. Następnym razem, i oczywiście na górze, tekst będzie lepiej poprawiony, napisany.
      Ps. Przy publikacji, musiało się coś rozjechać z tekstem i nie jest to wina ani moja, ani mojej bety.

      Usuń
  3. Super, że dodałaś rozdział. Bardzo dobrze się czyta, serio. Jeśli były tam błędy, to się wciągnęłam i nie zauważyłam. Zdarza się.
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszamy razem z Bellatrix, za błędy. Następnym razem się to nie powtórzy.
      Dziękuje jednak, za docenienie samej treści.

      Usuń
  4. O rany!!! TO JEST PO PROSTU FANTASTYCZNE!!!! Nie wiem jak wytrzymam do kolejnej części bo po prostu uzależniłaś mnie od niego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje serdecznie. Mam nadzieję, że nie zawiodę.

      Usuń
  5. Witam!
    Masz świetny pomysł na tą historię! Wcześniej z perspektywy Hermiony, a teraz z perspektywy Tom'a. Idealnie oddajesz charakter Riddle'a. Moim zdaniem jest to najlepszy blog o Tomione jaki w życiu czytałam. Wiadomo, kiedy dojdzie do czegoś pomiędzy panną Granger a Voldemort'em? Nie mogę się doczekać ich dalszego wątku!
    Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
    Selene Neomajni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę, to czy idealnie oddaje zachowanie Toma, to sprawa gustu. Mi się wydaje, że mniej więcej dobrze wykreowałam jego postać, jednakże są osoby, które się nie zgadzają.
      Tomione jest mało, a szkoda. Chętnie przeczytałabym coś dobrego.
      Kto wie, co będzie potem. Na razie nic nie zdradzę. Na rozdział zapraszam 26 czerwca.
      Dziękuje.

      Usuń
  6. Uwielbiam twój styl pisania pewnie pisałam to już wiele razy ale nie mogę się powstrzymać. Co do błędów to ja nic nie zauważyłam, ale na mojej opinii w sprawie błędów ortograficznych i interpunkcyjnych nie powinno się polegać. Rozdział napisałaś cudnie. Twoje pomysły co do Tomione mam wrażenie, że są coraz lepsze :) Życzę weny
    Pozdrawiam Psycho

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są, tym razem jest ich wiele, za co przepraszam.
      Mam nadzieję, to znaczy, tak sądzę, że tym razem Tomione lepiej mi wyjdzie niż to pierwsze.
      Dziękuje.

      Usuń
  7. Ciekawe czy Nokturn nadal działa jak wcześniej. Mnóstwo śmierciożerców za pewne zostało schwytanych. Ciekawi mnie reakcja Toma gdy spotka ocalałych i czy powtórnie będzie zbierał zwolenników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, na to mam już pomysł. Przekonasz się w kolejnych rozdziałach. Na razie, to kwestia napisania ich, a potem będę się martwić o betowanie i publikacje.
      Dziękuje za komentarz.

      Usuń
  8. Wspaniałe *.*
    Jesteś najlepszą blogerką jaką znam.
    Ten chłopak to zapewne Neville :3
    Nie mogę się doczekać, aż Tom spotka Golden Trio.
    Czekam na kolejny rozdział :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przesadzaj, wiele osób piszę ode mnie lepiej i zapewniam Cię, chciałabym pisać jak oni.
      Tak, zgadłaś. To Neville. Specjalnie dodałam charakterystyczną babcię ;)
      Dziękuje. Zapraszam na niego 26 czerwca.

      Usuń
  9. Wspaniały jak zawsze! Chciałabym zobaczyć reakcję Harry'ego, gdy zobaczy młodego Voldemorta w swojej rzeczywistości :) Hermiona spodobała się Tomowi i postawił sobie ją za cel.
    Potrafisz opisywać wszystko z perspektywy Toma. Jest kanoniczny. Chciałabym móc tak przedstawiać Riddle'a na swoim blogu.
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może, kto wie.
      Powoli. Tym razem nie ma co się spieszyć. Naprawdę. Nie będzie akcji jak z bazyliszkiem, który zjadł Ashley. Teraz skupiam się na szczegółach. Więcej akcji.
      Dziękuje i również pozdrawiam.
      Za wenę dziękuje.

      Usuń
  10. Super. Ja sama też się nie mogę doczekać spotkania Harry'ego z Tomem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to sobie jeszcze poczekasz.
      Dziękuję.

      Usuń
    2. Jestem cierpliwa więc raczej dam radę.

      Usuń
    3. To potrwa, w sensie. Harry może się wcale nie spotkać z Tomem.

      Usuń
    4. Ale opowiadanie będzie trwać pewnie? Może się nie spotkać ale i tak ciekawe jak zacznie się znajomość Toma z Hermioną.

      Usuń
    5. Oczywiście, że będzie trwać. Ja już wiem ale wam zdradzić nie mogę xD

      Usuń
  11. Ciekawe jak los pokieruje Toma(tzn twój umysł pisarski).
    Początek był niesamowity, to uczucie roznosiło mnie aż do rozmowy Toma z barmanką. Potem wszystko zaczęło mnie irytować. Koniec był dobry, ale dla mnie słaby. Nie umiem się tłumaczyć, więc mam nadzieję, że źle tego nie odbierzesz. Po prostu staram się od dłuższego czasu nie wpaść w nurt perfekcjonizmu... /chyba już to zrobiłam/ I przez to czasami nastawiam w ten sposób ludzi...
    /za dużo filozofujesz.../
    Tak czy inaczej, czekam na NN, obdarowuję cię weną, świetny szablon i gif/trailer.
    Jestem głodna :(.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To coś zjedź, a nie czytasz mojego bloga. Jedzenie jest ważniejsze. Aż się oburzyłam!
      Cóż, nie odbieram tego źle. To alarm dla mnie, że powinnam coś zmienić za nim będzie za późno.
      Dziękuje za radę.

      Usuń
    2. Ehh, zawsze jestem głodna :( .

      Usuń
  12. czekam na ciąg dalszy!
    pozdrawiam i życzę weny,
    m.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jesteś po prostu niemożliwa!
    Skąd bierzesz takie pomysły?
    Czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały!
    Pozdrawiam i życzę weny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysły rodzą się w mojej głowie z prędkością światła. To miłe i bardzo korzystne dla mnie.
      Dziękuje serdecznie.

      Usuń
  14. Sama robisz początkowe gify?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początkowe? Nie bardzo rozumiem.
      Lecz jeśli chodzi o gif w ramce, tak robiłam go. Z pomocą innych gifów i painta.

      Usuń
  15. Witaj Kamano.
    Co do tego rozdziału, to już dobrze wiesz, co o nim myślę. Rozpisałem się o nim, jak do dostałem kilka tygodni wstecz. Teraz czytając go po becie, uważam, że jest jeszcze lepszy niż był. Nic nie poradzę. Chciałbym pisać tak jak Ty. Specjalnie przyjadę do Warszawy zabrać Ci mózg, a wraz z nim talent pisarski. Czekam na więcej. Oczywiście chcę je dostać przedpremierowo.
    Mam nadzieję, że wena Ci będzie pomocna.
    Pozdrawiam,
    Ayden Lucas Barrow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wena jest zawsze. To akurat mój atut, jestem tego świadoma.
      Dam, jeśli będę chciała, muszę pomyśleć.
      Nie oddam, założe hełm.
      Dziękuje.

      Usuń
  16. Genialne piszesz kochana ♡ Dzięki, że jesteś i poprawiasz mi zawsze humor swoim opowiadaniem :)
    Ściskam i czytam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie ma za co. Cieszę się, że mam takich czytelników.
    Dziękuje.

    OdpowiedzUsuń
  18. Źle zapisane dialogi. Opisy suche i całkowicie pozbawione uczuć. Nie umiesz pisać, ale nie umiesz się do tego przyznać ^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konstruktywne komentarze doceniam, takie ewidentnie mnie nie obchodzą.

      Usuń
  19. Tak, zgadzam się. Nie ma to jak osoby które czegoś nie potrafią i się za to biorą. wejdź na ana-lizy, a na pewno zobaczysz jakie masz błędy. Wgl. Tomione to jakiś żart. Ten paring? Serio? Rozwalasz system Kobieto. Pozdrawiam faneczki Kamany. Hejty za 3..2...1... /Cat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem nawet co to bo nigdzie się nie zgłaszałam. Cóż, bywa. Nie zmuszam nikogo do czytania tego bloga.

      Usuń
  20. Najpierw popraw ortografię i inne błędy. "Nie ważne", "zabieram monetę w lady", "daję jej monetę i popatrzę wyczekująco", "oczy... tkwią w obrazie"? Pełno tego. Słabo, to zniechęca do czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, Kamana wszystkie błędy nadrabia niepowtarzalną fabułą.

      Usuń
    2. Niestety, językowego niechlujstwa nie da się nadrobić żadną fabuła, tym bardziej taką. Rozumiem, że Autorce nie zależy na poważnych opiniach, a tylko na zachwytach, ale cóż, w takim razie musi się pogodzić z tym, że jej teksty będą traktowane jak zwykłe blogowe śmieci. Jej wybór.

      Usuń
    3. Skoro tak twierdzisz, nie zamierzam się spierać. Kto wie.

      Usuń
  21. Ach, czyli Voldemort... albo raczej Tom... jest już w czasach Pottera. Mniemam, że Hermionę spotka podczas ostatniego roku w Hogwarcie. Będzie miał łatwiejsze zadanie, ponieważ (wg kanonu) ani, Harry, ani Ron nie będą mu przeszkadzać. xD
    Riddle wydaje mi się tu trochę bezradny. Sądzę, że nie powinien taki być. Albo raczej... powinien udawać i żyć w przekonaniu, że jakakolwiek nastałaby sytuacja, gdziekolwiek by się znalazł, poradzi sobie.
    Tom za bardzo się odsłania przed tą kobietą. Uważam, że nie jest tutaj taki... tomowy. Ma kilkanaście lat, przeniósł się w czasie, więc nie wytworzył jeszcze w sobie tej bariery ochronnej i jadu, w tym czasie był bardzo czarujący i potrafił każdego wykiwać. Wydaje mi się, że traktuje tę kobietę jak równą sobie. A przecież to tylko zwykła kelnerka. A ona... wydaje mi się natarczywa. Taka tłusta, spocona i natarczywa, stwierdzenie, że nigdy nie miała mężczyzny było obrzydliwe. xD
    No cóż, dodaj prędko kolejny rozdział, ciekawa jestem, jak Tom wkręci się do Hogwartu (bo sądzę, że tam właśnie będzie się toczyła historia), choć... Powiem szczerze, że jestem ciekawa, jak wyglądałaby fabuła poza Hogwartem.
    Co do przecinków, literówek, błędów... Masz betę, więc wierzę, że wszystko poprawiła tak, jak trzeba, wyłączyłam w sobie ten zmysł korekty. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opis barmanki, zemdlił mnie. Nie wyobrażałam sobie jej, jako spoconą, starą babkę. Raczej kobietę w średnim wieku, z wielkim biustem i upodobaniem do młodszych mężczyzn. I oczywiście, to jest zawsze, zbyt ciemny makijaż.
      Ha, mówiłam Ci o opowiadaniu, a Ty myślisz, że pójdzie do Hogwartu. To dopiero zastanawiające.
      Dziękuje za opinię. Wezmę sobie, ją do serca.

      Usuń
  22. Swietne, idealne, zniewalajace ❤ Zycze weny! ^^
    ~Pani Black

    OdpowiedzUsuń
  23. No nie powiem, ciekawe ciekawe :D Super to napisałaś :P
    Idę czytać dalej~

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie. Nie, nie, nie. Patrzę na ten rozdział i nie dowierzam. Wpatruję się w pierwsze akapity, w to, jak Tom reaguje i… jest mi źle, tak po ludzku. Pisałam pod poprzednim rozdziałem, że Tom powinien odczuwać złość? Rozczarowanie? Strach? Cóż, dopiero tutaj mogę się nad tym rozwodzić. Tom widzi zniszczony zamek – co powinnaś opisać, a czego brakuje – i… mówi, że się złości. GDZIE JEST TA ZŁOŚĆ? Gdzie rozglądanie się w popłochu, gdzie jakaś próba zasięgnięcia wiedzy? Dlaczego Hogwart jest w tym stanie, kto to uczynił! „Jestem z tego powodu bardzo przybity” niczego nie rozwiązuje! Patrz, nawet ja bardziej się emocjonuję twoją pisaniną, niż Tom zniszczonym Hogwartem! Jak mam sobie to wszystko wyobrazić, skoro nie dajesz mi podstawowych emocji?
    Ok., Tom słyszy jakichś ludzi. Nagle stwierdza, że przecież nie wie, gdzie się znajduje! I po co było bez przemyślenia ruszać ten zmieniacz czasu? Dopiero teraz przyszło mu do głowy, że JEST W PRZYSZŁOŚCI? W takim razie posądzałam go o zbyt dużą inteligencję. Chłopak budzi się w Hogwarcie, widzi zniszczenia, ludzie ganiają w tę i z powrotem, ogólnie nie dzieje się najlepiej, słyszy o Voldemorcie… Od razu powinno go to naprowadzić na odpowiednią ścieżkę! A pytanie o rok było głupie. Gdyby udawał pijanego, gdyby był w innym miejscu, wtedy dałoby się w to uwierzyć… Ale tutaj? Zaraz zostałby uznany za jakiegoś szpiega!
    „Tak nędzne i nic nie znaczące” — „nieznaczące”, to tak najpierw. Pod prologiem już mówiłam, jak to Tom nie myślał o sobie w kategoriach „nic nieznaczący”, więc nie będę się teraz rozwodzić. Ok., widzi, że jego przyszłe „ja” upadło, ale… Ludzie bali się jego imienia, nie? Czyli ZNACZYŁ WIELE. Nieważne, że przegrał.
    Tak w ogóle, to gdzie podział się ten zmieniacz czasu? Tom nie zamierza zwiać z tej nowej rzeczywistości? Skoro teraz wie, co się z nim stanie – że jakiś Potter go pokona – może wrócić i od razu wybić wszystkich mających to nazwisko. Ale nie! On chce utworzyć coś nowego tutaj! To nie ma najmniejszego sensu.
    Niby pojawia się co nieco o krwi na murach, ale to niewiele… Tom byłby zdesperowany, szukałby powodów i informacji. Co to za bitwa, kim jest ten cholerny Harry Potter, któremu udało się go pokonać? Czy horkruksy nie spełniły zadania? DLACZEGO WALCZYLI W UKOCHANEJ SZKOLE?
    Tutaj tego brakuje.
    I nagle Tom myśli, jaki to on nie był zły, że tylu ludzi oddało życie, aby go zgładzić. HEJ, ON DĄŻY DO RZĄDZENIA ŚWIATEM. To go dziwić nie powinno!
    Przepraszam, potrzebuję chwili przerwy. Jak prolog był całkiem przyjemny w swojej naiwności, tak tutaj powoli dostaję zawału. Jeśli tak trudno jest ci opisywać emocje, nie lepiej było zacząć pisać jako narrator trzecioosobowy? Pierwsza osoba ma to do siebie, że TRZEBA UKAZAĆ, jak bohater się czuje, nie jedynie o tym mówić! Poza tym powinnaś justować tekst, wyglądałby estetyczniej.
    Ok., chwila minęła, jedziemy dalej. Tom leci podsłuchiwać, stwierdza, że to może mu pomóc. Zgadzam się. Szkoda, że w sumie żadne z nas nie dowiaduje się niczego istotnego. Ci, którzy przetrwali, oddają hołd poległym. I… Tom, zamiast być przerażonym, jest… ciekawy? Boże, Boże, Bożenko, coraz gorzej mi się oddycha.
    „Musiałem mieć naprawdę ogromny powód, aby tutaj zaatakować.” — …co? Piszemy raczej „dobry powód”, „ogromny” nie brzmi zbyt dobrze. I powinno być „aby zaatakować to miejsce”.
    Kamano, właśnie uzdrowiłaś moje bolące serce. Trafiłam na opis emocji! Tom jest zły, Tom chce wymiotować, za słodko, za słodko wokół! TAK powinnaś opisywać całość, TAK powinnam się czuć przez cały rozdział! Wcześniej byłam zażenowana, teraz czuję, jak wściekłość Toma udziela się i mnie. Brawo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że te cudowne uczucia zaraz odchodzą, bo Tom myśli w kategoriach: „O, rudzielec ma dziewczynę, hmm, może mu ją odbiorę!”. Tom dopiero co przeniósł się do nowego miejsca. Jest zdezorientowany – a przynajmniej powinien być – nie wie, co się dzieje, jego teraźniejsze „ja” przegrało jakąś wojnę i zniszczyło miejsce, w którym się wychował. Już widzę, jak myśli o poderwaniu jakiejś szlamy. Po co mu to? Ma większe problemy na głowie. Trzeba uciekać – a jeśli nie uciekać, to przystosować się. Ludzie zamordowali Voldemorta – Tom powinien myśleć: „Kurczę, a jeśli ktoś mnie rozpozna?”. On NIE WIE, że wyglądał jak oślizgły gad.
      A, na terenie Hogwartu nie można się teleportować, w to wlicza się Zakazany Las. Gdyby to było takie proste, do Hogwartu zjeżdżałyby się wycieczki śmierciożerców.
      Tom w ekspresowym tempie dociera do Trzech Mioteł. Przepraszam, ale czy do Hogsmeade nie jeździło się powozami, bo to nie była taka krótka droga? Nie ma zadyszki, nie zmęczył się… Cud, nie chłopak!
      Ciekawie ukazujesz to, że ludzie świętują. Nie mają siły na fajerwerki, na krzyki i uściski, ale wypicie piwa nie jest dla nich problemem. To akurat zrozumiałe, na pewno są zmęczeni – każdy by był, wszak walka z Voldemortem i jego śmierciożercami to nie przelewki, a pełnowymiarowa wojna.
      Tom zamawia piwo – ok., skąd on ma ze sobą pieniądze?! – na szczęście nie musi płacić. Za to jego rozmowa z barmanką bardzo, bardzo mi się podoba, szczególnie to „Tak właśnie myślałem”. Jest takie sztuczne, pokazuje tę pogardę dla stojącej przed nim kobiety, pogardę dla tego wszystkiego. Tom jest wściekły, ledwie to maskuje, kobieta przeprasza, jakby wiedziała, że mierzy się z kimś lepszym… Udało ci się, nie powiem.
      „Podaje mi je ta sama kobieta, którą przed chwilą próbowałem kokietować.” — CO? Tom jej wcale nie kokietował, ba, nawet nie próbował! Co jest z nim nie tak? Może nie rozumie konceptu miłości, ale miał zdolności, dzięki którym potrafił oczarować ludzi… Zamówienie piwa i pokoju do nich nie należy.
      O Bożenko, to właśnie ta barmanka zaczyna kokietowanie. Obrzydliwe. Ale skąd Tom wie, że ona ma męża? Czegoś nie doczytałam? Dopiero teraz Tom zaczyna robić COKOLWIEK, a i tak specjalnie się nie wysila, po prostu składa obietnicę, której niekoniecznie dotrzyma…
      „Sami-Wiecie-Kto stworzył za lat swego panowania horkruksy” — ok., kto w tych czasach wypowiada się w taki sposób? To tak nienaturalne, że aż mrozi.
      I następny ładny akapit, opisujący odczucia i reakcje Toma. Nie jest posągiem, czuje i to okazuje. Cieszy się ze strachu, jaki wzbudza, lubi to, jak ludzie drżą na dźwięk jego nowego imienia. Brawo po raz kolejny!
      Babcia chłopca wstaje… Hej, to Neville! Idę o zakład, że to Neville! Dlaczego nie siedzi w domu i nie odpoczywa? Dość się narobił, nie? Wątpię, żeby chciało mu się iść do Hogsmeade, zapewne pierwsze, co by zrobił, to udał się do Munga odwiedzić rodziców… Albo poszedłby spać. Zmężniał, ale zasłużył na chwilę relaksu. Już babcia by go do tego przymusiła.
      „Lubię posiadać, a potem oddawać reszcie, w końcu trzeba się dzielić, prawda?” — ok. Powoli. Nie wiem, skąd ty to wzięłaś, bo to kpina z Toma i kanonu, ale powoli.
      Jestem w stanie zrozumieć to, że Tom lubił pojedyncze przygody z kobietami. Jest nastoletnim mężczyzną, ma swoje potrzeby (albo chciał dowiedzieć się, o co do wuja z tym seksem chodzi). Ale to „oddawać reszcie” już nie jest w jego stylu. Pamiętasz scenę z sierocińca, gdzie musiał zwrócić dzieciakom ich zabawki? Myślisz, że zrobił to chętnie (o ile w ogóle to uczynił)? O właśnie, na pewno nie! Kipiał ze złości, że Dumbledore odkrył jego schowek, że kompletnie go przejrzał. Wniosek? Na pewno, na pewno cieszył się z zupełnego oddania partnera, co oznacza, że po ewentualnym zbliżeniu pozostawiał go w stanie, uwaga, poddania. Albo go zabijał, w sumie byłoby to w jego stylu.

      Usuń
    2. Ludzie rozmawiają o Harrym, horkruksach Voldemorta, Lily, Jamesie... Jakby specjalnie dla wiadomości Toma. Jak się na to mówi? IMPERATYW BLOGASKOWY. Takie zbiegi okoliczności się nie zdarzają. Wiem, co chciałaś osiągnąć, ale to tylko sprawia, że twoja historia traci na wartości. Gdyby Tom musiał posłużyć się magią albo swoim urokiem, żeby wydobyć te informacje – o, wtedy byłoby realnie! A tak mamy zmęczonych ludzi obgadujących przed chwilą zakończoną wojnę… Naprawdę sądzisz, że komukolwiek chciałoby się słuchać o cząstkach duszy Voldemorta, o rodzicach Harry’ego? Prędzej przebywaliby w kręgu przyjaciół, znajomych, rodziny, ciesząc się, że żyją.
      Za to żart z Czarnej Różdżki jest przyjemny i na miejscu. O, w takim tonie powinna przebiegać cała rozmowa!
      Ok., Tom wybiera się spać. Ostatecznie nachodzą go myśli, że jeśli ma zostać, musi znaleźć jakąś pracę. Kto przychodzi mu do głowy? BORGIN. Dlaczego? BO MIAŁ PLANY, ŻEBY TAM PRACOWAĆ JESZCZE W PRZESZŁOŚCI. Dlaczego nie pomyśli, ze jego teraźniejsze „ja” już tam mogło pracować? Nie wiem, może to dla niego za trudne! Wybranie się tam to trochę samobójstwo, szczególnie teraz. Z tego co widzę, myśli o tym tuż przed wejściem do sklepu… Trochę za późno. A jego „co mnie to obchodzi” wryło mnie w siedzenie. Nie wiem: śmiać się czy płakać? Tom może pchać się w ręce swojego potencjalnego mordercy (pomijam już paradoks, jaki mógłby powstać po jego śmierci).

      Wiesz, tak jak w prologu mogłam pochwalić cokolwiek, tak tutaj miałam wielkie problemy. Zdarza ci się napisać coś dobrego, ale znika to pod tonami naiwności i bezsensu. A szkoda, bo historia ma olbrzymi potencjał i szkoda, że tak go marnujesz, bo nie umiesz poprowadzić Toma.

      Idę dalej.

      Pozdrawiam,
      Kassga

      Usuń
  25. Z mojego wkuwania statystyki i tak już nic dzisiaj nie wyjdzie, to sobie chapnę jeszcze z jeden, może dwa rozdziały. Tak dla przypomnienia, chociaż już i tak komentowałam wyżej, więc przez tak krótki odstęp czasu moje poglądy pewno się zbyt dużo nie zmieniły. :)
    Tak, nad Tomem musisz zdecydowanie bardziej popracować. Wiem, że pisanie z perspektywy mężczyzny (i to w pierwszej osobie) nie jest dla dziewczyny łatwe, a już zwłaszcza wtedy, gdy ma do czynienia z piekielnie inteligentnym, błyskotliwym, sprytnym i czarującym młodym człowiekiem, którego prawdziwy charakter przeplata się z wieloma maskami. Należy pogodzić jego przemyślenia z zachowaniem, a już w ogóle jego wypowiedzi muszą być bardzo dobrze zaprojektowane, ponieważ czasami można jednym głupim słowem spieprzyć postać budowaną przez wiele rozdziałów. Owszem, można wszystko zbetować, tak, ale wrażenia starych Czytelników już nie zmienisz.

    OdpowiedzUsuń
  26. Czyżby teraz zaczęło sie na nowo? Tom będzie chcial osiągnąć władzę....
    Ciekawi mnie czy Slughorn zyje...bo on i Dumbledore wiedza jak Tom wyglądał... mogli by go poznać. Z tym ze Dumbledora nie ma
    . I w sumie Harry też wie. Jakby nie było w drugiej klasie widzial jego oblicze z lat szkolnych.... w koncu ktoś go musi poznac.

    www.swiatlocienn.blog.pl

    OdpowiedzUsuń

Informacje

 photo Intro 1.gif
Opowiadanie „Zmienię czas, by z tobą być” zostało zakończone.
Rozdziały 1-8 zbetowała Raving. Rozdziały kolejne w trakcie korekty Aleksa.
Szablon wykonała Kamana.