Witajcie kochani. Zbliżamy się do końca, powoli ale już
koniec. Mniejsza o to. Chciałabym się dowiedzieć, co sądzicie, na chwilę
dzisiejszą i jak waszym zdaniem skończy się to opowiadanie. Dobra, zapraszam na
rozdział.
Rozdział 28
Tom Riddle nie
zdawał sobie sprawy z tego, że Hermiony już nie ma. Odeszła do swoich czasów, o
których nie miał zielonego pojęcia. Nie zostawiła mu nawet listu z
przeprosinami, wyjaśnieniami, zostawiła go z niczym, a nawet odebrała syna,
który dopiero co przyszedł na świat. To smutne, że teraz on będzie cierpiał, a
to cierpienie zrobi z niego prawdziwego potwora.
Wrócił do domu
zaledwie kilka minut po tym jak Hermiona odeszła do swoich czasów. Niepewność
dzisiaj zjadała go od środka. Przekręcił zamek w drzwiach i wszedł do mieszkania.
— Wróciłem — zawołał,
a zaraz potem pożałował tego. Właśnie dlatego dziewczyna ciągle była na niego
wściekła. Przez jego zapominalstwo i nieustanne naruszanie spokoju, a przecież
on sam najbardziej cenił sobie ciszę, którą tak lubił się delektować. Cenił
sobie wtedy swoje własne myśli, które od czasu do czasu buzowały w jego głowie
jak oszalałe. Przeklął pod nosem. Nie dostał żadnej odpowiedzi, co jednak go
zdziwiło. Zazwyczaj Hermiona od razu na niego wrzeszczy i daje upust swojej
złości, a teraz nic. Nie dostał odpowiedzi na swoje krzyki.
— Hermiona? —
spróbował jeszcze raz i dalej nic. Obchodził powoli całe mieszkanie, pokój po
pokoju. Nigdzie ich nie było. Przepadli. Myślał gorączkowo gdzie mogli się
udać, gdzie pójść. Przecież nic takiego się nie stało, że musiało go opuścić.
— Walpurgia — mruknął
pod nosem. Deportował się na środku pomieszczenia. Nieprzyjemne szarpnięcie w
okolicach pępka sprawiło, że poczuł mdłości. Właśnie tego najbardziej
nienawidził podczas deportacji.
Chwilę potem stał
już przed domem Blacków. Gdyby był tutaj z innych powodów, zapewne byłby
niesamowicie zachwycony. Widok, który rozpościerał się po każdej jego stronie
zapierał dech w piersiach. Z jednej strony wysokie sosny, a z drugiej rząd
ciasno posadzonych cisów. Na samym środku wielka fontanna z herbem rodowych
Blacków, otoczona mozaiką kwiatów, których chłopak nigdy w życiu nie wiedział.
— Pieprzyć widoki —
szepnął do siebie młody mężczyzna. Przeszedł przez cały plac jakby goniło go z
tyłu stado wilków i chwycił za kołatkę przy drzwiach. Zastukał nią kilka razy i
odsunął się kilka kroków do tyłu.
— Proszę wejść —
zabrzmiało w jego bębenkach. Nie wiedział skąd wydobywał się głos ale go
usłuchał. Drzwi otworzyły się przed nim, a on wkroczył do posiadłości.
— Tom, czy coś się
stało? — na spiralnych schodach pojawia się ciemnowłosa dziewczyna. Była to
właśnie Walpurgia Black. Zaraz za nią kroczył Orion, jej narzeczony. Oboje
wyglądali na zaskoczonych jego wizytą.
— Jest u was
Hermiona? — zapytał.
— Nie ma. Czemu
miałaby tutaj być?
— Bo nie ma jej w
domu. Nie ma też Alexandra.
— Może wyszła do
sklepu…
— Zostawiłaby mi
kartkę, że wychodzi. Oprócz tego nie wzięła wózka. Nic z tego nie rozumiem —
załamany padł na kolana, które zadudniły w posadzkę. Przez hol przeszedł wielki
huk. Plackowie popatrzyli po sobie.
— Może jest u
Dumbledore’a? — podsunęła z płonną nadzieją.
— Jeszcze nie
sprawdzam ale wątpię. On zapewne kazałby jej mnie poinformować gdzie się
znajduję — westchnął, a po jego policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy.
— Znajdzie się. I ona
i twój syn — dziewczyna próbowała złagodzić sytuację chociaż sama wiedziała, że
wszystko nie wygląda za dobrze. Gdzie mogła pójść Hermiona, mając w swoim
rękach tak małe życie? Była przecież na tyle inteligentna i rozumna, że
wiedziała, że takie wyjście na dłuższą metę, może zagrozić życiu jej dziecka.
Walpurgia podeszła
do Toma. Uklęknęła przy nim.
— Zrobimy wszystko co
w naszej mocy aby ją odnaleźć. Obiecuje Ci — położyła swoją dłoń na ręku
chłopaka. Szloch młodego mężczyzny rozszedł się po pomieszczeniu. Jeszcze nikt
nie wiedział go w takim stanie.
— Trzeba skontaktować się z profesorem.
— Masz rację — odparła dalej pochylając się
nad Tomem, którego płacz słyszało zapewne wiele osób. Dziewczyna wyglądała na
zdeterminowaną.
— Co tak siedzisz?
Przecież ja nie mogę się deportować.
— Zapomniałam, że
jesteś młodszy ode mnie. Przepraszam — uśmiechnęła się delikatnie w kierunku
swojego narzeczonego. Nie odpowiedział jej. Sam był zbyt przejęty całą tą
sytuacją. Walpurgia westchnęła, wstała i popatrzyła w ciemne oczy mężczyzny
swojego życia.
— Niedługo wrócę
— W to nie wątpię —
odpowiedział. Spojrzał jeszcze na plecy swojej wybranki. Westchnął przeciągle i
sam nachylił się nad swoim przyjacielem.
— Nie warto płakać nad
rozlanym mlekiem. Chodź, napijemy się — mimo swojego młodego wieku, Orion Black
posiadł bardzo przydatną umiejętność. W każdej możliwej sytuacji, wiedział
pozytywne ogniki, które pozwalały mu na działanie nie powiązane ściśle z zaistniałą
sytuacją. Innymi słowami, nie ważne w jakiej sytuacji się znalazł, zawsze
potrafił znaleźć wyjście, które było najbardziej sprzyjające jego interesom.
— Tak — łzy cieknące
dalej po policzkach Riddle’a sprawiały, że młody mężczyzna coraz bardziej
wątpił, że ten człowiek ma serce z kamienia.
(***)
— Panie profesorze,
wiem, że pan tam jest i proszę mi natychmiast otworzyć bo inaczej wywarze drzwi
— krzyczała przed drzwiami posiadłości Dumbledore’a Walpurgia. Była dzisiaj
niezwykle zdeterminowana żeby osiągnąć sukces. Za wszelką cenę, wszystkimi
możliwymi środkami, musiała zdobyć informację o Hermionie. Nie liczyło się w
tej chwili nic innego, tylko posiadana wiedza na temat dziewczyny.
— Panna Black? —
mężczyzna w średnim wieku, który pojawił się na progu, wyglądał na zaskoczonego
jej obecnością. Zignorowała to.
— Proszę mi
odpowiedzieć na pytanie. Gdzie jest Hermiona?
— Skąd mam to niby
wiedzieć?
— Myślę, że pan
kłamie. Proszę jej nie ukrywać tylko mi powiedzieć o jej miejscu pobytu. To
naprawdę bardzo ważna sprawa.
— Proszę mi nie
zarzucać kłamstwa. Nie mam pojęcia gdzie podziewa się panna Granger, a poza
tym, nie życzę sobie takiego tonu w stosunku do mojej osoby — teraz wyglądał na
zdenerwowanego.
— Przepraszam panie
profesorze. Ten stres… Tak wyszło — tłumaczenie jednak nie było ważne. Teraz
liczyło się coś zupełnie innego, co zaprzątało myśli młodej kobiety. Podniosła
swe ciemne oczy i spojrzała na człowieka, który jeszcze kilka miesięcy temu,
był jej nauczycielem.
— Czyli zupełnie nic
pan nie wie o Hermionie? — nadzieja w jej głosie, która powoli umierała, chciała
odrodzić się na nowo.
— Nie mam pojęcia —
tak naprawdę, Albus Dumbledore kłamał i wiedział o tym doskonale. Wiedział, że
nikt oprócz niego nie będzie w stanie uwierzyć, że Hermiona nie należy do tych
czasów. Swoją obecnością, zburzyła mur, który stał między przeszłością, a
przyszłością. Możliwe, że nic już nie będzie takie jak być powinno, a to tylko
zasługa młodej kobiety, która chciała po rycersku uratować swój świat. W
rezultacie, sama najbardziej na tym ucierpiała.
Czarodziej
westchnął.
— Czy mogę Ci jakoś
jeszcze pomóc?
— Nie, to chyba
wszystko — odwróciła się na pięcie i przeszła kilka kroków. Stanęła znowu w
miejscu. Czuła na sobie wzrok profesora.
— Jednakże, jeśli
Hermiona skontaktowałaby się z panem, proszę nas poinformować.
— Rozumiem, zapewne
tak uczenie
Walpurgia jeszcze
sekundę temu stała w tym miejscu, w które intensywnie wpatrywał się ten
człowiek. Było mu naprawdę głupio kłamać w żywe oczy. Przecież nie zasłużyła na
to. Była młoda, nie powinna myśleć o tym tylko skupić się na sobie. Hermiona
Granger wróciła do swoich czasów, a jej noga nigdy, przenigdy nie zawita w tych
czasach. Wszystko co się tutaj wydarzyło, zostanie owiane tajemnicą, która z
czasem wyjdzie na jaw.
(***)
Walpurgia z
niepocieszoną miną wróciła do swojej posiadłości. Na progu domu spotkała swoją
matkę. Nie wyglądała na zachwyconą.
— Gdzie byłaś? —
popatrzyła na nią beznamiętnie. Dziewczyna minęła ją i nie odpowiedziała. Była
w końcu dorosła, mogła decydować o tym co chce robić i nie musiała się
spowiadać tej kobiecie ze wszystkiego. Łączyły ich tylko więzy krwi, nic poza
tym.
— Wróciłam — zawołała
w holu. Gdy nie dostała odpowiedzi, automatycznie powędrowała w kierunku
schodów. Dzisiaj stopnie piętrzyły się jakby nie miały końca. Stawiała krok za
krokiem, a one ciągle były przed nią. Tak dużo schodów, a im bliżej zdawało się
być, tym mniej chciało się iść.
— Moglibyście się
chociaż odezwać — powiedziała otwierając już drzwi od pokoju swojego chłopaka.
Widoczny na pierwszy planie Orion wzruszył tylko ramionami.
— Gdzie Riddle?
— Nie widać? —
sarkazm, który wydobył się z jego ust był dosłownie jadowity. Ciemnowłosa
skrzywiła się.
— Nie tym tonem do
swojej narzeczonej — weszła do środka. Faktycznie. Na kanapie leżał rozłożony
jak długi Tom Riddle. Wyglądało na to, że w przeciągu tego czasu, gdy Walpurgia
załatwiała sprawy z Albusem Dumbledorem, zdążył wypić nie jedną, a dwie ogniste
whiskey.
— Pięknie —
skomentowała cały ten widok.
— Czy pięknie to ja nie
wiem w każdym bądź razie dzisiaj śpię u ciebie, a Ty przenieś tego pijaka na
moje łóżko. Polecę skrzatom żeby jutro zmieniły pościel — to mówiąc wyszedł z
pomieszczenia zostawiając ją samą z chłopakiem.
— Ty nieszczęśniku —
mruknęła pod nosem.
— Wingardium Leviosa
— potraktowała go po prostu jak rzecz ale patrząc na jego stan bytu, można było
tak go nazwać. Zapijaczona twarz, bezwładne ciało. W pewnym momencie, Walpurgia
pomyślała, że nie widzi jak oddycha. Uspokoiła się jednak, gdy leżał już na
łóżku i jedną z rąk złapał kołdrę i zawinął się w nią szczelnie.
— Dobranoc —
szepnęła. Drzwi za nią zamknęły się delikatnie. Nie chciała przecież obudzić
tego człowieka. Mimo tego, że w Hogwarcie w tym roku, był inny, trzeba
pamiętać, że przez wszystkie, inne lata, wykazywał stosunkowo różne poglądy.
Raz dla przykładu, zafrapowany czarną magią, szukał informacji o horkruksach.
Nie było to żadną nowością w domu węża, większość pałała do czarnej magii
miłością. Z kolei, we wcześniejszych latach, eliksiry nie stanowiły dla niego
wyzwania. Był interesującym, młodym człowiekiem. Walpurgia siedziała jedno.
Gdyby Orion wcale się nie narodził, nie byłoby go, nie istniałby, z pewnością
jej oczy od razu skierowałby się na Toma Riddle’a. Właśnie z tego też powodu,
nie mogła zrozumieć postępowania Hermiony.
(***)
— Ustalmy może na
początek fakty — powiedział po raz kolejny Harry. Hermiona aktualnie mieszkała
razem z nim i Ginny w jednym domu. Dziewczyna nawet nie pytała, wiedziała, że i
tak i tak brązowowłosa nie będzie chciała z nią rozmawiać. Zostawiła wszystko
na barkach swojego chłopaka.
— Alexander Tom
Riddle, urodził się drugiego sierpnia tysiąc dziewięćset czterdziestego
czwartego roku w Londynie. W Mungu powinna być wzmianka o jego narodzinach i
jego rodzicach. Nie wiem co dalej — dzisiejszego dnia Hermiona nie była
zadowolona z życia. Brakowało jej kłótni, brakowało jej dotyku tego brutalnego,
ale także tego uspokajającego. Brakowało jej nawet jego krzyków tuż po wejściu
do domu.
— Rozumiem. Będę mógł
nad tym popracować jednak potrzebuje czasu.
— Mam go pod
dostatkiem.
— Załatwię wszelkie
dokumenty abyś mogła dostawać normalną pensję i posiedzisz trochę w domu.
— Yhm — dziewczyna
nie wyglądała na zachwyconą. Z Tomem to było co innego, a tutaj została
całkowicie sama. Jej rodzice, których straciła, z resztą, nigdy nie przypomną
sobie o jej istnieniu. To naprawdę bolesna sprawa, która będzie ciągnąć się za
nią latami.
— Mogłabyś chociaż
nie utrudniać tego w ten sposób. Wiem, że jest Ci ciężko, że ten potwór zmusił
Cię do tego wszystkie ale daj sobie pomóc.
— On mnie do niczego
nie zmusił! — niespodziewanie krzyk z jej ust przywołał do porządku
Bliznowatego. Spojrzał na nią przerażony i niezbyt pewny.
— Przepraszam, nie to
miałem na myśli…
— A właśnie, że to.
Nie zgwałcił mnie, sama chciałam i widziałeś co wyszło. Tom wcale nie był taki
zły gdy jeszcze uczył się z Hogwarcie. Fakt, miał dziwne pociągi w stosunku do
czarnej magii ale nic poza tym. Potrafił odpuścić — uniosła się. Niepotrzebnie.
Z pokoju obok dobiegł jej krzyk jej syna.
— Pięknie — nie
spojrzała nawet na swojego przyjaciela. Po prostu go wyminęła i poszła do
pomieszczenia obok. Zobaczyła w łóżeczku maleńką twarzyczkę swojego syna.
— To dla ciebie muszę
być silna — uśmiechnęła się, a pojedyncza łza spadła na nosek Alexandra, który
kichnął.
— Mam nadzieje, że
nie jesteś przeziębiony — wzięła go na ręce i przytuliła do serca. Kołysała nim
tak długo i śpiewała mu piosenki, aż wreszcie, ponownie zapadł w sen.
— Jest do niego
podobny — w progu pojawił się Potter. Hermiona kiwnęła głową. Doskonale
wiedziała o co chodzi. Harry obawiał się, że jaki ojciec, taki syn. On
właściwie, sam nie był święty nie wspominając już o swoim drogim ojczulku.
— Wiem o tym.
— Jednak nie będzie
taki jak on.
— Skąd o tym wiesz?
— Tom Riddle nie
posiadał rodziny i dlatego został Lordem Voldemortem. Nic nie układało się po
jego myśli, a wreszcie poznał ciebie. Hermiono, uciekłaś od niego. Pozbawiłaś
małego Alexandra, ojca. Możliwe, że Ci wybaczy bo w jego żyłach płynie też twoja
krew. Dziecko zrodzone z przyszłości i przeszłości, którego bytu być nie
powinno. Takie rzeczy normalnie się nie zdarzają.
— Jakbyśmy byli
normalnie, wtedy moglibyśmy porozmawiać — dziewczyna uśmiechnęła się w jego
kierunku.
— Zastanawiałaś się
czy nie poślubić Rona? — mina dziewczyny od razu zrzedła.
— Nigdy go nie poślubię.
— Powiedział, że
nawet uzna dziecko za swoje…
— Harry, nie ma
takiej możliwości. Kiedyś kochałam Rona, a teraz jest dla mnie nikim.
Pokochałam Toma i powiem Ci szczerze, że nadal go kocham, mimo tego, że nie
powinnam, trudno jest się uwolnić od takich uczuć — poczuła, że właśnie
obnażyła swojej wewnętrzne uczucia. Nie powinna tego robić, nie teraz, nie
tutaj.
— Będzie dobrze —
Harry przytulił ją jak najmocniej tylko mógł. Chciał oddać jej trochę pewności
siebie, siły. Wszystkie bariery dziewczyny runęły, wreszcie płacz przyszedł.
Ukajał powoli jej bolące serce.
(***)
Minęło siedemnaście
lat. To dziwne, szczególnie dla Hermiony. Odnalazła się w swojej
rzeczywistości, chociaż nocami dalej marzyła o ojcu swojego dziecka. Alexander
Tom Riddle wyrósł na równie przystojnego mężczyznę jak jego tata. Był wysoki, a
jego brązowe oczy lśniły za każdym razem. Bez problemu mógł mieć każdą
dziewczynę, którą spotkał na swojej drodze.
— Czyli żadna kobieta
nie sprawia, że czujesz się wyjątkowy?
— Oprócz ciebie mamo.
— Nie bądź śmieszny
Alex — Hermiona spojrzała na swojego syna. Jak zawsze poważny i niewzruszony.
Tak bardzo przypominał Toma.
— Idziemy wybrać Ci
prezent. W końcu od jutra jesteś pełnoletni!
— Tak, tak. I tak
muszę jeszcze wrócić na rok do Hogwartu….
— Bo czekają Cię
owutemy, a od nich zależy twoja przyszłość.
— Wiem. Nie musisz
tego powtarzać tyle razy. Nie chce mi się dzisiaj iść na Pokątną. Mam ciekawszą
propozycję.
— Mianowicie?
— Wujek Harry
zaprasza nas do siebie. Mówi, że mam dla mnie specjalny prezent.
— Matka Ci prezentu
nie kupiła, a Ty lecisz do wujka.
— Widocznie ma u
mnie specjalne względy — weszli razem do bocznej uliczki. Kobieta złapała
swojego syna za ramię i nagłe szarpnięcie w okolicach pępka przyprawiło o
mdłości Alexandra.
— Nienawidzę tego —
powiedział gdy już wylądowali tuż przed domem Pottera. Wszyscy jego mieszkańcy,
czyli Ginny, ciotka chłopaka i ich dzieci, James, Albus i Lily, siedzieli na
wielkim ogrodzie. Pomachał do nich zawzięcie.
— Jestem taka
zazdrosna — powiedziała Hermiona patrząc jak jej prawie dorosły syn wywraca
oczami. Kochała go tak mocno, na ile było to możliwe. Cieszyła się, że miała go
tylko dla siebie, jednakże samotność, która towarzyszyła jej, gdy wreszcie
poszedł do szkoły, nie była do przeskoczenia.
— Alex, chodź do
domu. Hermiono Ty też. Ginny, zajmiesz się dzieciakami?
— Przecież zajmuje
się nimi cały czas — odparła z przekąsem rudowłosa. Cała trójka weszła do wielkiego
salonu i rozsiadła się na fotelach.
— Chciałbym Ci złożyć
życzenia dzisiaj. A oto twój prezent — wręczył małe pudełko zdziwionemu
chłopakowi. Otworzył wieczko, oczy Hermiony stały się wielkie jak talerze.
—Oszalałeś? —
warknęła na Pottera, który tylko wzruszył ramionami.
— Ma prawo poznać
swojego ojca — mruknął w odpowiedzi.
— Ojca? — Alexander
mimo tego, że zawsze pytał o niego swoją rodzicielkę, nigdy nie uzyskał
odpowiedzi.
— Tak Alexander.
Twoja matka nie jest na to gotowa, jednakże twój stary i skapciały wujaszek
podjął wreszcie decyzję. Musisz dowiedzieć się prawdy.
— Słucham! — nigdy
nie był aż tak szczęśliwy.
— To jest zmieniacz
czasu Alexandrze. Aby poznać swoje ojca musimy cofnąć się w czasie.
— Do młodości mojej
matki?
— Nic bardziej
mylnego. Musimy cofnąć się do 1944 roku — Harry spojrzał uważnie na Hermionę,
która spuściła głowę na tyle nisko, aby uniknąć wzrok swojego syna. Z kolei
Alex nie był tak zaskoczony od bardzo dawna. Czyżby był dzieckiem przeszłości?
Świetnie *.*
OdpowiedzUsuńDziękuje :D
Usuń2! Zaklepuje miejsce :D
OdpowiedzUsuńCzekam na opinię :D
UsuńO cholercia :D komentarz się nie dodał, a miałam tak dużo napisane :| napisze, co pamiętam :'] Smutny początek :c Biedy Tom :< Hermiona mnie rozśmiesza swoim zachowaniem xD serio xD chyba w każdym rozdziale xD i jak wspominałam, Aleksik to moje dziecko :} Nie mam zielonego pojęcia, jak ta historia się skończy :v będzie ciekawie :D
UsuńPozdrawiam <3
~E.N.
No cóż, szkoda, że komentarz się skasował ale i tak dziękuje, że wpadłaś i napisałaś nowy. Dziękuje bardzo :)
Usuń<3
UsuńSuper!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że już kończysz to opowiadanie :( Ono jest ŚWIETNE!
Pozdrawiam xoxo
http://invicible-ff.blogspot.com/
Jeszcze trochę zostało ale obiecuje, że nie odejdę z blogsfery :)
UsuńO w mordę!
OdpowiedzUsuńNiesamowity zwrot akcji *.* jesteś genialna, naprawdę!
Co do zakończenia: myślę że Hermiona wróci do przeszłości razem z ich już dorosłym synem. Ale w twojej głowie siedzi tyle pomysłów i talentu, że pewnie wymyslisz coś czego nikt się nie spodziewa.
Wciąż ubolewam, że tak mało do końca, ale no cóż wszystko kiedyś się kończy.
Życzę weny i czasu do pisania ;)
http://whoami-dramione.blogspot.com/?view=classic&m=1
Może tak będzie,a może nie. Kto wie. Nawet ja jeszcze nie wiem gdyż się nie zdecydowałam. No cóż, dziekuje bardzo. Wena zawsze się przyda.
UsuńZaraz wracam skomentować ^^
OdpowiedzUsuńŻycie mi psujesz no. Dodawaj następny rozdział, bo skupić się nie mogę na niczym. Niech cię Merlin trafi. Tylko spróbuj mi ich zniszczyć czy coś. Proszę, niech oni będą razem. Niech się kochają ( nie w tym sensie zboczeńcu, Kamano :D ). Jestem Dresem Kamany *u*. Dresy Kamany rządzą. Kamana ! Ty weź to dobrze skończ ;>. Proszę.
UsuńPozdrawiam i ślę wenę,
Alexandra.
Może, kto wie :D
UsuńGenialny rozdział. ^.^ Nigdy nie lubiłam tego paringu, ale dzięki Tobie normalnie pokochałam.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny. :*
Dziękuje :)
UsuńHej :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak dawno nie komentowałam. Cały czas śledziłam bloga.
Powiem szczerze, nie spodziewałam się, że Hermiona ucieknie od Toma... Myślałam, że już będą razem...
Co do Harry'ego, zawsze go uwielbiałam, był wyrozumiały i dobrze, że chcę pokazać Alexandrowi kim jest.
Również zastanawia mnie, czy Tom z przeszłości poznał prawdę o Granger. No i tak szczerze, wciąż mam nadzieję na Happy End tej historii z Tomem i Hermioną.
CZekam na next :)
Pozdrawiam i życzę weny :*
Anna-medium
Dziękuje ale nie obiecuje szczęśliwego zakończenia :D
UsuńTak bardzo bym chciała, żeby to się dobrze skończyło ^^ Mam nadzieję, że nie jesteś sadystką i nie będziesz nas zmuszać do płaczu ;)
OdpowiedzUsuńJestem ale zobaczymy co będzie dalej :D
UsuńXD
UsuńZależy wszystko od mojego humoru. Jeszcze nie podjęłam decyzji.
Usuńwow. Musiałam nadrobić kilka rozdziałów, ale była to bardziej czysta przyjemność niż obowiązek. A jednak nie będzie typowego happy endu!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się sposób z jakim rozwinęłaś opowiadanie, a teraz tylko pozostaje pytanie… Czy jest jeszcze jakaś szansa na powrót Tomione? Mam nadzieję, że jeszcze jakoś spleciesz ich losy razem, chociaż nie wiem czy to w ogóle jest jeszcze możliwe.
Czekam na końcowe rozdziały :)
Powiem tak, oprócz tego, że niedługo kończę historię, to zamierzam napisać jeszcze jedną. Zostały mi jeszcze dwa rozdziały i epilog i tam może się zdarzyć dosłownie wszystko :P
UsuńUśmiałam się.
OdpowiedzUsuńCo do wcześniejszych rozdziałów... Myślałam, że Hermiona zostanie z Tomem w przeszłości, ale ten pomysł też nie jest zły. Przyznam, że się zdenerwowałam.
*powrót do teraźniejszości*
Teraz powrócą dynamiczne akcje, Alexander pozna ojca. Znów będzie ciekawie
(ironiczny błysk w oku).
Alexander jest taki jak jego tatuś, bynajmniej tak sobie go wyobrażam :D Czy im się uda? Oto jest pytanie :D
UsuńOoooo no to ciekawie już nie mogę się doczekać spotkania ^^
OdpowiedzUsuńSpotkanie spotkaniem ale co będzie dalej? :D
UsuńCudo ♡
OdpowiedzUsuńDziękuje <3
UsuńJestem pod wielkim wrażeniem. To spotkanie będzie ciekawe. Młody Tom siedzi sobie w domu i nagle pojawia się jego prawie dorosły syn, którego pamięta jako noworodka. Jego reakcja będzie lub byłaby bezcenna :D A tak sobie przynajmniej to wyobrażam.
OdpowiedzUsuńA teraz mam takie pytanie: Czy Voldemort żyje w czasach Hermiony? Pisałaś w tamtym rozdziale, że gdy zobaczył Hermionę, odszedł szczęśliwy... O ile dobrze pamiętam.
Życzę weny i pozdrawiam :)
P.S. Nadal uważam, że powrót Hermiony do jej czasów był głupotą.
Nie żyje. Było napisane, że umarł szczęśliwy, widzą Hermionę podczas bitwy o Hogwart. Tak. Hermiona jest głupia :D
UsuńA musiał umrzeć? :(
UsuńWidocznie tak. Zemsta na Potterze przysłoniła mu wszystko :)
UsuńKiedy można się spodziewać następnych rozdziałów?
OdpowiedzUsuńPiszesz naprawdę bardzo fajnie, i proszę nie bądź sadystką i nie skazuj na sad end
pozdrawiam, życzę weny
Są podane terminy. Rozdział 29 zapewne ukaże się 2 maja, a rozdział 30 8 maja. Epilog zaplanowałam na 14 maja.
UsuńCzemu zawsze przerywasz w takich momentach ? :c Chcesz mnie zabić ? :o
OdpowiedzUsuńA tak poważnie to nie komentowałam innych rozdziałów ponieważ twoje opowiadanie przeczytałam
w 2 dni jakiś tydzień temu ( nie mogłam się oderwać ) więc wolałam poczekać z kom na nowe rozdziały ;) I choć nie jestem typem komentatora raczej cichego czytelnika ;)
to bardzo polubiłam historie T&H w twojej wersji i muszę zostawić komentarz :3
Ale przejdźmy do rzeczy....
Sądzę że zostawienie Toma (mimo że przestało im się układać) było okrutne :c A jego stan po tym jak przyszedł i nie zastał ukochanych po prostu serduszko się kraja :"(
Nie mogła mu powiedzieć prawdy ?!
Skok czasowy kiedy Alex jest już prawie dorosły jest po prostu boski,łącznie z prezentem od wujaszka.
Choć w sumie H wkurzył mnie tym że podjął decyzję sam o zmieniaczu czasu i wyjawieniu prawdy nawet nie ostrzegając Hermi. :/
Nie mogę się doczekać aż A&T się poznają *_*
Czekam na nowy rozdział z niecierpliwością <3
Koliberka pozdrawia :*
Dziękuje! Naprawdę mi miło, jak nowi czytelnicy się ujawniają. Zazwyczaj więcej osób czyta ale nie komentuje, a szkoda. Zawsze taki mały komentarz, napędza wenę. Obiecuje, że drugiego maja pojawi się nowy rozdział.
UsuńTrzymam Cię za słowo i czekam niecierpliwie :)
UsuńChoć każdy rozdział oznacza że twoje opowiadanie jest bliskie końca :c
To nie mogę się doczekać jak wszystko się potoczy. Udanego tygodnia i weny życzę :)
http://swiat-widziany-niebieskimi-oczami.blogspot.com
Udany to nie będzie ale dziękuje :)
UsuńO.M.G *.* Cudo. Po prosto cudo! Alexander przystojny tak bardzo xD To miło ze strony Harry'ego, że tak wspiera Mionę <3
OdpowiedzUsuńWg mnie Alex będzie chciał zostać w przeszłości, nie będzie chciał Hermionie wybaczyć, Tom będzie na nią wściekły, depresja i takie tam, potem się pogodzą i przeniosą z Walpurgią i Orionem do "naszych" czasów i będą żyli długo i szczęśliwie. THE END :3
Ogólnie zajebisty rozdział! Dla takich blogów warto żyć :)
Weny, żelków i Tomów
Susan Kelley
igrzyskaclarissy.blogspot.com
hariett-corkaapollina.blogspot.com
igrzyska-glimmer-austen.blogspot.com
Dziękuje! Osobiście jednak uważam że Hermiona na swoje pobudki do tego, żeby jednak opuścić Toma. Musiał być jakiś zwrot akcji na sam koniec inaczej umarlibyście spokojnie :D
UsuńSzczęka do kolan *-* Aż ciekawe co będzie dalej :D
OdpowiedzUsuńPowracaj do normy bo następnych rozdziałów nie przeczytasz :D Dziękuje za opinię c:
UsuńTego się nie spodziewałam *.* Genialnie piszesz... Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału !
OdpowiedzUsuńDziękuje :D musiałam was zaskoczyć jakoś :D
UsuńWitam!
OdpowiedzUsuńTakże, więc moim zdaniem ten rozdział jest cudowny! Z resztą, jak każdy. Bardzo ciekawie napisane. Ogólnie rzecz biorąc świetnie piszesz. No, ale wracając do rozdziału.
Harry naprawdę postarał się z tym prezentem. Muszę przyznać, że mnie tym zaskoczyłaś. Alexander będzie miał szansę poznać swojego ojca... Może, to on zmieni przyszłość? Szkoda, iż Hermiona postanowiła uciec od NIEGO. Chociaż rozumiem jej sytuację, to i tak jestem smutna :(
Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
Sonrisa
PS: Jeśli będziesz chciała, to wpadnij ;)
http://lily-evans-zmieniona-przepowiednia.blogspot.com
Wpadnę jak znajdę chwilę czasu, zapewne. Dziękuje bardzo. Takie opinię wiele dla mnie znaczą.
UsuńRozdział jak zawsze świetny (: Uwielbiam twoją historię i mimo, że chciałabym żeby trwała wiecznie to nie mogę się doczekać końca (: Chciałabym poczytać o reakcji Toma, gdy zobaczy swojego syna. Przekazuję ci te o to dwie beczki weny na kolejny rozdział :>
OdpowiedzUsuńChciałabym również poprosić Cię o pomoc. Ostatnio z koleżanką założyłyśmy bloga i byłybyśmy wniebowzięte gdybyś zostawiła tam skromny komentarz. Bardzo zależy mi na tym ponieważ zawsze Cię podziwiałam. Masz wielki talent! Jeśli będziesz miała czas, zapraszamy :> http://nastepnihuncwoci.blogspot.com
Postaram się zostawić po sobie ślad ale nie obiecuje. Mam trudny okres i jakoś nie wiem czy chce teraz brać na swoje barki ocenianie. Wpadnę ale nie wiem kiedy. Dziękuje za opinię.
UsuńO matulu Kamana dlaczego w tym momencie ;^;
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak zawsze.
Także ten, czekam na następny :")
Pozdrowionka
~K
Dziękuje :D Musiałam aby zachęcić was do czytania następnego rozdziału :)
Usuń