Witajcie kochani. Jak zdrowie? Moje całkiem nieźle,
aktualnie u mnie jest pseudo zima, temperatury są dodatnie, więc nie ma nawet
warunków, żeby się rozłożył. No i dziękuje za tyle komentarzy. Czuje się
zobowiązana skończyć to opowiadanie bo jest was tak wielu, że…Normalnie napawa
mnie to weną. Ku mojemu zdziwieniu, mam tylko na ten blog, pomysł. I tylko na
ten. Zapraszam na kolejny rozdział.
Rozdział 21
Tyle godzin czekania, wcale nic nie wróży. Pocące się dłonie
i jeszcze to poczucie bezsilności. W jakim jest stanie? To dopiero pytanie, zna
go? Raczej tak, przecież inaczej by go nie wysłali do niej. Krążył niespokojnie
po dormitorium. W jedną stronę, to w drugą. Nie wiedziała co ze sobą zrobić.
Orion, który niedawno wrócił do pokoju, przyglądał się mu badawczo. Wcale nie
dlatego, że jego zachowanie było dziwne, wręcz przeciwnie. Po prostu, milczał,
co nie leżało w jego naturze. Zawsze miał coś do powiedzenia, zawsze udowadniał
swoje racje i umiał ich bronić. W duchu, śmiał się z kolegi, przecież to taka Gryffońska
cecha, a jednak Slytherin przyjął go pod swoje skrzydła.
-Przestań wreszcie chodzić jak opętany i użyj paszczy aby mi
opowiedzieć co się dzieje z Hermioną- Black jak zwykle próbował podejść do tego
żartem, jednakże nie spodziewał się, że tym razem, będzie miało to straszny
skutek. Oczy Riddle’a zwróciły się w kierunku chłopaka, który z przerażeniem
stwierdził, że mienia się na czerwono. Delikatnie osunął się na swoje łóżko.
-Płakałeś czy to normalne?- kolejna nieudana próba
rozchmurzenia tego osobnika. Podszedł tym razem do autora tych słów i spojrzał
na niego. Przez ciało młodszego z nich, przeszły ciarki. Bał się, pierwszy raz
w swoim życiu, aż tak bardzo.
-Sądzisz, że jestem idiotą?- zapytał wprost. W odpowiedzi
dostał tylko przerażoną twarz młodego mężczyzny, który kiwał energicznie.
Skrzywił się, nie za bardzo odpowiadała mu taka rola, nie chciał żeby on się go
bał, nie było ku temu przecież powodów, wyszło jak wyszło, jednakże nie tak jak
powinno.
-Tak myślałem, że jednak nim jestem- kontynuował. Spuścił
wzrok z chłopaka, patrzył na swoje buty. Jakoś nie bardzo odpowiadało mu
wszystko, szczególnie patrząc na co się dzieje wokół. Jest zamieszany w sprawę
zaginięcia Ashley, dodatkowo Hermiona trafiła przez nią trafiła do szpitala.
Nie żałował blondynki, wręcz przeciwnie, paląca potrzeba zemszczenia się na
niej, została zaspokojona, jednak Granger… To było coś innego, coś co
sprawiało, że do tej pory, trzeźwo myślący, dorosły czarodziej kompletnie
zwariował, a to już jest czysta niedorzeczność.
-Tom powiedź wreszcie co się dzieje- tym razem, bez cienia
sarkazmu, jakiekolwiek żartu. Przez pokój przeszło tylko ciche westchnięcia, a
następnie ciało ciemnowłosego spoczęło obok Oriona.
-Wiem tak niewiele, że to właśnie sprawia, że jestem taki
poirytowany. Po prostu, jutro się u niej zjawię i wreszcie zyskam spokój-
bynajmniej tak mu się wydawało. Był niezmiernie wdzięczny swojemu idiotyzmowi,
za to, że zszedł do komnaty, a wychodząc z niej, zobaczył zaistniałą scenę.
Zapewne, kilka chwil później, Hermiona leżałaby martwa na posadzkę, a Ashley
uciekła by i opowiada głupstwa na ten temat. Zacisnął ręce w pięści.
-Wszystko dobrze?- nie odpuszczał. Riddle machnął tylko
ręką, a następnie wrócił na swoje łóżko. Popatrzył na swoje dłonie, a następnie
położył się na miękkiej pościeli. Było mu dobrze, jednakże dalej czegoś
brakowało to pełno szczęścia.
-Idziesz spać?- dało się słyszeć skrzypienie łóżka.
Widocznie nie tylko on pomyślał o tym, żeby wreszcie się położyć spać. Sen ukoi
nerwy, a jutro wszystko się wyjaśni. Jutro jest wielki dzień, dla niego i dla
Hermiony.
(***)
Siedziała na łóżku. Co z tego, że było jeszcze ciemno,
trudno się dziwić. Dochodziła szósta rano, a ona nie mogła spać. Czy już tak
właśnie będzie wyglądać jej życie? Tak być nie może, ani teraz, ani jutro. Nie,
wszystko skończyło się inaczej niż powinno.
-Już pani nie śpi? Dobrze, w takim razie mierzenie
temperatury odbędzie się w spokoju- w salce pojawiła się starsza kobieta, która
bacznie przyglądała się młodej dziewczynie. Wyglądała na spokojną i opanowaną
jednakże, każdy kto znalazłby się w jej sytuacji, krzyczałby, zawodził i błagał
o pomoc. Nie ona, była zupełnie inna od tych wszystkich nastolatków.
-Jasne, proszę- obyło się bez budzenia, miała wyczucie.
Wreszcie będzie w stanie o coś zapytać, łatwiej jest przecież porozmawiać z
kobietą niż z jakimś mężczyzną.
-Wszystko w normie?- postanowiła załatwić wszystko jak
najszybciej się da. Samotność służyła jej w tym stanie, dziecko, które nosiła w
sobie motywowało ją do działania. Wiedziała, że dla niego żyje, dla niego
wszystko.
-Temperatura jest dobra, nic niepokojącego nie działo się w
nocy?- czyli jednak coś może się dziać. Pokręciła przecząco głową. Pielęgniarka
spojrzała na nią i rzuciła jeszcze przez ramię wychodząc.
-Dzisiaj przyjdzie do ciebie twój chłopak, jak mniemam to on
jest ojcem twojego dziecka?- Hermiona wykrzywiła usta w uśmiechu. Starała się
zachować spokój. Ciekawość niektórych ludzi może doprowadzić do furii,
szczególnie kogoś kto od dzisiaj aż do końca ciąży, będzie spoczywał w łóżku.
Jakby to się nazywało w mugolskim świecie w jej czasach? No tak, operator
pilota, którego nawet do łazienki trzeba prowadzić za rączkę. Nie podobało się
to nikomu, a szczególnie tej młodej, zdolnej czarownicy.
-Tak proszę pani- odparła jak grzeczna uczennica, a
następnie drzwi zamknęły się. Niepotrzebnie udaje świętą, przecież wszyscy
tutaj już zorientowali się, że do świętoszków nie należy. Powoli dochodziło do
niej co zrobiła. Przespała się z obiektem misji, który co gorsza pozostawał w
jej serce i pozostanie, na wieki. Z nim będzie mieć dziecko, z nim. Z nikim
tego nie planowała, jednakże stało się. Co zrobić, gdy fakt już dokonany?
Brzydziła się aborcją, postanowiła, że dla tej małej istoty zrobi wszystko,
nawet jeśli będzie to równało się z tym, że nie pozna swojego ojca.
-Jak dzisiaj się czujesz?- medyk wpadł do pomieszczenia,
jakby stado dementorów pędziło za nim. Spojrzała na niego zaciekawiona. Nie
poruszył jednak tego tematu i czekał wytrwale na jej odpowiedź, wreszcie
zrezygnowana udzieliła jej.
-Nieźle jednakże mam dość proszenia żeby ktoś poszedł ze mną
do łazienki, nic mi się nie stanie- powiedziała zgodnie z prawdą na co
mężczyzna parsknął śmiechem. Nie za bardzo wiedziała co tego ma zrobić,
milczała i czekała na reakcję drugiej osoby.
-Nie wiedziałem, że panienka jest taka zabawna, jednak tego
można się teraz spodziewać po młodzieży. Już dawno zapomniałem jak to jest być
młodym. Jeśli czuje się pani dobrze, nie widzę żadnych przeciwwskazań, żebyś
korzystała z toalety samodzielnie. Tylko jedna uwaga, jeśli twój stan się
pogorszy, musisz nas o tym informować, pamiętaj to dla twojego, a przede
wszystkim, dla dobra twojego dziecka- patrzył na nią, teraz już poważny i
zaniepokojony. Machnęła ręką w jego kierunku. Tym gestem chciała przekazać, że
nie ma czym się martwić.
-Myślę, że jestem już dorosłą i w miarę odpowiedzialną
czarownicą i wezmę wszystko na swoje barki, nie poddam się panie ordynatorze-
uśmiechnęła się, szczerze. Tak jak wtedy gdy nie znała tych czasów, gdy jej
młodej główki nie zaprzątała wizja wojny i śmierci.
-Mam nadzieję panno Granger, wie już zapewne pani o wizycie
swojego lubego tutaj?- znowu to pytanie. Czy wszyscy się na nią uwzięli jednak…
-Chwileczkę, za nim pan wyjdzie. Mam prośbę. Sama chce
poinformować Toma o moim stanie. Nie wiem czy będę w stanie zrobić to teraz czy
później, jako medycy musicie zatrzymać informację o moim stanie zdrowia,
prawda?- wiedziała, że może tym sporo namieszać, jednakże ona musiała zdobyć
się na to osobiście. Czy to powie mu to teraz, czy za miesiąc, czy wtedy gdy
jej stan będzie widoczny gołym okiem, nie ważne. To ona i on są w to
zamieszani, nikt inny nie powinien.
-Oczywiście, jeśli pozwolisz, muszę udać się teraz do reszty
pacjentów- skinęła tylko głową, jej głowa opadła znowu na miękką poduszkę.
Jedną z dłoni położyła na swoim brzuchu. Zaśmiała się.
-Ciekawe co o tym wszystkim myślisz skarbie- szepnęła, a
następnie ziewnęła potężnie. Jeszcze miała czas na drzemkę, mogła jeszcze
zmrużyć oczy za nim spotka się ze swoim przeznaczeniem.
(***)
-Jesteś gotowy Tom?- Orion siedział na łóżku i bacznie
obserwować przyjaciela, który od dobrej godziny stara się ubrać. Wreszcie gdy
zapiął rozporek w swoich spodniach, a ostatnie guziki w koszuli, wreszcie
zasłoniły jego klatkę piersiową, stanął przez Blackiem patrząc wyczekująco.
-I jak?- właściwie, nie zależało mu na tym, jak będzie
wyglądać, chodziło bardziej o to, że nie wiadomo czego można się spodziewać w
Mungu. Tamtejsi ludzie, nigdy nie wydawali mu się przyjaźnie nastawienie w
stosunku do młodzieży, a szczególnie do niego. Trafił już tam dwa razy, więcej
nie zamierzał. Przełknął głośno ślinę. Nienawidził też mugoskich szpitali.
-Może być- odparł młodszy chłopak, a następnie rzucił w jego
kierunku małe zawiniątko. Porwał je w locie i spojrzał zaciekawiony na ciemnowłosego.
-Kilka galeonów na wszelki wypadek, wiem, że nie posiadasz
za dużo pieniędzy, a zwrócisz zapewne niebawem po ukończeniu szkoły- puścił w
jego kierunku oczko. To rozumiał doskonale. Nie może nic od nikogo, tak się nie
robi w gronie osób, które mogą być twoimi potencjalnymi zwolennikami w
przyszłości.
-Pożyczka? To rozumiem. Idę, trzymaj kciuki. Przyniosę
zapewne dobre wieści od Hermiony więc za bardzo się nie martwcie z Walpurgią.
Poza tym… Trzymajcie się- szepnął ostatnie słowa zamykając za sobą drzwi. Szedł
powoli korytarzem, było dość wcześnie więc jeszcze wiele osób siedziało w
wielkiej sali jedząc śniadanie, on nie zamierzał nawet się tam pokazać. Gdyby
coś dzisiaj zjadł, zapewne ze stresu wróciłoby na jego talerz. Tylko spokojnie
Tom, jesteś dziedzicem Slytherina, najlepszym uczniem w Hogwarcie, wybitnie
zdolny, nieprzeciętnie przystojny. Masz wszystko na wyciągnięcie ręki, musisz
tylko chcieć, tak samo jak chciałeś zabić swojego ojca, a następnie stworzyłeś
pierwszego horkruksa.
-Wreszcie jesteś Tom- jego oczom ukazał się Albus
Dumbledore, który jak zwykle nie krył niechęci do chłopaka. Zapewne tylko on
tak to wiedział, jednakże coś w tym było, co sprawiało, że czuł się skrępowany
i osaczony przez tego brodatego człowieka. Mrugnął kilka razy za nim powiedział
cokolwiek.
-Możemy iść- rzucił propozycję, na którą profesor po prostu
skinął. Ruszyli więc do drzwi głównych, które otworzyły przed nimi, skrzypiąc
niemiłosiernie. Przeszli przez nie i ruszyli w stronę Zakazanego Lasu.
-Radzę trzymać się blisko mnie- rzucił przez ramię
nauczyciel na co Tom szepnął coś pod nosem. Irytowała go postawa mężczyzny
jednak postanowił zachować pozorny spokój. Wreszcie, gdy starszy z nich,
stwierdził, że teleportacja jest możliwa spojrzał na ucznia.
-Nie masz jeszcze pozwolenia prawda?- niestety Riddle musiał
przyznać mu rację co jeszcze bardziej go zdenerwowało.
-Zgadza się panie profesorze- powiedział przez zaciśnięte
zęby. Albus podszedł do swojego podopiecznego i wskazał palcem na swoje ramię.
-Złap się- polecił. Bez zbędnych ceregieli, chłopak
pochwycił je, a następnie poczuł szarpnięcie w okolicy pępka, następnie
znaleźli się tuż przed drzwiami wejściowymi świętego Munga.
-No to jesteśmy na miejscu. Chciałbym jeszcze żebyś chwilę
poczekał za nim do niej wejdziesz, chce zamienić z nią słowo- nie odpowiedział,
po prostu stres wziął górę za rozsądkiem. Chciał tam wlecieć jak na skrzydłach
i ją przytulić. Przyjemne ciepło rozlało się po sercu nastolatka. Tak, to
chciał zrobić już od dawna.
-Idziemy- wydane polecenie było tak odległe, że prawie
otumaniony udał się do środka. Od razu uderzyło go ciepłe powietrze. Otrząsnął
się. Musi być spokojny, musi. Dla swojego dobra.
-Trzecie piętro- polecił. Czekali na windę, która
przyjechała po kiblu sekundach. Wychodząc z niej obejrzał się jeszcze za
siebie. Zacisnął kciuki. Wszystko musi się udać, jak im się razem nie uda to
nic nie ma sensu, dosłownie nic.
-Wchodzę, poczekaj- Dumbledore nie krył, że jest zdziwiony
Ślizgonem, który tak gorączkowo stara się wytrzymać presję. Zaśmiał się w
duchu. Doprawdy, po tym chłopaku można się jednak wszystkiego spodziewać.
Rozbawiony, wszedł do sali gdzie Hermione siedziała z książką w rękach.
-Jak zwykle pilna uczennica- zagadnął na przywitanie.
Zwróciła swoje oczy w kierunku skąd dobiegał głos, uśmiechnęła się lekko. Nie
był to wymuszony uśmiech, wręcz przeciwnie, miło było widzieć jakąś znajomą
twarz w miejscu, gdzie ciągle otaczają Cię szepty nieznanych osób.
-Dzień dobry profesorze- przywitała się i pomachała ręką.
Czyli Tom też tutaj jest, wiedziała o tym jednakże wiedziała, że starszy
człowiek, będzie chciał z nią zamienić kilka słów przed jego przyjściem.
-Czeka na zewnątrz jednakże chciałem jeszcze z tobą chwilę
porozmawiać za nim cokolwiek mu powiesz- skinęła głową. Wiedziała, że zapewne
tylko on może mieć prawo głosu w tym aspekcie. Ceniła go w swojej
rzeczywistości, tutaj też był dla niej wybitnych człowiek jak i umysłem.
-Powiesz mu co zechcesz, jednakże nie ukrywaj tego co
zesłano Ci z niebios. Dziecko to nie jest rzecz, pamiętaj o tym. To tyle, życzę
miłego spotkania- uśmiechnął się pogodnie, a następnie zniknął za drzwiami.
Zamyśliła się. Miał rację, powie, musi, czy tego chce czy nie. Nie dla siebie,
dla malutkiego dzieciątka, które aktualnie znajduje się w jej wnętrzu.
-Jestem- ciche pukanie przerwało jej. Uniosła wysoko głową,
wiedziała, kto pojawił się w pomieszczeniu. Wyciągnęła swoje ręce w jego
kierunku. Podszedł powoli, nie spieszył się. Właściwie, wystarczył mu tylko jej
widok. Na całe szczęście, nic już jej nie było. Był szczęśliwy, od tak dawna
nie czuł tego. Od chwili gdy się urodził, czuł się inny. W Hogwarcie pierwszy
raz mógł powiedzieć, że znajduje się wśród swoich. Tak właśnie było. Złapał ją
w swoje dłonie, ciało do ciała. To definitywnie najlepszy moment jego życia.
Tak się obawiał o jej zdrowie, o życie. A ona była, w dobrej formie przed nim.
Tak, to cudowne.
-Jak się czujesz?- zapytał gdy wreszcie udało mu się odkleić
od tej istoty. Kiwnęła lekko głową, a następnie opadła na poduszki.
-Mogło być gorzej- przyznała zgodnie z prawdą. Hermiona
wcale nie miała przecież siedemnastu lat, w tym roku stuknęło jej dwadzieścia
wiosen jednak nikt o tym nie wiedział, nikt poza nią. Chciała wreszcie wstac i
wykrzyczeć, że nie należy do tego świata, powstrzymała się jednak.
-Co Ci właściwie jest?- nie mógł na nią za bardzo naciskać,
wiedział, że przeżyła wielki wstrząs. Ta cała sytuacją z tą głupią blondynką.
Aż mu się nóż w kieszeni otwierał na samo wspomnienie. Nienawidził takich
ludzi, nienawidził też siebie.
-Trochę się potłukłam, a oprócz tego w sumie nic
nadzwyczajnego- tak, całe szczęście. Chyba tym razem naprawdę ma nad sobą
jakiegoś dobrego duszka, który sprawia, że czuje się pełen życia.
-Tak się cieszę- uśmiech znikł niestety z twarzy dziewczyny.
Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.
-Musimy poważnie porozmawiać- zarządziła. Jedyne o czym
chciał teraz rozmawiać to o nich, jednak stwierdził, że musi być to wyjątkowo
ważne dla niej.
-Chce abyś zamknął komnatę. Poza tym jest coś jeszcze… Tom
czy Ty wiesz coś o horkruksach?- zapytała. Nigdy w życiu nie był tak zdziwiony
i jednocześnie zawstydzony. Jakim cudem, ktoś dowiedział się o tym sekrecie?
Przecież to niemożliwe, zupełnie nierealne.
-Skąd o tym wiesz?- syknął. Napuszył się jak wściekły kot.
Wcale nie interesowało go jak się dowiedziała jednak co wiedziała.
-Po prostu, wiem. Posiadasz jednego prawda? Zabiłeś ojca-
mówiła to bez wyrazu, po prostu czuła, że wszystko wreszcie musi ujrzeć światło
dzienne. Jedynym zbawieniem dla kogoś kto rozszczepił swą duszę, jest żal za
grzechy, a grzechem było zabicie drugiej osoby.
-Ten śmieć nie był moim ojcem- warknął. Pokiwała tylko
głową. Była już definitywnie pewna co się stało. Uśmiechnęła się lekko.
-To pierścień prawda?- nie wierzył własnym uszom. Chciał
wstać i obudzić się z tego koszmaru. Jak do cholery to mogło wyjść z niego tak
łatwo? Powiedział jej? To niemożliwe.
-Możliwe- odparł opadając na krzesło. W dłoni dzierżył dalej
jej rękę, którą nieświadomie mocno zacisnął.
-Tom, czas żałować za grzechy, a wtedy twoja dusza wróci do
siebie. Nieśmiertelność to nie jest coś co można mieć nie poświęcając tym
dobra, które w świecie układa kolej rzeczy, przemyśl to- słysząc takie słowa,
miał ochotę się podnieść i wyjść jednak to była ona. Kobieta idealne. Równie
inteligentna co on, wytworna i taka inna. Taka jak on. To właśnie trzymało go
przy niej. Do tej pory, myślał, że są dla siebie stworzeni, do tej pory, a czy
teraz wszystko miało się zmienić?
-Chyba kpisz- powiedział uśmiechając się szyderczo. Zaśmiała
się, uniosła głowę wysoko do góry, a następnie ją opuściła wbijając swój smutny
wzrok w chłopaka.
-Będziesz miał dziedzica Tom- nie dotarło do niego od razu,
stwierdził, że to typowy żart nastolatków, jednak jej oczy… Te czekoladowe
oczy, były pełne smutku i strachu o przyszłość, nie tylko swoją ale i ich
nienarodzonego dziecka. Wstał, podszedł do drzwi.
-Wrócę, obiecuje- gdy przekroczył próg, pierwszy raz z jego
oka spadła łza. Tak mało dla normalnego człowieka, a tak bardzo wiele dla Toma,
który pierwszy raz nie wiedział jak się zachować, co zrobić. Przemknął
niezauważenie obok swojego profesora, który zdążył się tylko odwrócił.
-Kto tam?- zapytał. Nie dostał jednak odpowiedzi bo postać
zdążyła już znikać. Wzruszył ramionami. Postanowił, że spojrzy na zakochany, czy
wszystko jest dobrze. Wchodząc do pokoju, spotkał na pierwszym planie,
zapłakaną twarz młodej kobiety.
-Wyszedł- rzuciła tylko, a następnie wtuliła swoją twarz w
poduszkę. Kiwnął głową, zostawił ją samą. Nawarzyli sobie piwa, teraz przyjdzie
im je wypić, jednakże do tego czasu, jest za tą dwójkę odpowiedzialny. Wyszedł
ze szpitala, czas znaleźć chłopaka, który chyba za bardzpo pogubił się w tym
wszystkim. Gdy wreszcie, znalazł go siedzącego na krawężniku, złapał go za
ramię. Obejrzał się w każdą możliwą stronę, a następnie się deportowali z
miejsca, które opuścili nie tak dawno.
-Poradzisz sobie Riddle- mruknął do chłopaka, podniósł go z
ziemi. To nie powód aby się mazać, dziecko to szczęście, które w jego życiu nie
będzie miało miejsca. To smutne, że akurat on został skazany na samotność.
-Wiem- dodał chwilę potem gdy wchodzili do zamku. Musi się
wziąć w garść. Co będzie to będzie i nie możemy nic zmienić. To przeznaczenie,
które dał nam los.
Cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńDziękuje serdecznie c:
UsuńTyle uczuć wyrażonych jedynie literami. Tyle sytuacji wytworzonych przez ciebie. Kamano świetny rozdział. Bieny Tom taku zagubiony i niczego nie świadomy. Hermi postawiona przed trudną decyzją. I w tym wmieszane inne postacie, które wszystko dopeĺniają. Cudo. Tak czrować czytelnika potrafi tylko Kamana.
OdpowiedzUsuńNie tylko ja ale miło mi czytać, że tak pozytywnie oceniacie ten rozdział. To dla mnie wiele znaczy :)
UsuńDruga! Rozdział świetny, z resztą jak zawsze :) Tom w końcu wie ^^Kiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńMyślę, że najwcześniej w czwartek, plus maksymalnie trzy dni. Do niedzieli będzie.
UsuńWoooow! Cudne! Kocham to!
OdpowiedzUsuńDziękuje c:
UsuńO słodki Jaredzie, ten rozdział jest genialny. Czytam to i płaczę. I jeszcze w tle "W pierścieniu ognia" leci to już w ogóle mieszanka wybuchowa. Ich rozmowa taka bardzo prawdopodobna. W ogóle wiesz, że kocham Toma w twoim opowiadaniu, prawda? Nie pozostaje mi życzyć niczego innego jak dużo weny, szybkiego napisania kolejnego rozdziału i kolejnych 40 tysięcy wejść na tego bloga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tomione.
<3
Dziękuje Tomione, córeczko ma :D Przyda się. Chciałabym tyle wejść, a ta historia niedługo się kończy. Szkoda, uwielbiam ją c:
UsuńTa cała sytuacja jest taka...zwariowana, nienormalna 💖. Jak dla mnie to im więcej problemów w takich historiach tym lepiej, bo więcej jest akcji! Czekam na dalszy ciąg 💋
OdpowiedzUsuńJest, musi i będzie źle dla bohaterów bo inaczej nie dam rady napisać rozdziałów dalej xd
UsuńJejku..! W tym tygodniu przeczytałam całe Twoje tomione i pokochałam od pierwszego rozdziału jednym słowem świetny blog ,świetny rozdział , uwielbiam Cię Kamana ! To mój ulubiony blog proszę pisz dalej bo to co robisz to prawdziwą sztuka . Przepraszam że mimo że przeczytałam cały blog tylko jeden komentarz , nie chciałam się powtarzać xD , dzięki tobie na nowo uwierzyłam w Toma . Dziękuję i pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNatalia
O! Jejku! Uwielbiam nowych czytelników bo oni czytają ciągiem moje opowiadanie i potrafią o nim wiele powiedzieć. Jestem bardzo szczęśliwa, że przeczytałaś całość, a wiem, że to sztuka. To opowiadanie kończę na 30 rozdziałach, a potem... Zobaczymy c:
UsuńJeju, jejku, jejeczku! xD Kamanooo! Dlaczego ja nie mam takiego talentu jak Ty! No ej no! Podziel się :c To jest takie cudowne ;-; że będę się powtarzać, bo w kółko piszę, że świetne, cudowne, niesamowite. Nosz kurwa to jest amejzing stori ebałt Tomione! Ej no. XD Wzruszyłam się :') Eni zawsze wie, co powiedzieć :> zawsze :|
OdpowiedzUsuńWeny <3
~Enigma Nox
Teraz jak patrze na ten komentarz, to chcem się zapaść pod ziemię XD wstyd mi :|
UsuńHahaha, nie ma się czego wstydzić c: Dziękuje c:
Usuń:3
UsuńBędę do ciebie pisała, żebyś mi CV napisała, wyjdzie zajebiście :D
UsuńJa zawsze :D
UsuńZ chęcią :D
UsuńHahaha, na razie mam spokój :D I niech tak pozostanie c:
UsuńZobaczymy ( ͡° ͜ʖ ͡°) xD
UsuńOczywiście, wszystko w swoim czasie :D
UsuńCudowny, wspaniały ( nieskończenie wiele pozytywnych epitetów) rozdział :-)
OdpowiedzUsuńTo naprawdę motywuje do tego, żeby kolejny rozdział pojawi się jak najszybciej. Jeszcze tylko dziewięć przed nami.
UsuńPrzeczytałam ten rozdział i nie mogłam się powstrzymać przed przeczytaniem całości jeszcze raz. Wspominałam już, że zakochałam się w Tomie, na pewno wspominałam, ale cóż, nie zaszkodzi powtórzyć. Rozdział jak zwykle boski Weny. Pozdrawiam. Katia.
OdpowiedzUsuńKażdy zakocha się w Tomie, bo Tom to Tom c: Jej. Nawet ja tyle razy nie czytałam całości! Dziękuje :)
UsuńDroga Kamano!
OdpowiedzUsuńZ zachwytem przeczytałam kolejny rozdział (nareszcie!). Z jeszcze większym stwierdziłam, że kanoniczny Riddle postanowił chociaż odrobinę wyżej, niż przedtem podnieść głowę, bo jest go tutaj całkiem sporo. Co prawda, trochę bawi mnie skakanie wokół ciężarnej siedemnastolatki, nawet biorąc pod uwagę, że to wiele lat wstecz (raz, że kiedyś kobiety prędzej rodziły dzieci, a dwa, że przecież przy ciąży nie liczy się faktyczny wiek, a stopień rozwoju fizycznego, z tym, że może po prostu patrzę na to zbyt racjonalnie, musisz mi wybaczyć, zboczenie zawodowe :D).
Podoba mi się Twój styl, jest taki lekki, czyta się to wszystko swobodnie i jednym tchem. Niestety czas mnie zaczyna gonić, a szkoda, bo chętnie zapoznałabym się z całokształtem Twojej twórczości!
Oczekuję z niecierpliwością kolejnego rozdziału. Dużo przyjemniej czyta się jednym ciągiem 20 rozdziałów, niż oczekuje potem na kolejne... Ale kiedy już się pojawiają, satysfakcja z możliwości zapoznania się z nimi jest jeszcze większa!
♠ TDL ♠
To naprawdę motywuje. Chciałabym zauważyć, że Hermiona nie ma siedemnastu lat lecz dwadzieścia. Nie zapominajmy, że przeniosła się w czasie po zakończeniu Hogwartu, czyli zaczęła już pracę w ministerstwie. Oszukuje tiarę przydziały dzięki użyciu confundusa ale poza tym, jest starsza od Toma. Tyle w temacie :D Dziękuje za tak długi komentarz.
UsuńTzn. tak, wiem, pisałam z perspektywy uzdrowicieli, którzy są przekonani, że ma 17. :D Miałam to nawet podkreślić, że dziwne, iż nie zauważyli, że jest bardzo rozwinięta, jak na swój "wiek", ale jakoś mi umknęło.
UsuńNie ma sprawy! ;) Mam nadzieję, że szybko będę mogła napisać równie długi przy kolejnym rozdziale. :D
♠ TDL ♠
A no chyba, że tak. Wiesz, lekarze są głupi :D Znam to na własnych doświadczeniach. Nie polecam POLSKIEJ służby zdrowia.
UsuńMam też taką nadzieje c:
Ej! Powinnam się obrazić. :D
UsuńUwielbiam ten moment, tą konsternację, kiedy ktoś narzeka na służbę zdrowia, a ja przyznaję się do studiowania medycyny. Ale spokojnie, sama widzę wiele, wiele uchybień... Z tym, że to nie jest tak, że w Polsce jest aż tak źle z lekarzami, tylko system jest chory. Znam wielu kompetentnych specjalistów w Polsce, podobnie jak i przypadków schrzanienia sprawy poza granicami naszej wspaniałej ojczyzny. Przykładem niech będzie fakt, że mój tata miał w Holandii, gdzie pracuje, zabieg, który został kompletnie spieprzony, po czym w nieciekawym stanie został wypchnięty z ichniejszej kliniki, nakarmiony przekonaniami, że wszystko jest ok i wkrótce będzie czuł się dobrze. Cóż, minęły dwa tygodnie i wszystko można powiedzieć, ale nie, że czuł się dobrze - zwijał się z bólu. Dopiero nasi lekarze naprawili sytuację. A niby zachód...
Co nie zmienia faktu, że Ty właśnie opisujesz angielską służbę zdrowia. :D
♠ TDL ♠
Możliwe, że to ja miałam pecha, ale niestety. Co trafiam do lekarza, tym jest gorzej. Zaczynając od endokrynologa, który chciał mnie macać, do ginekolog, który robiąc mi badanie powiedziała: chciało się pierdolić, a teraz boli. Ja mam chyba pecha. Tak, na bank.
UsuńDo mnie ginekolog zabrała się kiedyś z tipsami... Długimi tipsami...
UsuńAuć.
Z tym, że endokrynolog, który maca, to jeszcze nic takiego zdrożnego... Oczywiście zależy, na czym to macanie polegało. :D
♠ TDL ♠
Nie powiem tego publicznie, ale chciał mnie macać tam gdzie nie powinien. Miałam wtedy 10 lat :D
UsuńNo to trochę gorzej. :D Chyba, że chodzi Ci o gruczoły sutkowe, to jest endokrynologiczna sprawa. Zależy jeszcze, z czym tam u niego byłaś. Jakkolwiek, wątpię, że to jedynie kwestia POLSKIEJ służby zdrowia. :D
Usuń♠ TDL ♠
Niestety nie :D Byłam z nim z problemem nadmiernego trądziku :D Ja się wystraszyłam bo jak pedofil się zachowywał, a mój ojciec o mało go nie zabił :D
UsuńEj, ale serio. :D Nadmierny trądzik może wynikać z zaburzeń hormonalnych, a takowe wiążą się również z przedwczesnym rozwojem piersi, musiał to sprawdzić. :D
UsuńZ tym, że powinien uprzedzić, co i po co robi, to oczywiste. :D
Usuń♠ TDL ♠
Nie chodziło mi o piersi :D Poza tym, okazało się potem, że do pedofil :D soł... Miałam szczęście.
UsuńUgh. Gorzej...
UsuńDużo gorzej. O.O
Zaraz Wracam ! ☺
OdpowiedzUsuńTOM !!! Będzie bicie.
UsuńBoże takie emocje na mnie wywierasz jakbym miała lecieć samolotem, a co gorsza w burzę. Boję się o losy Hermiony, ich dziecka i Toma. Ciekawa jestem czy to chłopczyk czy dziewczynka 😊. Boję się jak zaraguje Tom na wieść, że ona jest mugolaczką. A co jeśli jej znienawidzi ? Przepraszam za chaotyzm.
Pozdrawiam, Alexandra.
Nienawiść w jego wypadku byłaby najlepszym uczuciem ale kto wie, co mój chory mózg wymyśli. Ha. Mam nad wami władze, czekacie i czekacie, a i tak nie wiecie co będzie niedługo.
UsuńA kiedy następny rozdział ? :D
UsuńW czwartek plus maksymalnie trzy dni :D
Usuń☺
UsuńTo znaczy, że będzie w niedziele xD
UsuńOby rano ^^ 😃 :D
Usuń<3
OdpowiedzUsuń<3
UsuńWydaje mi się, że Hermiona za wcześnie powiedziała mu, że wie o jego horkruksach. Zdecydowanie za wcześnie. Na jej miejscu poczekałabym trochę.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :)
Życzę weny :)
Powiedziała, że wie co to są horkruksy, wiedziała, że Tom się nimi interesował jednakże nigdy nie mówiła, że je posiada :D
UsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały w 6h i tyle powiem wowowow *-*
OdpowiedzUsuńKocham, kocham to <333
Dziękuje c:
UsuńMówiłam że Kamany nie powinno się krytykować ale w tym wypadku muszę to zrobić . Pierwszy raz rozdział czytało mi się bardzo ciężko i czułam się jak na nudnej lekcji polskiego gdzie coś czytam a i tak dalej nie wiem o co tu chodzi i mimo że tak naprawdę wiem to dalej nie ogarniam . Rozdział jest dla mnie strasznie nudny nie wnosi nic nowego przecież i tak prędzej czy później Hermiona musiałaby powiedzieć Tomowi o dziecku co szczerze mówiąc nie robi na mnie wrażenia . Zabrakło w tym sensu jakiegoś punktu na którym opiera się rozdział . Zabrakło tego czegoś co tworzy tego bloga wyjątkowym . Wogóle od kąd Hermiona trafiła do szpitala nic się nie klei a akcja się zbytnio nie rozwijo , bo mimo że Kamana próbowała to ukryć to i tak każdy mądry wcześniej domyślił się że Hermiona jest w ciąży a to jednak trochę mało . Jeżeli akcja będzie przez jakiś czas kręcić się w szpitalu to trzeba dodać coś o czym żaden czytelnik nie pomyślał czytając wcześniejsze rozdziały . Nie wiem może przesadzam ale trudno mi się to zaczyna czytać . Brakuje nutki Kamany
OdpowiedzUsuńWiesz co uważam :). Życzę miłej nocy.
OdpowiedzUsuń* szpitale są ciekawe, lubię takie wątki, nudno nie było... A każdy rozdział jest inny, więc nie ma co porównywać*
W sumie to odniosłam się do wcześniejszego komentarza... Jednak nazwałabym go upośledzeniem umysłowym jeżeli ktoś sądzi, że akcja się nie rozwija. Nie umiem tłumaczyć a krytyka tak nie kompletna... Nie powinna istnieć. Nie rozumiem.
Więc, do następnego. CZEKAM(raczej wstrząsająco oczekuję) na happy end(chociaż nie koniecznie go lubię... jednak w tej historii przydały się jak najbardziej). Jeżeli kiedyś czyli za kilka lat dorównałabym tobie, byłoby to największe szczęście.
AMEN
Odniosę się do tego co napisała Charty nie jestem upośledzona a to że coś skrytykowałam nie znaczy że od razu musisz mnie hejtować i obrażać każdy ma prawo do swojego zdania a ja nie będę w tym przypadku cię obrażać że nie umiesz sklecić składnej wypowiedzi
UsuńNie hejtowałam cię ani nie obrażałam. Nie szukam wrogów. Każdy ma prawo do własnego zdania.
UsuńMoim zdaniem zawsze tak jest, że niektóre rzeczy są gorsze od innych. Ale jednak nie uznaję tego jak ty. Napisałam, że "nazwałabym go upośledzeniem umysłowym jeżeli ktoś sądzi, że akcja się nie rozwija". To było "moje stwierdzenie ogólne" nie dotyczyło konkretnie ciebie. Tylko jeżeli /ktoś/ by tak uznał.
Szkoda, że odebrałaś to w taki sposób. Muszę jednak nauczyć się lepiej tłumaczyć, bo widzę, że to się przydaje. Dobra, to cześć :)_
sorry może faktycznie źle to zrozumiałam
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńKocham twoje Tomione ^^ <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAno wreszcie skomentuję.
OdpowiedzUsuńTak więc, rozdział jak zwykle świetny, aczkolwiek czegoś mi tu brakuje. Ale nie wiem czego. I powiem Ci, że ja tu i teraz żądam choćby połowy Twojego talentu. No weź się podziel ;;
<3
Nie podzielę się bo mi nic nie zostanie w rezultacie, wypada mi tylko podziękować :*
UsuńŚwietny rozdział! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział? Już nie mogę się doczekać! Tak cudownie piszesz! *nie chce mi się logować*
OdpowiedzUsuń~ La.
Szlag, Kamana.
OdpowiedzUsuńZnowu nie mogę się oderwać od tego cudnego tekstu godnego wielbienia! ^^ Niech wszystko dobrze się ułoży, proszę. 0:)
Kolorowa Dama
PS. Już 23:20! O.o