Witajcie kochani. Jak szybko to minęło, a jeszcze nie tak dawno zaczynałam pisać, a teraz? Przed nami jeszcze dziesięć rozdziałów, mam nadzieję, że spodobają się wam tak bardzo, że będziecie czytać całą historię w kółko. Nie przedłużając, zapraszam na kolejny rozdział. Dzisiaj, mam nadzieję, że uda mi się sklecić dla was, coś dłuższego.
Rozdział 20
Świat, ma wiele tajemnic, które warto odkryć jednakże ta, powinna dla tak młodej dziewczyny, być jeszcze nieznaną, która przyjdzie z czasem. Zadziwiające, że tak szybko przyszło to czego się normalny człowiek nie spodziewa.
-Może pani wstać?- zapytała ją kobieta w białym kitlu. Weszła bez pardonu do sali, gdzie przebywała młoda czarownica. Hermiona skinęła tylko głową, z pomocą dłoni kobiety, wstała z łóżka. Wreszcie, po tylu dniach, które spędziła w łóżku, będzie w stanie rozprostować swoje nogi. Bolało, jednakże to przyjemny ból. Mrowienie przeszło przez całe jej ciało. Cudowne uczucie, odetchnęła pełną piersią. Dawno, nie miała okazji poczuć się tak wspaniale jak dzisiaj.
-Proszę się tylko nie przemęczać panno Granger- dodała medyk, a następnie powolnym krokiem udały się na korytarz. Przechodziły koło pomieszczeń pełnych ludzi. Kontem oka, widziała, że ich stan zupełnie różni się od jej. Były to zazwyczaj kobiety, młode ale także te odrobinę starsze. Widocznie, w Mungu inaczej w tym czasach funkcjonował szpital. Trudno się dziwić. Cofnięcie się pięćdziesiąt lat wstecz ma to do siebie, że zmienia zupełnie twą całą rzeczywistość. Zatrzymały się przy drzwiach do jednego z pokoi. Zdążyła przeczytać napis, gdy otworzyły się. Były przed gabinetem ordynatora, całej tej placówki. Spojrzała z odrobinę strachu w oczach, na kobietę obok siebie, jednakże ta od razu wyczuła napięta sytuację. Położyła jej rękę na ramieniu.
-Będzie dobrze, sama zobaczysz- powiedziała. Głęboki wdech, weszły do środka. Od razu, jej oczu przykuło radio, stojące na jednym z regałów, między książkami. Wpatrywała się w niej jak zaczarowana. Niezwykle stare ale dalej sprawne. Chwileczkę, przecież jest daleko od swojej przyszłości, w tej chwili, jest to nowe i używalne przez wszystkich. Głupia z niej osóbka, doprawdy, nie spodziewałaby się tego po sobie.
-Niech pani usiądzie, nie chcemy przecież żeby coś się stało- naprzeciwko biurka, które stało w samym rogu, pojawiły się dwa fotele. Zapewne dla niej i dla osoby, która ją przyprowadziła. Usiadła więc na miejscu wskazanym przez mężczyznę w średnim wieku. Nastała chwila milczenia, po jakimś czasie dopiero zorientowała się, że nikt obok niej nie zajął miejsca.
-Czekamy na kogoś?- zapytała. Delikatnie kiwnął głową. Nie wiedziała, czego można się teraz spodziewać. Może Tom raczy wreszcie ją odwiedzić? Byłoby miło, szczególnie, że od wczoraj jest już przytomna, jednakże z drugiej strony, nie była pewna tego, czy są ze sobą wystarczająco blisko, aby pokazał się w tym miejscu, a dodatkowo z nią. Westchnęła.
-Dzień dobry panie Dumbledore- w drzwiach, pojawiła się osoba, którą wczoraj, jako pierwszą zobaczyła dziewczyna. To on ściskał jej dłoń, to on siedział przy jej łóżku. Troszczył się o wszystkich, nie ważne, czy byli tacy, czy inni. On potrafił zatroszczyć się o każdego, a tym razem był z nią. Widocznie sprawa, jest na tyle poważna, że potrzebna jest jego obecność.
-W takim razie możemy zaczynać, jednakże potrzebna jest nam jeszcze zgoda młodej damy- zwrócił się w kierunku Hermiony, której oczy prawie wyszły na wierzch. Jakiej zgody? Przecież nic się jej nie stało, żyje, powoli dojdzie do siebie i wreszcie, może, uda się jej wrócić do Toma i wykonać swoją misję, tak, tego chciała, jednakże nie wszystko wyglądało tak pięknie.
-Jaka zgoda?- wyjąkała jednakże. Spojrzeli na nią badawczo,
jakby chcieli prześwietlić ją, czy orientuje się w jakim jest stanie.
-Musisz wyrazić zgodę na to, żeby twój profesor, był świadkiem, a jednocześnie, powiernikiem, tego co Ci zamierzamy właśnie powiedzieć, wiem, że może być to ciężkie, dlatego, rada szkolna, zdecydowała, że będzie się on tobą opiekował, aż do momentu, gdy twoje zdrowie nie będzie zagrożone. Resztę, ustalicie wspólnie, jednakże teraz czas goni, chciałbym mieć to za sobą- mówił tak szybko, że musiała uważnie słuchać, aby się przypadkiem nie pogubić. Kiwała tylko głową ze zrozumieniem. Musi podpisać dokument ale czy na pewno chce, żeby Dumbledore, wiedział o jej stanie? A jeśli umiera? Będzie nosił to brzemię na swoich barkach, jak spotka ją w przeszłości, będzie musiał udawać, że wszystko jest dobrze, gdy właściwie, ona za kilka lat umrze. Nie... Musi się upewnić.
-Nie umrę prawda?- musiała, za wszelką cenę, dowiedzieć się, że nie będzie dla niego takim ciężarem. Raptem, przed oczami stanęło jej całe życie, nie, za młoda jest na umieranie, jeszcze nie teraz.
-Mogę pani zagwarantować, że od tego jesteśmy daleko- medyk, był bardzo przekonujący, opadła na fotel z ulgą na twarzy. W takim razie, coś innego jest na rzeczy, a kto wie, czy przypadkiem nie jest to straszniejsze od tego o czym myślała? Śmierć, to tak naprawdę pójście dalej, gdziekolwiek ono będzie, zawsze idziesz do przodu. a co będzie dalej to już same szczęście, wieczne szczęście z tymi, których los już zabrał, ale także z tymi, którzy pojawią się później. Zawsze razem.
-Oczywiście, że podpiszę- tuż pod nos, dostała formularz. Powoli, uzupełniała go, krok po kroku, czasem półszeptem dopowiadał coś jej mężczyzna siedzący obok. Wreszcie skończyła i oddała go. Od razu wylądował w szufladzie biurka, którą niepostrzeżenie, wcześniej, otworzył człowiek, siedzący na przeciwko niej.
-Proszę mnie słuchać uważnie, nie chciałabym się powtarzać- od razu zamieniła się w słuch. Przecież chodziło o nią, ciekawe co takiego mogło się wydarzyć, że teraz znajduje się w Mungu, a dodatkowo, że będzie musiała spełnić tutaj kilka miesięcy. Jest styczeń, powinna przygotowywać się do owutemów, a nie ślęczeć tutaj, to nierealne.
-Oczywiście- odpowiedział za nią nauczyciel transmutacji. Nie spodziewała się, że będzie taki poważny w tej sytuacji, zachowała więc milczenie, to będzie jedyna, skuteczna metoda w tym. I tak się kiedyś dowie o swoim stanie i tak. Im szybciej, tym lepiej, przynajmniej takie miała wrażenie, patrząc kilka lat wstecz.
-Zacznijmy więc od początku, żeby łatwiej było pani zrozumieć swój stan. Z tego co wiem, przynajmniej tyle ustaliliśmy, trafiła pani dwa razy do skrzydła szpitalnego. Raz spadła pani ze schodów, jednako, większość stwierdziła, że została pani zepchnięta, następnym razem, zemdlała pani na lekcjach. Zna pani powód drugiego trafienia w tam to miejsce?- przyjrzał się jej badawczo. Zupełnie zapomniała języka w gębie. Po prostu, najzwyczajniej w świecie, zacięła się. Co właściwie się tutaj dzieje. Nigdy nie była jednocześnie tak radosna jak i przygnębiona swoim zachowaniem.
-Nie było to spowodowane moim upadkiem?- spróbowała. Bynajmniej, ona tak myślała. Przecież inaczej nie da się tego wytłumaczyć, prawda? Ordynator kiwał tylko głową i zapisywał coś na kartce. Nie spodobało się to młodej czarownicy.
-Niestety nie, już wtedy pielęgniarka rozpoznała co pani dolega, właściwie, nie było to takie trudne, tutaj wykonaliśmy tylko testy potwierdzające tą przypadłość- aż w niej się gotowało. Jaką do cholery przypadłość? Przecież mówił, że nie umrze, tak nie może być, a misja, a Tom, a to wszystko, co ją otacza? Nie… To nie może się tak skończyć.
-Powie pan wreszcie konkretnie co mi dolega?- wykrzyczała to, wstając z miejsca, jednak nogi nie wytrzymały tak gwałtownego ruchu, więc osunęła się z powrotem na miejsce, na całe szczęście, Albus złapał ją tak, że delikatnie, powoli, usiadła na swoim miejscu.
-Proszę się nie denerwować, to nie jest wskazane, zostanie z nami pani jeszcze trochę, proszę przywyknąć do tego, że czasem wolimy nie mówić albo jak najdłużej zostawiać pacjenta w niepewności. Zdarza się, że czasem, do ostatniej chwili, myślą pozytywnie i kiedy wygaszamy w nich tą ostatnią iskierkę – gasną. Zupełnie, jak gwiazdy, które skończyły swój żywot spadają, tak samo oni. Czekając na ostatnie dni, a czasem nawet śmierć. Tym razem, jesteśmy w komfortowej sytuacji, bezpośrednio nic panno Granger, pani nie zagraża- ten wywód, wcale nie podniósł na duchu młodej dziewczyny. Wręcz przeciwnie. Tylko i wyłącznie sprowokował ją do tego, aby łzy same napłynęły do oczu.
-Proszę pana, naprawdę chcemy już poznać prawdę i myślę, że młoda dama nie uspokoi się aż do czasu gdy nie pozna prawdy, to będzie dla niej najlepsze rozwiązanie. Wie pan, to jak te mugolskie wynalazki. Nazywają się plastrami. Jak trzeba się oderwać to bardzo boli- doskonale wiedziała o czym wspominał jej profesor, delikatnie się uśmiechnęła. Nie spodziewała się, że podejdzie do tego tematu w miarę luźno. Poczuła się zdecydowanie lepiej.
-Dobrze więc, siedzi pani wygodnie?- spojrzał na nią zatroskany. Pokiwała twierdząco głową tak, że aż mężczyzna głęboko westchnął. Chwila prawdy, dla niej, dla wszystkich.
-Z przykrością stwierdzam, że siedemnastoletnie ciało, nie jest przystosowane do ciąży panno Granger, mam nadzieję, że się rozumiemy. Nosi pani w sobie maleństwo, ma na oko niecałe dwa miesiące, przed nim jeszcze długa droga, ale pani organizm nie spełnia norm. Zostanie pani z nami do czasu, gdy uznamy, że dostanie pani specjalną opiekę. To na tyle. Przykro mi, ale nie mogę zostać z państwem dłużej, dziękuje i przepraszam- wyszedł, po prostu wstał z miejsca, rzucił tylko okiem przez okno, z którego rozpościerał się cudowny widok na Londyn. A ona? Siedziała, sparaliżowana, a łzy spadały, jedna po drugiej na jej kolana, dłonie leżały bezwładnie na brzuchu, gładziły go.
-To nie może być prawda- szepnęła tylko. Nigdy, w życiu nie spodziewałaby się, że tak młodo zostanie matką. Dopiero niedługo skończy dwadzieścia lat, a tym czasem ma się pojawić nowy członek rodziny, taki nieplanowany i na dodatek… Dziedzic Slytherina… Dziecko Toma Marvolo Riddle’a, największego z pośród czarodziejów pałającego się czarną magią, dziecko samego Lorda Voldemorta… Prawda… Taka najprawdziwsza, nie była taka jak ona oczekiwała. Zwaliła ją z nóg i nie pozwalała wstać.
-Będzie dobrze, obiecuje Ci- słyszała jak profesor ponosi się z miejsca jednakże ona nie była w stanie pójść w jego ślady. Po prostu, chciała tutaj zostać, tyle ile się dało. Poczuła, że szczupłe ręce biorą ją do góry i niosę w nieznane jej miejsce. Zamknęła swe powieki, nie mogła już dłużej o tym myśleć. Małe życie, w jej wnętrzu… To wszystko jakiś bujdy.
-Powinnaś być silna, nie dla siebie ale dla dziecka. Sam nie posiadam potomka, jednak mam nadzieję, że sprostasz tego zadaniu, potem dopiero okaże się, co naprawdę jest słuszne. Jak na mój gust, twoja misja zakończyła się sukcesem. To dziecko Toma, prawda?- chyba ten wielki czarodziej nie był w stanie, pogodzić się z tą dziwną sytuacją. Wyrzucał z siebie zdania jak z procy.
-Oczywiście, że jego. Dlaczego, dlaczego, dlaczego…- pojękiwała, gdy poczuła, że jej ciało delikatnie opada na pierze. Znowu była w łóżku, z którego wreszcie udało się jej wyjść kilka minut temu, a teraz będzie do niego przygwożdżona cały czas.
-Czasem szukamy odpowiedzi na zupełnie inne pytania niż na te, które powinniśmy. Skup się wreszcie dziewczyno! To nie jest zabawa, to była twoja misja. Zakochałaś się. Trudno się dziwić, Tom Riddle jest wyjątkowo urodziwym młodzieńcem, mógłby mieć każdą. Niebywale inteligentny, ma tyle zasług dla szkoły, uwierz mi. Gdyby nie Ty, dalej sądziłbym, że to naprawdę idealny dzieciak, tym czasem, przybyłaś aby ratować przyszłość. Nie wiem jak tam jest, jednakże możesz tam wrócić? Jeśli on, okaże się zupełnie innym niż mogłaś przypuszczać, opuść tą rzeczywistość, wróć do siebie. Jako matka i naprawdę silna kobieta, wierzę, że sobie poradzisz- uścisnął jej dłoń. Nie spodziewała się, że te słowa tak bardzo ją poruszą. Kolejny raz łkała, dlaczego? Czy to te zmienne nastroje podczas ciąży? Nienormalne, doprawdy nienormalne.
-Panie profesorze, proszę nic nie mówić Tomowi, jeśli nadejdzie taki czas, chce być pierwszą od której się dowie, niech mój stan, pozostanie między nami- musiała to zachować w tajemnicy, cokolwiek by się działo.
-Przecież podpisała pani papiery, trzeba było słuchać uważnie, obowiązuje mnie tajemnica lekarska, nie mogę powiedzieć o tym co słyszałem, nawet dyrektorowi Dipettowi. A teraz, zmykaj spać, sen jest dla ciebie teraz zbawiennym narzędziem. Przyślę, niedługo do ciebie twojego ukochanego- puścił w jej kierunku oczko, wyszedł z pomieszczenia. Leżała tak jeszcze chwilę, wpatrywała się w swe dłonie. Jeszcze kilka miesięcy, a będą ściskać małą istotę, istotę, która nie pchała się na ten świat, istotę, którą pokocha dużo bardziej niż Toma, swoich rodziców, bardziej niż kiedykolwiek. To właśnie była prawdziwa miłość.
(***)
Samotność, czasem jest dobra, szczególnie wtedy, gdy niektóre, niedawne wydarzenia, zaprzątają Ci twój światopogląd.Tom leżał spokojnie na kanapie w pokoju wspólnym. Jego twarz była zakryta książką. Tylko udawał, że śpi, po prostu pragnął usłyszeć co mówią za jego plecami.
-Od kiedy Hermiona jest w szpitalu, zmienił się, widziałeś? Ciągle tylko leży i śpi, doprawdy, z niego nic nie będzie do czasu kiedy ona nie wróci- mruknął jakiś chłopak. Jeśli Riddle dobrze się zorientował, głos dochodził z drugiej strony pomieszczenia. W jej wnętrzu budziło się coś, co miało zamiar rozszarpać chłopaka.
-Prawda, szczególnie teraz. Niedługo są egzaminy, a on ciągle, tylko śpi. Taki niby dobry uczeń- w jej bębenkach zadudnił śmiech towarzystwa. Jego serce zżerała teraz czysta nienawiści do tej grupy. Miał wielką ochotę ich zabić, jednakże dalej nie dawał żadnego znaku życia. Musi się uspokoić, po co zawracać sobie głowę jakimiś idiotami, no po co? Przecież on jest dziedzicem Slytherinu, może wypowiedzieć jedno słowa, a stanie się to, czego on chce. Chwileczkę... Odesłał przecież bazyliszka. Nic z tego, cokolwiek będzie chciał zrobić, będzie musiał to uczynić na sławną rękę, a tak nie lubił brudzić dłoni.
-Trudno, chyba to nie nasza sprawa, jednakże z drugiej strony, ciekawe czy w sprawę zaginięcia Ashley jest zamieszana ta Granger. Nigdy nie była aniołkiem, zapewne to przez nią zniknęła- teraz nie wytrzymał. Zdjął tom ze swojej twarzy, wstał. Nie wiedząc za bardzo, co kieruje jego ciałem, podszedł do stołu, przy którym zasiadał niższy rocznik. Zmierzył wzrokiem każdego, opuścili głowy w dół.
-Który to powiedział?- wysyczał przez zęby. Nikt nie był w stanie się odezwać, zamurowało ich i wbiło w fotele. Jakaś dziewczyna, zakryła sobie oczy rękoma, a koleżanka obok niej o mało nie zemdlała. Bali się go, tak bardzo, że nie byli w stanie wydusić z siebie żadnego słowa.
-Tak też myślałem, a teraz stulcie ryje, nie jestem w stanie spokojnie się uczyć- odszedł od gromadki, znowu zajął miejsce na kanapie. Wiedział, że wiele osób patrzy na to przedstawienie, nie przeszkadzało mu to do pewnego momentu. Zamknął oczy, znowu miał powrócić do swojego wcześniejszego stanu, jednakże nie było mu to dodane.
-Musisz wyrazić zgodę na to, żeby twój profesor, był świadkiem, a jednocześnie, powiernikiem, tego co Ci zamierzamy właśnie powiedzieć, wiem, że może być to ciężkie, dlatego, rada szkolna, zdecydowała, że będzie się on tobą opiekował, aż do momentu, gdy twoje zdrowie nie będzie zagrożone. Resztę, ustalicie wspólnie, jednakże teraz czas goni, chciałbym mieć to za sobą- mówił tak szybko, że musiała uważnie słuchać, aby się przypadkiem nie pogubić. Kiwała tylko głową ze zrozumieniem. Musi podpisać dokument ale czy na pewno chce, żeby Dumbledore, wiedział o jej stanie? A jeśli umiera? Będzie nosił to brzemię na swoich barkach, jak spotka ją w przeszłości, będzie musiał udawać, że wszystko jest dobrze, gdy właściwie, ona za kilka lat umrze. Nie... Musi się upewnić.
-Nie umrę prawda?- musiała, za wszelką cenę, dowiedzieć się, że nie będzie dla niego takim ciężarem. Raptem, przed oczami stanęło jej całe życie, nie, za młoda jest na umieranie, jeszcze nie teraz.
-Mogę pani zagwarantować, że od tego jesteśmy daleko- medyk, był bardzo przekonujący, opadła na fotel z ulgą na twarzy. W takim razie, coś innego jest na rzeczy, a kto wie, czy przypadkiem nie jest to straszniejsze od tego o czym myślała? Śmierć, to tak naprawdę pójście dalej, gdziekolwiek ono będzie, zawsze idziesz do przodu. a co będzie dalej to już same szczęście, wieczne szczęście z tymi, których los już zabrał, ale także z tymi, którzy pojawią się później. Zawsze razem.
-Oczywiście, że podpiszę- tuż pod nos, dostała formularz. Powoli, uzupełniała go, krok po kroku, czasem półszeptem dopowiadał coś jej mężczyzna siedzący obok. Wreszcie skończyła i oddała go. Od razu wylądował w szufladzie biurka, którą niepostrzeżenie, wcześniej, otworzył człowiek, siedzący na przeciwko niej.
-Proszę mnie słuchać uważnie, nie chciałabym się powtarzać- od razu zamieniła się w słuch. Przecież chodziło o nią, ciekawe co takiego mogło się wydarzyć, że teraz znajduje się w Mungu, a dodatkowo, że będzie musiała spełnić tutaj kilka miesięcy. Jest styczeń, powinna przygotowywać się do owutemów, a nie ślęczeć tutaj, to nierealne.
-Oczywiście- odpowiedział za nią nauczyciel transmutacji. Nie spodziewała się, że będzie taki poważny w tej sytuacji, zachowała więc milczenie, to będzie jedyna, skuteczna metoda w tym. I tak się kiedyś dowie o swoim stanie i tak. Im szybciej, tym lepiej, przynajmniej takie miała wrażenie, patrząc kilka lat wstecz.
-Zacznijmy więc od początku, żeby łatwiej było pani zrozumieć swój stan. Z tego co wiem, przynajmniej tyle ustaliliśmy, trafiła pani dwa razy do skrzydła szpitalnego. Raz spadła pani ze schodów, jednako, większość stwierdziła, że została pani zepchnięta, następnym razem, zemdlała pani na lekcjach. Zna pani powód drugiego trafienia w tam to miejsce?- przyjrzał się jej badawczo. Zupełnie zapomniała języka w gębie. Po prostu, najzwyczajniej w świecie, zacięła się. Co właściwie się tutaj dzieje. Nigdy nie była jednocześnie tak radosna jak i przygnębiona swoim zachowaniem.
-Nie było to spowodowane moim upadkiem?- spróbowała. Bynajmniej, ona tak myślała. Przecież inaczej nie da się tego wytłumaczyć, prawda? Ordynator kiwał tylko głową i zapisywał coś na kartce. Nie spodobało się to młodej czarownicy.
-Niestety nie, już wtedy pielęgniarka rozpoznała co pani dolega, właściwie, nie było to takie trudne, tutaj wykonaliśmy tylko testy potwierdzające tą przypadłość- aż w niej się gotowało. Jaką do cholery przypadłość? Przecież mówił, że nie umrze, tak nie może być, a misja, a Tom, a to wszystko, co ją otacza? Nie… To nie może się tak skończyć.
-Powie pan wreszcie konkretnie co mi dolega?- wykrzyczała to, wstając z miejsca, jednak nogi nie wytrzymały tak gwałtownego ruchu, więc osunęła się z powrotem na miejsce, na całe szczęście, Albus złapał ją tak, że delikatnie, powoli, usiadła na swoim miejscu.
-Proszę się nie denerwować, to nie jest wskazane, zostanie z nami pani jeszcze trochę, proszę przywyknąć do tego, że czasem wolimy nie mówić albo jak najdłużej zostawiać pacjenta w niepewności. Zdarza się, że czasem, do ostatniej chwili, myślą pozytywnie i kiedy wygaszamy w nich tą ostatnią iskierkę – gasną. Zupełnie, jak gwiazdy, które skończyły swój żywot spadają, tak samo oni. Czekając na ostatnie dni, a czasem nawet śmierć. Tym razem, jesteśmy w komfortowej sytuacji, bezpośrednio nic panno Granger, pani nie zagraża- ten wywód, wcale nie podniósł na duchu młodej dziewczyny. Wręcz przeciwnie. Tylko i wyłącznie sprowokował ją do tego, aby łzy same napłynęły do oczu.
-Proszę pana, naprawdę chcemy już poznać prawdę i myślę, że młoda dama nie uspokoi się aż do czasu gdy nie pozna prawdy, to będzie dla niej najlepsze rozwiązanie. Wie pan, to jak te mugolskie wynalazki. Nazywają się plastrami. Jak trzeba się oderwać to bardzo boli- doskonale wiedziała o czym wspominał jej profesor, delikatnie się uśmiechnęła. Nie spodziewała się, że podejdzie do tego tematu w miarę luźno. Poczuła się zdecydowanie lepiej.
-Dobrze więc, siedzi pani wygodnie?- spojrzał na nią zatroskany. Pokiwała twierdząco głową tak, że aż mężczyzna głęboko westchnął. Chwila prawdy, dla niej, dla wszystkich.
-Z przykrością stwierdzam, że siedemnastoletnie ciało, nie jest przystosowane do ciąży panno Granger, mam nadzieję, że się rozumiemy. Nosi pani w sobie maleństwo, ma na oko niecałe dwa miesiące, przed nim jeszcze długa droga, ale pani organizm nie spełnia norm. Zostanie pani z nami do czasu, gdy uznamy, że dostanie pani specjalną opiekę. To na tyle. Przykro mi, ale nie mogę zostać z państwem dłużej, dziękuje i przepraszam- wyszedł, po prostu wstał z miejsca, rzucił tylko okiem przez okno, z którego rozpościerał się cudowny widok na Londyn. A ona? Siedziała, sparaliżowana, a łzy spadały, jedna po drugiej na jej kolana, dłonie leżały bezwładnie na brzuchu, gładziły go.
-To nie może być prawda- szepnęła tylko. Nigdy, w życiu nie spodziewałaby się, że tak młodo zostanie matką. Dopiero niedługo skończy dwadzieścia lat, a tym czasem ma się pojawić nowy członek rodziny, taki nieplanowany i na dodatek… Dziedzic Slytherina… Dziecko Toma Marvolo Riddle’a, największego z pośród czarodziejów pałającego się czarną magią, dziecko samego Lorda Voldemorta… Prawda… Taka najprawdziwsza, nie była taka jak ona oczekiwała. Zwaliła ją z nóg i nie pozwalała wstać.
-Będzie dobrze, obiecuje Ci- słyszała jak profesor ponosi się z miejsca jednakże ona nie była w stanie pójść w jego ślady. Po prostu, chciała tutaj zostać, tyle ile się dało. Poczuła, że szczupłe ręce biorą ją do góry i niosę w nieznane jej miejsce. Zamknęła swe powieki, nie mogła już dłużej o tym myśleć. Małe życie, w jej wnętrzu… To wszystko jakiś bujdy.
-Powinnaś być silna, nie dla siebie ale dla dziecka. Sam nie posiadam potomka, jednak mam nadzieję, że sprostasz tego zadaniu, potem dopiero okaże się, co naprawdę jest słuszne. Jak na mój gust, twoja misja zakończyła się sukcesem. To dziecko Toma, prawda?- chyba ten wielki czarodziej nie był w stanie, pogodzić się z tą dziwną sytuacją. Wyrzucał z siebie zdania jak z procy.
-Oczywiście, że jego. Dlaczego, dlaczego, dlaczego…- pojękiwała, gdy poczuła, że jej ciało delikatnie opada na pierze. Znowu była w łóżku, z którego wreszcie udało się jej wyjść kilka minut temu, a teraz będzie do niego przygwożdżona cały czas.
-Czasem szukamy odpowiedzi na zupełnie inne pytania niż na te, które powinniśmy. Skup się wreszcie dziewczyno! To nie jest zabawa, to była twoja misja. Zakochałaś się. Trudno się dziwić, Tom Riddle jest wyjątkowo urodziwym młodzieńcem, mógłby mieć każdą. Niebywale inteligentny, ma tyle zasług dla szkoły, uwierz mi. Gdyby nie Ty, dalej sądziłbym, że to naprawdę idealny dzieciak, tym czasem, przybyłaś aby ratować przyszłość. Nie wiem jak tam jest, jednakże możesz tam wrócić? Jeśli on, okaże się zupełnie innym niż mogłaś przypuszczać, opuść tą rzeczywistość, wróć do siebie. Jako matka i naprawdę silna kobieta, wierzę, że sobie poradzisz- uścisnął jej dłoń. Nie spodziewała się, że te słowa tak bardzo ją poruszą. Kolejny raz łkała, dlaczego? Czy to te zmienne nastroje podczas ciąży? Nienormalne, doprawdy nienormalne.
-Panie profesorze, proszę nic nie mówić Tomowi, jeśli nadejdzie taki czas, chce być pierwszą od której się dowie, niech mój stan, pozostanie między nami- musiała to zachować w tajemnicy, cokolwiek by się działo.
-Przecież podpisała pani papiery, trzeba było słuchać uważnie, obowiązuje mnie tajemnica lekarska, nie mogę powiedzieć o tym co słyszałem, nawet dyrektorowi Dipettowi. A teraz, zmykaj spać, sen jest dla ciebie teraz zbawiennym narzędziem. Przyślę, niedługo do ciebie twojego ukochanego- puścił w jej kierunku oczko, wyszedł z pomieszczenia. Leżała tak jeszcze chwilę, wpatrywała się w swe dłonie. Jeszcze kilka miesięcy, a będą ściskać małą istotę, istotę, która nie pchała się na ten świat, istotę, którą pokocha dużo bardziej niż Toma, swoich rodziców, bardziej niż kiedykolwiek. To właśnie była prawdziwa miłość.
(***)
Samotność, czasem jest dobra, szczególnie wtedy, gdy niektóre, niedawne wydarzenia, zaprzątają Ci twój światopogląd.Tom leżał spokojnie na kanapie w pokoju wspólnym. Jego twarz była zakryta książką. Tylko udawał, że śpi, po prostu pragnął usłyszeć co mówią za jego plecami.
-Od kiedy Hermiona jest w szpitalu, zmienił się, widziałeś? Ciągle tylko leży i śpi, doprawdy, z niego nic nie będzie do czasu kiedy ona nie wróci- mruknął jakiś chłopak. Jeśli Riddle dobrze się zorientował, głos dochodził z drugiej strony pomieszczenia. W jej wnętrzu budziło się coś, co miało zamiar rozszarpać chłopaka.
-Prawda, szczególnie teraz. Niedługo są egzaminy, a on ciągle, tylko śpi. Taki niby dobry uczeń- w jej bębenkach zadudnił śmiech towarzystwa. Jego serce zżerała teraz czysta nienawiści do tej grupy. Miał wielką ochotę ich zabić, jednakże dalej nie dawał żadnego znaku życia. Musi się uspokoić, po co zawracać sobie głowę jakimiś idiotami, no po co? Przecież on jest dziedzicem Slytherinu, może wypowiedzieć jedno słowa, a stanie się to, czego on chce. Chwileczkę... Odesłał przecież bazyliszka. Nic z tego, cokolwiek będzie chciał zrobić, będzie musiał to uczynić na sławną rękę, a tak nie lubił brudzić dłoni.
-Trudno, chyba to nie nasza sprawa, jednakże z drugiej strony, ciekawe czy w sprawę zaginięcia Ashley jest zamieszana ta Granger. Nigdy nie była aniołkiem, zapewne to przez nią zniknęła- teraz nie wytrzymał. Zdjął tom ze swojej twarzy, wstał. Nie wiedząc za bardzo, co kieruje jego ciałem, podszedł do stołu, przy którym zasiadał niższy rocznik. Zmierzył wzrokiem każdego, opuścili głowy w dół.
-Który to powiedział?- wysyczał przez zęby. Nikt nie był w stanie się odezwać, zamurowało ich i wbiło w fotele. Jakaś dziewczyna, zakryła sobie oczy rękoma, a koleżanka obok niej o mało nie zemdlała. Bali się go, tak bardzo, że nie byli w stanie wydusić z siebie żadnego słowa.
-Tak też myślałem, a teraz stulcie ryje, nie jestem w stanie spokojnie się uczyć- odszedł od gromadki, znowu zajął miejsce na kanapie. Wiedział, że wiele osób patrzy na to przedstawienie, nie przeszkadzało mu to do pewnego momentu. Zamknął oczy, znowu miał powrócić do swojego wcześniejszego stanu, jednakże nie było mu to dodane.
-Panie Riddle, proszę za mną- obudził się z tego snu.
Niechętnie wstał z kanapy, z przed swoimi oczyma zobaczył profesora Slughorna.
Wykrzywił swoje usta w uśmiechu.
-Oczywiście- odparł od niechcenia i podążył za nauczycielem.
Szli tak chyba w nieskończoność, aż wreszcie udało im się trafić do gabinetu
dyrektora. Młody chłopak patrzył w napięciu na osoby będące w pomieszczeniu.
Nie spodziewał się, że przedstawiciele z ministerstwa magii, również się tutaj
pojawią.
-Tom Marvolo Riddle, zgadza się?- zapytał jeden z
przybyszów. W odpowiedzi delikatnie pokiwał głową. Nie mogą odkryć nic co jest
związane z jego osobą, jego nie da się przechytrzyć.
-Mamy do pana kilka pytań, możemy?- właściwie, obojętne mu
było, czy zrobią to teraz czy później. Na jedno by wyszło.
-Jak najbardziej, słucham- po jakiejś godzinie od
wypowiedzenia tych słów, był wreszcie wolny. Poczuł niebywałą ulgę, nic na
niego nie mają i dalej uważają, że ta blondynka zaginęła na własne życzenie.
-To na tyle, dziękujemy- skłonili się nisko, a następnie
wyszli. Koło niego w dalszym ciągu stały trzy osoby. Albus Dumbledore, opiekun
jego domu oraz sam dyrektor.
-Tom, jeszcze jedna sprawa za nim pójdziesz, jutro za zgodą
profesora Dippeta, będziesz mógł udać się do świętego Munga i zobaczyć się z
Hermioną Granger- nauczyciel transmutacji nie owijał w bawełnę.
(***)
-Przyjdź w mym
kociołku zamieszaj,
A jeśli dobrze to zrobisz,
Na nic już więcej nie czekaj,
Bo nocą cię ktoś wynagrodzi- z radia ustawionego na parapecie, wyła Celestyna. Hermiona miała serdecznie dosyć tych jęków, jednakże nie mogła ruszyć się z łóżka, aby wyłączyć sprzęt. Różdżki również nie było w pobliżu, przeklinała dzień w, którym urodziła się kobieta.
A jeśli dobrze to zrobisz,
Na nic już więcej nie czekaj,
Bo nocą cię ktoś wynagrodzi- z radia ustawionego na parapecie, wyła Celestyna. Hermiona miała serdecznie dosyć tych jęków, jednakże nie mogła ruszyć się z łóżka, aby wyłączyć sprzęt. Różdżki również nie było w pobliżu, przeklinała dzień w, którym urodziła się kobieta.
-Warbeck, niezły
debiut jak na tak młodą kobietę- powiedział medyk przechodzący obok jej sali.
Granger nadstawiła uszu. Taka nowość, przecież ta kobieta jest jeszcze bardzo
młoda.
-Faktycznie, ma
dopiero dwadzieścia sześć lat, a cały świąt ją uwielbia- przewróciła oczami. Cofnęła
się Tyl lat wstecz, a ta kobieta dopiero zaczynała swoją karierę. Zadziwiające,
jak wiele jest, małych rzeczy, o których nie wie, tych z przeszłości.
Boże jakie piękne *.* Hermiona w ciąży o.o
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego kiedy będzie ? :D
Nie wiem xD patrzcie na prawą stronę bloga jutro xD powinno tam się pojawić powiadomienie, kiedy następny post.
UsuńJeju,
OdpowiedzUsuńW sumie spodziewałam się, że Hermiona jest w ciąży, ale to dobrze.
Tom pewnie się wścieknie, no ale.
Kocham Twoje opowiadanie, mimo że z natury nie przepadam za Tomione.
Pozdrawiam i życzę weny,
Tonksiak
Miło mi, Tomione jest dla mnie cudowny paringiem, no ale cóż, nie każe nikomu go lubić, a z drugiej strony motywuje mnie do tego, aby coraz więcej osób, czytało i pokochało jak ja Toma i Hermione.
UsuńYayay *o*
OdpowiedzUsuńYayay *o*
I jeszcze raz: Yayay *o*
Jak ja kocham to Twoje Tomione *o*
Rozdział świetny, aż przeczytam drugi raz. :3
Czekam na następny, i życzę weny :3
O jezu :D To cudownie. Jestem naprawdę wzruszona ;;
UsuńZaraz wracam ^^. Idę czytać. A wy tam na górze, nie spojlerować mi tu ! :D
OdpowiedzUsuńSPOJLER !
UsuńA więc hermiona w końcu jest w ciąży. Nawet nie wiesz jak się cieszę ☺. To cud. A tak z innej beczki, nie ma to jak maniaczyć w simay i czytać rozdział co nie ? Oni umierają a ja sobie czytam, dobre sobie. Jakie ,jeśli można wiedzieć, czytasz jeszcze blogi ( tematyka ) ? Ja poszukuje Teomione, ale jest tylko jedno opowiadanie, całe i skończone. Tak to trochę dziwne, bo czytam Tomione 💖 i Teomione 💖. Boziu, weź nie kończ... napisz książkę o Tomione 😀. Mam tak samo na imię jak ty i szczerze, dzięki tobie je polubiłam ☺. Kiedy następny rozdział ? Przepraszam za taką chaotyczność, ale jakoś tak dzisiaj piszę.
Pozdrawiam, Alexandra 😝
Ja uwielbiam Dramione, Tomione i Teomione, a poza tym wszystkie ciekawie napisane blogi. Jestem również fanką bloga o Remusie i Lunie, więc dla mnie to nic zdrożnego. Wiem o, którym opowiadaniu piszesz. JJW, zgadza się? Następny rozdział zaplanowany jest na 12 lutego, lecz mam już stronę nowego postu i MOŻE będzie wcześniej. Hermionka w ciąży, trochę bym was potrzymała w niepewność ale boje się, że mnie zjecie :D
UsuńTo dobrze że się boisz 😀. Tak chodziło mi o JJW ☺
UsuńWiedziałam, czytałam dwa razy :D blog zakończony jednak znalazłam autorkę na asku i męczę ją, trochę o to, żeby napisała coś więcej i WIEM, że COŚ nowego się szykuje :)
Usuń😀☺
UsuńUwielbiam Twoje Tomione :D
OdpowiedzUsuńOby ta historia skończyła się dobrze ;)
Życzę weny i szybkich rodziałów, tak genialnych jak ten :)
O dziękuje. Oby twoje słowa zmieniły się w moją wenę :D
UsuńTego to sie nie spodziewalam x-x
OdpowiedzUsuńHa, niektórzy się spodziewali, a niektórzy nie. Mamy czas, rozwinie się.
UsuńJestem wróżbitą!! Ja to mam nosa, przecież pare rozdziałów temu pytałam czy Herm nie jest w ciąży a tu BUM. Rozdział świetny. Mam nadzieje że Tom się dowie. Życze weny i czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńJak się dowie, to się dowie :D a może się nie dowie? Kto wie. To znaczy ja wiem, podeszłam do tego bloga bardziej profesjonalnie niż mi się wydawało, napisałam plan wydarzeń, także... Jeszcze dziesięć rozdziałów i epilog.
UsuńKurde Kamana, proszę Cię, popracuj nad przecinkami, AŻ KŁUJE W OCZY! Tam, gdzie nie powinno wgl ich być walisz, a w miejscu koniecznym nie.
OdpowiedzUsuńPracuje :D to nie takie łatwe, beta śpi :D
UsuńJakie to piękne *-* Czytałam to już trzy razy i nadal ciekawe. Czekam na kolejne rozdziały ^^ Pozdrawiam i życzę wielu pomysłów :3
OdpowiedzUsuńTrzy razy? Nawet ja tyle razy nie czytam przed wstawieniem, gratulacje!
UsuńJeezuu uwielbiam to! Codziennie tu zaglądam i sprawdzam czy jest kolejny rozdział. Wkręciłam sie w to! Weny życzę i czekam na dalszy ciąg 💕💕
OdpowiedzUsuńCiąg dalszy zaplanowany jest na dwunastego lutego :) Dzięki wielkie.
UsuńKocham kcham kocham <3 <3 <3. Tak Psycho pojdzie sie leczyc choc jej nic juz nie pomoze xD. Weny <3
OdpowiedzUsuńNie lecz się, bo kto będzie czytał moje opowiadania? Proszę, noł! :D
UsuńMoje przypuszczenia podczas czytania tego rozdziału sprawdziły się. Mam nadzieję, że jakoś z tego wybrnie. Chodzi mi o misję i ciążę. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Zaimponowałaś mi, nie wiem po raz który, ale teraz najbardziej. Poprawiłaś mi sam fakt skończenia ferii czyli powrotu do szkoły. Jeżeli dożyję kwietnia, będę miała prawie tydzień wolnego. Dziękuję Wielkanocy :D. Trzymaj się !
OdpowiedzUsuńDożyjesz! Do kwietnia skończę to opowiadanie, przynajmniej taki jest plan. Dalej? Zobaczymy, tyle jest jeszcze do zrobienia :)
UsuńDzięki za pozytywizm :D.
UsuńŚwiat serio lepiej wygląda przez różowe okulary XD
Wiedziałam, że Hermiona będzie w ciąży! Ciekawa jestem, jak Tom przyjmie wiadomość, że niedługo będzie ojcem xD Rozdział przeczytałam naprawdę szybko. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńDziękuje, wena zawsze się przyda :)
UsuńWiedziałam! Po prostu wiedziałam. Dobrze, że wreszcie napisałaś to wprost, bo zaczynało mnie to ciut denerwować. Ale, ale.. ten rozdział jest Zajebisty! Przezytałam dwa razy, żeby wyłapac dokładniej wszystkie szczegóły i taaa daam! Tak mnie zaciekawiłaś, że siedzę jak na szpilkach i czekam na ciąg dalszy. Życzę duuużo Weny!
OdpowiedzUsuńDziękuje za pokłady weny, to zawsze się przyda :)
UsuńJa po prostu wiedziałam, że Hermiona jest w ciąży, gdy ją wzywali, wiedziałam! :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, zresztą jak zawsze ;>
Ale napisz mi czy po zakończeniu tego bloga, zaczniesz nową historie na nowym blogu? ~*~
Nie, będzie nowa historia na tym blogu, jednakże po kilku miesiącach. Na razie, wolałabym popracować po zakończeniu Tomione, nad moim Dramione, Draronem.
UsuńHAAAA! WIEDZIAŁAM KURWA, WIEDZIAŁAM! ONA JEST W CIĄŻY! Z TOMEM! AAA HAAHAHA <3 odwala mi :') ale tak się cieszę <3 Kamana uszczęśliwia ludzi jednym zdaniem <3 Kocham cię <3 Jezu! Te emocje! :D aaaaa <3 :> Ale super :D podjarałam się :>
OdpowiedzUsuńWeny <3<3
~Enigma Nox
Dziękuje. Uszczęśliwiam? Zacznę sprzedawać talony :D
UsuńPff, wiedziałam :p
OdpowiedzUsuńOj wiem wiem, ale udawaj zaskoczoną :D Wtedy będzie większy sukces dla mnie :D
UsuńGenialny rozdział :-)
OdpowiedzUsuńDziękuje, to miłe. To taka motywacja dla mnie :)
UsuńJak ja to kocham!
OdpowiedzUsuńJa też wielbię ten paring pod niebiosa :)
UsuńOby to był chłopczyk ^^ W końcu "dziedzic" ;) Nie mogę się doczeksć następnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńDziedzic, to niekoniecznie chłopak. Może będzie dziewczynka? Tego jeszcze nie ustaliłam ale zobaczymy :)
UsuńWłaśnie dosłownie "połknęłam" cały Twój blog. Ogółem mówiąc pomysł świetny, ale popracuj trochę nad gramatyką. Życzę powodzenia i cierpliwości w pisaniu nowych rozdziałów. :-)
OdpowiedzUsuńDziękuje, popracuje jak skończę, wtedy wszystko poprawie.
UsuńCześć, Twoje opowiadanie bardzo mnie wciągnęło. Przeczytałam je w niecałe 3 godziny i chcę więcej! Jednakże nie będę tylko słodzić. Robisz sporo błędów interpunkcyjnych w banalnych miejscach. Do tego gramatyka. Popracuj nad tym trochę. Wierzę, że dasz radę!
OdpowiedzUsuńGdybyś miała jakikolwiek inny ciekawy blog Tomione do polecenia, nie zawahałabym się go przeczytać. To wszystko, koniec.
PS. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Dziękuje, będę pracować c:
UsuńWięc tak... Jestem z tobą od samego początk , ale byłam zbyt leniwa by komentować XD Teraz zebrałam się w sobie i pisze. Cały blog jest świetny, gdyby nie ty, to nigdy nie poznała bym tak cudownego parringu. Zakochałam się w tym! Piszesz świetnie i nie zawachałabym się co odpowiedzieć gdyby ktoś spytał się mnie o najlepszego blogera. Kiedyś ktoś porównał cię do polskiej J. K Rowling-słusznie! Teraz coś o tym rozdziale: CUDO, CUDO, CUDO! Hermiona w ciąży! Z Tomem! Pięknie. Będzie się działo :P Czytałam ten rozdział 4 razy i dalej jest cudny <3 Nie wyobrażam sobie Toma jako ojca O.O ! Moim zdaniem to musi być dziewczynka (większe wyzwanie dla Toma XD). Jedno jest pewne-misja Hermiony zakończyła się sukcesem! Wiem, że komentarz bez ładu i składu, ale zazwyczaj nie komentuje :v Przekazuje ci tą oto pięcio tonową skrzynie weny, żeby rozdział 21 był szybko :)
OdpowiedzUsuńPostaram się, dziękuje za te miłe słowa, nawet nie wiesz jak bardzo mnie cieszą :)
UsuńTy wiesz jak umilić ferie :D Rozdział jak zawsze wspaniały :* Czekam na następny i życzę dużo weny <3
OdpowiedzUsuńDziękuje :) Wena się zawsze przyda
UsuńCóż! Podsumowując całe 20 rozdziałów, jako, że nie chciałam rozmieniać się na drobne, skoro czytałam je jednym ciągiem: opowiadanie świetne. Masz na nie niesamowity pomysł, który, przyznaję, kompletnie rozłożył mnie na łopatki. Bardzo przyjemnie się to czyta, nawet pomimo wszelkich błędów i literówek, chociaż ja, jak już pisałam w komentarzu przy bodaj 6. rozdziale, jestem perfekcjonistką i trochę kolą mnie w oczy. Nie mogę nie poskarżyć się przy tym na fakt, że zabiłaś kanonicznego Riddle'a, ale chyba każdy, kto próbuje go opisywać, ostatecznie to robi, mnie też to pewnie czeka. Ponadto Twój Riddle jest absolutnie uroczy, a więc tym bardziej wybaczam. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały! Będę je komentować już pojedynczo i bardziej szczegółowo.
OdpowiedzUsuńRaz jeszcze zapraszam do siebie - http://thedarklord.blog.pl - gdzie, mam nadzieję, jutro lub pojutrze pojawi się trzeci rozdział.
♠ TDL ♠
Dziękuje, z powodu braku czasu, na razie nie mogę odwiedzić twojego, organizacja konwentu to jednak sporo czasu zajmuję.
UsuńNie ma problemu, rozumiem. On nie ucieknie, zresztą zbyt prężnie się nie rozwija. :D
Usuń♠ TDL ♠
Mam nadzieję bo inaczej nie będę w stanie przeczytać rozdziałów, zależy też oczywiście od ich długości :D
UsuńMają około 20 tys. znaków, wzorowałam się mniej-więcej na długości rozdziałów Rowling. :D
UsuńMożliwe jednak, że spróbuję wrzucać częściej a krócej, bo podejrzewam, że czasami ciężko ot tak usiąść i przeczytać tyle naraz. Chociaż ja sama z reguły je tak piszę - siadam na jakieś 3 godziny i odchodzę dopiero, kiedy jest już gotowy - tak więc i przeczytać się raczej da. :D
Jakkolwiek - czekam, aż będę mogła przeczytać TWÓJ rozdział i doczekać się nie mogę. :(
♠ TDL ♠
I chyba się nie doczekasz xD nie mogłam nic w nocy napisać i dalej nie mogę. Mózg nie pracuje.
UsuńIle jeszcze do 21 rozdziału? Nie wytrzymuję już!
OdpowiedzUsuńChyba dodam jutro z braku czasu.
UsuńNieee! ;-;
UsuńNiestety, czasem tak bywa :<
UsuńIle jeszcze? Tęsknię ;-;
OdpowiedzUsuńDziś bd c:
UsuńDaleko jeszcze? ;-;
OdpowiedzUsuńTrochę xD
UsuńAle będzie dzisiaj?? :D
OdpowiedzUsuńTak, właśnie wstawiam xD
UsuńZostałaś nominowana do Liebster Awards. Szczegóły tutaj: http://odzawsze-nazawsze-dramione.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Libera:)
Dziękuje ale nie biorę udziału w tym c:
UsuńOsz ty... ja tu ci grożę, już załamuję się że Hermionie zostało tylko parę miesięcy życia... a tu proszę! Ciąża! Cholera, nie spodziewałam się, a to było takie proste, takie genialne, oczywiste tak, że nikt cię o to nie podejrzewał. Geniusz! *.*
OdpowiedzUsuńKamana, muszę przyznać, że jestem wręcz OCZAROWANA tym rozdziałem. Jak ty to robisz, że piszesz tak cudownie??? To pewnie magia...
Dobra, kończę, zżera mnie ciekawość, xo będzie w nestępnych rozdziałach! No i nie chce skończyć tak jak wczoraj i przedwczoraj, czyli taka oto sytuacja:
Siedzę sobie spokojnie na internetach, aż tu nagle rzuca mi się w oczy " Tomione Kamana", a że kojarzyłam z fejsa i chciałam przekonać się do tomione, więc zaczęłam czytac.. Wyobraź sobie, że opowiadanie było po prostu wspaniałe, nie mogłam się od niego oderwać, i tak minęły godziny: 21, 22, 23,24, jeszcze tylko jeden rozdział, 1, jeszcze tylko dwa rozdzialiki, 2, aż wreszcie.... dadadadam, 2;30, i nagle zzdaję sobie sprawę, że na następny dzień muszę wstać o 6:30. Życie jest niesprawiedliwe."
Bo wiesz, ja tak mam, mogę całą noc czytaç blogi, spać 4 h i na następny dzieñ w miarę normalnie funkcjonować. Taka szalona ja! ^^
Kamana, ale muszę przyznaç, dzięki tobie polubiłam tomione. Ba!
KAMANA, JA SIĘ ZAKOCHAŁAM!
*oczarowana i zakochana* Kolorowa Dama