Witam serdecznie.
Oto nowy blog, który zamierzam prowadzić. Mam nadzieje, że przypadnie wam do gustu bardziej niż moje Dramione. Jeśli macie jakieś uwagi, poszukajcie odpowiednich zakładek aby je poruszyć. Miłego czytania pierwszego rozdziału.
Ps. Zaczynam betować własnego bloga, trochę to potrwa. Bądźmy jednak dobrej myśli.
Rozdział 1
Ps. Zaczynam betować własnego bloga, trochę to potrwa. Bądźmy jednak dobrej myśli.
Rozdział 1
Dziewiętnaście lat i już została asystentką ministra. To właśnie Hermiona Granger. Jej najlepsi przyjaciele to doskonali aurorzy, a jednego z nich poznaje każdy kto spojrzy na jego czoło. Harry Potter, ten, który pokonał Lorda Voldemorta, dziecko, które przeżyło aby nadać historii większy sens, ten, który przyczynił się do upadku Czarnego Pana. Wszyscy znają Wybrańca. Podziwiano go, podziwiano Hermionę i podziwiano Rona ostatniego członka złotej trójcy.
Co robiła młoda kobieta, że o niej wspominamy? Siedziała w biurze samego ministra. Siedziała, to dobre słowo. Ciągle tylko siedziała i nic więcej nie robiła. Podpisywała milion papierów, które zazwyczaj piętrzyły się na jej biurku. Nie ważne czego dotyczyły, musiała je podpisać i postawić pieczątkę na każdym z nich. Trochę ją to dołowało, jednakże miała całkiem przyzwoitą pracę. Godziwą i dobrą. Zarabiała ile chciała. Musiała tylko być codziennie, a wolne brać wtedy, gdy ktoś będzie na jej zastępstwo.
Westchnęła. Dzisiejszy dzień był taki sam jak wczorajszy albo ten tydzień temu. Nie różnił się niczym. Najpierw do sądu, potem ustalanie wizyt ministra i spotkania z ważnymi przedsiębiorcami. Od czasu do czasu przyjmowanie zagranicznych gości. Naprawdę pracy było co nie miara, ale wystarczył tylko mały staż i mógł to robić każdy. Jeśli mógł to robić ktokolwiek to dlaczego ona musiała dostać takie stanowisko? Od samego początku czuła, że przez swoją znajomość z Harrym stanie się coś nieprzyjemnego dla jej własnej kariery. Jednak dzisiaj miało się to zmienić. Miało być zupełnie inaczej, a wiedzieli o tym tylko jej przyjaciele i sam minister.
Ona pracowała jak zwykle, nie spodziewając się niczego. Siedziała spokojnie w swoim gabinecie i uzupełniała papiery. Im ich więcej, tym gorzej. Wzrastały i piętrzyły się przed nią, a końca nie było widać. Nie raz zdarzało się, że pod naporem ciężaru, wszystkie spadały na podłogę. Sprzątanie tego bałaganu zajmowało jej dobrą chwilę czasu.
Nagle drzwi otworzyły się i huknęły o ścianę. Podskoczyła na krześle jak oparzona. Zobaczyła przed sobą Rona. Od roku byli parą, chociaż nie można powiedzieć, że dobrze im się razem układało. Przeciętnie, to chyba idealne określenie dla tego typu związku w jakim pozostawali od tego czasu. Może była z nim z przyzwyczajenia a może z miłości. Ostatnimi czasy częściej zastanawiała się nad odejściem od Weasleya niż powinna. Karciła się za to w myślach jednak serca nie da się oszukać. Uśmiechnęła się do niego, jednak ten miał zamyśloną minę. Spojrzał na nią swoimi niebieskimi oczami.
Lubiła je, można powiedzieć, że nawet pociągały ale ona nie zamierzała na razie wkraczać w tą sferę doznać.
— Cześć — powiedział, a następnie podszedł do niej i ucałował ją delikatnie w policzek. Poczuła się lepiej zważywszy na to co przed chwilą pomyślała. Powinna się cieszyć, że ma takiego faceta. Nie powinna go oskarżać o byle co. Musi mu to jakoś zrekompensować, całe szczęście, że chłopak nie wie co krążyło jej po głowię.
— Cześć, kochanie — odpowiedziała, gdy już wstała i przytuliła się do niego. Tym razem mocno ją złapał, jak nigdy. Nie zamierzała zostawić tego bez komentarza.
— Coś się stało? — zapytała z nutką strachu w głosie. Potrząsnął głową. Spojrzał tylko na drzwi.
— Musimy iść do ministra — Ton jego głosu wskazywał na to, że jednak coś było na rzeczy. Oboje popatrzyli sobie głęboko w oczy i dalej przytulając się do siebie, wyszli z jej pokoiku. Daleko nie musieli iść, jednak gdy znaleźli się przed pokojem, zamarli. Oboje. Ona nie wiedziała dlaczego, ale poczuła pod bluzką chłopaka, że mocno napinają mu się mięśnie. Ron delikatnie pchnął drzwi, które ktoś zostawił lekko uchylone. Ich oczom ukazał się Harry, który stał i rozmawiał o czymś cicho z ministrem. Nie popatrzył na nich.Nie chciał. Sam Harry Potter bał się spojrzeć prawdzie w oczy.
(***)
— Skoro już wszyscy są, możemy zaczynać — powiedział czarnoskóry mężczyzna.
Stali, przerażeni i nie wiedzieli, co zrobić. Nogi jednak w końcu odmówiły im posłuszeństwa i rozsiedli się na fotelach.
— Sprawa tyczy się ciebie, panno Granger. Wiem, że możesz być zdziwiona, ale razem z naszymi wszystkimi aurorami zadecydowaliśmy, że to ty najlepiej nadajesz się do tej misji — jednym tchem wymówił te słowa i spojrzał na obecnych.
Zdziwiła się. Misja? I ona? To naprawdę nie było w jej stylu. Faktycznie, pomogła Harry'emu w zniszczeniu Voldemorta, ale nie brała w bitwie takiego udziału, jak jej przyjaciele. Prawdą było, że pomogła znaleźć horkruksy. Przemierzali każdy skrawek ziemi i powietrza, aby doprowadzić do klęski Czarnego Pana. Wzdrygnęła się. Dalej wspominając o tym człowieku, przechodziły ją dreszcze na plecach. Tym bardziej się zdziwiła, że to właśnie na nią padło.
— Skoro już do pani dotarło, co powiedziałem, przejdziemy do szczegółów. Otóż moja droga, będziesz musiała się cofnąć o sześćdziesiąt jeden lat wstecz dokładnie na jeden rok. Wiem, to dziwne, ale będziesz w tym czasie wykonywać powierzone ci zadanie, którym jest przekonać Toma Riddle'a do zrezygnowania ze swoich planów. Z tego co wiemy, jest to najlepszy okres. Dlaczego ty? Jesteś idealna do tej roli. Inteligencja to coś, co on lubił najbardziej. Cofniesz się już jutro. Wszystko jest gotowe. Potrzebna jest tylko twoja zgoda. W takim razie, Hermiono Granger, zgadzasz się? — gdy usłyszała wszystkie te słowa, nie mogła w to uwierzyć.
Ona musiała to zrobić. Wszystko jej podpowiadało, że właśnie to zmieni jej życie, da się pogodzić z tym wszystkim, a przede wszystkim pomoże milionom osób. Nie mogła tak zostawić nikogo, a skoro została do tego wybrana i oni uważają, że najlepiej sobie poradzi, nie zawiedzie.
— Zgadzam się — powiedziała te słowa, nie patrząc na mężczyzn obok.
Minister klasnął w dłonie. Był wyraźnie zadowolony, a przede wszystkim poczuł ulgę.
— Dziękuję. Pani przyjaciele byli przekonani, że pani tego nie zrobi, ale jak widzę, nie zawiodłem się na swojej intuicji — puścił w jego kierunku oczko. — Do końca dnia ma pani wolne. Pan Potter oraz Pan Weasley również — skinął na nich.
Wstali ze swoich siedzeń, a następnie wyszli z gabinetu. Dziewczyna przyjrzała się im uważnie. Mieli zatroskane miny, zupełnie jak nie oni. Rzuciła im pogardliwe spojrzenie.
— Myślałam, że we mnie wierzycie — powiedziała cicho, ściskając mocniej dłoń swojego mężczyzny.
— Jasne, że wierzymy, tylko że to jest bardzo niebezpieczne. My tego nie odczujemy. Wrócisz do nas, a jeśli zmienisz bieg historii, może być różnie. Zobaczymy. Wszystko okaże się w swoim czasie, prawda? — powiedział Harry idący przodem. Była wręcz przekonana, że myśli inaczej.
— Jasne — skwitowała ich. Puściła rękę Rona, po czym wyprzedziła Harry'ego.
— Widzimy się w domu — rzuciła do rudowłosego chłopaka, który tylko skinął głową.
Nie potrafił się zdobyć na nic innego. Razem z Harrym postanowili iść do baru, a potem dopiero wrócić do dziewczyny. Musieli wszystko przedyskutować jeszcze raz. Chyba setny, albo tysięczny. Hermiona zdążyła już dawno wejść do kominka i się teleportować. Zostali sami. Popijając cały czas ognistą whisky, która coraz bardziej mąciła im w głowach, powtarzali sobie nieustanie, że wszystko będzie dobrze. Dziurawy Kocioł coraz bardziej pękał w szwach.
— Ufasz jej. Będzie dobrze stary — poklepał go po plecach Harry. Faktycznie. Może będzie dobrze.
(***)
Hermiona siedziała w swojej sypialni. Mimo tego, że mieszkała razem z chłopakiem, nie sypiali razem. Stwierdziła, że tak będzie lepiej. Ron zgodził się niechętnie, ale jakoś rok udało im się tak przetrwać. Do czasu, aż mózg Rona zaczął myśleć tylko o tym. Za każdym razem mówiła mu, że dopiero po ślubie będzie na to gotowa. Wtedy wychodził, wracał dopiero nad ranem. Najczęściej był pijany, a czasami i pobity, a kilka razy świeży i gotowy do pracy. Wtedy zapewne nocował u Harry’ego albo u rodziców.
Dzisiaj spodziewała się, że wróci chociaż na chwilę to niej. Widocznie znowu się pomyliła. Gdy dochodziła godzina pierwsza w nocy, postanowiła, że pójdzie już spać. Tak będzie lepiej. Kiedy wreszcie udało się jej zasnąć, usłyszała przez sen, jak drzwi ich mieszkania otwierają się. Nieprzytomna wyszła z łóżka. W przedpokoju zobaczyła pijanego niczym bela Rona w towarzystwie Harry'ego. Wybraniec był w dobrym stanie, czego nie można było powiedzieć o jej partnerze.
— Znowu? — zapytała niczym wredna jędza.
Młody mężczyzna pokiwał głową. Zakryła sobie dłońmi twarz. Nie będzie płakać. Kolejny raz Ron postawił ją w sytuacji, gdzie musi wybrać. Wybaczała już tak dużo razy, że kolejne były coraz bardziej bolesne.
— On nie chciał, tak wyszło — usprawiedliwienia lecące z każdej strony nie robiły już na niej żadnego wrażenia.
— Zawsze tak jest i dobrze o tym wiesz. Cieszę się, że przez rok nie będę go widziała — wydusiła z trudem, ale taka była prawda.
Rok, którego oni nie odczują, ona jakoś przeżyje. Z dnia na dzień będzie w innym świecie, może lepszym, może gorszym, ale chciała zapomnieć na ten czas o Ronie. Jak zmieni bieg historii, może być różnie, tutaj zgadzała się z Potterem.
— Wiem, ale to mój przyjaciel. Musisz zrozumieć i mnie. — pokiwała głową.
Od kiedy pracowali z dala od niej, odsunęli się od siebie. Wieź łącząca Harry’ego i Rona wzmocniła się do tego stopnia, że potrafili siebie genialnie kryć. Niestety czasem po prostu to im nie wychodziło.
— Nie broń go i wyjdź stąd — powiedziała stanowczo.
Harry położył Rona na łóżku w jego pokoju i spojrzał przez ramię na kobietę, która palcem pokazywała mu drzwi. Nie poznawał jej. Ale nie tylko on. Ron także.
(***)
Wstała wcześnie rano. Słyszała chrapanie z drugiego pokoju, ale zignorowała je. Po prostu zrobiła to, co do niej należało. Wykąpała się, zjadła śniadanie, ostatnie w tych czasach a następnie spakowała swoje rzeczy. Nie miała zamiaru się z nim żegnać, a jak wróci, to wreszcie odwróci swoje życie do góry nogami, co będzie wiązało się z pozbyciem się Rona. Nie chciała być więźniem własnego życia, to niesprawiedliwe. To, że Weasley stał się taki to przecież nie jest jej wina. Zacisnęła ręce w pięści.
Była gotowa. Przyodziała na siebie dżinsy, bluzkę, normalny czarny podkoszulek. Plecak, który spoczywał na jej ramionach, niezwykle jej ciążył. Miała tam tylko garderobę i kilka kremów aby nie wysuszała swojej buntowniczej cery. Wyszła. Chłodny powiew poranka owiał jej twarz. Teleportowała się do ministerstwa. Pięć minut później stała już przed drzwiami do pokoju ministra. Zawahała się. A co, jeśli nie podoła i będzie jeszcze gorzej? Nie. Da radę. Musi to udowodnić, nie tylko sobie ale i wszystkim. Oni wszyscy nie wiedzieli do czego zdolna jest młoda kobieta. Zmotywowała się do działania, które zapewne przyniesie wielki sukces
— Wejść — usłyszała, gdy jej ręka mimowolnie zapukała w drzwi.
Nacisnęła klamkę i weszła do środka. Do jej nozdrzy dotarł zapach cygara. Skrzywiła się. Nienawidziła ani tytoniu, ani nikotyny. Te mugolskie wynalazki powinny być zakazane w świecie czarodziejów, w sumie nie tylko.
— Witaj, panno Granger. Usiądź — tym razem stał przed nią tylko jeden fotel.
Rozsiadła się na nim. Minister spojrzał na nią bystrymi oczami. Odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu.
— Dobrze, że jesteś chwilę wcześniej. Nie musimy się w takim razie spieszyć. Hermiono… Chciałem ci życzyć powodzenia. Od ciebie zależy los wielu czarodziejów, ale jestem pewny, że zdajesz sobie z tego sprawę doskonale. Przedstawię ci w takim razie główny cel twojej misji. Zginęło wiele osób w walce z Voldemortem. Przenosisz się do jego czasów, gdy jest na ostatnim roku w Hogwarcie. To bardzo korzystny rok. Z tego, co wiemy, ma już wtedy horkruksy. Musisz go przekonać do skruchy, jeśli ci się uda, przywrócisz życie wielu osobom… — ściszył głos, przypominając sobie Albusa Dumbledore'a albo Szalonookiego. — Mniejsza o to. Musisz mu pomóc odnaleźć w sobie dobro. Mam nadzieję, że wykorzystasz do tego każdą możliwą drogę. Jesteś inteligentna. Wymyślisz coś. A teraz zadanie od razu po przeniesieniu. Nie jesteśmy w stanie załatwić ci pobytu w Hogwarcie. Musisz to zrobić sama. Jak pamiętasz, Albus Dumbledore uczył w tym czasie transmutacji. Jest jedyną osobą, której możesz zaufać, co też oznacza, że musisz z nim porozmawiać. Przedstaw mu cały plan. Uwierzy, jestem tego przekonany. Potem musisz się dostać do Slytherinu. Wiem, że Tiara Przydziału nie będzie tobie przychylna, dlatego też musisz załatwić, żeby przydzielono cię na samym początku, gdy zaklęcie Confundus będzie działać. Pamiętaj, aby dostać się do właściwego domu. To priorytet do nawiązania znajomości z Riddlem. A teraz się zbieraj. Musimy iść — wstała tak szybko, że ledwo utrzymała równowagę.
Wyszli. Udali się na najniższe poziomy ministerstwa. Stanęli przed jakimiś ciemnymi drzwiami, które otworzyły się przed nimi. Na środku sali znajdował się tylko stolik, a na nim leżało małe zawiniątko. Przyjrzała mu się. Znała ten przedmiot doskonale. Zmieniacz czasu.
— Jest trochę inny, niż wszystkie. Ten zabierze cię sześćdziesiąt jeden lat wstecz, ale później po prostu tutaj wrócisz — powiedział.
Spojrzała na przedmiot jeszcze raz. Faktycznie. Wyglądało na to, że nie wszystkie znaki na nim się zgadzały.
— Gdy weźmiesz go w dłonie, od razu przeniesiesz się w czasie — oznajmił mężczyzna.
Wiedziała, że powinna to zrobić szybko. Stała już krok od stolika, kiedy usłyszała, że drzwi się otwierają a do środka wpadli Harry i Ron. Zdążyła złapać urządzenie, następnie obraz się rozmył, a ona stała na błoniach zamku. Koło jej nóg leżał Prorok Codzienny.
— Trzydziesty pierwszy sierpnia tysiąc dziewięćset czterdziestego trzeciego roku — powiedziała na głos. Podniosła gazetę. Nic, co w niej zostało napisane, nie było dla niej zrozumiałe.
— Świetnie — szepnęła pod nosem.
Skierowała się do wejścia do zamku. Weszła niezauważona do środka. Przypomniała sobie, gdzie jest sala lekcyjna od transmutacji. Gabinet był tuż obok. Powolnym krokiem szła przed siebie. Przeszła wszystkie możliwe drzwi. W tym momencie zorientowała się, że nie ma nic przy sobie oprócz różdżki, ciuchów i drobnych kosmetyków. Przeklęła w myślach, po czym zapukała do gabinetu.
— Wejść — usłyszała z drugiej strony. Gdy już weszła, zobaczyła młodego Dumbledore siedzącego do niej tyłem.
— Horacy, myślałem, że przyjdziesz później na tę Ognistą — powiedział roześmiany głos. Naprawdę miło było zobaczyć go żyjącego i tak rozweselonego życiem.
— Przykro mi, ale profesor Slughorn jeszcze nie przyszedł — powiedziała cicho. Mężczyzna obrócił się w fotelu, wstał i od razu do niej podszedł. Spojrzał na nią.
— Jesteś tu pierwszy raz, jesteś uczennicą. Błąd. Zamierzasz nią być — powiedział jeszcze ciszej. Wzruszyła ramionami. Wskazała na krzesło. Usiedli oboje.
— Profesorze Dumbledore. Przysłano mnie z przyszłości — powiedziała. Mężczyzna spojrzał z największą uwagą na kobietę.
— Rozumiem. Jest pani tutaj, jak mniemam, w sprawie jakiejś misji? — zapytał, widocznie nie zaskoczony tym, co teraz się działo. Odetchnęła. Minister miał rację.
— Owszem, jestem tutaj, ponieważ przydzielono mi pewne zadanie. Potrzebuje dostać się na siódmy rok do Domu Węża. To naprawdę ważne — powiedziała kobieta i utkwiła swoje brązowe oczy w nauczycielu. Nie wiedziała, czego powinna się spodziewać.
— Dobrze, potrafisz, mam nadzieję, rzucić zaklęcie Confundus na Tiarę? — Pokiwała głową. Oczywiście, że potrafiła. W końcu po kilku latach nie było to takie trudne, szczególnie, gdy pracowało się w Ministerstwie Magii. Zmrużył oczy i spojrzał na Hermionę.
— Pani godność? — zapytał.
— Hermiona Granger. Jeśli to nie będzie problem, profesorze, chciałabym, żeby porozmawiał pan z dyrektorem Dippetem. Myślę, że cokolwiek pan powie, on w to uwierzy. Chciałabym zaznaczyć też, że dla uczniów jestem półkrwi czarownicą — powiedziała bez ani jednemu wdechu.
— To ma jakieś wielkie znaczenie? — zapytał ją mężczyzna. Pokiwała głową.
— Oczywiście. Pójdę porozmawiać z dyrektorem Dippetem, a tym czasem, panno Granger, zapraszam do Hogsmande. Myślę, że tam musi pani do jutra przenocować.
Jak powiedział, tak zrobiła.
Godzinę później leżała już na jakiejś wygodnej pryczy. Zamknęła oczy. To był ciężki dzień, ale z pomocą Dumbledore'a wszystko się uda, a jutro musi wreszcie pokazać na co ją stać. Jutro pozna młodego Toma Riddle.
Bardzo fajny :D Właśnie takiego Tomione szukałam a nie mogłam znaleźć c: Nie moge doczekać się 2 rozdziału :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na niego niebawem. Mam nadzieję, że szybko go skończę. Zapraszam również do przeczytania mojego Dramione, które jest w menu ;)
UsuńCzytałam już i to pare razy :3
UsuńOjej. To chyba dobrze? :D powinnam się cieszyć. Dziękuje ;)
UsuńŚwietne. Nigdy mnie nie ciągnęło do połączenia Toma Riddle i panny Granger...a tu proszę. Życzę dalszej weny.
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili, zapraszam tu:
http://hermione-granger-fred-weasley-tears.blogspot.com/
Dziękuje serdecznie :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGenialne opowiadanie... Pierwszy raz czytam Tomione :) Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam już niebawem. Najwyżej zapraszam do zakładki Dramione gdzie jest skończone przeze mnie opowiadanie o tym paringu, a już niedługo ukaże się następne.
UsuńKiedyś czytałam cudowne Tomione, było mroczne, brutalne, a jednocześnie wciągające. Ale serce pękło mi tysiąc razy, kiedy nie znalazłam niczego innego po polsku. Myślałam, że to koniec. A teraz po paru latach klikam w linka i.. jest Tomione.
OdpowiedzUsuńInna historia niż zwykle, intrygująca fabuła.
Czytało mi się z przyjemnością oraz rosnącą ciekawością.
Chcę już poznać Toma!
Lecę dalej,
Lupi♥
Kamana spełnia marzenia czytelników, po to jestem.
UsuńUwielbiam takie Tomione, bardziej mi pasują kiedy są w podobnym wieku niż takim jak normalnie. Świetny rozdział, zapowiada się ciekawie. No i cóż jeszcze mogę powiedzieć? Po prostu lecę czytać dalej i mam nadzieję, że będzie równie, a jak nie lepiej, dobrze c;
OdpowiedzUsuńNepriaa
Ma nadzieję, że tak jest.
UsuńUwielbiam Harmione i Toma <333
OdpowiedzUsuńDzięęękuje , że zrobiłaś o nich blog <33
już Cię kocham <3
Mam andzieję , że bedzie troche przmeocy iw gl <3 ahh ^^
Reene~
Chyba Hermionę ale zapewne błąd nie był zamierzony. Dziękuje bardzo, chciałabym żeby ten paring był bardziej popularny :)
UsuńBardzo interesująco zapowiadające się opowiadanie, choć zauważyłam błędy. Nie mogę się doczekać Toma ;-) mam nadzieję, że Hermiona rzuci w końcu Rona mimo to chciałabym żeby dalej przyjaźniła się z Harrym. Powodzenia w pisaniu życzę :-)
OdpowiedzUsuńRose
Jak skończę tą historię, wezmę się za poprawianie błędów :D
UsuńŚwietnie piszesz naprawdę potrafisz zaciekawić czytelnika! Widziałam trochę błędów ale nie przeszkadzały mi za bardzo w czytaniu więc czepiać się nie będę :) Szablon jest cudowny! :D Już biorę się za drugi rozdział! :D
OdpowiedzUsuńDziękuje, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy :)
UsuńNawet nie dobrnęłam do końca i już musiałam skomentować. Pojawiają się błędy i niespójności. Najbardziej rzuciło mi się w oczy, wręcz zwaliło mnie z nóg, że w jednym momencie piszesz jak Hermiona bardzo kocha Rona i "Powinna się cieszyć, że ma takiego faceta.", a zaraz potem przedstawiasz nam chłodną Hermi mającą zamiar pozbyć się Rona jak wróci z wyprawy. Cóż, czytam dalej. :) W końcu to pierwszy rozdział.
OdpowiedzUsuńRina
Kobieta zmienną jest ;)
UsuńJestem ogromną fanką Hp, ale nigdy nie ciągnęło mnie do opowiadań. Dopóki nie natrafiłam na twojego bloga. Naprawdę fajnie jest przeczytać inne historie o Harry'm Potterze, bo z tych oryginalnych już nic nie wyciągnę (przeczytane po ponad 7 razy każda). Zostaję stałą czytelniczką i lecę czytać kolejne rozdziały, bo piszesz genialnie :)
OdpowiedzUsuńcytrynowy-sorbett.blogspot.com
Dziękuje :)
UsuńKurcze, bardzo przeszkadza w czytaniu brak akapitów. Nie tylko tych przed poszczególnymi wypowiedziami, ale i brak tych na początku nowych wątków, to jest błąd.
OdpowiedzUsuńCieszę się za to, że zostawiłaś ten jasny szablon, pierwszy raz widzę bloga, gdzie głównym bohaterem jest Tom Riddle, a szata graficzna nie powala swoim mrokiem, gdzie na czarnym tle mamy ciemnoszarą (albo - o zgrozo - ciemną, zieloną) czcionkę. O wiele lepiej też się teraz czyta, co będzie miało duże znaczenie, bo nadrabiam 30 rozdziałów. xD
Skoro masz już betę, to nie będę Ci pisała, gdzie masz źle przecinek, a gdzie literówkę, bo ona Ci to wszystko poprawia, więc skupię się tylko na fabule, kreacji bohaterów, itp., co sprawia, że właśnie wzdycham z ulgą, gdyż znacznie skrócą się przez to moje komentarze, ponieważ ja się lubię czepiać o pierdoły. ;_;
Powiem szczerze, że jestem mega ciekawa, jak wybrniesz z zasady Rowling dotyczącej zmieniacza czasu. Ponieważ nie można cofnąć się dalej, niż jakieś pięć godzin. Ja też cofałam swoje postacie w czasie i wymyśliłam jakiś sposób, aby tę przeszkodę ominąć, więc jestem ciekawa, jak Ty ominiesz te 61 lat. XD
Brakuje mi tu tylko jednej rzeczy - jakiegoś przemyślenia Hermiony. Dziewczyna dowiaduje się, że jutro cofnie się 61 lat, aby przekonać Voldka, aby zrezygnował ze swoich planów, a ona po prostu się zgadza i ani razu się nie zająknęła. A to musiało być dla niej z całą pewnością zaskoczenie.
Okej, dowiedziałam się, w jaki sposób Hermiona przeniesie się w czasie. Fajnie, że nie zignorowałaś tej zasady, wiele osób tak robi, co jest bardzo irytujące i pokazuje, jak uważnie czytają teksty, na podstawie których piszą swoje fanfiki.
W tym krótkim rozdziale jednego mi brakowało - jak wyżej wspomniałam, brakowało mi przemyśleń Hermiony. I jeszcze jednej rzeczy - prologu. Zbyt szybko przeniosłaś Hermionę w czasie, jako Czytelniczka chciałabym ją jakoś poznać, dowiedzieć się, czy kreacja Twojej Hermiony przypadnie mi do gustu, itp. Ale mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach jakoś bliżej zapoznam się z panną Granger.
Cieszę się, że już poprawiłam ten rozdział bo nie chciałabym dostać kapciem.
UsuńA propos prologu, nie będzie go bo nie był zamierzony. Tak, właściwie nie jest potrzebny mi do tego opowiadania. Drugie, owszem, posiada go ale nie jest to jakiś wymóg.
Jak piszesz, że zapoznasz się z moją Hermioną, mam ochotę zapaść się pod ziemię i jak najszybciej poprawić to opowiadanie.
I dziękuję za komentarze, twoje rady bardzo mi się przydadzą.
Co family się w czasie i czytam raz jeszcze. Wiesz co o tobie myślę, twoich rozdziałach i.t.d. Jest nieziemsko, nie czytałam lepszych fanficów... No może angielskie. Podczas czytania pragnę chwycić ołówek w dłoń i narysować ich oboje. W sumie, to dlaczego się powstrzymuję? Nie moge się doczekać, więc wracam do Toma. To jest wprawdzie jedyny paring, który wprost uwielbiam
OdpowiedzUsuńCo do cofania*(...)
UsuńGrafika nie ziemska, nie mam pojęcia czy RSS robi to za pomocą HTML itp., ale wychodzi... Sama widzisz :D. Jak jeszcze robiłaś swoje to pamiętam, że zmieniłaś je z taką częstotliwością jak ja pulpit xd.
Ahh ta cholerna autokorekta!! RCS *. Muszę to najwidoczniej sprawdzać po 3 razy.
UsuńJa też nie potrafię tworzyć jak RCS. Będę chyba do końca życia dziękować jej za ten szablon.
UsuńWłaściwie... zabieram się do poprawy całego opowiadania. Zajmię mi to dużo czasu, zobaczymy jak to będzie.
Dziękuje za komentarze :)
Dziękuję serdecznie.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko, jest tutaj wiele do poprawienia.
Właśnie zaczynam czytać to opowiadanie. Dziękuję, że je napisałaś. Uwielbiam ten pairing od siedmiu lat i dopiero dziś dowiedziałam się o istnieniu tego bloga.
OdpowiedzUsuń