Rozdział 24



Witajcie kochani. Mam nadzieję, że jesteście ze mną w tych chwilach, gdy moje opowiadanie zbliża się do końca. To dziwne, ale im dalej jestem tym mniej chce mi się to kończyć. Zdobyłam tutaj wiele czytelników, za których serdecznie dziękuje. Dodatkowo, jeśli czytacie tego bloga, proszę dołączcie do obserwatorów. To na tyle. I jeszcze jedno. Miniaturka poprzedzająca rozdział, podobała wam się? Piszcie, a teraz zapraszam na rozdział.

Rozdział 24



   Tom Riddle podjął decyzję, która może mieć trwałe skutki w jego życiu. Dziecko i Hermiona. To coś, co zobowiązywało do odpowiedzialności. Wreszcie, musiał wziąć się w garść. Nie odwiedzał jej, przestraszył się. Po prostu, w wieku siedemnastu lat nie myśli się o tym wszystkim. Powinno się być starszym, bynajmniej tak uważał sam dziedzic Slytherina.
  — Wreszcie się zdecydowałeś  — powiedział Orion, który aktualnie wstawał z łóżka. Nadszedł dzień prawdy. Sam Albus Dumbledore zapowiedział mu, że jutro pojawi się u dziewczyny. Wszystko przewalało mu się w brzuchu powodując niemiłe uczucie. To coś przeciwnego do motyli w jamie brzusznej, a na dodatek bardzo nieprzyjemne. Guła w gardle rosła z minuty na minutę. Już wiedział, że nic nie przełknie na śniadanie. Nie będzie w stanie ugryź nawet kawałka tosta, a przecież tak je lubił. Marmolada wypływająca ze środka. Normalnie, pałaszowałby tak, że uszy by mu się trzęsły.
  — Yhm  — mruknął w odpowiedzi. Nie miał ochoty na rozmowę, sam musiał zmagać się ze swoim wstrętnym sercem i rozumem, które nie chciały za nic w świecie ze sobą współpracować.
  — To dobry znak, powiesz mi o wszystkim jak wrócisz  — uśmiechnął się do niego Black na co Tom skrzywił się niemiłosiernie. Obrzydliwa jest ta cudowna reakcja jego przyjaciela, który myśli, że znalezienie się w takiej sytuacji, jest komfortowe, a wcale nie jest. Jest okropnie uciążliwe jednakże aby pozbyć się tego uczucia, trzeba działać, a działanie będzie trudniejsze niż trzymacie wszystkiego w sobie.
  — Oczywiście  — mruknął w odpowiedzi. Wstał ze swojego łóżka i skierował się na drzwi. Nacisnął klamkę i skierował się do schodów. Powoli, stopień po stopniu schodził na dół do pokoju wspólnego. Dzisiaj chyba nie miał szczęścia bo zobaczył swoją nocną zmorę tuż przed wyjściem z pokoju wspólnego.
  — Orion mówi, że się zdecydowałeś  — uśmiechała się. Kolejny raz miał ochotę zwymiotować wczorajszą kolacje. Dlaczego wszyscy oprócz niego są tak bardzo szczęśliwi? Przecież tu nie ma powodu żeby się cieszyć. To jest straszne i przerażające.
  — Tak, najwidoczniej tak jest  — odpowiedział niedbale. Wyprzedził swoją koleżankę i z gracją wyszedł na zewnątrz. Jego ciało poruszało się jak robot gdy wchodził do wielkiej sali. Całe śniadanie stało już na stołach przy których siedzieli niezwykle rozmowni dzisiaj uczniowie. Możliwe, że nigdy nie zauważał tego, jednak dzisiaj bardzo mu to przeszkadzało. Usadowił się na swoim stałym miejscu na początku stołu i patrzył na swój pusty talerz. Napił się tylko kompoty z truskawek. Trochę poprawiło to jego samopoczucie jednakże nieznacznie. Dołączyli do niego po krótkiej chwili, państwo Black. Wyglądali jakby byli w siódmym niebie.
  — Jestem taka szczęśliwa  — powiedziała Walpurgia zasiadając do stołu. Tom wziął kolejny łyk napoju ignorując tą uwagę, która zapewne była skierowana w jego kierunku.
  — Sądzę, że wszystko się ułoży  — kontynuował rozmowę ze swoją ukochaną, która jak w skowronkach siedziała i pałaszowała owsiankę.
  — Tak dam sobie radę i bez waszego gadania  — mruknął ponuro Riddle, którego nastrój zmieniał się z minuty na minutę. Teraz był już wściekły, nie zamierzał jednak wykłócać się z narzeczeństwem. Miał inne problemy na głowie.
  — Idę na lekcję  — dodał jeszcze po namyśle i wstaw. Nie zjadł nic, jak podejrzewał, to wcale nie poprawiłoby jego samopoczucia. Skierował się na transmutację, która była pierwszą jego lekcją dzisiejszego dnia. Dochodziła prawie dziewiąta jak stanął przed salą. Nikogo oprócz niego jednak tutaj nie było.
  — Tom, cieszę się, że jesteś wcześniej, wejdź  — zachęcić go nauczyciel, który wyrósł chyba z podłogi. Dzisiejszego dnia nic go nie zaskoczy. Pokiwał tylko głową i wszedł do pomieszczenia. Drzwi zamknęły się za nim. Spojrzał na profesora oczekująco.
  — Chciał mnie pan widzieć? — zapytała niewinnym tonem. Spodziewał się, że Dumbledore będzie chciał z nim porozmawiać za nim lekcję się zacznę.
  — Ah, tak. Mam nadzieje, że nie zrezygnowałeś ze swojego wczorajszego postanowienia. — mówił powoli  — Dodatkowo chciałbym poruszyć z tobą inne aspekt tej wizyty.
  — Jaki?
  — Hermiona zmienia się fizycznie, sam wiedziałeś zapewne jak wyglądają kobiety w ciąży. Mam nadzieje, że to Cię od niej nie odsunie. Wygląda bardzo dobrze jednakże jak to bywa podczas trwania tego okresu, jej nastroje zmieniają się za sprawą ludzi. Musisz uważać co mówisz i co robisz. To ważne. Została jeszcze jedna sprawa, która zależy właściwie od ciebie  — mężczyzna zatopił swój wzrok w młodym chłopaku. Ani razu nie mrugnął. Czekał na jego reakcję.
  — Czyli? — westchnął zmęczony już chłopak.
  — Czyli, Hermionę chcę wypuścić ze szpitala pod koniec czerwca. Wiem, że czeka Cię multum trudnych testów na poziomie owutemów. Mogę zająć się Hermioną za nim znajdziecie własne lokum  — jego oferta była tak zaskakująca, że niebieskie oczy chłopaka zwęziły się do szparek.
  — Mieszkanie? — zapytał oniemiały.
  — Tak się składa, że posiadam dom w dolinie Godryka. Wezmę do siebie dziewczynę do czasu aż nie zaczniesz na siebie zarabiać i nie znajdziecie dla siebie miejsce. Wierzę, że twoją inteligencją i poczuciem odpowiedzialności, wszystko łatwo i sprawie uda Ci się załatwić  — kolejne kłujące spojrzenie. Nie dało się tego wytrzymać.
  — Rozumiem  — próbował przywołać na swoją twarz wyraz obojętności, ale im dłużej z tym walczył, tym był dalszy od tego celu.
  — Nie martw się, pomogę wam tyle ile trzeba, do tego czasu skup się na doszkalaniu swoich umiejętności. A teraz jeśli możesz zaproś resztę klasę na lekcję  — wskazał drzwi, które dla chłopaka stały się tak dalekie, że o mało nie wrzasnął z irytacji.
  — Tak jest panie profesorze  — odparował jednak. Widocznie jego decyzja ucieszyła czarodzieja, gdyż uśmiechnął się do niego. Pierwszy raz dzisiejszego dnia, stwierdził, że taki wyraz twarzy mu nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Działał na niego niezwykle kojąco.
    Lekcja zaczęła się jak każda inna. Transmutacja ludzka nie była najłatwiejsza jednak dla ucznia domu węża, nie stanowiła większego problemu. W sumie, nic czego nauczali w szkole, nie sprawiało mu kłopotów. Uczył się tyle ile potrzeba aby wszystkie przedmioty zdać na wybitny. Uśmiechnął się pod koniec zajęć. Poszło mu całkiem nieźle patrząc na pozostałe tygodnie.
  — Tom, dzisiaj po obiedzie spotykamy się przed wielką salą. Chciałbym żebyś się nie spóźnił  — powiedział cicho do niego profesor, kiedy opuszczał pomieszczenie. Tom w odpowiedzi, skinął tylko lekko głową, a następnie poszedł na zielarstwo.

(***)

   Hermiona rozpoczęła kolejny dzień. Wiedziała, że nic ciekawego ją nie czeka. Zawsze tak było. Czytała, dostawała posiłek, znowu czytała, dostawała posiłek, czytała, a potem z nosem w książce zasypiała. Zawsze tak samo. Będzie ją do czekało aż do czerwca gdy wyjdzie z tego budynku. Przełknęła głośno ślinę. Właśnie tego obawiała się najbardziej. Wyjścia do ludzi, z którymi tak dawno nie miała nic do czynienia. Wprawdzie, personel był magiczny, ale wejście wśród ludzi, którzy nic nie wiedzą o twoim istnieniu i oceniają Cię po pozorach, wcale nie był zachwycający.
 — Witam panno Granger, jak się czujemy? — zapytała jedna z pielęgniarek wchodząc do pomieszczenia.
 — Nie z gorsza — uśmiechnęła się lekko do kobiety, która dzisiaj wyglądała na wielce zachwyconą. Ona sama chciałaby wiedzieć dlaczego wstąpiła w nią taka euforia. Jak nie może cieszyć się ze swojego szczęścia, to może chociaż z cudzego.
 — Oj Hermiono, nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę — wyśpiewała cicho.
   Dziewczyna spojrzała na nią jakby zobaczyła ducha. Czego tutaj zazdrości? ńTego, że jest przywiązana do łóżka, a niedługo zostanie matką, mając o tym znikome pojęcie? Naprawdę, jest czego zazdrościć, nie ma co.
 — Ale czego mi pani zazdrości? — zapytała, musiała. Po prostu strasznie ją korciło. Miała okazję dowiedzieć się czegoś o sobie, czegoś czego nie wiedziała, a podobno było godne zazdrości.
 — Niespodzianka — przyłożyła palec do ust w geście milczenia — Mogę tylko zagwarantować, że będziesz zachwycona — klasnęła w dłonie, a następnie ulotniła się z pokoju.
   Hermiona opadła ciężko na poduszki. Ta kobieta ją wykończy. Zostawia ją w niepewności, a przecież ta rzecz widocznie jest na tyle ważna, że powoduje, że ludzie pragną być nią. Nagle, ni z tego ni z owego, parsknęła śmiechem.
 — Jestem naprawdę głupia — dotknęła delikatnie swojego zaokrąglonego brzucha. Uśmiechnęła się pogodnie.
 — Pewnie to z twojego powodu robaczku — dodała. Skąd mogła wiedzieć, że cały personel wie, że dzisiaj odwiedzi ją ważny gość? Nie myślała już o chłopaku, stał się dla niej obcy, prawie jak Ron, którego zostawiła w swojej teraźniejszości. Teraz miała misję, która skończyła się klapą. Co mogła zrobić ze szpitalnego łóżka? Jedyne czego pragnę i za co się modliła to nawrócenie dla Toma. Musi wreszcie poczuć wyrzuty sumienia, miała nadzieję, że jego gorące serce obudzi się do życia, życia wśród ludzi.

(***)

   Zielarstwo jak każda inna lekcja dzisiejszego dnia, pomijając transmutację, powodowała, że z minuty na minutę w chłopaku zbierała się niepewność. Aby się jej pozbyć, zaczął prowadzić pamiętnik myśli. Pisał w nim, w każdym możliwym momencie, cokolwiek przyszło mu do głowy i było związane, ściśle bądź nie, z Hermioną i ich przyszłością.
   Nadeszła pora lunchu. Niezadowolony stwierdził, że przeciętnie do pięć minuty myśli intensywnie o tym co ma nastąpić. Skrzywił się wychodząc z zaklęć. Nie zamierzał nawet rozmawiać z profesorem o dodatkowych zadaniach, nie miał do tego głowy, szczególnie, że poprzedzającą lekcją była godzina słuchania starego Binnsa, który jak zwykle uśpił połowę klasy. Spojrzał na zegar, dochodziła godzina zero. Teraz tylko trzeba wmusić w siebie posiłek.
   Zasiadł do stołu nakrytego jak zwykle najlepszymi potrawami. Wiedział, że w kuchni setki skrzatów pracując nad tym codziennie, sprzątają zamek i wszystkie sypialnie. Podziwiał, że mali niewolnicy robią to tak idealnie, w końcu każde magiczne stworzenie mogło się zbuntować, a tutaj niespodzianka. Zawsze działały tak jak jej nauczono.
 — Nie jesz — zauważył Orion, który kilka chwil temu przysiadł się do Toma. Ten nic nie zauważył pogrążony w swoim świecie.
 — Nie mam ochoty — stwierdził definitywnie odstawiając od siebie talerz. Black jednakże nie dał się tak łatwo zbyć.
 — Jak nic nie zjesz to zemdlejesz dzisiaj. Na śniadanie też nic nie ruszyłeś — widocznie obserwacje chłopaka były trafne bo Riddle lekko się zarumienił.
 — Nie twoja sprawa, a dwa jakbyś był w mojej sytuacji nie sądzę, żebyś miał jakąkolwiek ochotę cokolwiek zjeść — mruknął w odpowiedzi wstając od stołu.
 — Szkoda, że wcześniej mogłeś jeść — powiedziawszy to zdanie wepchnął swoje ziemniaka w sosie pieczeniowym w usta i odwrócił się od zaskoczonego dziedzica. Ten tylko fuknął głośno, odwrócił napięcie i wyszedł. Wiedział, że będzie musiał poczekać jeszcze na profesora Dumbledore’a jednakże lepiej mu zrobi jak poczeka z dala od tłumu, który irytował go dzisiaj sto razy bardziej niż zwykle.
   Ku swojemu zdziwieniu, zobaczył, że czarodziej już na niego czeka. Mrugnął do niego porozumiewawczo. Tom od razu zrozumiał i szedł z nim w stronę głównego wyjścia z zamku, a ich kolejne kroki zmierzały do Zakazanego Lasu.
  Wchodząc między drzewa, młody chłopak modlił się za opatrzność w jego sprawie. Nie wiedział, że właśnie w tym momencie pęka pierwsza bariera. Kryształ, którym wysadzany był pierścień, pękał. Powoli, jednakże z wielką siłą. Dusza powoli wracała do właściciela, który poczuł się zdecydowanie lepiej niż pięć sekund temu.
 — Chyba to przez to, że nic nie zjadłem — powiedział do siebie. Stanął na jednej z polanek w gęstym lesie i spojrzał wyczekująco na profesora.
 — Ręka Tom — chłopak posłusznie położył swoją dłoń na ramieniu mężczyzny. Szarpnęło go w okolicy pępka, a następnie znowu znajdowali się przed wystawą. Rozejrzał się. Okolica szpitala dla czarodziejów była całkiem ładna i zadbana. Mugole widocznie bardzo się starają aby unikać czarów.
 — Odwiedziny Hermiony Granger — na te słowa odwrócił się w kierunku szyby. Przeszli przez nią zaraz później i znaleźli się w ciasnym holu. Kobieta siedząca w informacji nie była zachwycona ze swojej pracy i natłoku ludzi, którzy próbowali się do niej zbliżyć za wszelką cenę.
 — Proszę się nie pchać, wszystkim zaraz wyjaśnię gdzie mają iść — warczała na niecierpliwych pacjentów, którzy za pomocą magii, dość specyficznej starali się jak najszybciej znaleźć przy ladzie. Ku zdziwieniu chłopaka, mijając jednego z nich, zobaczył, że zamiast nóg ma ogon. Nie zamierzał tego skomentować.
 — Całe szczęście nie musimy tutaj stać — zaśmiał się cicho nauczyciel i przemknęli w kierunku schodów. Szli, piętra chyba się mnożyły. Gula w gardle chłopaka rosła i rosła, jeszcze trochę i przestanie oddychać.
 — Jesteśmy, to nasze piętro — uśmiechnął się do niego.
 — Yhm — mruknął. To jedyne na co było go dzisiaj stać. Czy w ogóle odezwie się do Hermiony?
  — Oh Albusie, dobrze, że jesteś. Hermiona tak dawno nie miała gościa, już narzeka, że nie ma co czytać, mam nadzieję, że coś dla niej podrzucisz bo nie chce nam się słuchać tego marudzenia. Rozumiem, że w ciąży ale ta dziewczyna pożera te tomy jakby naprawdę się tym żywiła — widocznie jedna z pielęgniarek była dość wygadana. Wtedy spojrzała przed ramię starszego mężczyzny i zobaczyła bladą jak ściana twarz chłopaka.
 — A jemu co się stało? — zapytała.
 — Jest w lekkim szoku — parsknął śmiechem.
 — Obaj do Hermiony? — zapytała delikatnie się uśmiechając.
 — Sądzę, że Tom przyszedł do Hermiony i do dziecka — odpowiedział Dumbledore i wyminął zaskoczoną kobietę, której usta otworzyły się z zaskoczenia.
 — A więc to Ty…. — za nim dokończyła, wyszła. Odetchnął z ulgą. Nie będzie musiał słuchać kolejnego kazania, tym razem od zupełnie obcej mu osoby, która wcale nie wyglądała na miłą.
 — To tutaj, zanieś jej książki — wręczył mu pakunek. Niebieskooki spojrzał na niego z przerażeniem. Teraz już nawet nie miał dokąd uciec.
 — Będzie dobrze Tom, zaufaj tej dziewczynie, jest silniejsza niż myślisz — uśmiechając się szedł w stronę schodów, które dla młodego mężczyzny, stały się tak dalekie i niedostępne. Oddychał szybko, a jego serce szalało. Nigdy nie był aż tak zestresowany.
 — Raz kozia śmierć — jeszcze dodał kilka zdań w myślach, aby dodać sobie otuchy. Przekroczył próg pokoju. Od razu oślepił go blask pomieszczenia. Ponieważ było to tylko jedno łóżko, nie miał wątpliwości, że ją tu zastanie. Jej burza loków spoczywała na poduszce, a w ręku trzymała książkę. Uśmiechnął się, wcale się nie zmieniła. Skierował swój wzrok niżej. Wydał z siebie głośny odgłos przypominający uciekającą świnię przed rzezią.
 — Kto tu jest? — przeciągnęła się. Widocznie spała, a on ją obudził. Jeszcze chwilę przeciągała się za nim spojrzała na zamarłego w bezruchu chłopaka. Nie wiedział co zrobić, co powiedzieć. Stał jak posąg, to najlepiej mu wychodziło.
 — Tom? — oczy Hermiony rozszerzyły się gwałtownie. Nie wiedziała, że miał przyjść, nie oczekiwała nawet, że w ogóle przyjdzie. Nie, nie chciała go tutaj, ona pragnęła, żeby los się do niej wreszcie uśmiechnął. Koniec upokorzeń, koniec samotności. Jej postanowienia o wychowaniu dziecka samego zostały zapomniane w ciągu kilku chwil jak go zobaczyła.
 — Ja — najgłupsza odpowiedź roku. Nie mógł powiedzieć jej imienia? Czy wtedy nie wyszłoby to lepiej. Nastało milczenie, które przerwała dziewczyna.
 — Zamkniesz drzwi i usiądziesz tutaj? — wskazała krzesło tuż obok swojego łóżka. Kiwnął głową i jakimś cudem oderwał swe stopy od podłoża. Czuł się jakby stał w tym miejscu od setek lat, a każdy ruch sprawiał mu ból. Niedobrze, bardzo niedobrze.
   Zamknąwszy drzwi, podszedł usiąść. Nogi same się pod nim uginały. Był dosłownie tak bardzo zaskoczony, że nie potrafił nic zrobić normalnie.
 — Przerażam Cię, prawda?
 — Nie — odpowiedź w stosunku do reszty była zadziwiająco zdecydowana.
 — Nie kłam, brzydzę się kłamstwem. Mów prawdę — prosiła go, nie mógł jej tego zrobić. Westchnął.
 — Nie przerażasz mnie ani trochę w końcu jesteś dalej Hermioną czyż nie? Jestem zaskoczonym tym wszystkim, wszystkie te miesiące są bardzo nierzeczywiste — po krótkim zastanowieniu się, nie musiał kłamać. Wystarczyło powiedzieć prawdę, nawet jeśli będzie ona bolesna, przynajmniej ona będzie zadowolona.
 — Tak zdecydowanie lepiej. Szkoda, że wcześniej nie przychodziłeś.
 — Żałuje tego cholernie.
 — Nie widać.
 — Mam paść na kolana i błagać o wybaczenie? — zaśmiał się. Widok jej poważnej miny zbił go jednak z pantałyku.  
 — Przepraszam, to nie na miejscu. Chciałem przeprosić i będę Ci to powtarzał do końca życia tylko zostań ze mną na zawsze — prośba, której nie spodziewała się nigdy od niego. Przecież to Czarny Pan, Lord Voldemort, młody i całkiem atrakcyjny, zrodzony za sprawą eliksiru miłości, pół mugol, pół czarodziej, który właśnie wyznaje jej miłość. Schowała głowę w swoich dłoniach. Nie spodziewała się tego.
 — Hermiona?
 — Słucham? — zapytała lekko rozdygotanym głosem.
 — Myślę, że nie ma lepszej osoby od ciebie. Poddałem się, gdy Ty nawet sama, leżysz tutaj i walczysz. Stchórzyłem wtedy gdy nie powinienem, stchórzyłem, przepraszam. Chce wszystko naprawić, chce mieć dom i rodzinę, chce stworzyć same to, czego nie miałem przez całe swoje życie. Chce mieć mnóstwo dzieci, byle były podobne do ciebie, oczywiście żartuje. Uczyń mi tą przyjemność i pobierzmy się jeśli to będzie możliwe. Teraz jest może za wcześnie, wiele przed nami jednak… Jednak chciałbym żebyś dzieliła ze mną smutki, wszystkie radosne chwilę. Proszę, uczyń mnie swoim, a ja będę Ci wiernym, kochającym mężem. Proszę o dużo, zdaje sobie z tego sprawę, ale jaka jest cena za miłość? W zamian chce Ci oferować część mojej duszy zaklętą w tym oto pierścieniu — wyjął z kieszeni małe zawiniątko. Oczy dziewczyny rozszerzyły się już do granic możliwości.
 — Pierścień po twoim dziadku?
 — Skąd to niby wiesz?
 — Zasugerowałam się herbem — dodała pospiesznie. Prawie wyjawiła, że pochodzi z przyszłości. Na całe szczęście, udało się to zamaskować.
 — To horkruks. Cześć twojej duszy zaklętej w tej rzeczy. Nie sądzisz, że czas się tego pozbyć?
 — Nie mogę go zniszczyć, jeśli go zniszczę wtedy jeśli ktoś mnie zaatakuje, to nigdy nie wrócę — powiedział to jakby bolała go śmierć.
 — Założę go jeśli obiecasz mi, że będziesz żałował tego czyny. Żałuj swoje ojca Tom.
 — Nie umiem żałować człowieka, który zabił mi matkę.
 — Nie on zabił Ci matkę do cholery. Nie rozumiesz? Tak miało być. On jej nie kochał, został do tego zmuszony. Nie wiesz tego ale ja wiem. Mam swoje źródła. Eliksir miłosny był idealny na taką okazję. Wyobraź sobie. Twoja matka żyła obok domu dziedzica. Przystojny mężczyzna ale jednak mugol. Nie mógłby się zakochać w kimś kto w dodatku jest czarodziejem, ludzie odrzucają tą wiedzę. Dla nich nie istniejemy, rozumiesz to? — warczała na niego jak traktor. On powoli też się denerwował.
 — Może i masz rację, obiecuje — podał jej pierścionek. Przyjrzała mu się z bliska, powoli założyła na swój palec. Mrugnęła kilka razy. Czyżby pękał?
 — Wiesz, że pękł?
 — To jest niemożliwe — mruknął.
 — Sam zobacz — powiedziała za nim cokolwiek doszło do niego. Chwycił jej dłoń i przysunął w swoim kierunku. Faktycznie, pękał.
 — Powinien być cały, jeszcze taki był rano
 — Modliłeś się dzisiaj? — nie miał zamiaru odpowiadać na te pytanie ale widząc wzrok dziewczyny od razu wysilił się na skomentowanie.
 — Modliłem, ale przecież nie myślisz, że to właśnie dlatego?
 — Tom, by idioto. Przecież to jest logiczne. Zabicie kogoś oddala Cię od Boga, a modlitwa do niego sprawia, że żałujesz złych rzeczy, które zrobiłeś, w tym tej najgorszej zbrodni — uśmiechnęła się pogodnie. Uwielbiał ten uśmiech, był taki szczery i otwarty. Popatrzył na jej twarz, usta, oczy. To dalej ona, piękna jak zawsze. Znowu spuścił oczy na brzuch.
 — Mogę? — zapytał. Wiedziała od razu o co mu chodzi. Kiwnęła delikatnie głową. Pomogła mu. Chwyciła jego rękę i położyła sobie na brzuchu. Delikatne bicie serca było odczuwalne przez chłopaka. Tym razem już zabrakło mu tematów do rozmowy, to było zbyt piękny aby mógł to zagłuszyć ktokolwiek.
 — Który to miesiąc?
 — Zaczynać się będzie szósty.
 — Na kiedy masz termin?
  Na początek sierpnia, a konkretnie spodziewają się, że dziecko przyjdzie na czas dziesiątego sierpnia. Mam nadzieję, że wstrzeli się idealnie. Ciąża jest zagrożona więc chciałabym ją donosić — powiedziała to jednym tchem sprawiając, że na ustach Toma pojawił się uśmiech.
 — Wszystko będzie dobrze, wierzę w waszą dwójkę — pogładził jeszcze trochę dziewczynę i myśląc o małym dziecku, które spoczywało w łonie kobiety jego życia, nie mógł być szczęśliwszy. Założyła jego pierścień, był szczęśliwy, tak bardzo, że nie dało się tego wyrazić słowami. Czas leczy wszystkie niepewności i pozwala pogodzić się z tym czego już nie da się cofnąć jednak… Czasem nawet jakby można było coś cofnąć, nie chciałoby się. Tak właśnie pomyślał Tom, to dziecko jest darem od niebios, które pomoże nawrócić go na dobrą ścieżkę, ścieżkę, która odrodzi duszę, w całości

52 komentarze:

  1. Rezerwuje miejsce na komentarz :D
    Pierwsza :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak druga :(
      Ciekawe czy pierścień pęknie :o
      Jejku żeby tak Miona została z Tomem <3
      Jak ona go zostawi to on będzie jeszcze większym mordercą :o
      I jeszcze jedno. Czy pierścień nie był klątwa ? (Nie wiem jak to ująć w zdanie XD.) No bo Dumbi jak go założył to jego ręka obumierała :O
      Pozdrawiam
      Natalia Quiberon
      http://quiberon-i-huncwot.blogspot.com

      Usuń
    2. Jak próbował go zniszczyć, wtedy mu umarła :D Mniejsza. Zobaczymy :D Na razie nic nie powiem. Mam napisany 25 rozdział ale na niego trochę poczekajcie :D

      Usuń
  2. Jak zwykle świetny rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie to cuuuuuudne <3 Nie mogę się doczekać następnego <3
    ~ La

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :)
    Czekam na kolejny, trochę krótki ale zawsze taki podsyca wyobraźnię czytelnika :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótki? Ten miał ponad siedem stron, w porównaniu do poprzednich :D

      Usuń
  5. Voldemort żałujący za grzeszki przeszłości... po prostu piękne. Dobrze, że się przełamał. Martwię się tym, jak zareaguje kiedy Hermiona odejdzie wraz z dzieckiem. Czy to go nie zniszczy? Mam nadzieję, że znajdziesz sposób na to. Czekam na kontynuację z zapartym tchem. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy next <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Mmm oświadczyny ^ω^
    Czekam na dalszą część
    Weny
    Jogurtowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, oświadczył się jej, przyjęła. Ale potem będzie fajniej :D

      Usuń
  8. Tom oświadczył się Hermionie, nareszcie xD Czy ja dobrze przeczytałam: pierścień pęka pod wpływem modlitwy? Sądziłam, że z powodu rosnącej miłości, która dla mnie jest wszechmogąca.
    Mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy i będą żyli długo i szczęśliwie :)
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmmm....a będą jeszcze jakieś miniaturki? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, planuje jeszcze dwie przed końcem tego opowiadania.

      Usuń
    2. Ja też :D jedną mam nawet napisaną :D A poza tym mam kilka pomysłów na miniaturki c:

      Usuń
    3. Będzie się działo ;D

      Usuń
  10. AAAAA nowy rozdział <3 UWIELBIAM twojego bloga <3 Tyle się dzieje, w końcu Tom ruszył dupę do Hermiony :D Jestem bardzo ciekawa jak się dalej to potoczy
    -Sandra ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny rozdział! Wreszcie Tom zmądrzał i te oświadczyny i to co mówił bardzo romantyczne :) już nie umiem się doczekać następnego!
    Pozdrawiam i weny życzę
    Aneta :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Obiecasz mi Happy End ? Proszę. Bo jak nie to przyjadę do ciebie, wezmę siekierę i ci komputer zniszczę ^^. Rozdział bardzo ciekawy i cóż.. Mogę powiedzieć, że uroczy. Czemu to tak szybko się kończy ? Jestem ciekawa czy to będzie chłopczyk czy dziewczynka. A ten 10 sierpnia, to jakaś ważna data ? :D.
    Czekam na next rozdział.
    Pozdrawiam i ślę wnenę,
    Alexandra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może. Nic nie powiem. Trzymam was w błogiej nieświadomości :D

      Usuń
    2. Zaraz mnie szlag trafi kobieto ! Czy ty chcesz bym zawału dostała ? :P liczę na happy end :D

      Usuń
    3. Hahaha :D tak, chce :D ale tak serio. Czekam na dobry moment, żebyście wszyscy umarli z przerażenia ;D

      Usuń
  14. ło żesz ten rozdział mi sie batdzo podobał:D
    to z tą modlitwą uczy nas czegoś waźnego eięcej nie pisze ponieważ mi sie nie chce
    (sorki za błędy ale pisze na telefonie :))

    OdpowiedzUsuń
  15. Modlę się, żeby źle się skończyło :( Jakoś tak chcę zobaczyć, jak rzuca Rona ^^ Ogólnie, trochę przeszkadza mi to, że czasami nie wiem o kim piszesz :\ Częściej używaj imion ;) Proponuję również, żebyś czytała przed wstawieniem cały rozdział, bo jest strasznie dużo literówek :( Mimo to nie zwracam na to za bardzo uwagi, bo fabuła jest mega wciągająca <3 Aż nie chcę, żebyś to kończyła ;c Ehh, gdyby jeszcze to wszystko zakończyło się tym, że Miona wraca do przyszłości, a Tom zmienia się na lepsze... Byłabym w niebie <3 Tak odchodząc od Tomione, mam pytanko ;) Czy Albus x Hermiona nie jest zbyt hmm... dziwne? ;p W mojej głowie narodził się taki pomysł ;))) Czekam na Twoją opinię dotyczącą tego (chyba) nowego parringu ;) Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam, Pasia/Koszo <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, wyszło długaśnie i chaotycznie ;) No cóż, miłego czytania XD <3

      Usuń
    2. Przykro mi, nie jest nowy. Czytałam już miniaturki Albus Dumbledore x Hermiona Granger. Cóż, na razie nie betuje rozdziałów, bo mi się nie chce. Dopiero jak zakończę bloga to się za to zabiorę c:

      Usuń
  16. Jedzenie w Wielkiej Sali, te pyszności... Mam nadzieję, że 31.03 aż tak nie zgłodnieję.

    OdpowiedzUsuń
  17. A kiedy wstawisz miniaturkę? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miniaturka będzie po rozdział 25. Potem dodam rozdziały 26-27, a potem miniaturka, 28-29 i znowu miniaturka, a potem 30 rozdział i epilog.

      Usuń
    2. Jeszcze w sumie dziesięć postów przed końcem.

      Usuń
  18. Powiem krótko, acz uczciwie: zakochałam się.
    Jeśli szukasz wiernych fanów to mnie możesz do nich zaliczyć. Trafiłam tu z twojego NAJZBOCZUŚNIEJSZEGO bloga i stwierdzam, że nawet tam piszesz najlepiej xd. Byłam nastawiona sceptycznie. Mój rok myślenia był mniej więcej taki: "pewnie zaraz wyjedzie z tym, że Ron (żeby ładnie powiedzieć) lubi w dupę z kurczakiem xd". Na szczęście moje osądy nie były słuszne i to opowiadanie jest oficjalnie moim ulubionym potterowskim fanfiction.
    W pierwszych rozdziałach przydałoby się ponowne zbetowanie, ale widziałam ze się za to zabrałaś więc nie mam się do czego przyczepić choćbym chciała xd.
    *Chamska reklama* zapraszam do mnie:
    http://whoami-dramione.blogspot.com/?view=classic&m=1

    OdpowiedzUsuń

Informacje

 photo Intro 1.gif
Opowiadanie „Zmienię czas, by z tobą być” zostało zakończone.
Rozdziały 1-8 zbetowała Raving. Rozdziały kolejne w trakcie korekty Aleksa.
Szablon wykonała Kamana.