Witajcie kochani. Piszę ten rozdział na raty. Mam nadzieję,
że jakoś wyjdzie. Mam zamiar zacząć, jak oczywiście skończę pisać Tomione,
poprawić całe opowiadanie, a dopiero potem zabrać się za następne. Planowałam
zakończyć je pod koniec kwietnia, ale możliwe jest, że dopiero w maju nastąpi
koniec. Nie przedłużam, zapraszam na rozdział.
Rozdział 22
Wyjść bez słowa wyjaśnienia ze szpitala, to najbardziej
pasowało do Toma Riddle’a. Sam chyba nie spodziewał się takiej reakcji, ale co
zrobić. Wyszedł, zaczerpnął świeżo powietrza, a następnie wrócił do zamku. To
jakby poszedł odwiedzić starego, dobrego znajomego, a potem wyszedł, po prostu.
Nic wielkiego. Tym razem jednak, sytuacja była znacznie poważniejsza. Opuścić
swoją dziewczynę, która spodziewała się dziecko, jego dziecka. Następnego
prawowitego dziedzica Slytherina. Nie ważne czy będzie nim chłopiec czy
dziewczynka, jego krew pójdzie dalej, jego ród o tym plugawym nazwisku będzie
istniał dalej. Niedorzeczne i obrzydliwe. Przekraczając teren Hogwartu, czuł,
że pierwszy raz nie chce się tutaj pokazywać. Wiedział, że zaraz zaczną się
pytania, to od Walpurgii, to od Oriona. Nie miał na nie ani siły, ani chęci.
Odechciało mu się normalnego egzystencji w tym świecie. Problem, którzy
stworzyli przez swoje nieumyślne zachowanie, był i będzie z nimi przez resztę
ich życia. Dziecko, coś czego nie planował nawet w dalekiej przyszłości,
pokrzyżowało plany, tak ambitne i tak wielkie. Miał studiować czarną magię,
wziąłby nawet ze sobą dziewczynę jednak… To niemożliwe. Wszystko jest
kompletnie niemożliwe.
-Co u Hermiony?- pytanie, którego nie chciał usłyszeć
wreszcie padło. Ledwo przekroczył próg pokoju wspólnego. Zignorował przyjaciele
i wszedł na górę po schodach. Otworzył drzwi dormitorium, a następnie zamknął
je z trzaskiem. Niech nikt mu nie przeszkadza. Musi pomyśleć, bardzo
intensywnie, co dalej.
-Obawiam się, że to też mój pokój- powiedział przechodząc
przez próg Orion, którego twarz przedstawiał jawny grymas. Usiadł na swoim
łożu, spojrzał wyczekująco na Toma, którzy przewrócił oczami.
-Wszystko jest dobrze, nie masz się czym martwić- odparł
niechętnie, a potem zamknął oczy. Nie spodziewał się, że Black posunie się do
radykalnych rozwiązań. Piekł go policzek zaraz po spotkaniu z dłonią chłopaka.
Zerwał się na równe nogi.
-Oszalałeś do cholery?- warknął. Na twarzy młodszego z nich
pojawił się kpiący uśmiech. On wiedział, zarówno jak i Riddle, że kłamstwo
tutaj nie przyjedzie. Obaj byli sprytnymi i ambitnymi Ślizgonami, którzy
domyślą się, gdy ktoś mówi im nieprawdę.
-Wcale nie jest dobrze. Widzę to w twoim oczach. Coś mocno
musiało zaboleć inaczej nie zostałby zignorowany. Nie martwię się o dziewczynę,
to twoja sprawa, jednakże wiem, że moja luba będzie Cię dręczyć do końca swoich
dni- to akurat mogła być prawda. Ta kobieta nie należała do cierpliwych, ani do
spokojnych osób. Wystarczyło tylko spojrzeć na tą dwójkę. Idealnie się
dopełniali, a razem tworzyli bombę, która niedługo zapewne wybuchnie.
-Możliwe, nie mam ochoty na rozmowę- odciąć się od ludzi,
nawet tych bliskich, których przywykł nazywać przyjaciółmi. Nikt nie może się
dowiedzieć o tym jak zhańbił tą młodą niewiastę. Nawet nie byli małżeństwem,
nie byli zaręczeni, a on położył na niej swoje brudne łapy. Jego samego
napawało to obrzydzeniem.
-Jak sobie chcesz, ale jak będziesz chciał się wypłakać,
wiesz gdzie mnie szukać- mrugnął do niego porozumiewawczo, a następnie opuścił
pokój. Zszedł na dół, nie mógł przecież zostawić swojej narzeczonej bez
informacji. Martwiła się bardzo o swoją rówieśniczkę. Nie często ktoś trafia do
świętego Munga z powodu obrażeń. Rzadko kiedy coś takiego zdarza się w szkole.
-I jak?- zapytała gdy ujrzała ciemne włosy swojego partnera.
Uśmiechnął się lekko w jej stronę. Leżała na kanapie czytając jakieś nudne
romansidło. Miał szczęście, że sam nie musiał zatapiać się w tak nudnej
lekturze. Usiadł w nogach, westchnął.
-Nic nie chce powiedzieć- w sumie oboje spodziewali się, że
nie będzie skory do rozmowy, a nadzieja umiera ostatnia, liczyli jednym słowem
na jakiś cud. Niestety, nic z tego.
-Są sposoby na wyciągnięcie z niego wszystkiego, zaufaj mi-
mrugnęła do swojego kochanka, a następnie ulotniła się z pomieszczenia. Orion
przeciągnął się i zajął miejsce, które wcześniej zajmowała jego dziewczyna.
Kobiet się nie zrozumie, doprawdy.
(***)
Nikt się nie spodziewał wizyty Walpurgii Black w gabinecie
dyrektora, a tym bardziej, sam dyrektor. Siedział spokojnie w swoim gabinecie,
przeglądając stosu papierów, uzupełniając poszczególne zwitki, pisząc
jednocześnie list do ministerstwa magii. Wszystko działo się w zwolnionym
tempie. Usłyszał tylko trzask drzwi, a następnie przed nim stanęła ciemnowłosa
dziewczyna. Wyglądała na bardzo zdeterminowaną.
-Witam panno Black, w czym mogę pani pomóc?- spojrzał na nią
wyczekująco. Nabrała wystarczająco dużej ilości powietrza w płuca, otworzyła
szeroko usta, a następnie je zamknęła. Nie pamiętała nawet, że przez napływ
adrenaliny, znalazła się właśnie w tym miejsce. Niesamowicie się zmieszała, a
cichy głos, gdzieś w środku, nakazywał jej działać, za nim będzie za późno.
Albo teraz, albo nigdy.
-Panie profesorze, chciałam się dowiedzieć co się dzieje z
Hermioną Granger. Zarówno ja jak i mój narzeczony, jesteśmy jej najbliższymi
przyjaciółmi i uważamy, że taka wiedza nam się po prostu należy. Proszę nas
zrozumieć, martwimy się. Mimo wszystko, powinniśmy wspierać swoich- wypowiadając
ostatnie zdanie słowo, miała głównie na myśli dom w Hogwarcie, do którego ją
przydzielono. Nikt nie miał wstępu do tego elitarnego pokoju wspólnego, nikt
nie miał tak wielu ulg u nauczycieli. Tylko oni, niepoprawnie uroczy w stosunku
do osób, którzy ich oceniają, a bardzo perfidni i wyrachowani w stosunku do
Gryfonów, Krukonów i Puchonów.
-Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie moja droga. Tylko
profesor Dumbledore posiada wiedzę na temat stanu zdrowia dziewczyny. Został
zobowiązany do tego aby owej tajemnicy nie ujawniać, jednakże mogę pomyśleć nad
tym, żebyście ją odwiedzili w Mungu, pomyślmy. Niedługo wyślę sowę, jak
przyjdzie odpowiedzieć, zadecydujemy, którego dnia się do niej wybierzecie, na
razie, nie mogę nic więcej. Ewentualnie zalecam skontaktowanie się z
nauczycielem transmutacji- wskazał jej drzwi. Podeszła do nich tanecznym
krokiem, odwróciła się jeszcze na moment i podziwiała wnętrze pomieszczenia.
Nigdy tutaj nie była, cóż i widocznie już nigdy się tutaj nie pojawi.
-Dziękuje dyrektorze, czekam na wieści- skłoniła delikatnie
głowę i wyszła. Oddychała powoli schodząc schodami. Chimera za nią, zamknęła
dostęp innych uczniów do Dippeta. Nie wiedziała dlaczego, ale jej ciało działało
samo, szła po prostu do sali gdzie odbywała się zajęcia. Weszła do niej, bez
zbędnych ceregieli. Lekcję dawno już się skończyły, więc nie oczekiwała, że
ktoś jeszcze będzie tutaj siedział. Nie pomyliła się. Wspięła się na schody na
samym początku i udała się nimi na górę do drzwi. Te właśnie drzwi, były
przejściem do świata nauczyciela. Jego prywatny gabinet, gdzie spał, urzędował,
gdzie sprawdzał pracę domowe, ogólnie – gdzie robił wszystko poza prowadzeniem
zajęć. Zapukała, głośno i wyraźnie, żeby nie miał przypadkiem wątpliwości, że
ktoś czeka na zewnątrz.
-Proszę- usłyszała cichy głos ze środka. Chwyciła za klamkę,
nacisnęła ją. Drewniane wrota uchyliły się, a ona wślizgnęła się przez nie.
Zobaczyła, że Albus od razu wskazał jej miejsce na fotelu, naprzeciwko jego
biurka. Zajęła je posłusznie.
-Czyżbyś chciała się dowiedzieć co słychać u twojej
przyjaciółki?- była pewna, że się domyśli. Temu człowiekowi nie trzeba nic
powtarzać dwa razy, on zawsze wie. Dlaczego? Po prostu. Takim typem człowieka
już jest. Inteligentny, niebywale. Wielki czarodziej dwudziestego wieku.
-Zgadza się- rzuciła patrząc mu prosto w oczy. Dumbledore
zacmokał, spojrzał przez okno. Wstał i podszedł do niego. Nie odzywał się dobrą
chwilę, sprawiając, że młoda kobieta, zupełnie ogłupiała. O co właściwie
chodzi? Dlaczego jej nie odpowiada, choćby te słowa, których nie chce usłyszeć.
Lepiej późno niż później. Położyła swoją dłoń na biurku, zaczęła uderzać
pojedynczo palcami w blat.
-Niezwykle jesteś niecierpliwa, tak jak i twój przyszły mąż.
Nie mogę wam udzielić informacji, przykro mi. Hermiona powierzyła mi swój
sekret, a ja pragnę go utrzymać w tajemnicy, jako jej tymczasowy opiekun-
westchnęła. Wydęła swe wargi w grymasie. Do cholery. Jak to jest, że w tej
szkole, akurat w tym roku, wszystko się wali? A wszystko zaczęło się od
przybycia Granger do ich domu. Wzięła się, nie wiadomo skąd, nie wiadomo
dlaczego, nie wiadomo na ile i nie było wiadomo, jakim cudem, udało jej się
uwieść Riddle’a, który nigdy, przenigdy nie zainteresowałby się kobietami, z
własnej, nieprzymuszonej woli. Była w pewnym sensie niesamowita, inteligentna,
zupełnie różniła się od tych wszystkich idiotek zamieszkujących ich dom. Ona
wreszcie dała do zrozumienia Ashley, że jest zaślepioną laleczką swoich
rodziców. Właśnie ona, nikt inny nie był w stanie wydusić z siebie ani jednego
zdania, w stosunku do tej tlenionej dziewuchy.
-A kiedy wróci do szkoły?- właśnie, to akurat musiał jej
powiedzieć, przecież nic złego się nie stanie, gdy ktoś dowie się o tym.
Wszyscy oczekiwali jej powrotu do zdrowia, a szczególnie ona. Nudziła się, gdy
Oriona nie było w pobliżu, a z koleżanką, mogła zawsze porozmawiać. To oni
pierwsi wiedzieli o jej związku z Tomem, to oni pchnęli ich sobie w ramiona. To
oni chcieli wiedzieć, jak coś pięknego, jak w ich przypadku, rozwija się.
Powoli i delikatnie, jednakże z pazurem. Namiętność pochłonęła ich ciała, serca
zjadała prawdziwa miłość, która coraz rzadziej zdarza się w tych czasach.
-Mogę powiedzieć Ci jedno, najbardziej prawdopodobne jest to,
że panna Granger nie wróci już do Hogwartu. Bardzo mi przykro z tego powodu.
Chciałabym z tobą jeszcze porozmawiać, jednakże nie mam czasu. Pierwszy semestr
już się skończył, a niebawem przyjdzie marzec. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz.
Jeśli będziesz miała, jeszcze, kiedyś, jakieś pytania, wiesz gdzie mnie
znaleźć, ale teraz jestem zajęty. Przepraszam panno Black- nigdy nie została
tak znieważona jednakże nie zapomniała o tym co wpajała jej matka od
najmłodszych lat. Musi być silna, jak mężczyzna, musi być inteligentna, jak
największy czarodziej jej czasów, musi znosić wszystko z podniesioną wysoko
głową. Dlaczego? Była z błękitno krwistego rodu, rodu Blacków, którzy od wielu
pokoleń, szczycił się tym, że byli nieskalani szlamowatą krwią. To właśnie stanowiło
o wyjątkowości Ślizgonów. Byli prawdziwymi czarodziejami, od A do Z.
(***)
Minął tydzień, od kiedy Walpurgia pojawiła się u dyrektora,
dalej czekała na wieści, jednak nic nie szło po jej myśli. Tom milczał, chodził
nieobecny, a raz nawet nakrzyczał na Ślizgona z młodszego rocznika, który był
Bogu ducha winny. Z Orionem nie zamieniał nawet jednego słowa poza porannym
przywitaniem się. Potem chodził jak prawdziwy duch, tyle, że nie przenikał
ścian, a szkoda. Bynajmniej wtedy było by można czegoś się od niego dowiedzieć.
-Nie rozumiem, jak mamy z nim rozmawiać, przecież nie jest
małym dzieckiem- powiedziała gdy wieczorem razem z narzeczonym, leżeli w jej
dormitorium na łóżku.
-Bo jest dużym dzieckiem, które chce sobie poradzić z
problemami samotnie, a my nie powinniśmy naciskać. Zaatakowałaś go już taką
ilość razy, że nawet do mnie przestał się odzywać. Spokojnie, niedługo i my
dowiemy się co w trawie piszczy, potrzeba nam tylko czasu i cierpliwości-
powiedziała to jednym tchem. Widocznie i jemu nie pasowało już to wszystko. Ta
cała sytuacja była niezwykle paskudna.
-A co z tą suką?- postanowiła zmienić temat, jednakże dla
Oriona, to lecenie w skrajności w skrajność. Jak nie Hermiona, to Ashley, która
nie zasługiwała, żeby o niej cokolwiek mówić.
-Nie znaleziono jej ani żywej ani martwej. Ministerstwo
dalej nic nie ma, żadnych śladów, żadnych dowodów. Zapadła się pod ziemię.
Dosłownie nic. Możliwe, że to i lepiej dla Hermiony, nie będzie musiała się bać
o własne zdrowie. Nie do wiary, że na początku zepchnęła ją ze schodów, a potem
pobiła i uciekła- nikt nie wiedział, że ową blondynkę, pożarł bazyliszek, który
znowu usnął. Na ile? A któż to wie? Czy pojawi się po Tomie, jakiś dziedzic,
którzy będzie chciał wybić świat ze szlam i mugoli? Możliwe, jednakże nie nam
dane jest o tym decydować.
-Zostawmy ten temat, idziemy spać?- ziewnęła. Była widocznie
zmęczona ciągłym czekaniem na coś, co wcale nie miało nadejść tak szybko.
Równie śpiący chłopak, przyłożył głowę do poduszki. Nawet nie wiedzieli, że w
tym czasie, co oni szli na spoczynek, Tom Riddle siedzi w swoim pokoju i po raz
pierwszy, od kiedy pamięta, płaczę.
(***)
Nigdy nie zdarzyło mu się pokazywać słabości, szczególnie
przed ludźmi, którzy z miłą chęcią, cieszyli by się z jego nieszczęścia.
Siedział na podłodze w dormitorium, a łzy kapały, jedna za drugą na podłogę.
Nie mógł tego powstrzymać i chyba nawet nie chciał. Dał upust swoim myślom,
pragnieniom, swojej przyszłości.
-Ojcem?- wyszeptał patrząc przed siebie. Nigdy nie wiedział
się w takiej roli, przenigdy nie marzył o tym, nawet, że znajdzie kobietę,
która będzie dla niego stworzona. Odgonił od siebie te myśli. Hermiona należała
do osób, które udowodniły, że warto ich zaufać, a właśnie tego oczekiwał od
ludzi. Zrozumienia.
-Mężem?- pierwszy raz, od kiedy narodził się tego pechowego
trzydziestego pierwszego grudnia, pomyślał, że chciałaby mieć rodzinę. Mieć
dzieci, wychować je, być wzorem, a jeszcze nie tak dawno, chciał zabijać. Z
zimną krwią, tych co nie zasłużyli aby studiować magię. Życie płata nam tanie
figle, ale na niego widocznie się uwzięło i to akurat w tym roku, gdy miał
stworzyć swojego drugiego horkruksa. Chciał zabić jaką szlamę, z pomocą swojego
wiernego sługi, tego, którzy służył też jego przodkowi Salazarowi Slytherinowi.
Tak naprawdę, było to dla niego największym wsparciem w życiu, gdy dowiedział
się, że jego krew, mimo tego, że jego matka puściła się z nędznym mugolem, była
prawdziwą krwią założyciela Hogwartu. Dla niego właśnie ta osobistość, była jak
ojciec, którego poznał jak i swoich dziadków, w chwili gdy ich zamordował z
zimną krwią. Uśmiechnął się. Nie żałował tych istnień, jednakże powinien. Dalej
w uszach dźwięczały mu słowa dziewczyny.
-Żal za grzechy i sprawiedliwość, żałuj Tom, żałuj, a to
wszystko zniknie- ale jeśli on wcale nie chciał aby zniknęło? Przecież nie
mogła go zmusić do tego, aby wyparł się tego, w co wierzył całe lata? Dla niego
sytuacja w której się znalazł, była okrutnie chora. Z jednej strony dziewczyna,
która trzymała go w garści, a z drugiej strony marzenia o władzy i potrzeba
sławy.
-Pieprzę to- wrócił do łóżka. Łzy wreszcie przestały spływać
po jego policzkach, a on zasnął spokojnie. Dochodziła już druga w nocy, gdy
wreszcie zmorzył go sen.
(***)
-Wszystko dobrze?- zapytała Hermiona. Była już połowa marca,
gdy jej brzuch zaczął się delikatnie zaokrąglać. Patrzyła na niego niepewnie.
Bała się, że cokolwiek zrobi, może pogorszyć jej stan, o ile w ogóle da się coś
takiego uczynić.
-Oczywiście, dobrze, że nie wyrywa się pani za bardzo z
łóżka, inaczej było by gorzej. Dziecko rozwija się prawidłowo i z tego co
wiemy, jest zdrowe. Nie ma czym się martwić w takim razie- uśmiechnął się w jej
kierunku ordynator szpitala. Odetchnęła z ulgą. Codziennie starała się jak
najlepiej wszystko robić. Wychodziła z łóżka tylko za potrzebą, a większość
czasu leżała bądź spała. Jadła solidne posiłki, wiedziała, że teraz musiała
jeść za dwóch. Wreszcie zebrała się na odwagę, żeby pogłaskać swój brzuszek. Uśmiechnęła
się szczerze.
-Jeszcze za wcześnie na ruchy- usłyszała. Spojrzała
zaciekawiona w tam tym kierunku. Dawno nie miała gościa, szczególnie takiego. W
progu stał Albus Dumbledore z jej plecakiem. Była szczęśliwa, niesamowicie
szczęśliwa, że wreszcie odzyska swoje rzeczy.
-Dziękuje profesorze, myślałam, że już nigdy ich nie
odzyskam- gdy wypowiadała ostatnie słowa, w jej dłoniach znalazł się kawałek
materiału, który zaczęła od razu przeszukiwać. Nawet nie zauważyła, że jej
nauczyciel ma dość poważną minę.
-Hermiono, myślałaś nad tym, żeby wrócić do własnej
rzeczywistości?- zapytał prostu z mostu, nie owijając w bawełnę. Siedziała tak
chwilę, lekko sparaliżowana. Nie spodziewała się, że właśnie on zapyta się o
tak banalną sprawę.
-Właściwie, tak. Nie chce tutaj zostać, szczególnie po tym
jak Tom mnie zostawił. Ludzie widocznie się nie zmieniają, a jak urodzi się
moje dziecko, będę miała powód, aby chronić go przed tyranem, którzy potem
zabije setki, a może nawet i tysiące istnień ludzkich. To chyba zrozumiałe, że
byłam tutaj tylko i wyłącznie z jego powodu, nie spodziewałam się jednak,
takiego obrotu spraw- a następnie wskazała na siebie. Doskonale wiedział o co
jej chodzi. Kto by się spodziewał, że Riddle zostanie ojcem w tak młodym wieku,
nie mógł go bronić, a nawet nie chciał, lepiej dla niej jak wróci do swoich
czasów, gdzie będzie mogła w spokoju wychować dziecko. Z drugiej strony, czy to
dziecko nie będzie pozbawione niektórych wartości w życiu? Dorastanie w pełnej
rodzinie jest niezwykle ważne, na tyle ważne, żeby z tego nie rezygnować pod
żadnym pozorem.
-Rozumiem, nie chce Ci zabierać więcej czasu. Niedługo
powinni się tutaj zjawić twoi szkolni przyjaciele. Chcieli by wreszcie
dowiedzieć się prawdy, mam nadzieję, że jesteś w stanie im ją wyjawić. Panna
Black już tyle razy napastowała mnie na korytarzu, podczas lekcji, albo w moim
gabinecie, że zastanawiam się czy nie zamknąć się na trzy spusty w jakimś
pomieszczeniu bez okiem- puścił w jej kierunku oczko, a następnie się ulotnił.
Widocznie nie lubił się żegnać, ona z resztą też nie.
-Mówię pani, że musi tutaj leżeć Hermiona Granger- warczenie
z korytarza dobiło się do uszu brązowookiej, która zdusiła w sobie śmiech.
Doskonale znała ten głos, Walpurgia widocznie nie mogła uwierzyć, że umieścili
ją na tym oddziale. Słusznie. Nikt by się nie spodziewał, że zostanie umieszczona
na ginekologii, gdy w tam te partie ciała, nie powinno nic jej dolegać.
-Ten pokój? Dziękuje!- krzyk doszedł jej głosu, a już zaraz
tupot butów dziewczyny wskazywał na to, że zaraz państwo Black, pojawią się w
jej tymczasowym miejscu zamieszkania. Tak też się stało, wparowali otwierając
głośno drzwi, a ciemnowłosa rzuciła się w stronę łóżka i uwiesiła na szyi
Hermiony, która klepała ją po plecach. Przyduszała ją, ale to było miłe
uczucie. Dawno nie czuła się tak dobrze.
-Hermiona! Żyjesz! Nic Ci nie jest! To dobrze!- mówiła
bardzo podnieconym głosem, a tym czasie Orion, który stał z tyłu wznosił oczy
ku sufitowi, który był dla niego bardziej interesujący niż te dwie kobiety,
które ściskały się jakby nie wiedziały się pół wieku.
-Już dobrze, siadajcie- uśmiechnęła się do nich, jednak ten
wyraz twarzy, nie można było nazwać szczęśliwym. Spojrzała na nich z ukosa,
widocznie czekali na wieści.
-Nawet nie wiesz ile musiałam prosić o tą przepustkę,
błagałam, prosiłam, jęczałam, nachodziłam ich i wreszcie, udało się. Tom nie
chce nam nic powiedzieć. Wiedziałam, że jest kretynem, ale sądziłam, że to
tylko pozory. Opowiadaj co u ciebie- te pozytywne emocję, to wszystko. Tak
bardzo chciała powiedzieć, że jest dobrze, a tak nie było. Nie mogła ich
oszukiwać, nie mogła krążyć wokół tego tematu. Musiała powiedzieć.
-Jestem w ciąży- gdy wypowiadała te słowa, nie wiedziała, że
miała obojętną minę. Gdy do uszu obojga nastolatków doszła ta informacji,
zamarli. Z przerażenia, szoku. To wszystko było wyjątkowo chore. Nikt nie
spodziewał się, że właśnie ona, grzeczna uczennica Hermiona Granger będzie
nosiła w swym łonie dziecko prefekta naczelnego, Toma Riddle’a.
Pierwsza! A teraz lecę czytać.
OdpowiedzUsuńKocham <3
UsuńTa zmiana Toma jest cudowna, piękna, romantyczna <3
Nie, nie jestem romantyczką, ale i tak jest piękna.
Szablon jak już mówiłam cudowny.
Uwielbiam to jak piszesz, tak magicznie.
I teraz muszę czekać na to co dalej.
No nieee...
Ja chce już ;-;
Pozdrawiam i weny życzę.
~Vichi
Hahaha, poczekasz tylko trochę, mam nadzieję, że uwinę się jakoś z kolejnym rozdziałem. Także dziękuje c:
UsuńDlaczego w tym momencie? Dlaczego?! Strasznie mi się podoba jak piszesz :D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;33
OdpowiedzUsuń~ La
Dzięki! W takim momencie, bo wtedy mam pewność, że ktoś przeczyta kolejny rozdział, który postaram się napisać jak najszybciej c: Coraz mniej zostaje, a ja nie chce tak szybko kończyć :)
UsuńJejku :O Jestem ciekawa co dalej ... Trzeba czekać na 23 :D
OdpowiedzUsuńSerio świetnie to piszesz <3!
Doczekasz się, przyłożę się do następnego rozdziału c:
Usuń*-* Mega. *-*
OdpowiedzUsuńAno dlaczego w tym momencie? ;;
Jestem ciekawa, jak dalej się potoczy xdd No i oczywiście czekam na kolejny rozdział :3
Pozdrawiam i życzę weny ;*
Dziękuje, wena zawsze się przydaje c:
UsuńNotka super jak i całe opowiadanie! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)
Aneta
Dziękuje! Chyba pierwszy raz komentujesz :) Dzięki jeszcze raz!
UsuńZajebisty koniec. Ta historia, coraz bardziej zagłębia się we mnie. Jest cudowna.
OdpowiedzUsuń(...)zamarli. Z przerażenia, szoku.
Lubię takie opisy. One są bajeczne : D.
Dostałaś ostatnio słój "pisania" (tak chyba go nazwałam, na Dramione), wykorzystaj go mądrze.
No tak, jeszcze szablon... Ciągle zachwycasz.
UsuńMiło mi to czytać c:
UsuńCzyżbyś opisywała swoje doświadczenia?
OdpowiedzUsuńNie, dlaczego? c:
UsuńNo nie wiem... Zazwyczaj opowiadania nie są nacechowane emocjami nastolatki w ciąży. Jak mi wiadomo takie emocje nie są ci obce.
UsuńNie wiem skąd masz takie informację :D Nie jestem w ciąży xD
UsuńJestem zachwycona zreszta jak zawsze.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwoscia na kolejne czesci.
pozdrawiam
Dziękuje ;; jesteście cudowni!
UsuńGenialny rozdział :-)
OdpowiedzUsuńJaki fajny rozdział... A jaki szablon!
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej, czekam, czekam, czekam! :D
♠ TDL ♠
Dziękuje c: Bardzo się starałam z szablonem c:
UsuńUmmm <3 jeśli Hermi wróci do sw czasów to przyjadę do Wawy i cie ukatrupię Kamciu -,-
OdpowiedzUsuńMa być piknie!
Hapi endy mi tu pisać już :*
Może będzie tak, a może srak :D Sama się jeszcze zastanawiam jak to zakończyć D:
UsuńSuper, ale dlaczego w takim momencie ?!? Kocham twój blog. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńBo musicie być zainteresowani kolejnym rozdziałem :D
UsuńMam nadzieję, że Hermiona jednak wróci do swoich czasów i tam spotka się z Voldemortem i wtedy będzie kulminacyjny moment!! ;)
OdpowiedzUsuńJak wróci do swoich czasów, to wtedy Voldemort już nie żyję, tak na marginesie. Poza tym, zobaczymy :D
UsuńAle jego przyszłość może się zmienić! Voldemort zostaje, kim został, ale na nieco mniejszą skalę... Nie ginie wtedy w 98. Spotyka Hermionę i decyduje naprawić się całe zło! Nie... Chyba jednak nie. :D
Usuń♠ TDL ♠
Nie xD
UsuńSuper! Ale Hermiona nie może wrócić do swoich czasów! Ona musi zostać z Tomciem. A przynajmniej ja tak to widzę . I ja też chcę happy endu :)
OdpowiedzUsuńZobaczymy :D
UsuńUwielbiam ten rozdział. Chociaż moim ulubionym jest jeden z wcześniejszych (zdradzę Ci później który :v). Kiedy to czytałam, miałam ciarki. Nie popłakałam się, ale za to w pewnych momentach miałam banana na twarzy. Mniejsza z tym, czekam na kolejny rozdział. Weny mamusiu! <3
OdpowiedzUsuńMusisz mi powiedzieć :D Chce wiedzieć, zdradź swój sekret :D
Usuń<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3
OdpowiedzUsuń<3
UsuńMega :D Jestem bardzo ciekawa jak historia potoczy się dalej.
OdpowiedzUsuńWeny! Weny ! I jeszcze raz weny :)
~Sandra
Dziękuje, wena zawsze się przyda.
UsuńTom <3 Kamana <3 Hermiona <3 Tom <3 Kamana <3 Hermiona <3 Tom <3 Kamana <3 Hermiona <3 Tom <3 Kamana <3 Hermiona <3 Tom <3 Kamana Hermiona <3 Tom <3 Kamana <3 Hermiona <3 Tom Kamana <3 Hermiona <3 Tom <3 Kamana <3 Hermiona <3
OdpowiedzUsuńMój ulubiony szlaczek 👆
Tom tatkiem <3 Hermiona mamusią <3 Kamana najzajebistszą, najzdolniejszą, najbardziej utalentowaną pisarką XXI wieku <3 Tom romantyk <3 Hermiona zdrowa <3 Kamana najfajniejszą, najlepszą, najsuperowszą poetką XXI wieku <3 Tom załamany <3 Hermiona smutna <3 Kamana używa czarnej magii, bo takie cuda się nie zdarzają <3 Albus gejem <3 Hermiona nigdzie nie idzie do kurwy nędzy <3 Tom idioto, coś ty zrobił <3 Kamana taka super mega hiper <3
Taka sytuacja... bywa :}
Mówiłam, że Cię kocham? Chyba nie, więc powiem jeszcze raz. Kocham Cię <3
----> Weny <-----
~Enigma Nox zakochana w opowieściach Kamany
Japierdole xD te błędy xD ja xD
Usuń+Zajebisty szablon ♥
Usuń♥ śmiechłam ♥
UsuńCałuski :*
<3
Usuń<3
UsuńKoffam<3
OdpowiedzUsuń<3
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOtwarcie Ci się przyznam, że jest to pierwsze opowiadanie Tomione jakie w życiu czytałam. Nie wiem, czy fakt, iż jest to dla mnie zupełnie nowy parring, czy może twój styl pisania, tak zachęcił mnie do twojego bloga.
OdpowiedzUsuńOgólnie czytałam twojego bloga do 4 nad ranem, i jakoś nie mogłam się oderwać. Od samego początku, aż do tego rozdziału, czytałam jak zaklęta ( to nawet dobre stwierdzenie), robiąc tylko krótkie przerwy, żeby się trochę powściekać albo posmucić ( np. wtedy jak Hermiona została zrzucona ze schodów)
Może w końcu przejdę do sedna. Bardzo podobał mi się fakt, iż Tom nie okazał się od razu całkiem uległy wobec Hermiony. Z wielką przyjemnością czytałam ich potyczki słowne, lecz cały czas czekałam aż w końcu między nimi coś zaiskrzy.
Nigdy nie lubiłam Rona, i uważam, że jest to najbardziej żenująca postać w całym Harrym Potterze, więc nawet nie wiesz jak się cieszę, iż Granger nie wiąże z nim jakichkolwiek pozytywnych odczuć.
Wewnętrzna walka Riddle'a z samym sobą jest opisana idealnie.
Bardzo ale to bardzo wciągnęłaś mnie swoim opowiadaniem, i mam nadzieję, iż szybko dodasz nn.
Ach, i jeżeli masz ochotę przeczytać, co by było gdyby Hermiona okazała się Ślizgonką a Draco, Gryfonem ( wiem, trudne wyobrażenie ) zapraszam do mnie.
Jak na razie ukazał się tam tylko prolog, lecz niezmiernie cieszyłabym się, gdybyś wydała jakąś opinię :)
Całusy!
dramione-zamiana-rol.blogspot.com
Z reguły, nie czytam blogów, które mają mniej niż dwadzieścia rozdziałów, ale może zrobię wyjątek. Dziękuje c:
UsuńWow <3 Rozdział cudowny, życzę dużo weny :*
OdpowiedzUsuńPrzewidujesz może kiedy pojawi się kolejny rozdział??? Nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńMcDusia
Może uda mi się dzisiaj.
UsuńŁo Jezu. Tom płacze! Chce rodziny! Cud! Oby tak dalej, to będzie skrucha i koniec horkruksów. *taniec zwycięstwa* Ale, ale, Kamana, najpierw muszą się pogodzić! TAK, to by było cudowne...
OdpowiedzUsuń*rozmarzona* Kolorowa Dama