Miniaturka: Wyrok śmierci.

Witam kochani. Trochę musieliście czekać na kolejny post. Przepraszam. Rozleniwilam się, podobno taki urok wakacji. Mniejsza o większość. Dzisiaj mam dla was miniaturke. Rozdział powinien pojawić się za dwa tygodnie.
Miłego czytania.

Miniaturka została poprawiona [1/3].

Miniaturka: Wyrok śmierci.
Umiejętność, którą posiada Tom Riddle, cieszy się uznaniem. Szczególnie teraz, gdy wreszcie uzyskał wolną rękę. To jego armia, jego ludzie. To on wydaje rozkazy, nawet banalne i te, które mogą zmienić cały dzisiejszy świat.
Dwudziestego czwartego lipca tysiąc dziewięćset czterdziestego pierwszego roku, po tylu latach władania światem, który zdobył krok po kroku, wypoczywa w swoim gabinecie. Leży i myśli. Ile jeszcze przed nim? Ile już za nim? Zajęcie Polski i Francji nie stanowiło problemu. Siła militarna obu państw jest na tyle mała, że nawet obie, połączone ze sobą, nie stanowią zagrożenia dla niemieckiej armii. Tak, to największy sukces.
— Panie generale, melduję, że przyszedł list do pana — Nowoprzybyły salutuje, mimo że przywódca na niego nie patrzy.
Młody, bo dopiero dwudziestopięcioletni chłopak, odwraca się w jego kierunku. Nie jest zaskoczony widokiem swojego podwładnego.
— W sprawie polskich żydów?
Mężczyzna kiwa głową. Tom podnosi się. Kanapa, na której leżał przez wiele godzin ma widoczne wgniecenia.
Bierze korespondencję i odprawia od siebie człowieka. Nikt nie jest mu w tej chwili potrzebny. Siada za biurkiem, na nos wkłada okulary. Robi to od pewnego czasu. Jedyne wytłumaczenie tego, to skutki wojny. Nawet on, prowodyr całego zamieszania, odczuwa już zmęczenie.
— Ciekawe, co ten stary dureń chce mi przekazać — wzdycha.
Otwiera kopertę i patrzy na tekst. Jest krótki, ale jakże treściwy. Młody przywódca podnosi się niezwykle szybko. Siła tego ruchu prawie przewraca biurko.
— Co to ma znaczyć, do cholery?!
Przechodzi kilka kroków w stronę drzwi. Odwraca się. Podobno ma zajmować się tylko czystą robotą, tym czasem ten człowiek ginie. I to jeszcze jak. Akcja dywersyjna prowadzona przez polską stronę przynosi sukces. Nie dla niemieckiej strony, niestety .
— Wysadzony w powietrze. Bardzo śmieszne — szepcze pod nosem Tom.
Rozgląda się uważnie po swoim pokoju. Sporym, można pozwolić sobie na wiele wygód. Kanapa? Czemu nie. Skórzane fotele? Przecież na to stać tylko jego. Jest największym, najsilniejszym i najbardziej znanym przywódcą dwudziestego wieku. Czego można chcieć więcej? Tylko on może się tym pochwalić. Kiedyś próbował tego dokonać Napoleon, jednak jemu nie wyszło. Aleksander Macedoński miał potencjał, nie wykorzystał go. Tak, oni byli wielcy, ale również nikim w porównaniu do Toma Riddle'a. To nazwisko będzie pamiętać kilka pokoleń, a może nawet nie zapomną go do końca świata.
Uśmiech na ustach ciemnowłosego chłopaka nie zwiastuje nic dobrego. Powoli podchodzi do drzwi, chwyta za klamkę i naciska ją.
Znajduje się na korytarzu. Jak jeden mąż, wszyscy współpracownicy, których stanowiska pracy się tam znajdują, wstają. Nie wiadomo czy w ich oczach płonie strach czy żądza władzy. Stoją jednak za nim, na śmierć i życie, oni — zwykli urzędnicy.
— Dzień dobry, panie generale.
Wszyscy, gdy kroczy przez tłum, skłaniają głowy. To niespotykane. Przecież jest taki młody, powinien być taki niedoświadczony, a jednak nie cechuje go niedoświadczenie — to największa postać co najmniej kilku wieków. Dysponuje siłą, która może mieć u swych stóp cały świat. To właśnie on.
Krok za krokiem. Coraz bliżej schodów, które prowadzą na dół. A stamtąd do limuzyny, która zawiezie go na lotnisko. Musi się jak najszybciej dostać do Warszawy. Getto czeka. Trzeba wydać rozkazy, mianować nowego służbiste. Kto wie, może i jemu przyjdzie kogoś zabić?
Ludzie na stopniach również się zatrzymują i oddają honor Riddle'owi. Macha delikatnie ręką w podzięce.
Właściwie, nie ma za co dziękować. To jego sukces, nikogo innego. Sam na to zapracował.
Wreszcie oszklone drzwi. Przez nie wychodzi na zewnątrz.
Centrum Berlina święci pustkami. Wiele osób wyjechało ze stolicy. Wielu obywateli kraju postanowiło udać się na wakacje, jednakże część z nich uciekała przed wojną. Krwawą, niezwykle długą kampanią. A wszystko to przez jednego człowieka, przez niego.
Stoi teraz na ulicy głównej, czeka na samochód, który zabierze go na lotnisko. Tak, to właśnie on. Nie dajcie się zwieść temu angielskiemu wyglądowi. Tylko z zewnątrz wzbudza sympatię.
Riddle to młody chłopak. Jego ciemne oczy przypominają do złudzenia dwa żuki, których pancerze lśnią w letnim słońcu. Kolor włosów przypomina korę drzew. Najwięcej kontrowersji sprawia jednak jego blada cera. Jest biała jak śnieg. Mało spotyka się osób podobnych do niego, oj nie.
Oprócz panowania nad światem, ten młodzian chce stworzyć rasę wyższą. Stworzoną na jego podobieństwo. Specjalnie, aby cel stał się bliższy, zwołał specjalny zespół w Oświęcimiu. Doktor Śmierć, gdyż tak został ochrzczony przez swoich statystów, specjalizuje się w genetyce. Interesują go ciąże bliźniacze. Eksperymentując, powoli przybliża świat do zaludnienia Riddle'ami.
Samochód podjeżdża o o dwunastej dwadzieścia. Chłopak wsiada na tylne siedzenie. Specjalnie zaciemniona, tylna szyba, uniemożliwiała komukolwiek zobaczenie, kto lub co znajduje się w środku.
Pojazd jedzie tak szybko, nic nie stanowi dla niego przeszkody. Opustoszałe ulice tylko pomagają w przedostaniu się na drugi koniec miasta.
Po piętnastu minutach jest na miejscu. Wychodzi na pas startowy i patrzy uważnie na wielką maszynę. Za nie więcej niż trzy godziny będzie na miejscu. Tak, to szybka akcja. Jeśli mu się uda, wróci na noc do swojego pałacu.
— Panie generale.
Pilot pokazuje mu wejście. Młody mężczyzna powoli odwraca się w jego stronę.
— Ah, tak.
Udaje się na miejsce. Wchodzi po schodach i siada na pierwszym miejscu z brzegu. Za nim wchodzi jeden z jego najbliższych oficerów. Zajmuje miejsce po prawej stronie chłopaka.
— Warszawskie Getto ostatni raz zalazło nam za skórę.
— To nie jest czas i miejsce na takie rozmowy. Zobaczymy na miejscu — odpowiada Tom.
Nawet on nie ma humoru na takie dyskusje. Co ma być to będzie, a o o tym co będzie i tak on zdecyduje, nikt inny.
Oczy chłopaka powoli się zamykają. Pilot siada za sterami, sprawdza ostatnie parametry przed lotem. Wszystko dopięte jest na ostatni guzik. Wszystko gotowe. Mogą ruszać.
Samolot powoli kołuje na pasie startowym. Rozpędza się i wznosi w przestworza. Riddle już śpi. Usunął snem sprawiedliwego.

(***)


Tom budzi się kilka minut przed planowanym lądowaniem. Jest wypoczęty i gotowy do działania. Dawno temu, a może we śnie, wszystko sobie zaplanował. Już wie kogo powoła na te odpowiedzialne stanowisko.
Gdy stopy chłopaka dotykają ziemi, czuje się jeszcze lepiej. Latanie nie należy do najprzyjemniejszych czynność, które musi wykonywać. Najchętniej wszędzie jeździł by samochodem. Nie da się jednak przeskoczyć rzeczy, dla których ludzkość nie znalazła jeszcze lepszej alternatywy.
— Generale, proszę za mną!
Z myśli, które kłębią się w głowie chłopaka, wyrywa go głos kolejnej osoby. Jest nią młody chłopak, na oko w jego wieku. Ma oczu lazurowowo-niebieskie, a włosy połyskują złotem. Wygląda jak prawdziwy arystokrata, a jednak pracuje w takim miejscu.
— Jesteś tu nowy jak mniemam?
— Tak. Nazywam się Draco, Draco Malfoy.
Chłopak delikatnie skłonił się przed nim. Na ustach przywódcy pojawił się uśmiech.
— Syn Lucjusza?
— W rzeczy samej, proszę pana.
Blondyn wyprostował się.
— To zabawne. Twój ojciec odegra niedługo, ważną rolę. Zawieź mnie do tego getta. On już zapewne tam czeka. Będzie mu niezwykle miło, że syn patrzy na niego w czasie jego triumfu.
Obaj, bez dalszego kontynuowania rozmowy, wsiadają do samochodu. Riddle jak zwykle z tyłu, a Malfoy za kierownicą. Odpala silnik i razem jadą przez zniszczoną Warszawę.
Kiedyś niezwykle prosperujące miasto, dzisiaj zwykła ruina. Zadziwiające, jak takie rzeczy cieszą. On wiedział je, gdy jeszcze tętniło życiem, a teraz? Teraz nie istnieje! Wszystko przestało istnieć. Dla tych ludzi, dla niego. Tutaj, jak skończy się wojna, osiedlą się niemieckie rodziny. Tutaj będzie ich nowa ojczyzna. Trzeba tylko wdeptać porządnie starą.
— Jesteśmy na miejscu. Dojedziemy tylko do końca ulicy.
W tej części miasta większe budynki stoją jeszcze, osłaniając to, co znajduje się w środku. Getto. Otoczone wielkimi murami, których nikt nie pokona w pojedynkę. Specjalne druty pod napięciem, aby żaden żyd nie mógł wyjść ze środka cało.
— Piękny widok.
— W rzeczy samej, proszę pana.
Wysiadł z samochodu i rozejrzał się. Wokół niego unosiłsię smród. Niedaleko miejsca gdzie stoi, pod samym murem, leżą zwłoki mężczyzny. Powoli się rozkładają. Święto dla pasożytów. Lada dzień wyjdą z oczodołów, wejdą w usta zmarłego i tym samym przymierzą się do konsumpcji języka. Zaraz jak skończą wejdą w nozdrza. Dopiero po przebiciu się na zewnątrz, zajmą się innymi częściami ciała.
Riddle uśmiechnął się przelotnie do Dracona.
— Zawołaj swojego ojca.
Chłopak posłusznie kiwa głową i biegnie w kierunku małego posterunku na terenie ogrodzonym. W kilka chwil słyszy nawoływania swoich poddanych.
— Generale!
— Jak dobrze pana widzieć!
— Nie spodziewałem się pana tak wcześnie. — mówi blond mężczyzna.
To był ojciec młodego Malfoya. Skłania się nisko Riddle'owi, a następnie rozpoczyna rozmowę.
— Porucznik Lestrange poniósł klęskę. Zastawiono na niego pułapkę. Mamy podejrzanych. Specjalnie odseparowaliśmy tą grupę od reszty. Myślę, że nie leży w moich kompetencjach, zajęcie się tą sprawą. Czekam na dalsze rozkazy!
Tom przyjrzał się mu uważnie. Nadaje się, zapewne. Najwyżej zginie. Z tego, co pamięta, Rudolf Lestrange był jego szwagrem. Zabawne, że obaj siedzą w tym po uszy.
— Szczere kondolencje dla żony pańskiego szwagra. Nic jednak nie poszło na marne. Cieszę się, że pański syn jest tutaj z nami. Będzie mógł podziwiać ojca w tym szczególnym dniu.
Spojrzał na bladą z przerażenia twarz Lucjusza.
— Panie Malfoy, zostaje pan dyrektorem Getta. W pańskich rękach los tych ludzi, którzy przez swoje pochodzenie skazali się na śmierć. Obrzydliwe geny.
Ciemnowłosy splunął na ziemie. Tak bardzo nienawidzi dzieci Dawida.
— Dziękuje. Jestem zaszczycony.
— Potem zajmiemy się wszystkimi zaszczytami, które cię czekają, Lucjuszu. Teraz chcę zakończyć sprawę śmierci naszego porucznika.
Riddle bez słowa sprzeciwu ze strony swoich ludzi wchodzi na teren Getta. Jest tu niezwykle obcy i niepożądany. Wtargnął w życie tych ludzi, pozbawiając ich wszystkiego — dachu nad głową, jedzenia, rodziny, a nawet prawa do godziwej śmierci. Odebrał im wszystko, co ludzkie i właściwie. Zostawił tylko smutek i cierpienie, które z dnia na dzień rosło. Dzieci traciły rodziców, rodzice tracili dzieci. Wszystko tutaj obraca się wokół śmierci.
— Tutaj.
Lucjusz wskazuje palcem na jeden z kontenerów, zamknięty na trzy spusty. Riddle przywrócił teatralnie oczami.
— Otworzyć.
Polecenie zostaje wykonane. Ze środka wychodzi dziesięcioro osób. Żadne z nich nie ma więcej niż dwadzieścia kilka lat.
— To tylko dzieciaki — rzuca gniewnie Riddle.
— W rzeczy samej, a jednak dopuścili się zbrodni.
Cała zakuta w łańcuchy grupa patrzyła na nich nienawistnie. Potrzeba zemsty w ich oczach paliła ciało Toma. Uwielbiał te uczucie, sam powoli ulegał tej żądzy.
— Co dalej?
Wszyscy patrzą na ciemnowłosego mężczyznę, który wygląda na poruszonego sprawą.
— Sąd, a potem zobaczymy.
Odwraca się tyłem do skazańców. Za kilka godzin czeka ich śmierć. Będzie to dla nich jedyne wybawienie.
— Jesteś plugawym śmieciem, Riddle!
Takich słów nikt się nie spodziewał. Jak jeden mąż odwracają się w kierunku osoby, która wypowiedziała te słowa.
— Hermiona, zamknij się! Błagam!
— I tak umrzemy. Nie ważne, co powiem, co pomyśle, co zrobię. Zabije nas.
Wtedy, gdy wypowiedziała ostatnie słowa, odwrócił się i Riddle. W jego oczach nie widać nic ludzkiego. Były przerażająco czerwone.
— Weźcie tę sukę. Zaprowadźcie do mojego lokum. Ja się nią zajmę. Reszta dołączy do niej za kilka godzin.
Lucjusz podchodzi do dziewczyny i chwyta ją za włosy.
— Uważaj poruczniku, umażesz się szlamem.
Jak gdyby było to magiczne zaklęcie, Malfoy puszcza dziewczynę i odsuwa się od niej. Riddle wydyma usta. Tak wściekły dawno nie był.
— Sam to załatwię. A ich zamknąć.
Powoli podchodzi do dziewczyny, gdy jej twarz zostaje zasłonięta przez rudowłosego mężczyznę. Jest w kajdanach, nic nie może mu zrobić.
— Nie dotkniesz jej swoimi plugawymi łapami! — krzyczy w kierunku Toma.
Młody mężczyzna zatrzymuje się i parska śmiechem.
— Rozkazy wydaję tutaj tylko ja. Zejdź mi z drogi.
Z niewyobrażalną prędkością znajduje się koło obrońcy żydowskiej dziewczyny i uderza prosto w jego twarz. Nie ma szans, aby utrzymał się na nogach. Pada w błoto, które powoli nabiera czerwonej barwy.
— Ron! — krzyczy dziewczyna.
Momentalnie przypomina sobie o o jej istnieniu. Podchodzi do niej. Zatrzymuje się w pół kroku. Wyjmuje z kieszeni rękawiczki, które naciąga na swoje blade dłonie. Łapie dziewczynę za loki, które zapewne za dawnych czasów lśniły jasnym kolorem. Patrzy w jej twarz, a następnie spluwa w jej lekko otwarte usta.
— Rozkoszuj się dobrymi genami, szlamo.
Ciągnąc ją za sobą, idzie w kierunku wyjścia z Getta. Staje w bramie, znowu zwróca się do dziewczyny:
— Po raz ostatni zobaczysz świat poza murami. Możesz mi tylko podziękować za moją wspaniałomyślność.
Słyszy cichy chichot.
— Oczywiście, dziękuje za nic.
Ciągnie ją mocniej, na drugą stronę ulicy. Nikt nie ośmiela się za nimi podążyć. Dziewczyna znajduje się u kresu sił. Wchodzą do najbliższego budynku. Wita ich gwar szczególny dla niemieckich żołnierzy.
— Generale! — Podnoszą się i salutują.
— Crabbe, twój gabinet proszę — zwróca się do przysadzistego mężczyzny, który od razu leci w kierunku drzwi.
— Za mną! — krzyczy ochoczo.
Dziewczyna wlecze się za nimi. Jest zmęczona, głodna i ledwo żywa. Nogi odmawiają jej posłuszeństwa, oddycha nierówno.
— To tutaj. Dziękujemy za pańskie przybycie! To dla nas ogromny zaszczyt!
— Daruj sobie, Crabbe. Razem z Goylem jesteście zobowiązani pomóc Malfoyowi. Widzę was o o dziewiętnastej w Getcie, w miejscu sądów. Żegnam.
Wolną dłonią otwiera pomieszczenie i wpycha do środka dziewczynę, która upada na podłogę. Sam siada na kanapie i patrzy, jak jego ofiara powoli podnosi się na klęczki.
— Zostaliśmy sami. Miło, prawda?
Patrzy na nią z szerokim uśmiechem. Cieszy się zapachem śmierci bijącym z jej wnętrza.
— Zostaw mnie! Przeklinam cię!
— Nic ci to nie pomoże. Zesłał mnie sam władca piekieł, abym oczyścił dla Boga ziemie. Nie zrozumiesz tego, głupia dziwko.
Patrzy jak łzy spływają po jej policzkach i rozbijają się o o podłogę.
— Idź do łazienki. Umyj się. Masz pięć minut, a potem tu wróć. Nie próbuj sztuczek. Wyjdziesz naga, abym mógł zobaczyć jakie obrzydliwe jesteście wy, kobiety Dawida. Won, suko!
Wykonuje rozkaz. Idzie w kierunku łazienki powolnym krokiem. Ma ranę na nodze, jednakże to nie obchodziRiddle'a. Jego głowę zaprzątają inne rzeczy.
— Po cholerę ją tu wziąłem? — pyta cicho.
Opiera głowę na splecionych dłoniach. Nawet nie zauważa upływu pięciu minut.
Jego oczom ukazuje się młoda dziewczyna o o jasnobrązowych lokach. Posiada zadziwiająco mleczne oczy. Jest dość szczupła, a jej małe piersi, zapewne, mieściłyby się Riddle'owi w dłoniach.
Chłopak od razu odrzuca od siebie te myśli.
— Teraz możesz usiąść na podłodze. Wreszcie jesteś czystsza.
Uśmiecha się. Delikatny rumieniec na twarzy dziewczyny sprawia, że przez ciało Toma, przechodzi dreszcz podniecenia.
— A teraz wyjaw mi nazwiska. Chce je znać zanim umrą. Oszczędzenie im tortur to twoje zadaniem. Jakie jest twoje stanowisko w tej sprawie?
Tak, wykorzysta ją. Ona odpowie mu, nie dostając nic w zamian.
— Ronald Weasley, Harry Potter, Ginny Weasley, George Weasley, Fred Weasley, Luna Lovegood, Cho Chang, Lavender Brown i Padma Patil.
To tylko dziewiątka.
— A ty?
— Hermiona Granger — odpowiada, tłumiąc łzy wstydu.
Myśli. Kiedyś słyszał takie nazwisko wśród niemieckich oficerów, jednak o o pokrewieństwie nie mogło być mowy.
— Cudownie. Ułatwiłaś nam sprawę. Cieszę się, Granger.
Drży na całym ciele. Zapewne ten chłopak, który chciał ją obronić, to jej ukochany. Smutne, przykre — już nigdy nie będą razem.
— Odpowiedź coś. Chce słyszeć twój cienki głosik.
Rozsiada się na kanapie, patrzy oczekując.
— Nie wiem co…
— Cokolwiek. Nie wyglądasz na tak głupią, jak reszta.
Kladzi głowę na kanapie, zamyka oczy.
— Opowiem ci bajkę — decyduje.
— Cokolwiek — Macha dłonią.
— Był sobie raz królewicz, którego nikt nie chciał słuchać. Od małego wszyscy mieli ważniejsze sprawy, niż słuchanie dziecka. Po kilku latach dziecko przeistoczyło się w dorosłego mężczyznę. Nikt nie zdawał sobie sprawy, ile krzywd wyrządzili temu chłopcu. Król zmarł, a tron objąć miał młody książę. Nikt nie spodziewał się po nim niczego dobrego. Tym bardziej nie wiedzieli, że posunie się do takich rzeczy. Po koronacji wtrącił pół swojej służby do lochów, a na nowe stanowiska posadził ludzi spod ciemnej gwiazdy. Dwór opanowała ciemność, kraj stał się nieprzyjazny dla wszystkich przyjezdnych, a także i dla mieszkańców. Król nie chciał słuchać nikogo, dlatego też powoli umierała jego ojczyzna. Wiele lat później na gościńcu pojawił się młody chłopak. Miał przy sobie tylko miecz. Według przepowiedni, której nie chciał słuchać władca, właśnie ten chłopak miał przyjść i zadać mu śmiertelny cios. Tak właśnie się stało. Wszedł do sali tronowej i wymierzył cios prosto w serce. Król umarł na miejscu, a jego śmierć była początkiem złotej ery. Bohater zasiadł na tronie, a jego synowie i córki rządzili sprawiedliwie krajem. Dlaczego król nie mógł rządzić sprawiedliwie? Mały książę nie znał miłości ani przyjaźni. Nie wiedział, co to pomoc i uśmiech. Był sam i sam pozostał. Klęska kraju to wina wszystkich, a nie tylko małego, bezbronnego dziecka.
Dziewczyna kończy. Zauważa, że młody generał przysnął. Powoli, po cichu, podchodzido niego. Jest piękny, niezwykle przystojny. Zupełnie różni się od poznanych przez nią mężczyzn.
Jakby popchnięta przez niewidzialną dłoń, składa na jego ustach pocałunek. Nie wie, jakie to będzie miało następstwa. Liczy się tylko tu i teraz.
Riddle zrywa się i odepycha od siebie dziewczynę.
— Koniec z tobą, głupia dziwko! Jak śmiałaś?!
— Ja...
— Nieważne. Zakładaj szmaty, w których przyszłaś. Twoja godzina wybiła.
Najpewniej nawet nie wie kiedy, co, gdzie i jak. Kilka minut później stoi już przed obliczem sądu, a raczej jego.
Cała dziesiątka stoi pod murem. Wyrok musiał zapaść już wcześniej.
— Cała dziesiątka zostanie rozstrzelana w dniu dzisiejszym przez Lucjusza Malfoya, Toma Riddle'a oraz Dracona Malfoya. Zarzut? Dopuszczenie się zbrodni. Zabicie Rudolfa Lestrange'a, uszkodzenie budynków.
Hermiona unosi wysoko głowę. Widzi, jak Lucjusz unosi pistolet.
— Harry, nie!
Chłopak osuwa się na kolana. Dostał prosto w głowę.
— Nie!
Kolejny wystrzał.
— Ron!
Kolejny.
— Ginny!
Kolejne trzy.
— Cho, George, Fred!
Łzy spływają po jej policzkach.
— Luna, Lavender, Padma... — szepcze, padając na kolana.
— Wstawaj!
O krok od niej stoi Tom Riddle i przybliża swój pistolet do jej głowy.
— Nie, nie mogę. Oni nie żyją.
— W rzeczy samej. Ułatwiłaś nam robotę podając nazwiska. Nie jesteś już potrzebna.
Jego oczy są teraz zimę jak lód. Chciał ją tylko zabić.
— Proszę!
Riddle, przez jedną, małą chwilę, waha się. To chwila, o o której nikt się nigdy nie dowiaduje. Pociąga za spust. Patrzy, jak ciało dziewczyny osuwa się na glebę.
— Sprzątanie nie powinno wam zająć wiele czasu. Spalcie wszystkie ciała.
Odwraca się pośpiesznie. Odchodzi powoli w kierunku samochodu. Nigdy nie zapomni tych oczu. Te były wyjątkowe. Wtedy, gdy całowała jego wargi, jak i wtedy, gdy umierała.

22 komentarze:

  1. WHAT THE FUCK???!!!
    Jestem w szoku. Sorry, ale cokolwiek brałaś lub/i piłaś, odstaw to. Natychmiast!
    Nawet w moim opowiadaniu kanon nie jest tak nagięty, co w tej miniaturce. To co tu przeczytałam, przeszło wszelkie moje wyobrażenia. Obdarcie wszystkich postaci z magii i umieszczenie ich w wydarzeniach podczas II wojny światowej jest kompletnie szalone ( w negatywnym tego słowa znaczeniu), i moim zdaniem niepoważne.
    Szanuję historię i czytam wiele książek o II wojnie światowej, dlatego, napiszę to szczerze, miniatura była obrzydliwa, a przede wszystkim niesmaczna. Ciągle wracałam do poprzedniego akapitu. Szczypałam się, żeby sprawdzić czy to, co przeczytałam rzeczywiście jest napisane. Cieszyłam się, kiedy dotarłam do końca.
    Strach pomyśleć, co zrobiłby ci Voldemort, gdyby przeczytał tą miniaturkę.
    Nadal jestem w potwornym szoku. Plusem jest oryginalność tej miniaturki. Styl pisania jest świetny, ale to, co się tam dzieje przekracza wszelkie granice. Styl i ta dziwna oryginalność to plus, ale wciąż zbyt mały, żeby zasłonił te znaczne wady.
    Przepraszam za negatywny komentarz. Pewnie poczułaś się urażona, ale nic nie mogę poradzić. Napisałam tylko to, co się w mojej głowie kotłuje podczas czytania i po przeczytaniu miniaturki. Mam nadzieję, że to ostatnia miniaturka, tak obrzydliwie gwałcąca kanon.
    Jeśli koniecznie chciałaś coś zawrzeć z II wojny światowej, mogłaś opisać np. podróż Toma po tych miejscach podczas wojny, albo coś innego.
    Naprawdę przepraszam za takie słowa, ale to tylko moje odczucia. Będzie mi naprawdę przykro, jeśli się na mnie obrazisz za ten komentarz.
    Mogę jedynie życzyć ci dużo weny.
    Pozdrawiam.
    Lauren.
    P.S. Wciąż czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda, uzasadniona krytyka jest dobra.
      Pisząc miniaturke, wiedziałam, że kręce bata na własny tyłek. Chcialam wywołać w was, negatywnych uczucia. Udało się.
      Tym razem zero kanonu. Nie wszystko będzie z nim związane.
      Nie mam powodu aby się obrazić. Jesteś stałą czytelniczką. Dziękuje!

      Usuń
  2. Ta miniaturk wyróżnia się na tle innych. Mimo iż Lubie ścisłe trzymanie się kanonu to czasem fajnie przeczytać coś innego. Mi się osobiście podobało, ale trochę brakowało mi magii. W każdym razie uwielbiam twój styl pisania. Jesteś bezdyskusyjne jedną z autorek których notki czytać Lubie najbardziej. A teraz bez przynudzania życzę dużo weny i czekam na nn.
    Pozdrawiam Psycho

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy tej miniaturze było wielkie ryzyko. Chciałam napisać to już wcześniej. Udało się. Ja jestem zadowolona.
      Podziękowania należą się mojej becie.
      Dziękuje Psycho.

      Usuń
  3. Odkąd poznałam trochę historii naszego państwa, dowiedziałam się co nieco o Hitlerze, bo jego postać zawsze mnie interesowała, łączyłam ją z Lordem Voldemortem. Wydawali mi się tak samo podobni - Hitler tępił żydów, a przecież sam w połowie nim był, tak jak Tom zabijał mugoli, a sam nosił w sobie takie geny.
    Ta miniaturka była potwierdzeniem tego, o czym kiedykolwiek myślałam. Nie twierdzę, że to było niesmaczne - ból zadany w II wojnie światowej powoli przemija, nie jest to już tak drażliwy temat.
    Podobał mi się pomysł, jak i wykonanie.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już za dzieciaka miałam wizję Voldemorta jako Hitlera. Zaczyna się niewinnie, kończy się wielkim wstrząsem. Hitler dla nas, Voldemort dla czarodziejów.
      Jestem nawet w stanie pokusić się o stwierdzenie, że może sama J.K.Rowling miała taką wizję.
      Dziękuje serdecznie za komentarz.

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam, witam!
    Na początku powiem szczerze, ze czekałam na tą miniaturkę. Dlaczego? Chciałam zobaczyć w jaki sposób połączysz świat Harry'ego Pottera z II wojną światową.
    Dla mnie sama myśl o tym piekle, które de facto zgotował człowiek człowiekowi, jest przerażająca. Wszelkie filmy, literatura, teksty ze szkolnych podręczników, które według mnie często są bardzo 'umilane', wywoływały we mnie ogromny smutek i żal. Ciężko mieć żal do historii, cóż wszyscy wiemy (a przynajmniej powinniśmy!), jaka była i każdy powinien być dumny , będąc POLAKIEM.
    Same umiejscowienie akcji w Polsce jest nowością i czyni miniaturkę unikalną.

    Dobra, było krótko tytułem wstępu, biorę się za czytanie.

    Pierwsze słowa, list do Riddle'a, a przede wszystkim opis sytuacji. Bardzo realistyczny i trafiony. Zastanawia mnie, dlaczego Tom nie mianował się Lordem Voldemortem? Czytam dalej, czekam na odpowiedź!
    Przypadł mi do gustu dalszy opis, a to niespodzianka... Pasuje mi do danych czasów. Jakoś nie mogę sobie porównać Toma do Hitlera, nie chcę i nie mogę. Przyprawia mnie to trochę o mdłości, ponieważ w swojej poranionej psychice lubię Voldemorta, a co do tego drugiego, ekhem, zamilknę, bo moja wypowiedź nie będzie miała końca. Uhhhh... Muszę trochę się uspokoić, zanim wrócę do czytania.
    Dobra, podjechali pod Getto. I teraz moja gorąca już krew, wrze. Jej, po prostu chyba za bardzo emocjonalnie do tego podchodzę. Jestem w połowie wnikliwego czytania i, szczerze mówiąc, przymykam oczy, jak widzę nazwiska postaci z HP. Nie chcę sobie psuć ukochanych Ślizgońskich postaci. Dla mnie to dość dotkliwy temat. Sama idea walki o władzę nazistowskich Niemiec jest dla mnie poraniona.
    Trochę przyjemniejszych odczuć. Pokochałam bajkę Hermiony. Dosłowna... Lekka...
    "Nie całuj go!" prosiłam, błagałam, a tu nic.
    Egzekucja. Realia. Odraza.
    Może to beznadziejne porównanie, ale mam przed oczami bardzo emocjonalną scenę z pewnego filmu.
    Muszę chwilę odsapnąć. Matko, tam nie było postaci z HP.
    Staram się czytać na spokojnie i nie mogę... Zamykam oczy.

    Teraz trochę czepialstwa, wiem, że tekst będzie sprawdzany jeszcze raz, ale rzuciło mi się w oczy. :) Mam nadzieję, że nie odbierzesz tego źle. ;)
    Hermiona powinna powiedzieć "(...)co powiem, co pomyślĘ, co zrobię(...)". Uciekł Ci ogonek.
    "(...)momentalnie przypomina sobie o o jej istnieniu." Trzeba skasować drugie "o".
    "(...)jednakże to nie obchodziRiddle'a" Spacja uciekła.
    "Oszczędzenie im tortur to twoje zadaniem." - brzmi dziwnie, prawda?
    "(...)jednak o o pokrewieństwie(...)" - ponownie o o.
    "Odpowiedź coś." - "odpowiedz".

    Było tak, jak się tego spodziewałam. Czytałam szalenie emocjonalnie. Dlaczego? Rozumiem ogrom tragedii. Zawsze, gdy czytam o wojnie myślę sobie, jakbym ukarała tych wszystkich zwyrodnialców, zatapiam się w tych myślach i... przypominam sobie, że wtedy byłabym taka sama, jak oni. Mentalnie wymiotuję.
    Może to głupie, bo teksty opowiadające o wojnie nie są mi obce, ale... cholera! Mocne połączenie. Postacie wykreowane przez Rowling w połączeniu z II wojną, przyznam szczerze, rozszarpały moje pojęcie o ukochanej serii. Nie dopuszczam tego do siebie. Czuję się bardzo zmiażdżona tym połączeniem, chociaż czytając pobieżnie tak tego nie odczułam. Wyobrażając sobie to wszystko doszłam do wniosku, że jednak nie chcę psuć sobie swojego świata, który przemierzam myśląc o serii Harry Potter.
    Wróciłam przez to do pierwszej książki osadzonej w czasach II wojny światowej, jaką przeczytałam. Wspomnienia z gimnazjum, łzy za ludzi których nie znałam i ogromny szacunek.
    Matko i córko, ale tam nie było Toma, Lucjusza, Hermiony, Rona *wymieniam dalej*... Nie było, nie było, nie było!

    Nie wiem nawet, jak mam ocenić tą miniaturkę. Była brutalna zahaczając o realia, z drugiej strony świetna, w jakimś stopniu ukazując rzeczywistość.
    Trudny tekst, moim zdaniem nie dla każdego.
    Sumuję. U mnie na plus, chociaż nie wiem kiedy do niej wrócę.

    Pozdrawiam,
    Clarissa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje serdecznie.
      Pisząc miniaturke, wiedziałam, że nie przypadnie wszystkim do gustu i może zostać niezrozumiana.
      Chce napisać tylko, że ciężkie tematy podeję nie raz.
      Chce aby dzisiejsza młodzież, poprzez fanfiction nauczyła się czegoś, o tym co omija z daleka w szkole.

      Usuń
  6. Dla mnie to trochę naiwna interpretacja wojny. Uważam, że gdyby miniaturka była dłuższa, a fabuła mogła się troszkę rozwinąć, byłoby o wiele lepiej. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz.
      Nie wydaje mi się, że to naiwna interpretacja. Wręcz przeciwnie. To moja najlepsza miniaturka, jestem z niej zadowolona.
      Nie można niczego dowiedzieć się z książek o uczuciach. Przeżyć taki ból? Nie da się tego opisać.
      Krótka? Sześć stron to maksymalna ilość do niej. Nie trzeba nic dodawać, nic odejmować. Jest idealna.
      I dziękuje. Chociaż mam zupełnie inne odczucia, wezme sobie do serca wszystkie rady.

      Usuń
  7. Przeczytałam tą miniaturkę wczoraj,ale dopiero teraz komentuje.W sumie to nadal nie wiem co powiedzieć o tym.Wole chyba jednak bardziej kanoniczne opowiadania/miniaturki o ile Tomione może być kanoniczne :D.Czekam na rozdział opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje serdecznie!
      Podjęłam ciężki temat. Wiem o tym.
      Przepraszam za to. Noe przepraszam za treść. Zawarłam w nim swoją interpretację świata czarodziei w rzeczywistości.

      Usuń
  8. Hej :)
    Szczerze mówiąc ta miniaturka to jak zabawa ogniem... Dla niektórych może być niesmaczna, a dla mnie pokazywała świat z perspektywy dyktatora- Toma.
    Całkiem mi się podobało, choć zakończenie bardzo smutne.
    W sumie czytając książkę porównywałam Voldemorta do Hitlera. Czarny Pan nie był czarodziejem czystej krwi, a właśnie to arystokracje uważał za rasę panów, zaś dyktator III Rzeszy był Austriakiem, uważającym Niemców za nadludzi. Druga sprawa ogromna nienawiść do danej grupy. Riddle nie cierpiał mugolaków, zaś Hitler Żydów. Dla mnie to wiele cech wspólnych...
    Czekam na rozdział
    Pozdrawiam i życzę weny
    Anna-medium

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest ich o wiele więcej, jednak nie mam czasu ich wymieniać. Może następnym razem.
      Dziękuje serdecznie za komentarz.

      Usuń
  9. Nareszcie coś się pojawiło! Codziennie tu zaglądałam, z nadzieją, że dodałaś cokolwiek, no i się doczekałam :')
    Ta miniaturka jest... inna. Podczas czytania miałam mieszane uczucia, ale kiedy skończyłam, byłam pewna, jak niczego innego, że bardzo mi się podobała. Cholernie poruszająca. Muszę przyznać, że w pewnych momentach byłam bliska rozklejenia.
    Być może większość uważa ją za zbyt brutalną, ale - co tu ukrywać - ja lubię brutalność, więc przypadła mi do gustu.
    Pomysł miałaś naprawdę dobry, oby jak najwięcej takich trafionych. Co do stylu - czytało się to gładko i przyjemnie, jak wszystkie Twoje teksty. Nie wiem, co napisać więcej, żebyś wiedziała, że mi się podobało i nie stworzyć z tego komentarza bełkotu ucieszonej czytelniczki.
    O, może wspomnę tylko, że zaglądam do Ciebie głównie ze względu na Twoje (wspomniane już) pomysły i styl pisania. Wyobraź sobie, jak to musi na mnie działać - czytam Tomione, mimo że nie przepadam za łączenie Hermiony z moim ukochanym Tomem <3 Twoja historia tak mnie wciągnęła.
    Czekam na rozdział, ale nie popędzam. No, może troszeczkę :') Dużo weny, bardzo dużo!
    Pozdrawiam, Bell.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, Bell.
      Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Jestem zaszczycona, że mam takich czytelników.
      Jesteś jedną z niewielu czytelniczek, której się podobała ta miniatura. Jest inna, faktycznie jednak taka jak chciałam. Zwraca uwagę czytelnika.

      Usuń
  10. Chciałam ci podziękować za tę miniaturkę. Dlaczego? Ukazałaś w niej Toma dokładnie takim, jakim kanon go stworzył. Bez dosładzania, bez "miłość na pewno umiałaby go zmienić!" czy innych tego typu bzdur. Wiele osób, pisząc o nim, łagodzi jego osobę, a tutaj opisałaś go jako psychopatę i zwyrodnialca, jakim się stał. Wielkie brawa! To jest to, czego moja dusza, spragniona "prawdziwego oblicza Riddle'a" potrzebowała!

    PS. Może wpadniesz do mnie? http://tajemnicehistoriihogwartu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo ciekawy pomysł. Inny niż wszystkie. Brak kanonu, ale dobrze napisany. Oddaje w pełni charakter Toma oraz osobę Hermiony, pomimo braku magii. Zazdroszczę talentu ;)
    Miniaturka bardzo mi się podoba. Jest inna niż wszystkie. Świetny pomysł.
    Życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam!
      Dziękuje serdecznie. Mimo, że zdania są podzielone jestem zadowolona.
      Mam nadzieję, że kiedyś do niej wrocisz.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  12. Krukonko-Puchonka27 marca 2016 07:38

    Widzę, że pod tą miniaturką jest dużo sprzeczności. Mnie się ona podobała. Była oryginalna i inna niż większość opowiadań Tomione. Świetnie wykreowałaś Toma jako Hitlera. Dużo weny życzę Tobie :)

    OdpowiedzUsuń

Informacje

 photo Intro 1.gif
Opowiadanie „Zmienię czas, by z tobą być” zostało zakończone.
Rozdziały 1-8 zbetowała Raving. Rozdziały kolejne w trakcie korekty Aleksa.
Szablon wykonała Kamana.