Miniaturka: Dziennik Toma Riddle'a



Witajcie kochani.
Widzę, że jest was coraz więcej z czego ogromnie się cieszę. Dalej apeluje, że jeśli czytacie tego bloga, dodawajcie go do obserwacji, znajduje się ona po prawej stronie, a jeśli podobają się wam moje blogi (wszystkie lub większość, dwa lub trzy, jak tam chcecie) możecie dodać mnie do kręgów. To na tyle. Dzisiaj rozdziału nie będzie, za to wpadłam do was z miniaturką. Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Zapraszam.

Miniaturka: Dziennik Toma Riddle'a

Dziwne, jak jeden dzień, może zmienić twoje całe życie. Jeden dzień spędzony w dalekiej przeszłości, jeden, który dał mi tyle do myślenia, że teraz mając lat trzydzieści, zastanawiam się, dlaczego tam nie zostałam.
Cofnijmy się jednak w czasie, żebym mogła dokładnie przedstawić wszystko co się wtedy wydarzyło.
Stało się to dwanaście lat temu, gdy wreszcie Lord Voldemort został pokonany, a triumf Harry’ego Pottera, rozniósł się szerokim echem po świecie. Zadziwiające, jak bardzo wtedy byłam szczęśliwa. Nie licząc już Rona, który wtedy zdecydował się wyznać mi swoje uczucia, byłam wreszcie spełniona. Tak uważałam, oczywiście do czasu. Po tej wielkiej bitwie, musieliśmy ochłonąć, cała trójka. Udaliśmy się pod peleryną niewidką, na błonia, miejsce, które zawsze kojarzyło nam się ze spokojem i miejscem, gdzie człowiek może się wyciszyć. Wyleźliśmy z pod kawałka materiału, odetchnęliśmy głęboko. Nareszcie!
— Nie wiem co powiedzieć — zaczął Harry.
Pokiwaliśmy głowami. Faktycznie, nikt nie wyobrażał sobie, że koniec nastąpi tak szybko, jednak — Stało się. Byliśmy wolni, nasza przyszłość była jasna, jak słońce, które pojawiło się teraz na horyzoncie.
— Nikt nie wie, nikt Harry. Jedyne co czuje, to niebywałą radość, która powoduje, że trudno mi o jakiekolwiek słowa — powiedziałam z uśmiechem na ustach.
Tak, ja Hermiona Granger, nie potrafię wydobyć z siebie żadnego mądrego słowa. Zadziwiające, jak to wszystkie te wydarzenia zmieniają ludzi. Westchnęłam przeciągając się jak kotka.
— Nie martwcie się oboje, jutro dzień będzie już piękny —  Weasley, zawsze myśli w miarę trzeźwo, nie licząc oczywiście epizodu z jego ucieczką podczas naszej misji. Mimo wszystko, kochałam tego człowieka. Mimo tego, że należał do osób zaborczych, nie raziło mnie to aż tak bardzo. Przynajmniej wtedy.
— Ron twój brat nie żyje...
— Wiem o tym — Zignorował jakby fakt, że Fred jeszcze kilka godzin temu z nami rozmawiał. Zabolało mnie to aż tak bardzo, że postanowiłam nie wspominać o tym nigdy więcej.
— Do tego jeszcze długa droga, jednak z dnia na dzień, będzie coraz lepiej —  dodałam. Wiedziałam, że przed wszystkimi czarodziejami, jeszcze stoi ogromne wyzwania. To, że ich przywódca nie żyje, nie oznacza, że będą chcieli poddać się nowemu systemowi, które zacznie panować lada chwilę.
— Tak, nie sądzę, żeby śmierciożercy przyszli do nas z rękami w górze — zaśmiał się Wybraniec.
To prawda, nic nie wskazywało na to, że podadzą się bez walki. Zapewne, będą uciekać, długie lata zajmie im złapanie tych przestępców, ale czego się nie robi dla dobra ludzkości. Koniec wojny dla czarodziejów, był również końcem obaw dla mugoli, którzy nieświadomi wszystkiego, myśleli, że za wszystkim czaili się terroryści.
Westchnęłam, błogi odpoczynek, o którym myślałam, przez ostatnie miesiące, będzie musiał jeszcze poczekać.
— Chciałbym iść do gabinetu Dumbledore’a —  Wszyscy, włącznie ze mną, o tym pomyśleli. Wisiał tam jego portret, który zazwyczaj był skory do rozmowy. Trzeba więc się dam udać, przedstawić mu fakty, których nie mogła poruszyć z nim nowa pani dyrektor.
Powoli, nie musimy się przecież nigdzie spieszyć, ruszyliśmy razem w kierunku zamku. Mijaliśmy wiele osób, tych nam znanych, ale także tych, których pierwszy raz widziałam na oczy. Dziwne, kłaniali się nam, szeptali podziękowania, wiele z nich jednak miało łzy w oczach. Zginęło tak wiele osób, z tym mi bliskich.
Dlaczego Bóg zabrał Nimfadorę i Remusa, przecież na nich czekał syn, który nigdy już nie zobaczy swoich rodziców. Fred… Brat jej chłopaka, nie żyje. Lubiła bliźniaków, a teraz George został sam, zawsze nierozłączny ze swoim bratem, będzie musiał nauczyć się żyć sam. Nie tak miało być, nie takie żniwo miała zebrać ta walka. Łzy stanęły mi w oczach. Wszystko nie tak, nic już nie będzie takie jak kiedyś. Westchnęłam. Znaleźliśmy się tuż przy wejściu do zamku, a obok na gryfach, kamiennych posąg, powiewały czarne flagi. Znak żałoby, za tych co poświęcili życie w imię dobra. Straszny widok, straszny.
Brakuje mi ich powiedziałam cicho tak aby tylko nasza trójka to usłyszała.
Kiwnęli w odpowiedzi głowami. Nie wiedziałam, co czuje teraz Harry. Mogłam tylko przypuszczać, jak bardzo wini się za to, że tyle ludzkich istnień, wyzionęło przez niego ducha. Zacisnęłam pięści, szłam w milczeniu, krok za krokiem, zbliżaliśmy się do schodów. Tym razem, były niezwykle dla nas łaskawe. Nie zmieniły toru i bez problemu dostaliśmy się do gabinetu dyrektorów. Ron powiedział hasło, nie wiedziałam, że nawet je zna, tak wielu rzeczy jeszcze o nim nie wiem, to dziwne. Znamy się od ośmiu lat, a teraz, będziemy mieli sposobność, pogłębić tą znajomość.
Gotowi? zapytał któryś z nich. Doszło to do mnie z wielkim opóźnieniem.
Tak, gotowi odpowiedziałam.
Pchnęli drzwi i znaleźliśmy się w pomieszczeniu, tak dobrze nam znanym. Tutaj właśnie, odbywały się rzeczy, wielkie rzeczy, które za naszą sprawą, wychodziły czarodziejom na dobre. Uśmiechnęłam się na te wspomnienia. Tu dostałam zmieniacz czasu, którego używałam na trzecim roku nauki, aby pogodzić wszystkie lekcje, tutaj wymyśliłam, jak pozbyć się naszej ukochanej nauczycielki obrony przez czarną magii, to właśnie działo się na piątym roku.
Tutaj Harry, rozmawiał z Dumbledorem, gdy pozbył się dziennika Toma Riddle’a, tutaj pierwszy raz widział miecz Gryffindora. Wszystko działo się tutaj, wszystko co najważniejsze dla naszego przyszłego życia, jest tu wiele wspomnień, które na zawsze zostaną w naszej pamięci.
Witam.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos profesorki. Patrzyła na nas z góry, jednakże jej twarz była zupełnie inna od tej co zwykle. Zazwyczaj surowa i nieustępliwa, teraz widocznie wzruszona i szczęśliwa, tak jak i my.
Witam, pani profesor powiedział Harry. Nie mogąc się widocznie się powstrzymać, ruszyła w naszym kierunku i wzięła naszą trójkę w ramiona.
Dziękuje wam, moi kochani uczniowie.
Niebywałe jak takie sytuację zmieniają nastawienie ludzi. Puściła nas chwilę potem, trochę zawstydzona. Chyba sama nie spodziewała się takiej reakcji ze swojej strony.
Pani dyrektor, czy moglibyśmy zostać tutaj sami?
Ron, właśnie on to zaproponował. Tak, powinniśmy być tutaj teraz sami, aby powiedzieć wszystko Albusowi, żeby wreszcie móc się radować w tym szczęśliwym dniu, potrzebowaliśmy tylko siebie.
Oczywiście, Weasley.
Bez słowa sprzeciwu wyszła. Odetchnęliśmy. Powoli podeszliśmy do ściany, gdzie przywitała nas uradowana twarz nieżyjącego już profesora. Patrzył na nas z czułością pomieszaną z wielkim niedowierzaniem.
Liczyłem na was tak bardzo, udało się wam.
 Ton jego głosu, ścisnął mnie za gardło. Od tak dawno nie słyszałam jego głosu, widocznie bardzo mi brakowało tego starego człowieka.
Wszystko się udało, Lord Voldemort wreszcie nie żyje.
Harry, był tak bardzo tego pewny, bardzo gestykulował jak na niego, widząc wreszcie jego minę, cieszyliśmy się razem z nim.
Panie Weasley, widzę, że zaopiekował się pan należycie moim podarunkiem, to samo tyczy się panny Granger, a Ty Harry… Wreszcie jesteś wolnym człowiekiem, wolnym od przepowiedni, wolny od tego ciężaru, nareszcie możecie żyć szczęśliwie Cieszył się.
Szkoda, że nie ma pana z nami. powiedziałam odruchowo. Spojrzał w moim kierunku, dosłownie jego wzrok przeszył mnie na całą.
 Są rzeczy panno Granger, na które nie ma się wpływu. Umarłbym i tak nie długo po tym jak Severus Snape się mnie pozbył. Nie wińcie tego człowieka, wszystko co zrobił, było w moim planie. Mimo tego, że kiedyś wybrał złą stronę, działał zgodnie z moimi zaleceniami, teraz już odkupił swoje wszystkie winy To powiedziawszy, umilkł. Widocznie nie wiedział o śmierci nauczyciela od eliksirów.
Profesor Snape nie żyje, Riddle go zabił.
Spuściłam oczy w dół. Nigdy go nie lubiłam, jednakże okazał się dobrym człowiekiem, który działał w imię miłości, miłości do matki Harry’ego, którą utracił dawno temu przez swoją głupotę. Jedna łza spłynęła mi po policzku i rozbiła się na posadzce. Nie planowałam tego, jednakże jego historia również na mnie zrobiła wielkie wrażenie.
Spodziewałem się tego, jednakże wierzyłem, że będzie inaczej. Mimo wszystko jednak… uważam, że jest prawdziwym bohaterem.
I będzie uważał tak każdy, kto pozna prawdziwe oblicze tego człowieka. Nie ważne skąd usłyszy tą historię, ona będzie dla niego wyznacznikiem w życiu i pouczeniem, aby nie popełnić takiego błędu, jak on.
Też tak uważam.
Potter, syn tej, którą kochał, miał serce, które potrafiło wybaczać każdemu. Wybaczył nawet Voldemortowi, chociaż nikt się tego nie spodziewał, nawet ja. Człowiek, który był zdolny do takich uczuć, był dla mnie przykładem, nie wstydziłam się tego przyznać, nigdy.
Panie profesorze, co teraz?
Ronald jednak czasem zadaje, głupie i idiotyczne pytania, jednakże to dobry przyjaciel, w sumie nie tylko. Był bliski mojego sercu, jak nikt inny. Mimo tego, że różnimy się od siebie tak bardzo, coś nas ciągnie ku sobie, to podobno nazwane jest miłością.
Czas na prawdziwe życie, bez strachu o dzień jutrzejszy, dacie sobie radę, zawsze dawaliście mruknął.
Miałam poczucie, że ma jakiś żal do nas, jednakże milczałam. Nie chciałam wyrażać swoich spostrzeżeń, niepotrzebne to było w tej chwili.
Ale jak żyć, jak do tej pory, żyło się tak, jakby następny dzień, miał być tym ostatnim?
Wybrańcowi łzy stanęły w oczach. Doczekał się wolności, której nie rozumiał, mógł wreszcie żyć po swojemu, bez jakiś przepowiedni, bez przeznaczenia, ono już się wypełniło.
Po prostu, chwytaj dzień, to takie mugolskie powiedzonko.
Puścił w naszym kierunku oko. Uśmiechnęliśmy się. Tak, znałam te słowa, jednakże nie sądziła, że zostanie tutaj wykorzystane. Tak, trzeba wreszcie powrócić do normalnego życia, a raczej je zacząć, nie było nam dane w ostatnich latach normalne egzystowanie.
Możliwe, że ma pan rację przyznał mu chętnie mój ukochany. Chciałam już zbliżyć się do drzwi, gdy usłyszałam prośbę, banalną jak na mój gust.
Czy możecie, pokazać mi wszystkie, oczywiście te możliwe, zniszczone horkruksy? Chciałbym dowiedzieć się, czym były te przedmioty, podejrzewam jednak chciałbym wreszcie poznać tajemnice Toma- właściwie, nie zdziwiłam się. Zapewne, wiele osób, które poznają kiedyś ten sekret, będą chcieli zobaczyć owe przedmioty. Wzruszyłam ramionami, wiedziałam, że medalion znajduje się w plecaku, wyjęłam go i położyłam na biurku.
-Udało się wam go zniszczyć, bardzo dobrze- powiedział kiwając delikatnie głową. Pospieszyłam się, diadem Roweny leżał już obok poprzedniego przedmiotu, a zaraz potem dołączyć do niego pierścień.
-Część w Harry’m została zabita osobiście przez Voldemorta, właściwie, został nam już tylko dziennik i puchar- szukałam pospiesznie naczynia, aż wreszcie udało mi się, wygrzebać ją z naszego dobytku. Położyłam owy przedmiot, ciekawe gdzie teraz znajdował się dziennik.
-Wiem o czym myślisz panno Granger, tą rzecz wziął ze sobą Severus Snape, na pewno ma go przy sobie. Uczynisz nam tą przyjemność i zostawisz mnie z Harry’m? Panie Weasley, niech idzie pan z dziewczyną- to rzekłszy spojrzał na swojego ukochanego ucznia, którego zielone oczy błysnęły badawczo. Widocznie, musieli zamienić ze sobą kilka słów, które można wypowiedzieć tylko w cztery oczy.
-Idziemy Ron- powiedziałam ciągnąc chłopaka za bluzkę. Wyszedł posłusznie, musieliśmy znaleźć ciało naszego byłego profesora. Nie należało to do prostych rzeczy, zważywszy na to, że nie wiadomo, gdzie go przeniesiono. Gdy schodziliśmy po schodach, w moje ramiona rzuciła się Ginny.
-Tak się cieszę, że to już koniec- ściskała mnie mocno, widocznie dla niej to też wiele znaczyło. Odetchnęłam. Nic się jej nie stało, nie miała nawet jednego zadrapania na całe szczęście.
-Ja też się cieszę, jednakże teraz musimy iść wypełnić z Ronem, jeszcze jedną misję- wytrzeszczała na nas oczy. Uspokoiliśmy ją od razu, żeby przypadkiem nie pomyślała czegoś, o czym nie należy.
-Nic takiego, musimy tylko znaleźć profesora Snape’a- powiedziałam w jej kierunku. Odetchnęła z ulgą. Dzisiaj, nikt nie był pewny niczego, po prostu nie dało się. Te wszystkie emocję, grają nam na nerwach, a tym samym, powodują, że jesteśmy wyjątkowo przestraszeni.
-Wiem gdzie leży, zaprowadzę was- dodałam z lekkim uśmiechem. W obliczu śmierci, nikt nie potrafił się uśmiechać, nawet ona. Był to delikatny, wymuszony uśmiech, którego właściwie nie powinno być na jej twarzy. Nie lubiła tego człowieka, z resztą nie tylko ona, jednakże, dotknęła go śmierć, a śmierci boje się każde z nas, każdy kiedyś przed nią stanie, ale nie każdy będzie w stanie, spojrzeć jej prosto w oczy. Szliśmy powoli, bez słowa. Niepotrzebne były one w obliczu cierpienia. Stanęliśmy przed małą salką.
-To tutaj, jednak nie chce tam wchodzić, sami wiecie- dodała delikatnie zaciskając swe ręce w pięści. Tak naprawdę, nie dziwiłam jej się. Była jeszcze dzieckiem, nie dorosła tak jak my, szybko, nie z własnego wyboru, musieliśmy to zrobić dla dobra wszystkich.
-Tak, leć już- pogonił ją brat. Odeszła, oglądając się na nas. Chciałam teraz zostać z nim na sam, chociaż na chwilę, jednakże czas gonił. Musimy opuścić te miejsce, aby zaznać spokoju, powoli się wyciszyć, zapomnieć o tych co odeszli, chociaż blizna nigdy się nie zarośnie, zawsze mogliśmy spróbować się z tym pogodzić. Delikatnie przyciągnął mnie do siebie, popatrzyła na niego zdziwiona.
-Nie, nic- puścił mnie. Widocznie, musiałam się delikatnie zarumienić, skoro tak szybko się ode mnie odsunął. Wiedziałam, czego chce, jednak czy to dobre miejsce?
-Chciałem tylko, no wiesz- powiedział delikatnie drapiąc się po głowie. Zaśmiałam się. Nie spodziewałem się po nim, że tak się speszy. Lubiłam w nim tą cechę, tą taką specjalnie dla mnie, dla nikogo innego.
-Wystarczyło powiedzieć- uśmiechałam się w jego kierunku i czekała na reakcję. Znowu poczułam jak jego silne ramiona, zaciskała się wokół mnie. Było to miłe uczucie, westchnęłam wdychając jego zapach.
-Już powiedziałem- oburzył się. Znowu zostałam od niego odsunięta, jednakże tym razem jego usta znalazły się tuż przy moich. Zetknęły się, a żar w moim sercu rozjarzył się milionami iskier. Tak, tego oczekiwała od uczucia, którego obdarzyłam tego chłopaka.
-To było wspaniałe- wymruczał gdy wreszcie mogłam zaczerpnąć oddechu. Bez żadnych zbędnych słów, weszliśmy do środka. Od razu zobaczyłam ciemną postać w długim płaszczu. Przełknęłam głośno ślinę.
-Ja to zrobię- zaoferował chłopak przechodząc obok mnie. Moja twarz zrobiła się blada, a gula stanęła w gardle. Miałam ogromną chęć teraz zwymiotować. Nie mogłam przetrwać tego widoku.
-Idziemy- zarządził, trzymając w jego małe zawiniątko. Szliśmy, tym razem szybciej. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w gabinecie dyrektora, a potem, po krótkie rozmowie, uciekać. Nie mogłam sobie dłużej pozwolić na zostanie w tym miejscu.
-Jesteśmy- ogłosiliśmy gdy przed oczami pojawił się nam Harry. Jego oczy, były czerwone. Widocznie, ich rozmowa nie wykluczała także łez.
-Hermiono, połóż to na blacie- powiedział do mnie ukochany. Spełniłam jego żądanie pospiesznie. Kolejna rzecz leżała, ale była zupełnie inna od pozostałych. Gdy brałam ją w ręce, czułam wielką siłę, drzemiącą w tym przedmiocie, zadziwiające. Przecież został zniszczony, całe sześć lat temu. Voldemort nie żyje, a ja nie mogłam nic, nic a nic poczuć.
-Wszystkie razem, tworzyły coś wielkiego, a teraz są niczym- Albus Dumbledore, nie szczędził słów. Chce wyjść, wreszcie. To na nic, dalej rozmawiali, a ja milczałam jak zaklęta patrząc na biurko. Ten dziennik, on mówił do mnie, to zadziwiające.
-On do mnie mówi- powiedziała bezwiednie. Nie spodziewałam się, że wszystkie pary oczu, które były w tym pomieszczeniu, zwrócą się w moim kierunku.
-Co powiedziałaś?- zapytał Potter. Powtórzyłam co przed chwilą wydobyło się z moim ust.
-Ten dziennik, mówi do mnie- od razu znaleźli się przy mnie, opatulając mnie swoimi ramionami. Ściskali mocno, aż czułam, że się duszę.
-Puśćcie mnie do cholery- warknęłam. Odskoczyli jak z procy, spojrzeli na mnie.
-Mam wrażenie, że chce żebym go dotknęła- za nim, zdążyli zareagować, podeszłam i chwyciłam go w obie dłonie. Nie spodziewałam się jednak, że jedyne co usłyszę, to ich krzyki, a następnie zapadła ciemność, ciemność, która nie chciała ustąpić światłu. Ocknęłam się, czułam, jakbym leżała nie mniej w śpiączce. Otworzyłam swe mleczne oczy, nie poznałam miejsca w którym się znajdowałam.
-To chłopiec, którego dzisiaj mamy?- kobieta przemknęła koło mnie niosąc na rękach małe zawiniątko. To małe dziecko, zapewne niedawno przyszło na świat.
-A co z matką?- zapytała dziewczyna, które przemknęła tuż obok mnie. Miała zmartwioną minę.
-Nie przeżyła- moje serce zacisnęła niewidzialna dłoń. Taka tragedia, dla tego malca. Dopiero się narodził, a już stracił najważniejszą osobę w życiu, współczułam mu, bardzo.
-Powiedziała tylko, że chce żeby mały nazywał się Tom, po ojcu, drugie imię dostał po dziadku, Marvolo, a Riddle, takie nazwisko podała- scena, ucichła. Znowu zapanowała ciemność, jednakże tym razem, byłam świadoma wszystkiego co się wokół mnie dzieje. Tym razem, stanęłam przed sierocińcem, przynajmniej tak świadczył napis na budynku. Wybiegł z niego, roześmiane dzieci, podążały na plac zabaw, który znajdował się obok placówki. Tylko jedno dziecko, zostało w tyle, patrząc smutno na pozostałe.
-Dlaczego nie idziesz Tom?- koło niego, pojawiła się młoda kobieta, wcześniej, jak ją widziałam, była młodsza. Chłopiec pokręcił tylko głową.
-Zostanę w środku- zaoferował, a następnie spojrzał w moim kierunku. Mrugnął jeden raz, drugi. Zastanawiałam się czy ktoś mnie w ogóle widzi. Gdy jego opiekunka odeszła, poszedł koło mnie.
-Kim jesteś?- zapytał. Wiedziałam, on musiał mnie zobaczyć, przecież to mały Voldemort. Od razu przypomniało mi się nazwisko, które zostało nadane temu dziecięciu. Obecnie, obcowałam z małym złem, tak go sobie przynajmniej nazwałam.
-Jestem Hermiona- powiedziałam do niego. Na jego twarzy, nie pojawiła się żadna reakcja.
-Jestem Tom, dlaczego pani Forest Cię nie widziała?- zapytał. Nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie, wyszeptałam to co pierwsze przyszło mi na myśl.
-Ponieważ nie należę do twojego świata- w jego oczach, zapłonęła ciekawość. Chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Nie wiedziałam, dlaczego poszłam, po prostu czułam, że muszę.
-Gdzie idziemy?- chciałam się czegoś dowiedzieć ale ten mnie po prostu zignorował. Postanowiłam poczekać, wreszcie otworzył drzwi, weszliśmy do pokoju. Od razu, poznałam, że należy do niego. Usiadł na łóżku, a palcem pokazał mi krzesło.
-Jesteś inna niż wszyscy, ja też nie jestem normalny, potrafię robić duże rzeczy- wiedziałam, powoli zaczął odkrywać swoje czarodziejskie zdolności.
-To normalne- odparłam. Ni z tego ni z owego, znowu zostałam porwana w wir czasu, który tym razem, sprowadził mnie znowu do tego samego pokoju, w którym byłam przed sekundą. Tom, spoglądał na mnie.
-Dostałem się do Hogwartu, to szkoła do czarodziejów, wiedziałaś o tym?- czyli Dumbledore już się u niego pojawił i powiedział, że będzie uczęszczał do tej szkoły.
-Wiem, sama kiedyś chodziłam do tej szkoły- potwierdziłam tym samym, jego wierzenia, że wreszcie wyrwie się z ponurego Londynu i dotrze do szkoły, gdzie będąc ludzie podobni do niego.
-Dawno Cię nie widziałam- dodał z nieukrywanym rozczarowaniem. Dotknęłam, oczywiście spontanicznie, jego dłoni.
-Jeszcze wrócę- teraz czułam, że znowu przeniosę się dalej w przyszłość, coraz bliżej moich czasów, które były jednak odległe. W tym czasie, gdzie byłam, nawet jeszcze się nie narodziłam, nie byłam nawet pewna, czy moi rodzice byli już na świecie. Trzasnęło, a ja stałam w miejscu, które kochałam, od pierwszego wejrzenia zakochałam się w Hogwarcie, szłam między rzędami, coraz bliżej i bliżej. Widocznie, to początek roku, skoro właśnie, pierwszoroczni byli przydzielani do domu. Spojrzałam w tym kierunku, gdy właśnie on, mały Tom, wchodził na podest, a następnie zasiadł na krześle, a za nim tiara dotknęła jego głowy, zabrzmiało głośno i wyraźnie.
-Slytherin- tego się spodziewałam, jak dziedzic Slytherina, mógł trafić gdzie indziej. Prychnęłam pod nosem, odprowadziłam go do stołu, gdzie usiadł od razu. Z jego twarzy, nic nie można było wyczytać. Kolejna szarpnięcie w okolico brzucha, przed oczami znowu mam Hogwart. Stoję na błoniach i widzę, jak dorosły już chłopak, morduje koguty.
-Co robisz?- pytam, podchodząc do niego. Odwraca się gwałtownie w moim kierunku, a następnie rzuca mi pogardliwe spojrzenie.
-Nie twoja sprawa- widocznie, wiele się zmieniło od kiedy przyszedł do szkoły, a o mnie zapomniał. Widziałam, ważne wydarzenia w jego życiu, a on o mnie zapomniał.
-Myślę, że jednak moja Tom- wypowiedziałam cicho jego imię, czekałam na reakcję.
-Skąd znasz moje imię?- wybuchł, gdy ostatni kur, został pozbawiony życia. Podszedł do mnie, na tyle blisko, że prawie stykaliśmy się nosami.
-Nie poznajesz mnie? Doprawdy, byłam z tobą już dawno temu, wpadałam na chwilę. Jestem Hermiona- uśmiechnęłam się, wcale nie dlatego, że chciałam, musiałam. Chciałam sprawiać wrażenie, że znam go na wylot i właściwie tak było. To co zobaczyłam, dopełniło tylko moją wiedzę, którą zdobyłam dzięki Harry’emu, który przekazywał informację mi i Ronowi.
-To Ty? Nic się nie zmieniałaś- znowu ta twarz, dlaczego zawsze jest taka? Przypomniałam sobie, nigdy nie doświadczyła miłości, która zmieniłaby ją.
-Mówiłam Ci to raz, ale powtórzę też drugi. Nie należę do twojego świata- patrzył na mnie w skupieniu, nie wiedząc co właściwie teraz można dodać.
-Dlaczego tu jesteś?- rozejrzałam się po okolicy. Nie było jeszcze bijącej wierzby, a krajobraz bez niej wyglądał dość przygnębiająco.
-Właściwie, sama nie wiem. Pojawiam się i znikam, pojawiam się w ważnych momentach twoje życia, a ten, wydaje mi się, że będzie ostatni- tak myślałam, że to ostatnie miejsce, które zobaczę. Dlaczego? Dziennik, a raczej horkruks, którego stworzył chłopak, zawierał tylko wspomnienia przed jego osiemnastym rokiem życia, potem, już nic nie było.
-Ważne?- jego brwi uniosły się do góry.
-Tak, chcesz przecież przenieść część swojej duszy do przedmiotu, którym będzie dziennik. Jednego horkruksa, już masz, teraz czas na kolejnego jak mniemam?- nie wiedziałam, że tak się zdenerwuje, przewrócił mnie na ziemię, a moje ręce, zostały unieruchomione przez jego dłonie. Aż zaparło mi dech w piersiach.
-Skąd o tym wiesz?!- krzyczał, warczał. Widocznie nie spodziewał się tego, że coś wiem.
-Znam Cię, lepiej niż sądzisz Marvolo- jego drugie imię, którego nikt zapewne nie znasz. Tego też się nie spodziewałam, że jego usta, dotknął moich. Całował mnie ostrożnie, powoli.
-Wracaj skąd przyszłaś, nie potrzebuje Cię. Zostawiłaś mnie tyle razy, nie przyszłaś. Nie ważne kim jesteś, liczyłem na ciebie, a teraz… Zostaw mnie samego, chce być sam, sam na zawsze. Nie potrzebuje Cię, nigdy nie potrzebowałem, chociaż czasem byłem samotny, żądałem twojej obecności, nie pojawiałaś się, teraz wreszcie mam swoich zwolenników- odszedł w kierunku zamku, a ja rozpłynęłam się. Wróciłam do swoich czasów, gdzie słyszałam krzyki, Pottera i Weasleya.
-Co się stało?- zapytałam. Spojrzeli na mnie, jakbym nie wiedziała co się stało, jakby to wszystko było złudzeniem.
-Zniknęłaś, a zaraz potem się pojawiałaś, dziwne, dziwny ten dziennik- Ron wziął go w dłonie, nic się nie stało. Cisnął go w ogień w kominku. Tak właśnie, skończył się ten dzień, pamiętny dla mnie. Cały czas, zastanawiam się czy to co widziałam, było prawdziwe, rzeczywiste. Czy możliwe jest, że to przeze mnie Tom Riddle stał się Lordem Voldemortem? Możliwe jednak nie mogę zaprzątać sobie tym głowy. Mam teraz męża, dwójkę dzieci. Rose i Hugo rosną jak na drożdżach, a ja jestem szczęśliwa, zawsze byłam.

55 komentarzy:

  1. Piękne :3 Szkoda tylko, że historia Toma i Hermiony nie zakończyła się szczęśliwie :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak w życiu, nie wszystko może się skończyć dobrze, po prostu zainspirowałam się kanonem, gdzie Ron jednak jest jej ukochanym, nie trawię tego paringu jednak... Rowling chciała inaczej.

      Usuń
    2. Nienawidzę Rona z całego serca, ale opowiadanie fajne ;)

      Usuń
    3. Paranoja96, nie zaprzyjaźnimy się... XD

      Usuń
    4. O w mordkę xd KTOŚ TU LUBI RUDEGO!? hahaah xd Padłam.

      Usuń
    5. Hahaha, ja go nie lubię xd

      Usuń
  2. Świetnie *-*
    Choć w sumie niczego innego jak tej zajebistości się nie można było po tobie spodziewać.
    Przepraszam, zę komentarza taki krótki .Postaram się na jakimś innym blogu albo tu nadrobić.
    Pozdrawiam
    PaKi

    sekret-ktory-niszczy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! :) Bardzo dobra historia, a pytanie końcowe.... zaskakujące ;) życzę weny, weny i jeszcze raz weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajna miniaturka. Taka inna... Delikatna, tajemnicza i owiana grozą. Aż chce się przeczytać po raz kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Boziu, świetne! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. CZY TY MUSISZ ZAWSZE PISAĆ TAKIE ŚWIETNE OPOWIADANIA I MINIATURKI?! Wiesz, że teraz mam jeszcze niższą samoocenę -_- ale i tak Cię kocham <3
    Weny życzę :3
    ~NeveahDramione ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niższą? Nie przesadzaj, idealnie nie jest, jest po mojemu :)

      Usuń
    2. Nie przesadzam nie przesadzam, jest idealnie! <3
      ~Enigma Nox (dawniej NeveahDramione)

      Usuń
    3. Jest po mojemu. Nie kłóć się ze mną :D

      Usuń
  7. Good Job ^^. A kiedy kolejny rozdział :3. Wiem, jestem marudą no, ale nic na to nie poradzę. Tak więc czekam na kolejny rozdział :).
    Pozdrawiam, Alexandra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 18 stycznia, wisi na blogu przecież informator :D

      Usuń
    2. Ale ja czytam na komórce i tego nie widzę :D. Ślepota ze mnie xC

      Usuń
    3. Oh, będę zaznaczać dla czytających na telefonach, kiedy będzie nowy rozdział/post, na początku postu.

      Usuń
  8. Miniaturka taka piękna *O* Jedna z twoich najlepszych.
    Do następnego postu dam porządny komentarz.
    Tylko to zakończenie takie buu. No bo ja nie lubię Hermiony z Rudym Łasicem .-.
    ~Vichi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie ale byłam bardzo zainspirowana kanonem ._.

      Usuń
    2. Rudym Łasicem XD Dałabym Ci lajka, ale ze względu na to, że go tu nie ma, przesyłam buziaczka :*

      Usuń
  9. Dzień dobry wieczór.
    Znalazłam się tutaj zupełnie przypadkowo, ale zostaję na dłużej. Bardzo mi się podoba twój styl pisania, twoja wyobraźnia, twoja twórczość. Ochoczo i z zapałem zabieram się za czytanie <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne , ale szkód ,że Hermiona nie była z Tomem mimo to i tak świetne zakończenie bo w końcu to Kamana ona kończy blogi bombą ! !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie koniec bloga przecież, to miniaturka. Z rozdziałami, jestem dopiero w połowie, pracy wiele zostało :)

      Usuń
  11. Rycze :')
    Miniaturka świetna, ale... liczyłam na Tomione forever, a tu Ron, zaborczy i seksistowski...
    Dzięki tobie pokochałam Tomione, mogłabym czytać i czytać.
    Mimo tego, że opowieść kończy szczęśliwie, jestem smutna. Tom dusi koguty zapewne już po odejściu Hermiony, tak wnoszę po pocałunku. To wszystko przez Granger... Wojna.
    On nauczył się kochać, ale przez strate wybrał drogę zła. Zaczęło mi się robić szkoda Czarnego Pana...
    Dziwne, że nie rozpoznał jej na uczcie, gdy Hermiona została Ślizgonką... A może nie chciał jej rozpoznać? W końcu Dziedzic miał inny tok myślenia...

    Życze weny i pozdrawiam ♥
    ~Everdeen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie opowieść :D To tylko miniaturka! Ja jestem dopiero w połowie mojego rozdziałowego Tomione, spokojnie. Ta miniaturka to osobna historia :)

      Usuń
  12. ło żesz ... jakie to piękne <3<3<3
    ~Kachna

    OdpowiedzUsuń
  13. Nominowałam cię do Liebster Blog Award.
    Więcej na
    http://miniaturki-roznej-tresci.blogspot.com

    Persefona

    OdpowiedzUsuń
  14. Kamana napisała (poniekąd) Romione??? Nie spodziewałam się... Naprawdę! :D
    To cud!
    *Zszokowana (poniekąd)* Kolorowa Dama
    PS. A po za szokiem, to miniaturka cud, miód, tomione... :') Jesteś genialna! *.*

    OdpowiedzUsuń

Informacje

 photo Intro 1.gif
Opowiadanie „Zmienię czas, by z tobą być” zostało zakończone.
Rozdziały 1-8 zbetowała Raving. Rozdziały kolejne w trakcie korekty Aleksa.
Szablon wykonała Kamana.