Witajcie kochani.
Widzę, że jest was coraz więcej z czego ogromnie się cieszę. Dalej apeluje, że jeśli czytacie tego bloga, dodawajcie go do obserwacji, znajduje się ona po prawej stronie, a jeśli podobają się wam moje blogi (wszystkie lub większość, dwa lub trzy, jak tam chcecie) możecie dodać mnie do kręgów. To na tyle. Dzisiaj rozdziału nie będzie, za to wpadłam do was z miniaturką. Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Zapraszam.
Miniaturka: Dziennik Toma Riddle'a
Widzę, że jest was coraz więcej z czego ogromnie się cieszę. Dalej apeluje, że jeśli czytacie tego bloga, dodawajcie go do obserwacji, znajduje się ona po prawej stronie, a jeśli podobają się wam moje blogi (wszystkie lub większość, dwa lub trzy, jak tam chcecie) możecie dodać mnie do kręgów. To na tyle. Dzisiaj rozdziału nie będzie, za to wpadłam do was z miniaturką. Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Zapraszam.
Miniaturka: Dziennik Toma Riddle'a
Dziwne, jak jeden dzień, może zmienić twoje całe życie. Jeden dzień spędzony w dalekiej przeszłości, jeden, który dał mi tyle do
myślenia, że teraz mając lat trzydzieści, zastanawiam się, dlaczego tam nie
zostałam.
Cofnijmy się jednak w czasie, żebym mogła dokładnie przedstawić wszystko co się wtedy wydarzyło.
Stało się to dwanaście lat temu, gdy wreszcie Lord Voldemort został pokonany, a triumf Harry’ego Pottera, rozniósł się szerokim echem po świecie. Zadziwiające, jak bardzo wtedy byłam szczęśliwa. Nie licząc już Rona, który wtedy zdecydował się wyznać mi swoje uczucia, byłam wreszcie spełniona. Tak uważałam, oczywiście do czasu. Po tej wielkiej bitwie, musieliśmy ochłonąć, cała trójka. Udaliśmy się pod peleryną niewidką, na błonia, miejsce, które zawsze kojarzyło nam się ze spokojem i miejscem, gdzie człowiek może się wyciszyć. Wyleźliśmy z pod kawałka materiału, odetchnęliśmy głęboko. Nareszcie!
— Nie wiem co powiedzieć — zaczął Harry.
Cofnijmy się jednak w czasie, żebym mogła dokładnie przedstawić wszystko co się wtedy wydarzyło.
Stało się to dwanaście lat temu, gdy wreszcie Lord Voldemort został pokonany, a triumf Harry’ego Pottera, rozniósł się szerokim echem po świecie. Zadziwiające, jak bardzo wtedy byłam szczęśliwa. Nie licząc już Rona, który wtedy zdecydował się wyznać mi swoje uczucia, byłam wreszcie spełniona. Tak uważałam, oczywiście do czasu. Po tej wielkiej bitwie, musieliśmy ochłonąć, cała trójka. Udaliśmy się pod peleryną niewidką, na błonia, miejsce, które zawsze kojarzyło nam się ze spokojem i miejscem, gdzie człowiek może się wyciszyć. Wyleźliśmy z pod kawałka materiału, odetchnęliśmy głęboko. Nareszcie!
— Nie wiem co powiedzieć — zaczął Harry.
Pokiwaliśmy głowami.
Faktycznie, nikt nie wyobrażał sobie, że koniec nastąpi tak szybko, jednak — Stało się. Byliśmy wolni, nasza przyszłość była jasna, jak słońce, które
pojawiło się teraz na horyzoncie.
— Nikt nie wie, nikt Harry. Jedyne co czuje, to niebywałą radość, która powoduje, że trudno mi o jakiekolwiek słowa — powiedziałam z uśmiechem na ustach.
Tak, ja Hermiona Granger, nie potrafię wydobyć z siebie żadnego mądrego słowa. Zadziwiające, jak to wszystkie te wydarzenia zmieniają ludzi. Westchnęłam przeciągając się jak kotka.
— Nie martwcie się oboje, jutro dzień będzie już piękny — Weasley, zawsze myśli w miarę trzeźwo, nie licząc oczywiście epizodu z jego ucieczką podczas naszej misji. Mimo wszystko, kochałam tego człowieka. Mimo tego, że należał do osób zaborczych, nie raziło mnie to aż tak bardzo. Przynajmniej wtedy.
— Ron twój brat nie żyje...
— Nikt nie wie, nikt Harry. Jedyne co czuje, to niebywałą radość, która powoduje, że trudno mi o jakiekolwiek słowa — powiedziałam z uśmiechem na ustach.
Tak, ja Hermiona Granger, nie potrafię wydobyć z siebie żadnego mądrego słowa. Zadziwiające, jak to wszystkie te wydarzenia zmieniają ludzi. Westchnęłam przeciągając się jak kotka.
— Nie martwcie się oboje, jutro dzień będzie już piękny — Weasley, zawsze myśli w miarę trzeźwo, nie licząc oczywiście epizodu z jego ucieczką podczas naszej misji. Mimo wszystko, kochałam tego człowieka. Mimo tego, że należał do osób zaborczych, nie raziło mnie to aż tak bardzo. Przynajmniej wtedy.
— Ron twój brat nie żyje...
— Wiem o tym — Zignorował jakby fakt, że Fred jeszcze kilka godzin temu z nami rozmawiał. Zabolało mnie to aż tak bardzo, że postanowiłam nie wspominać o tym nigdy więcej.
— Do tego jeszcze długa droga, jednak z dnia na dzień, będzie
coraz lepiej — dodałam. Wiedziałam, że przed wszystkimi czarodziejami, jeszcze
stoi ogromne wyzwania. To, że ich przywódca nie żyje, nie oznacza, że będą
chcieli poddać się nowemu systemowi, które zacznie panować lada chwilę.
— Tak, nie sądzę, żeby śmierciożercy przyszli do nas z rękami w górze — zaśmiał się Wybraniec.
To prawda, nic nie wskazywało na to, że podadzą się bez walki. Zapewne, będą uciekać, długie lata zajmie im złapanie tych przestępców, ale czego się nie robi dla dobra ludzkości. Koniec wojny dla czarodziejów, był również końcem obaw dla mugoli, którzy nieświadomi wszystkiego, myśleli, że za wszystkim czaili się terroryści.
Westchnęłam, błogi odpoczynek, o którym myślałam, przez ostatnie miesiące, będzie musiał jeszcze poczekać.
— Chciałbym iść do gabinetu Dumbledore’a — Wszyscy, włącznie ze mną, o tym pomyśleli. Wisiał tam jego portret, który zazwyczaj był skory do rozmowy. Trzeba więc się dam udać, przedstawić mu fakty, których nie mogła poruszyć z nim nowa pani dyrektor.
— Tak, nie sądzę, żeby śmierciożercy przyszli do nas z rękami w górze — zaśmiał się Wybraniec.
To prawda, nic nie wskazywało na to, że podadzą się bez walki. Zapewne, będą uciekać, długie lata zajmie im złapanie tych przestępców, ale czego się nie robi dla dobra ludzkości. Koniec wojny dla czarodziejów, był również końcem obaw dla mugoli, którzy nieświadomi wszystkiego, myśleli, że za wszystkim czaili się terroryści.
Westchnęłam, błogi odpoczynek, o którym myślałam, przez ostatnie miesiące, będzie musiał jeszcze poczekać.
— Chciałbym iść do gabinetu Dumbledore’a — Wszyscy, włącznie ze mną, o tym pomyśleli. Wisiał tam jego portret, który zazwyczaj był skory do rozmowy. Trzeba więc się dam udać, przedstawić mu fakty, których nie mogła poruszyć z nim nowa pani dyrektor.
Powoli, nie musimy się przecież nigdzie
spieszyć, ruszyliśmy razem w kierunku zamku. Mijaliśmy wiele osób, tych nam znanych,
ale także tych, których pierwszy raz widziałam na oczy. Dziwne, kłaniali się
nam, szeptali podziękowania, wiele z nich jednak miało łzy w oczach. Zginęło
tak wiele osób, z tym mi bliskich.
Dlaczego Bóg zabrał Nimfadorę i Remusa, przecież na nich czekał syn, który nigdy już nie zobaczy swoich rodziców. Fred… Brat jej chłopaka, nie żyje. Lubiła bliźniaków, a teraz George został sam, zawsze nierozłączny ze swoim bratem, będzie musiał nauczyć się żyć sam. Nie tak miało być, nie takie żniwo miała zebrać ta walka. Łzy stanęły mi w oczach. Wszystko nie tak, nic już nie będzie takie jak kiedyś. Westchnęłam. Znaleźliśmy się tuż przy wejściu do zamku, a obok na gryfach, kamiennych posąg, powiewały czarne flagi. Znak żałoby, za tych co poświęcili życie w imię dobra. Straszny widok, straszny.
Dlaczego Bóg zabrał Nimfadorę i Remusa, przecież na nich czekał syn, który nigdy już nie zobaczy swoich rodziców. Fred… Brat jej chłopaka, nie żyje. Lubiła bliźniaków, a teraz George został sam, zawsze nierozłączny ze swoim bratem, będzie musiał nauczyć się żyć sam. Nie tak miało być, nie takie żniwo miała zebrać ta walka. Łzy stanęły mi w oczach. Wszystko nie tak, nic już nie będzie takie jak kiedyś. Westchnęłam. Znaleźliśmy się tuż przy wejściu do zamku, a obok na gryfach, kamiennych posąg, powiewały czarne flagi. Znak żałoby, za tych co poświęcili życie w imię dobra. Straszny widok, straszny.
— Brakuje mi ich — powiedziałam cicho tak aby tylko nasza
trójka to usłyszała.
Kiwnęli w odpowiedzi głowami. Nie wiedziałam, co czuje teraz Harry. Mogłam tylko przypuszczać, jak bardzo wini się za to, że tyle ludzkich istnień, wyzionęło przez niego ducha. Zacisnęłam pięści, szłam w milczeniu, krok za krokiem, zbliżaliśmy się do schodów. Tym razem, były niezwykle dla nas łaskawe. Nie zmieniły toru i bez problemu dostaliśmy się do gabinetu dyrektorów. Ron powiedział hasło, nie wiedziałam, że nawet je zna, tak wielu rzeczy jeszcze o nim nie wiem, to dziwne. Znamy się od ośmiu lat, a teraz, będziemy mieli sposobność, pogłębić tą znajomość.
Kiwnęli w odpowiedzi głowami. Nie wiedziałam, co czuje teraz Harry. Mogłam tylko przypuszczać, jak bardzo wini się za to, że tyle ludzkich istnień, wyzionęło przez niego ducha. Zacisnęłam pięści, szłam w milczeniu, krok za krokiem, zbliżaliśmy się do schodów. Tym razem, były niezwykle dla nas łaskawe. Nie zmieniły toru i bez problemu dostaliśmy się do gabinetu dyrektorów. Ron powiedział hasło, nie wiedziałam, że nawet je zna, tak wielu rzeczy jeszcze o nim nie wiem, to dziwne. Znamy się od ośmiu lat, a teraz, będziemy mieli sposobność, pogłębić tą znajomość.
— Gotowi? — zapytał któryś z nich. Doszło to do mnie z wielkim
opóźnieniem.
— Tak, gotowi — odpowiedziałam.
Pchnęli drzwi i znaleźliśmy się w pomieszczeniu, tak dobrze nam znanym. Tutaj właśnie, odbywały się rzeczy, wielkie rzeczy, które za naszą sprawą, wychodziły czarodziejom na dobre. Uśmiechnęłam się na te wspomnienia. Tu dostałam zmieniacz czasu, którego używałam na trzecim roku nauki, aby pogodzić wszystkie lekcje, tutaj wymyśliłam, jak pozbyć się naszej ukochanej nauczycielki obrony przez czarną magii, to właśnie działo się na piątym roku.
Tutaj Harry, rozmawiał z Dumbledorem, gdy pozbył się dziennika Toma Riddle’a, tutaj pierwszy raz widział miecz Gryffindora. Wszystko działo się tutaj, wszystko co najważniejsze dla naszego przyszłego życia, jest tu wiele wspomnień, które na zawsze zostaną w naszej pamięci.
Pchnęli drzwi i znaleźliśmy się w pomieszczeniu, tak dobrze nam znanym. Tutaj właśnie, odbywały się rzeczy, wielkie rzeczy, które za naszą sprawą, wychodziły czarodziejom na dobre. Uśmiechnęłam się na te wspomnienia. Tu dostałam zmieniacz czasu, którego używałam na trzecim roku nauki, aby pogodzić wszystkie lekcje, tutaj wymyśliłam, jak pozbyć się naszej ukochanej nauczycielki obrony przez czarną magii, to właśnie działo się na piątym roku.
Tutaj Harry, rozmawiał z Dumbledorem, gdy pozbył się dziennika Toma Riddle’a, tutaj pierwszy raz widział miecz Gryffindora. Wszystko działo się tutaj, wszystko co najważniejsze dla naszego przyszłego życia, jest tu wiele wspomnień, które na zawsze zostaną w naszej pamięci.
— Witam.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos profesorki. Patrzyła na nas z góry, jednakże jej twarz była zupełnie inna od tej co zwykle. Zazwyczaj surowa i nieustępliwa, teraz widocznie wzruszona i szczęśliwa, tak jak i my.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos profesorki. Patrzyła na nas z góry, jednakże jej twarz była zupełnie inna od tej co zwykle. Zazwyczaj surowa i nieustępliwa, teraz widocznie wzruszona i szczęśliwa, tak jak i my.
— Witam, pani profesor — powiedział Harry. Nie mogąc się
widocznie się powstrzymać, ruszyła w naszym kierunku i wzięła naszą trójkę w
ramiona.
— Dziękuje wam, moi kochani uczniowie.
Niebywałe jak takie sytuację zmieniają nastawienie ludzi. Puściła nas chwilę potem, trochę zawstydzona. Chyba sama nie spodziewała się takiej reakcji ze swojej strony.
Niebywałe jak takie sytuację zmieniają nastawienie ludzi. Puściła nas chwilę potem, trochę zawstydzona. Chyba sama nie spodziewała się takiej reakcji ze swojej strony.
— Pani dyrektor, czy moglibyśmy zostać tutaj sami?
Ron, właśnie on to zaproponował. Tak, powinniśmy być tutaj teraz sami, aby powiedzieć wszystko Albusowi, żeby wreszcie móc się radować w tym szczęśliwym dniu, potrzebowaliśmy tylko siebie.
Ron, właśnie on to zaproponował. Tak, powinniśmy być tutaj teraz sami, aby powiedzieć wszystko Albusowi, żeby wreszcie móc się radować w tym szczęśliwym dniu, potrzebowaliśmy tylko siebie.
— Oczywiście, Weasley.
Bez słowa sprzeciwu wyszła. Odetchnęliśmy. Powoli podeszliśmy do ściany, gdzie przywitała nas uradowana twarz nieżyjącego już profesora. Patrzył na nas z czułością pomieszaną z wielkim niedowierzaniem.
Bez słowa sprzeciwu wyszła. Odetchnęliśmy. Powoli podeszliśmy do ściany, gdzie przywitała nas uradowana twarz nieżyjącego już profesora. Patrzył na nas z czułością pomieszaną z wielkim niedowierzaniem.
— Liczyłem na was tak bardzo, udało się wam.
Ton jego głosu, ścisnął mnie za gardło. Od tak dawno nie słyszałam jego głosu, widocznie bardzo mi brakowało tego starego człowieka.
Ton jego głosu, ścisnął mnie za gardło. Od tak dawno nie słyszałam jego głosu, widocznie bardzo mi brakowało tego starego człowieka.
— Wszystko się udało, Lord Voldemort wreszcie nie żyje.
Harry, był tak bardzo tego pewny, bardzo gestykulował jak na niego, widząc wreszcie jego minę, cieszyliśmy się razem z nim.
Harry, był tak bardzo tego pewny, bardzo gestykulował jak na niego, widząc wreszcie jego minę, cieszyliśmy się razem z nim.
— Panie Weasley, widzę, że zaopiekował się pan należycie moim
podarunkiem, to samo tyczy się panny Granger, a Ty Harry… Wreszcie jesteś
wolnym człowiekiem, wolnym od przepowiedni, wolny od tego ciężaru, nareszcie
możecie żyć szczęśliwie — Cieszył się.
— Szkoda, że nie ma pana z nami. — powiedziałam odruchowo.
Spojrzał w moim kierunku, dosłownie jego wzrok przeszył mnie na całą.
— Są rzeczy panno Granger, na które nie ma się wpływu.
Umarłbym i tak nie długo po tym jak Severus Snape się mnie pozbył. Nie wińcie
tego człowieka, wszystko co zrobił, było w moim planie. Mimo tego, że kiedyś
wybrał złą stronę, działał zgodnie z moimi zaleceniami, teraz już odkupił swoje
wszystkie winy — To powiedziawszy, umilkł. Widocznie nie wiedział o śmierci
nauczyciela od eliksirów.
— Profesor Snape nie żyje, Riddle go zabił.
Spuściłam oczy w dół. Nigdy go nie lubiłam, jednakże okazał się dobrym człowiekiem, który działał w imię miłości, miłości do matki Harry’ego, którą utracił dawno temu przez swoją głupotę. Jedna łza spłynęła mi po policzku i rozbiła się na posadzce. Nie planowałam tego, jednakże jego historia również na mnie zrobiła wielkie wrażenie.
Spuściłam oczy w dół. Nigdy go nie lubiłam, jednakże okazał się dobrym człowiekiem, który działał w imię miłości, miłości do matki Harry’ego, którą utracił dawno temu przez swoją głupotę. Jedna łza spłynęła mi po policzku i rozbiła się na posadzce. Nie planowałam tego, jednakże jego historia również na mnie zrobiła wielkie wrażenie.
— Spodziewałem się tego, jednakże wierzyłem, że będzie
inaczej. Mimo wszystko jednak… uważam, że jest prawdziwym bohaterem.
I będzie uważał tak każdy, kto pozna prawdziwe oblicze tego człowieka. Nie ważne skąd usłyszy tą historię, ona będzie dla niego wyznacznikiem w życiu i pouczeniem, aby nie popełnić takiego błędu, jak on.
I będzie uważał tak każdy, kto pozna prawdziwe oblicze tego człowieka. Nie ważne skąd usłyszy tą historię, ona będzie dla niego wyznacznikiem w życiu i pouczeniem, aby nie popełnić takiego błędu, jak on.
— Też tak uważam.
Potter, syn tej, którą kochał, miał serce, które potrafiło wybaczać każdemu. Wybaczył nawet Voldemortowi, chociaż nikt się tego nie spodziewał, nawet ja. Człowiek, który był zdolny do takich uczuć, był dla mnie przykładem, nie wstydziłam się tego przyznać, nigdy.
Potter, syn tej, którą kochał, miał serce, które potrafiło wybaczać każdemu. Wybaczył nawet Voldemortowi, chociaż nikt się tego nie spodziewał, nawet ja. Człowiek, który był zdolny do takich uczuć, był dla mnie przykładem, nie wstydziłam się tego przyznać, nigdy.
— Panie profesorze, co teraz?
Ronald jednak czasem zadaje, głupie i idiotyczne pytania, jednakże to dobry przyjaciel, w sumie nie tylko. Był bliski mojego sercu, jak nikt inny. Mimo tego, że różnimy się od siebie tak bardzo, coś nas ciągnie ku sobie, to podobno nazwane jest miłością.
Ronald jednak czasem zadaje, głupie i idiotyczne pytania, jednakże to dobry przyjaciel, w sumie nie tylko. Był bliski mojego sercu, jak nikt inny. Mimo tego, że różnimy się od siebie tak bardzo, coś nas ciągnie ku sobie, to podobno nazwane jest miłością.
— Czas na prawdziwe życie, bez strachu o dzień jutrzejszy,
dacie sobie radę, zawsze dawaliście — mruknął.
Miałam poczucie, że ma jakiś żal do nas, jednakże milczałam. Nie chciałam wyrażać swoich spostrzeżeń, niepotrzebne to było w tej chwili.
Miałam poczucie, że ma jakiś żal do nas, jednakże milczałam. Nie chciałam wyrażać swoich spostrzeżeń, niepotrzebne to było w tej chwili.
— Ale jak żyć, jak do tej pory, żyło się tak, jakby następny
dzień, miał być tym ostatnim?
Wybrańcowi łzy stanęły w oczach. Doczekał się wolności, której nie rozumiał, mógł wreszcie żyć po swojemu, bez jakiś przepowiedni, bez przeznaczenia, ono już się wypełniło.
Wybrańcowi łzy stanęły w oczach. Doczekał się wolności, której nie rozumiał, mógł wreszcie żyć po swojemu, bez jakiś przepowiedni, bez przeznaczenia, ono już się wypełniło.
— Po prostu, chwytaj dzień, to takie mugolskie powiedzonko.
Puścił w naszym kierunku oko. Uśmiechnęliśmy się. Tak, znałam te słowa, jednakże nie sądziła, że zostanie tutaj wykorzystane. Tak, trzeba wreszcie powrócić do normalnego życia, a raczej je zacząć, nie było nam dane w ostatnich latach normalne egzystowanie.
Puścił w naszym kierunku oko. Uśmiechnęliśmy się. Tak, znałam te słowa, jednakże nie sądziła, że zostanie tutaj wykorzystane. Tak, trzeba wreszcie powrócić do normalnego życia, a raczej je zacząć, nie było nam dane w ostatnich latach normalne egzystowanie.
— Możliwe, że ma pan rację — przyznał mu chętnie mój ukochany.
Chciałam już zbliżyć się do drzwi, gdy usłyszałam prośbę, banalną jak na mój
gust.
— Czy możecie, pokazać mi wszystkie, oczywiście te możliwe,
zniszczone horkruksy? Chciałbym dowiedzieć się, czym były te przedmioty,
podejrzewam jednak chciałbym wreszcie poznać tajemnice Toma- właściwie, nie
zdziwiłam się. Zapewne, wiele osób, które poznają kiedyś ten sekret, będą
chcieli zobaczyć owe przedmioty. Wzruszyłam ramionami, wiedziałam, że medalion
znajduje się w plecaku, wyjęłam go i położyłam na biurku.
-Udało się wam go zniszczyć, bardzo dobrze- powiedział
kiwając delikatnie głową. Pospieszyłam się, diadem Roweny leżał już obok
poprzedniego przedmiotu, a zaraz potem dołączyć do niego pierścień.
-Część w Harry’m została zabita osobiście przez Voldemorta,
właściwie, został nam już tylko dziennik i puchar- szukałam pospiesznie
naczynia, aż wreszcie udało mi się, wygrzebać ją z naszego dobytku. Położyłam
owy przedmiot, ciekawe gdzie teraz znajdował się dziennik.
-Wiem o czym myślisz panno Granger, tą rzecz wziął ze sobą
Severus Snape, na pewno ma go przy sobie. Uczynisz nam tą przyjemność i
zostawisz mnie z Harry’m? Panie Weasley, niech idzie pan z dziewczyną- to
rzekłszy spojrzał na swojego ukochanego ucznia, którego zielone oczy błysnęły
badawczo. Widocznie, musieli zamienić ze sobą kilka słów, które można
wypowiedzieć tylko w cztery oczy.
-Idziemy Ron- powiedziałam ciągnąc chłopaka za bluzkę. Wyszedł posłusznie, musieliśmy znaleźć ciało naszego byłego profesora. Nie należało to do prostych rzeczy, zważywszy na to, że nie wiadomo, gdzie go przeniesiono. Gdy schodziliśmy po schodach, w moje ramiona rzuciła się Ginny.
-Idziemy Ron- powiedziałam ciągnąc chłopaka za bluzkę. Wyszedł posłusznie, musieliśmy znaleźć ciało naszego byłego profesora. Nie należało to do prostych rzeczy, zważywszy na to, że nie wiadomo, gdzie go przeniesiono. Gdy schodziliśmy po schodach, w moje ramiona rzuciła się Ginny.
-Tak się cieszę, że to już koniec- ściskała mnie mocno,
widocznie dla niej to też wiele znaczyło. Odetchnęłam. Nic się jej nie stało,
nie miała nawet jednego zadrapania na całe szczęście.
-Ja też się cieszę, jednakże teraz musimy iść wypełnić z
Ronem, jeszcze jedną misję- wytrzeszczała na nas oczy. Uspokoiliśmy ją od razu,
żeby przypadkiem nie pomyślała czegoś, o czym nie należy.
-Nic takiego, musimy tylko znaleźć profesora Snape’a-
powiedziałam w jej kierunku. Odetchnęła z ulgą. Dzisiaj, nikt nie był pewny
niczego, po prostu nie dało się. Te wszystkie emocję, grają nam na nerwach, a
tym samym, powodują, że jesteśmy wyjątkowo przestraszeni.
-Wiem gdzie leży, zaprowadzę was- dodałam z lekkim
uśmiechem. W obliczu śmierci, nikt nie potrafił się uśmiechać, nawet ona. Był
to delikatny, wymuszony uśmiech, którego właściwie nie powinno być na jej
twarzy. Nie lubiła tego człowieka, z resztą nie tylko ona, jednakże, dotknęła
go śmierć, a śmierci boje się każde z nas, każdy kiedyś przed nią stanie, ale
nie każdy będzie w stanie, spojrzeć jej prosto w oczy. Szliśmy powoli, bez
słowa. Niepotrzebne były one w obliczu cierpienia. Stanęliśmy przed małą salką.
-To tutaj, jednak nie chce tam wchodzić, sami wiecie- dodała
delikatnie zaciskając swe ręce w pięści. Tak naprawdę, nie dziwiłam jej się.
Była jeszcze dzieckiem, nie dorosła tak jak my, szybko, nie z własnego wyboru,
musieliśmy to zrobić dla dobra wszystkich.
-Tak, leć już- pogonił ją brat. Odeszła, oglądając się na
nas. Chciałam teraz zostać z nim na sam, chociaż na chwilę, jednakże czas
gonił. Musimy opuścić te miejsce, aby zaznać spokoju, powoli się wyciszyć,
zapomnieć o tych co odeszli, chociaż blizna nigdy się nie zarośnie, zawsze
mogliśmy spróbować się z tym pogodzić. Delikatnie przyciągnął mnie do siebie,
popatrzyła na niego zdziwiona.
-Nie, nic- puścił mnie. Widocznie, musiałam się delikatnie
zarumienić, skoro tak szybko się ode mnie odsunął. Wiedziałam, czego chce,
jednak czy to dobre miejsce?
-Chciałem tylko, no wiesz- powiedział delikatnie drapiąc się
po głowie. Zaśmiałam się. Nie spodziewałem się po nim, że tak się speszy.
Lubiłam w nim tą cechę, tą taką specjalnie dla mnie, dla nikogo innego.
-Wystarczyło powiedzieć- uśmiechałam się w jego kierunku i
czekała na reakcję. Znowu poczułam jak jego silne ramiona, zaciskała się wokół
mnie. Było to miłe uczucie, westchnęłam wdychając jego zapach.
-Już powiedziałem- oburzył się. Znowu zostałam od niego
odsunięta, jednakże tym razem jego usta znalazły się tuż przy moich. Zetknęły
się, a żar w moim sercu rozjarzył się milionami iskier. Tak, tego oczekiwała od
uczucia, którego obdarzyłam tego chłopaka.
-To było wspaniałe- wymruczał gdy wreszcie mogłam zaczerpnąć
oddechu. Bez żadnych zbędnych słów, weszliśmy do środka. Od razu zobaczyłam
ciemną postać w długim płaszczu. Przełknęłam głośno ślinę.
-Ja to zrobię- zaoferował chłopak przechodząc obok mnie.
Moja twarz zrobiła się blada, a gula stanęła w gardle. Miałam ogromną chęć
teraz zwymiotować. Nie mogłam przetrwać tego widoku.
-Idziemy- zarządził, trzymając w jego małe zawiniątko.
Szliśmy, tym razem szybciej. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w gabinecie
dyrektora, a potem, po krótkie rozmowie, uciekać. Nie mogłam sobie dłużej
pozwolić na zostanie w tym miejscu.
-Jesteśmy- ogłosiliśmy gdy przed oczami pojawił się nam
Harry. Jego oczy, były czerwone. Widocznie, ich rozmowa nie wykluczała także
łez.
-Hermiono, połóż to na blacie- powiedział do mnie ukochany.
Spełniłam jego żądanie pospiesznie. Kolejna rzecz leżała, ale była zupełnie
inna od pozostałych. Gdy brałam ją w ręce, czułam wielką siłę, drzemiącą w tym
przedmiocie, zadziwiające. Przecież został zniszczony, całe sześć lat temu.
Voldemort nie żyje, a ja nie mogłam nic, nic a nic poczuć.
-Wszystkie razem, tworzyły coś wielkiego, a teraz są niczym-
Albus Dumbledore, nie szczędził słów. Chce wyjść, wreszcie. To na nic, dalej
rozmawiali, a ja milczałam jak zaklęta patrząc na biurko. Ten dziennik, on
mówił do mnie, to zadziwiające.
-On do mnie mówi- powiedziała bezwiednie. Nie spodziewałam
się, że wszystkie pary oczu, które były w tym pomieszczeniu, zwrócą się w moim
kierunku.
-Co powiedziałaś?- zapytał Potter. Powtórzyłam co przed
chwilą wydobyło się z moim ust.
-Ten dziennik, mówi do mnie- od razu znaleźli się przy mnie,
opatulając mnie swoimi ramionami. Ściskali mocno, aż czułam, że się duszę.
-Puśćcie mnie do cholery- warknęłam. Odskoczyli jak z procy,
spojrzeli na mnie.
-Mam wrażenie, że chce żebym go dotknęła- za nim, zdążyli
zareagować, podeszłam i chwyciłam go w obie dłonie. Nie spodziewałam się jednak,
że jedyne co usłyszę, to ich krzyki, a następnie zapadła ciemność, ciemność,
która nie chciała ustąpić światłu. Ocknęłam się, czułam, jakbym leżała nie
mniej w śpiączce. Otworzyłam swe mleczne oczy, nie poznałam miejsca w którym
się znajdowałam.
-To chłopiec, którego dzisiaj mamy?- kobieta przemknęła koło
mnie niosąc na rękach małe zawiniątko. To małe dziecko, zapewne niedawno
przyszło na świat.
-A co z matką?- zapytała dziewczyna, które przemknęła tuż
obok mnie. Miała zmartwioną minę.
-Nie przeżyła- moje serce zacisnęła niewidzialna dłoń. Taka
tragedia, dla tego malca. Dopiero się narodził, a już stracił najważniejszą
osobę w życiu, współczułam mu, bardzo.
-Powiedziała tylko, że chce żeby mały nazywał się Tom, po
ojcu, drugie imię dostał po dziadku, Marvolo, a Riddle, takie nazwisko podała-
scena, ucichła. Znowu zapanowała ciemność, jednakże tym razem, byłam świadoma
wszystkiego co się wokół mnie dzieje. Tym razem, stanęłam przed sierocińcem,
przynajmniej tak świadczył napis na budynku. Wybiegł z niego, roześmiane
dzieci, podążały na plac zabaw, który znajdował się obok placówki. Tylko jedno
dziecko, zostało w tyle, patrząc smutno na pozostałe.
-Dlaczego nie idziesz Tom?- koło niego, pojawiła się młoda
kobieta, wcześniej, jak ją widziałam, była młodsza. Chłopiec pokręcił tylko
głową.
-Zostanę w środku- zaoferował, a następnie spojrzał w moim
kierunku. Mrugnął jeden raz, drugi. Zastanawiałam się czy ktoś mnie w ogóle
widzi. Gdy jego opiekunka odeszła, poszedł koło mnie.
-Kim jesteś?- zapytał. Wiedziałam, on musiał mnie zobaczyć,
przecież to mały Voldemort. Od razu przypomniało mi się nazwisko, które zostało
nadane temu dziecięciu. Obecnie, obcowałam z małym złem, tak go sobie
przynajmniej nazwałam.
-Jestem Hermiona- powiedziałam do niego. Na jego twarzy, nie
pojawiła się żadna reakcja.
-Jestem Tom, dlaczego pani Forest Cię nie widziała?-
zapytał. Nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie, wyszeptałam to co pierwsze
przyszło mi na myśl.
-Ponieważ nie należę do twojego świata- w jego oczach,
zapłonęła ciekawość. Chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Nie wiedziałam,
dlaczego poszłam, po prostu czułam, że muszę.
-Gdzie idziemy?- chciałam się czegoś dowiedzieć ale ten mnie
po prostu zignorował. Postanowiłam poczekać, wreszcie otworzył drzwi, weszliśmy
do pokoju. Od razu, poznałam, że należy do niego. Usiadł na łóżku, a palcem
pokazał mi krzesło.
-Jesteś inna niż wszyscy, ja też nie jestem normalny,
potrafię robić duże rzeczy- wiedziałam, powoli zaczął odkrywać swoje
czarodziejskie zdolności.
-To normalne- odparłam. Ni z tego ni z owego, znowu zostałam
porwana w wir czasu, który tym razem, sprowadził mnie znowu do tego samego
pokoju, w którym byłam przed sekundą. Tom, spoglądał na mnie.
-Dostałem się do Hogwartu, to szkoła do czarodziejów,
wiedziałaś o tym?- czyli Dumbledore już się u niego pojawił i powiedział, że
będzie uczęszczał do tej szkoły.
-Wiem, sama kiedyś chodziłam do tej szkoły- potwierdziłam
tym samym, jego wierzenia, że wreszcie wyrwie się z ponurego Londynu i dotrze
do szkoły, gdzie będąc ludzie podobni do niego.
-Dawno Cię nie widziałam- dodał z nieukrywanym
rozczarowaniem. Dotknęłam, oczywiście spontanicznie, jego dłoni.
-Jeszcze wrócę- teraz czułam, że znowu przeniosę się dalej w
przyszłość, coraz bliżej moich czasów, które były jednak odległe. W tym czasie,
gdzie byłam, nawet jeszcze się nie narodziłam, nie byłam nawet pewna, czy moi
rodzice byli już na świecie. Trzasnęło, a ja stałam w miejscu, które kochałam,
od pierwszego wejrzenia zakochałam się w Hogwarcie, szłam między rzędami, coraz
bliżej i bliżej. Widocznie, to początek roku, skoro właśnie, pierwszoroczni byli
przydzielani do domu. Spojrzałam w tym kierunku, gdy właśnie on, mały Tom,
wchodził na podest, a następnie zasiadł na krześle, a za nim tiara dotknęła
jego głowy, zabrzmiało głośno i wyraźnie.
-Slytherin- tego się spodziewałam, jak dziedzic Slytherina,
mógł trafić gdzie indziej. Prychnęłam pod nosem, odprowadziłam go do stołu,
gdzie usiadł od razu. Z jego twarzy, nic nie można było wyczytać. Kolejna
szarpnięcie w okolico brzucha, przed oczami znowu mam Hogwart. Stoję na
błoniach i widzę, jak dorosły już chłopak, morduje koguty.
-Co robisz?- pytam, podchodząc do niego. Odwraca się
gwałtownie w moim kierunku, a następnie rzuca mi pogardliwe spojrzenie.
-Nie twoja sprawa- widocznie, wiele się zmieniło od kiedy
przyszedł do szkoły, a o mnie zapomniał. Widziałam, ważne wydarzenia w jego
życiu, a on o mnie zapomniał.
-Myślę, że jednak moja Tom- wypowiedziałam cicho jego imię,
czekałam na reakcję.
-Skąd znasz moje imię?- wybuchł, gdy ostatni kur, został
pozbawiony życia. Podszedł do mnie, na tyle blisko, że prawie stykaliśmy się
nosami.
-Nie poznajesz mnie? Doprawdy, byłam z tobą już dawno temu,
wpadałam na chwilę. Jestem Hermiona- uśmiechnęłam się, wcale nie dlatego, że
chciałam, musiałam. Chciałam sprawiać wrażenie, że znam go na wylot i właściwie
tak było. To co zobaczyłam, dopełniło tylko moją wiedzę, którą zdobyłam dzięki
Harry’emu, który przekazywał informację mi i Ronowi.
-To Ty? Nic się nie zmieniałaś- znowu ta twarz, dlaczego
zawsze jest taka? Przypomniałam sobie, nigdy nie doświadczyła miłości, która
zmieniłaby ją.
-Mówiłam Ci to raz, ale powtórzę też drugi. Nie należę do
twojego świata- patrzył na mnie w skupieniu, nie wiedząc co właściwie teraz
można dodać.
-Dlaczego tu jesteś?- rozejrzałam się po okolicy. Nie było
jeszcze bijącej wierzby, a krajobraz bez niej wyglądał dość przygnębiająco.
-Właściwie, sama nie wiem. Pojawiam się i znikam, pojawiam
się w ważnych momentach twoje życia, a ten, wydaje mi się, że będzie ostatni-
tak myślałam, że to ostatnie miejsce, które zobaczę. Dlaczego? Dziennik, a
raczej horkruks, którego stworzył chłopak, zawierał tylko wspomnienia przed
jego osiemnastym rokiem życia, potem, już nic nie było.
-Ważne?- jego brwi uniosły się do góry.
-Tak, chcesz przecież przenieść część swojej duszy do
przedmiotu, którym będzie dziennik. Jednego horkruksa, już masz, teraz czas na
kolejnego jak mniemam?- nie wiedziałam, że tak się zdenerwuje, przewrócił mnie
na ziemię, a moje ręce, zostały unieruchomione przez jego dłonie. Aż zaparło mi
dech w piersiach.
-Skąd o tym wiesz?!- krzyczał, warczał. Widocznie nie
spodziewał się tego, że coś wiem.
-Znam Cię, lepiej niż sądzisz Marvolo- jego drugie imię,
którego nikt zapewne nie znasz. Tego też się nie spodziewałam, że jego usta,
dotknął moich. Całował mnie ostrożnie, powoli.
-Wracaj skąd przyszłaś, nie potrzebuje Cię. Zostawiłaś mnie
tyle razy, nie przyszłaś. Nie ważne kim jesteś, liczyłem na ciebie, a teraz…
Zostaw mnie samego, chce być sam, sam na zawsze. Nie potrzebuje Cię, nigdy nie
potrzebowałem, chociaż czasem byłem samotny, żądałem twojej obecności, nie
pojawiałaś się, teraz wreszcie mam swoich zwolenników- odszedł w kierunku
zamku, a ja rozpłynęłam się. Wróciłam do swoich czasów, gdzie słyszałam krzyki,
Pottera i Weasleya.
-Co się stało?- zapytałam. Spojrzeli na mnie, jakbym nie
wiedziała co się stało, jakby to wszystko było złudzeniem.
-Zniknęłaś, a zaraz potem się pojawiałaś, dziwne, dziwny ten
dziennik- Ron wziął go w dłonie, nic się nie stało. Cisnął go w ogień w kominku.
Tak właśnie, skończył się ten dzień, pamiętny dla mnie. Cały czas, zastanawiam
się czy to co widziałam, było prawdziwe, rzeczywiste. Czy możliwe jest, że to
przeze mnie Tom Riddle stał się Lordem Voldemortem? Możliwe jednak nie mogę
zaprzątać sobie tym głowy. Mam teraz męża, dwójkę dzieci. Rose i Hugo rosną jak
na drożdżach, a ja jestem szczęśliwa, zawsze byłam.
Jak zwykle super :33
OdpowiedzUsuńDziękuje :D
UsuńGenialne ;-)
OdpowiedzUsuńCiesze się niezmiernie :D
UsuńSuperowe
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPiękne :3 Szkoda tylko, że historia Toma i Hermiony nie zakończyła się szczęśliwie :C
OdpowiedzUsuńTo jak w życiu, nie wszystko może się skończyć dobrze, po prostu zainspirowałam się kanonem, gdzie Ron jednak jest jej ukochanym, nie trawię tego paringu jednak... Rowling chciała inaczej.
UsuńNienawidzę Rona z całego serca, ale opowiadanie fajne ;)
UsuńA kto go lubi? xD
UsuńJA.
Usuń: )
No cóż :D
UsuńParanoja96, nie zaprzyjaźnimy się... XD
UsuńTolerancji trochę no :D
UsuńO w mordkę xd KTOŚ TU LUBI RUDEGO!? hahaah xd Padłam.
UsuńHahaha, ja go nie lubię xd
UsuńŚwietnie *-*
OdpowiedzUsuńChoć w sumie niczego innego jak tej zajebistości się nie można było po tobie spodziewać.
Przepraszam, zę komentarza taki krótki .Postaram się na jakimś innym blogu albo tu nadrobić.
Pozdrawiam
PaKi
sekret-ktory-niszczy.blogspot.com
Dzięki PaKuś <3
UsuńŚwietne! :) Bardzo dobra historia, a pytanie końcowe.... zaskakujące ;) życzę weny, weny i jeszcze raz weny ^^
OdpowiedzUsuńCzyli wyszło, mogę spać spokojnie :D
UsuńFajna miniaturka. Taka inna... Delikatna, tajemnicza i owiana grozą. Aż chce się przeczytać po raz kolejny.
OdpowiedzUsuńNie planowałam happy endu, nie zawsze musi być :v
UsuńBoziu, świetne! <3
OdpowiedzUsuńDziękuje, starałam się :)
UsuńCZY TY MUSISZ ZAWSZE PISAĆ TAKIE ŚWIETNE OPOWIADANIA I MINIATURKI?! Wiesz, że teraz mam jeszcze niższą samoocenę -_- ale i tak Cię kocham <3
OdpowiedzUsuńWeny życzę :3
~NeveahDramione ;)
Niższą? Nie przesadzaj, idealnie nie jest, jest po mojemu :)
UsuńNie przesadzam nie przesadzam, jest idealnie! <3
Usuń~Enigma Nox (dawniej NeveahDramione)
Jest po mojemu. Nie kłóć się ze mną :D
Usuń<3
OdpowiedzUsuń:3
UsuńGood Job ^^. A kiedy kolejny rozdział :3. Wiem, jestem marudą no, ale nic na to nie poradzę. Tak więc czekam na kolejny rozdział :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Alexandra.
18 stycznia, wisi na blogu przecież informator :D
UsuńAle ja czytam na komórce i tego nie widzę :D. Ślepota ze mnie xC
UsuńOh, będę zaznaczać dla czytających na telefonach, kiedy będzie nowy rozdział/post, na początku postu.
UsuńMiniaturka taka piękna *O* Jedna z twoich najlepszych.
OdpowiedzUsuńDo następnego postu dam porządny komentarz.
Tylko to zakończenie takie buu. No bo ja nie lubię Hermiony z Rudym Łasicem .-.
~Vichi
Ja też nie ale byłam bardzo zainspirowana kanonem ._.
UsuńRudym Łasicem XD Dałabym Ci lajka, ale ze względu na to, że go tu nie ma, przesyłam buziaczka :*
UsuńA kto go lubi xD
UsuńDzień dobry wieczór.
OdpowiedzUsuńZnalazłam się tutaj zupełnie przypadkowo, ale zostaję na dłużej. Bardzo mi się podoba twój styl pisania, twoja wyobraźnia, twoja twórczość. Ochoczo i z zapałem zabieram się za czytanie <3
Zapraszam serdecznie na więcej :)
Usuń<3
OdpowiedzUsuń:3
UsuńŚwietne <3
OdpowiedzUsuńDziękuje :)
UsuńŚwietne , ale szkód ,że Hermiona nie była z Tomem mimo to i tak świetne zakończenie bo w końcu to Kamana ona kończy blogi bombą ! !
OdpowiedzUsuńTo nie koniec bloga przecież, to miniaturka. Z rozdziałami, jestem dopiero w połowie, pracy wiele zostało :)
UsuńRycze :')
OdpowiedzUsuńMiniaturka świetna, ale... liczyłam na Tomione forever, a tu Ron, zaborczy i seksistowski...
Dzięki tobie pokochałam Tomione, mogłabym czytać i czytać.
Mimo tego, że opowieść kończy szczęśliwie, jestem smutna. Tom dusi koguty zapewne już po odejściu Hermiony, tak wnoszę po pocałunku. To wszystko przez Granger... Wojna.
On nauczył się kochać, ale przez strate wybrał drogę zła. Zaczęło mi się robić szkoda Czarnego Pana...
Dziwne, że nie rozpoznał jej na uczcie, gdy Hermiona została Ślizgonką... A może nie chciał jej rozpoznać? W końcu Dziedzic miał inny tok myślenia...
Życze weny i pozdrawiam ♥
~Everdeen
To nie opowieść :D To tylko miniaturka! Ja jestem dopiero w połowie mojego rozdziałowego Tomione, spokojnie. Ta miniaturka to osobna historia :)
Usuńło żesz ... jakie to piękne <3<3<3
OdpowiedzUsuń~Kachna
Dziękuje :)
UsuńNominowałam cię do Liebster Blog Award.
OdpowiedzUsuńWięcej na
http://miniaturki-roznej-tresci.blogspot.com
Persefona
Dziękuje ale nie kręcą mnie nominację :D
UsuńCudne ♡♡♡
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za komentarz.
UsuńKamana napisała (poniekąd) Romione??? Nie spodziewałam się... Naprawdę! :D
OdpowiedzUsuńTo cud!
*Zszokowana (poniekąd)* Kolorowa Dama
PS. A po za szokiem, to miniaturka cud, miód, tomione... :') Jesteś genialna! *.*